piątek, 13 grudnia 2013

The allies 19

 Kochani!
Zapraszam na kolejny rozdział "The allies" :)
Niestety rozdział nie jest betowany, za co Draconk'a bardzo was przeprasza. <3
Mam nadzieję, że nie zrobiłam za wiele błędów i będzie się wam przyjemnie czytało :)
Czy spodoba wam się i skomentujecie?  Mam taką nadzieję ;3

 <3





 

Rozdział 19

Draco sam się zdziwił, gdy Harry pierwszy złapał go za rękę. Blondyn nie miał zamiaru oponować, uwielbiał dotyk Kociaka. Jego małe łapki w swoich…. Lekko ścisnął dłoń Potter’a splatając razem ich palce.
- Szkła kontaktowe? Mhm, lepiej ci bez okularów, wtedy dokładniej widać jakie masz piękne oczy. Intensywnie zielone. Naprawdę piękne  - wypalił Draco nim zdążył ugryźć się w język… Do końca drogi już się nie odzywał mając nadzieję, że Harry nie będzie ciągnął tematu.
Na policzkach Harry'ego pojawiły się delikatne rumieńce, a serce zabiło mocniej. Brunet jedynie ukradkowo spojrzał na blondyna uśmiechając się delikatnie. Czyżby się przesłyszał? Nie... Dobrze słyszał. Był tego pewien.


Weszli prosto do szałasu szamana, gdzie czekała na nich Takane i jeden z szamanów - mężczyzna w średnim wieku. W ziemie wbite były dwa wielkie kołki.
- Jesteście. Przejdziemy do rzeczy natychmiast. Trzeba sprawdzić waszą wytrzymałość i równowagę. Wskakujcie na kołki. Na początek na dwóch stopach, wyprostujcie sie i ramiona w bok - gdy to zrobili Takane zawiesiła im na dłoniach odważniki i wsadziła do nich po jednym kokosie na każdą stronę.
- To na początek, wzmacnia ręce. Macie tak stać. Zero rozmów. Skupcie się na oddychaniu. Jak ktoś nie wytrzyma, niech zejdzie i jutro zaczyna od nowa – powiedział szaman.

Z utrzymaniem równowagi nie było problemu, ale z ciężarem już tak. Harry stał tak już prawie godzinę z tym kokosem, opadał z sił, lecz nie chciał się poddać. Nie chodziło tu o rywalizację. Chciał jak najszybciej stać się silniejszy, by móc obronić tych, na którym mu zależy.
Zagryzł wargę, by po chwili wziąć głęboki oddech. Jednak zmęczenie powoli brało nad nim górę. Kociak skrzywił się, a jego ręce powoli zaczęły opadać, lecz Harry szybko je uniósł. Nie podda się! Zielonooki stał, a czas dłużył mu się niemiłosiernie. Nie miał zamiaru zaczynać tego od nowa jutro. Co to, to nie!
Niech oni mi to już zabiorą - mruknął Kociak w myślach.


Draco był nieco silniejszy w rekach, dlatego godzina stania tak i trzymania tych kokosów była naprawdę niczym, ale widział, że Harry ma z tym problemy, więc przyglądał mu się chcąc dodać mu nieco więcej odwagi i wytrzymałości.
Po godzinie Takane weszła do namiotu z obiadem ale tylko dla siebie, bo właściwie przyszła tylