piątek, 31 sierpnia 2012

Zagubiony w czasie 5


Mnie osobiście nie podoba się ten rozdział, a skoro mnie się nie spodobał, to aż boję się waszej reakcji :(
Myślałam, że lepiej mi to wyjdzie, jednak, niestety, musicie zadowolić się tymi wypocinami, .. no nic,, bardzo was przepraszam, ale też zapraszam do czytania i komentowania,,, <tego ostatniego się boję>
 



Rozdział 5 


Chłopiec nie wiedział ile dni spędził w celi, był zbyt zmarznięty i wystraszony by sprawdzać ile razy zaszło już słońce. Cały czas miał nadzieję, że Ryu przyjdzie mu na ratunek, jednak jak na razie nic takiego się nie stało. Shinji powoli tracił nadzieję, a jego obawy zwiększyły się gdy usłyszał odgłos stóp i ciche rozmowy, po chwili mosiężne drzwi od celi otwarły się ukazując dwóch strażników, którzy nie siląc się na delikatność wzięli go pod rękę i wynieśli z celi. Shinji nawet się nie szarpał, wiedział, że nic nie zdziała, a poza tym nie znał zamku, zapewne by się zgubił.

Malec zdziwił się gdy został oddany w ręce służek, nie spodziewał się ani kąpieli ani jedzenia, a tu proszę, taka niespodzianka. Zdezorientowany chłopiec został zaprowadzony do jak zdążył zauważyć komnaty do której wcześniej trafił, a czekała tam na niego osoba, której nie miał ochoty widzieć.
- Więc jak mały? Zmieniłeś zdania? Jak mówiłem nie jestem typem cierpliwego człowieka – powiedział spokojnie ale chłodno Książę Toru.
Chłopiec przełknął głośno ślinę, nie chciał mu nic mówić, ale nie chciał także wrócić do lochów. Poza ty nawet nie miał pojęcia co mógłby powiedzieć, sam nie wiedział jak się tu znalazł i czy to wyobraźnia nie płata mu figli.
- Więc nie będziesz mówił ? – choć głos księcia był spokojny, był bardzo przerażający i z każdą toną coraz zimniejszy, chłopiec poczuł na ciele gęsią skórkę i mimowolnie cofnął się o krok od razu natrafiając na drzwi, które oczywiście były zamknięte.

- Myślisz, że cela bez jedzenia była straszna? Poczekaj aż każe cię wychłostać – przyszły władca tronu zbliżył się do malca patrząc mu w oczy, a Shinji chociaż bardzo się bał, nie był w stanie odwrócić wzroku. Oczy mężczyzny były piękne, wręcz prosiły by w nie spojrzeć. Shinji ocknął się z amoku dopiero gdy mężczyzna chwycił go boleśnie za ramię i popchnął w głąb pokoju.
- Wybieraj, albo zaczniesz mówić, albo trafisz w ręce strażników, a uwierz mi, oni bardzo lubią takich młodych chłopców – książę uśmiechnął się znikomo ale i złowrogo. Chłopiec uchylił usta by coś powiedzieć, ale ze strachu nie mógł się nawet poruszyć. Dopiero po kilku chwilach, wziął głęboki wdech i nie patrząc na mężczyznę odezwał się.
- J,ja nic nie wiem, byłem w moim domu, a gdy się obudziłem znalazłem się tutaj – Shinji mówił cicho, drżącym głosem.
- Nawet nie wiem dlaczego, jak to się stało i ,,,- już miał mówić dalej gdy poczuł pieczenie policzka, książę go spoliczkował, zaskoczony i zdezorientowany Shinji spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami.
- Jak śmiesz kłamać w mojej obecności ?! – ryknął książę, mając zamiar ponownie zamachnąć się na chłopca, jednak gdy ten się skulił a w jego oczach pojawiły się łzy, Toru sam się sobie dziwiąc cofnął dłoń i z cichym warknięciem opuścił pokój zostawiając chłopca samego.
Shinji osunął się na ziemię płacząc cicho, chciał wrócić do domu, a jeśli to nie było możliwe chciałby by Ryu tu był, przy nim czuł się bezpiecznie, ale teraz gdy jego myśli zeszły na ten tor rozpłakał się jeszcze bardziej. Bo co jeśli jego przypuszczenia są prawdziwe i to Ryu go wydał? Jednak im więcej o tym myślał, tym bardziej nie mógł w to uwierzyć, mimo, że nie znał go za długo, zaufał mu a on nie mógł mu tego zrobić,, prawda? 

(…)

Tymczasem w wiosce Ryu rozkładał bezradnie ręce. Próbował dostać się do zamku, ale na nic, był zbyt dobrze strzeżony. Minęły już 4 dni, a on dalej nie wiedział jak może pomóc chłopcu. Sam nie wiedział czemu chce go w ogóle ratować, w końcu to nie jego sprawa prawda? Ale za każdym razem, gdy przed oczami stawała mu twarz chłopca, zbierał się w sobie próbując dalej. Jednak na marne. Jedyne co mu zostało to prosić pewną osobę o pomoc, a było to bardzo ryzykowne, bo jeśli się nie uda, obaj zostaną skróceni o głowę.

(…)

Pewien młody mężczyzna, znany jako miejscowy włóczęga, jednak nikt nigdy nie widział jego twarzy, nie licząc małego grona przyjaciół, którym ufał bezgranicznie. W wiosce uchodził za tajemniczego i niebezpiecznego, ludzie się go bali i czuli do niego respekt pomimo tego, że chodził w łachmanach i starym długim, czarnym płaszczu. Wszystko uchodziło mu na sucho, był nadzwyczaj sprytny i inteligentny jak na kogoś, kto uchodził za bezdomnego włóczęgę.  A więc, ten właśnie włóczęga, zgodnie z planem, bez problemu dostał się do zamku, omijając straż, co więcej, nawet udało  mu się wedrzeć do skarbca, niestety tam już nie miał tak dużo szczęścia. Podejmując się tego zadania, wiedział, że zostanie złapany, w końcu o to tu chodziło. Z nikłym ale zadziornym uśmiechem, pozwolił się zaprowadzić do celi, z której  miał zamiar o równej północy uciec.
Ryu chodził skryty pod płaszczem przy murach zamku, strasznie się denerwował oraz niecierpliwił. Wiedział, że do północy została jeszcze godzina, ale nie mógł nic na to poradzić… Miał nadzieję, że nic im nie będzie.
W tej samej chwili Shinji siedział na skraju łóżka ze spuszczoną głową, odkąd książę wyszedł zastanawiał się jak mógłby stąd uciec, jednak drzwi były zamknięte, a okno… eh, za wysoko. Pokonany, wsunął się pod kołdrę, postanowił, że skoro ma tu zostać na jakiś czas, to nie zaszkodzi, jeśli w końcu się wyśpi i wypocznie. Jednak nie spodziewał się tego co miało się stać już za niecałe 30 minut… 

(…)

Isamu, przemieszczał się niepostrzeżenie po zamku, bez problemu wydostał się z celi i obezwładnił dwóch strażników. Dla niego było to dziecinnie proste, od urodzenia włamywał się, uwielbiał tą adrenalinę plus z czasem szło mu coraz lepiej aż w końcu stał się w tym fachu niepokonany, jeszcze nikt nigdy go nie złapał, nie licząc dzisiejszego dnia. Gdy Ryu przyszedł do niego z tą prośbą, chciał go wyśmiać, ale po chwili chodził się, nigdy wcześniej nie widział przyjaciela tak załamanego i najciekawsze było to, że ten wręcz go błagał o pomoc. Isamu na początku pluł sobie w twarz, że się  na to zgodził, ale gdy w końcu znalazł pokój w którym znajdował się chłopiec, zobaczył jego spokojną uśpioną twarzyczkę, był w stanie zrobić tylko jedno. Stać nad łóżkiem i się na niego patrzeć, jego dłoń mimowolnie sama odgarnęła zabłąkany kosmyk z twarzy chłopca, który czując dotyk natychmiast się obudził. Wystraszony automatycznie chciał krzyknąć, ale Isamu mu to uniemożliwił, jednak zamiast zasłonić mu usta dłonią, zamknął mu je swoimi ustami. Nie mógł się oprzeć, maleć wyglądał tak niewinnie i uroczo, plus te potargane włosy i zaspane oczy. Plus osiągnął zamierzony efekt, zaskoczony chłopiec nie był w stanie nic zrobić, poza gapieniem się w niego zdezorientowanym wzrokiem.

- Musimy iść, - powiedział szybko słysząc podniesione głosy, straż musiała się już połapać, że uciekł.
- Ni,,nigdzie z tobą nie pójdę – powiedział Shinji gdy w końcu odzyskał głoś.
- Nie marudź tylko chodź, przysłał mnie Ryu – chłopiec słysząc to imię od razu poderwał się  z łóżka i nic więcej już nie mówiąc ani nie zastanawiając się czy to może być pułapka, po prostu pozwolił się wyprowadzić z komnaty, chciał się stąd wydostać i zobaczyć Ryu, tylko to się teraz liczyło.
Nie bez problemu wydostali się z pałacu, jednak dalej mieli na ogonie grupę strażników, nie było łatwo ich zgubić, ale Isamu był królem kamuflażu, oraz znał każdy zakamarek wioski, znał idealne miejsce na schronienie, po drodze zgarnął ich Ryu i po chwili skręcili w ciemny zaułek, gdzie zaraz schowali się do starej chaty. Shinji oddychał ciężko, ten bieg i adrenalina go wykończyły, plus jeszcze musieli się ukrywać. Jednak jego rozmyślania przerwał Isamu ciągnąć go w stronę ukrytej za szafą skrytki, odsunął stare deski nakazując im by zamilkli. Strażników długo było słychać w wiosce, zaglądali do każdego domu, obudzili wszystkich, aż w końcu nastał ranek. Przez cały ten czas, chłopiec bał się nawet oddychać a co dopiero przestać nasłuchiwać. Cały czas tulił się do Ryu z całej siły zaciskając dłonie na jego płaszczu.
Gdy niebezpieczeństwo minęło, Isamu załatwił jedzenie a Shinji mógł w końcu odsapnąć i jak to miał w zwyczaju rozpłakał się tuląc się do młodego mężczyzny.

- J,,ja się tak bardzo bałem,, - chlipał, nie przejmując się tym, że jego wybawiciel już dawno wrócił.
- Już dobrze maleńki, już wszystko dobrze – mimowolnie uśmiechnął się i całując delikatnie czoło chłopca, zignorował prychnięcie Isamu. Ale właśnie to prychnięcie sprawiło, że Shinji w końcu na niego spojrzał.
- J,ja dziękuje, uratowałeś mnie i ja,, ja nie wiem jak ja się odwdzięczę – zaczął ale zaraz jednak przypomniał sobie o pocałunku i zarumienił się mocno. Isamu zacząć się śmiać, jednak jedyny który nic z tego nie rozumiał był Ryu, co go bardzo zirytowało.
- O co chodzi? – warknął Ryu nieprzyjemnie, Isamu już chciał odpowiedzieć, ale ubiegł go chłopiec.
- Uwierz mi, nie chcesz być w jego skórze – tu wskazał na włóczęgę.
- Gdy z nim skończę – chłopiec warknął i pokazał mu język. Co zaowocowało jeszcze większą salwą śmiechu jego wybawcy i coraz bardziej zdezorientowaną miną Ryu.

Zagubiony w czasie 4


Rozdział 4 



Gdy kilka dni później znowu wyszli na miasto, Shinji trzymał się blisko mężczyzny w dosłownym słowa tego znaczeniu, wtulał się w jego bok mocno trzymając jego dłoń. Szukali tym razem ciuchów dla chłopca.
Mimo strachu chłopca zakupy minęły im całkiem przyjemnie, dzisiaj nie było takiego tłoku jak wcześniej, jednak kto powiedział, że dzień musi się skończyć tak samo? Wracali już do domu, gdy nagle ktoś wskazał na nich palcem, Ryu widząc straż cesarza idącą w ich kierunku, zaklną pod nosem i coraz szybciej zaczął przebijać się z nim przez tłum. Mężczyzna nie wiedział o co chodzi, ale wolał nie pytać. Shinji szedł za nim rozglądając się nerwowo coraz bardziej wystraszony. Po chwili poczuł jak ktoś ciągnie go do tyłu, krzyknął starając się nie puszczać dłoni Ryu ale na próżno. Trzymał go boleśnie jeden ze strażników, chłopiec szarpał się i kopał, jednak na nic.
Ryu także nie mógł nic zrobić, otoczyło go 4 strażników.

- Bierz go i idziemy – warknął jeden z osiłków. I ciągnął chłopca za sobą ruszyli w drogę powrotną do pałacu,
- R,Ryu!!!! – krzyknął Shinji a po jego policzkach spływały łzy,
- N,nie, zostawcie ! Ja nie chce!! – jednak mężczyźni nic sobie z tego nie robili. 

Chłopiec  normalnie zachwyciłby się zamkiem i ogrodami wokół niego lecz tym razem nie miał na to czasu, zmęczony szarpaniną pozwolił się prowadzić.
Ryu stał zaciskając boleśnie dłonie w pięści, był wściekły, postanowił, że odbije chłopca, nie ważne, że samotny wypad na zamek to samobójstwo. Widząc przerażoną i zapłakaną twarzyczkę malca, nie mógł go zostawić na łaskę cesarza i jego syna. Wrócił do domu planując ratunek chłopca.
Shinji został wepchnięty do jakiejś komnaty i zamknięty na klucz, walił w drzwi i krzyczał, ale tak samo jak wcześniej nikt się nie odezwał. Nie wiedział co się dzieję,  dlaczego go porwali? Przecież nikt nie wiedział o jego tajemnicy,,, poza Ryu. 

- Nie,, - potrząsnął głową, to nie mógł być on. Jego dalsze rozważania przerwał szczęk klucza w zamku i otwierające się drzwi. Shinji stał po środku komnaty wpatrując się przerażony w młodego mężczyznę w długiej tunice, jego jasne włosy opadały na jego plecy a grzywka przysłaniała delikatnie oczy. Wyglądał przepięknie ale i zimno, jak posąg. Najbardziej przeraziły chłopca oczy nieznajomego, były zimne jak lód.

- W końcu się spotykamy – zagrzmiał głos mężczyzny, mówił cicho ale i tak był doskonale słyszalny. Shinji skulił się i automatycznie cofnął o krok do tyłu.
- C… czego ode mnie chcesz? Nic nie zrobiłem! Masz mnie natychmiast wypuścić !! – krzyknął chłopiec. Strach przerodził się w gniew. Chłopak jeszcze nie wiedział z kim ma do czynienia ale podejrzewał, że mężczyzna jest kimś ważnym. Po chwili dało się słyszeć zimny śmiech nieznajomego.
- Jeszcze nikt nigdy nie zwrócił się do mnie w tak bezczelny sposób – powiedział już spokojnie i podszedł do niego wyciągnął dłoń w jego stronę, jednak Shinji nie chciał być dotykanym, chciał stąd wyjść. Odepchnął jego dłoń spoglądając na niego zimno,
- Nie waż się mnie dotykać ! – warknął mrużąc w jego mniemaniu groźnie oczy .
- Ciekawe  z ciebie stworzenie – powiedział książę ponownie zbliżając się do chłopca, który zaczął się cofać aż w końcu trafił na ścianę, spanikowany zaczął się rozglądać, jednak jedyna droga ucieczki byłą przed siebie, ale jak miał minąć mężczyznę? Nie myśląc rzucił się do przodu chcąc uciec, po chwili poczuł tylko ostry ból w ręce, która została mu wykręcona. Został zmuszony do padnięcia na kolana. Krzywiąc się Shinji spojrzał na niego zimno. Ale już się nie szarpał nie miał z nim szans.

- Czego odemnie chcesz? – spytał cicho chłopiec,
- Ja? Ależ nic takiego, chciałem po prostu poznać chłopca z przyszłości – mężczyzna przyglądał mu się uważnie dalej trzymając jego dłoń.
Shinji słysząc co powiedział zadrżał i wystraszony zagryzł wargę,
- N, nie mam pojęcia o czym mówisz, - szepnął odwracając wzrok.
- chyba jednak wiesz – mężczyzna kucnął przed nim i chwycił mocno jego podbródek by ten na niego spojrzał.
- A teraz masz mi opowiedzieć wszystko o swoim świecie – powiedział zimno książę i chwytając go za rękę wskazał na zegarek. Shinji dał sobie mentalnego kopniaka, nosił go z przyzwyczajenia, że też musiał akurat dzisiaj zapomnieć go ściągnąć. Spoglądał coraz bardziej spanikowany na mężczyznę. Już po mnie! – pomyślał, przecież w takich czasach, palono czarownice na stosie, jak dowiedzą się, że to jednak prawda, zabiją go. Jednak nie wiedział co zrobić, co powiedzieć, był w kropce. Książę jednak nie lubił czekać podciągnął go do pionu i popchnął na kanapę.

- Lepiej mów nim stracę cierpliwość – powiedział zimno, następca tronu.
- Ja nie lubię czekać – warknął policzkując go, na co Shinji złapał się za policzek.
- J,,ja, nie!! Nic nie powiem ! – krzyknął. Tego było dla księcia za wiele, wyszedł zamykając za sobą drzwi, a po chwili pojawili się w nich strażnicy zabierając go do zimnych lochów gdzie miał spędzić noc.
- Ryu,,, - szepnął zmarznięty i przerażony chłopiec – Ratuj…

Zagubiony w czasie 3


Rozdział 3 




Następnego dnia Ryu dał chłopcu miejscowe ubrania i zabrał do miasta, w końcu nie mógł go pokazać w tak dziwnej odzieży. Starał się zrozumieć w jaki sposób chłopiec się tu znalazł, nie rozmawiali o tym tego dnia ani razu. Shinji szedł obok mężczyzny, nawet na niego nie patrzył, czuł się zawstydzony swoim wczorajszym pokazem słabości. Był zaskoczony tym, że nieznajomy zabrał go ze sobą, chociaż młodziak już nie wiedział, czy to dobrze czy źle. Czuł się niepewnie w tłumie nieznanych mu ludzi, tym bardziej jeśli ci ludzie byli z innego świata. Wyglądało to trochę na epokę średniowiecza, jednak różniły się ubiory i domy. <nie będę opisywać dokładnie czym to się różni> Chłopak był tak zajęty obserwowaniem co się dzieję dookoła, że nie zauważył gdy Ryu chwycił jego dłoń i zaczął się przeciskać przez tłum, dopiero gdy potknął się i prawie by upadł zdał sobie sprawę, że jest podtrzymywany przez Ryu.

- P… przepraszam – wyjąkał i tym razem patrzył uważnie pod nogi i prawie, że desperacko trzymał dłoń mężczyzny. Myśl, że mógłby się tu zgubić, przerażała go, a przy tym mężczyźnie czuł się w pewnym sensie bezpieczny, chociaż na początku bał się, to po wczorajszej akcji mógł stwierdzić, że jeśli będzie grzeczny nie będzie miał czego się bać.
Szli a w ich rękach pojawiało się coraz więcej zakupów: warzyw, pieczywa, przypraw i mięsa, wszystko zapakowane w koszyk, który wzięli ze sobą. Shinji’ego zainteresowało jakieś zamieszanie niedaleko nich, puścił dłoń Ryu i poszedł z tamtą stronę, przez krzyk na bazarze nie słyszał jak mężczyzna za nim woła. Podszedł bliżej i przepchał się przez tłum i nagle stanął jak wryty. Na podniesieniu stało 10 chłopców, byli zakurzeni i widać było, że byli traktowani za dobrze, dopiero po dłuższej  chwili zrozumiał co się dzieję. Handel niewolnikami!! Zrobił wielkie oczy i nie myśląc o konsekwencjach wpadł na scenę.

- Masz ich natychmiast wypuścić !! – krzyknął Shinji i rzucił się na handlarza, nie myślał teraz o strachu, ci chłopcy byli mniej więcej w jego wieku niektórzy nawet młodsi, na pewno przeszli więcej niż on, musiał im pomóc. Shinji syknął z bólu, ochroniarz wziął go za fraki i podniósł do góry, na nic zdały się szarpanie i krzyki.
- Mhm, jesteś śliczny i ten charakterek – zainteresowany handlarz spoglądał na chłopca i skinął aprobująco głową.
- Wynieś go na tył wozu i zamknij, wystawimy go na kolejnej licytacji – powiedział mężczyzna i wrócił do swojej pracy.
O nie i co teraz?! – myślał chłopiec, w co on się znowu wpakował. Zdesperowany zaczął gryźć i drapać, ale to także nie przyniosło żadnych efektów, nagle jak na zbawienie, zaczął pikać jego zegarek, wystraszony ochroniarz puścił go wpatrując się w niego.

- Czarci pomiocie ! – warknął.
- Nie jesteś wart, by żyć – i rzucił się na chłopca, Shinji zasłonił twarz dłońmi ale nic się nie stało, po chwili odważył się spojrzeć i co zobaczył?
Kolejny raz nieznajomy ratuje mu tyłek. Rzucił mu się na szyję i rozpłakał, na co Ryu objął go mocno.
- Już ciii,, już dobrze, nie płacz mały – wyniósł go z wozu i zaprowadził w spokojne miejsce, z dala od bazaru i jakiegokolwiek hałasu. Posadził go na kamiennym płocie i spojrzał z naganą,
- Co ja ci mówiłem, gdy wychodziliśmy z domu?!! Miałeś trzymać się mnie, ale nie, ty musisz odgrywać bohatera – teraz już krzyczał miotając się w kółko, to dziwne, bo naprawdę martwił się o tego dzieciaka. Jednak widząc jak jego oczy znowu się zaszkliły, objął go i przytulił.
- Nigdy więcej tak nie rób, zgoda? – uśmiechnął się ciepło i przeczesał jego włosy. Shinji ocierając dłońmi oczy skinął głową i ponownie się w niego wtulił.


(…)

Tym czasem w pałacu.
- To nie kłamstwo Wasza Wysokość – skłonił się pokornie sługa,
- Ludzie w mieście mówią tylko o tym, jednak to jak chłopiec wygląda wie tylko podobno ochroniarz handlarza Miłościwy Panie. – żaden z poddanych nigdy nie odważył się spojrzeć władcy w oczy, tym bardziej jego synowi. Książę Toru był bardzo zimny, nie uśmiechał się, nie przejmował się nikim i niczym. Służba mówiła o nim „Lodowy Książę”. Potrafił wydawać ludzi na śmierć bez mrugnięcia okiem.
- Sprowadź go – zagrzmiał głos księcia.
- Do końca tygodnia chce mieć tego chłopca u siebie w komnatach – i nie zaszczycając nikogo ani jednym spojrzeniem, opuścił salę, zastanawiając się, czy to co mówią poddani to prawda. Jeśli tak, to coś czuł, że nie będzie tu już tak nudno.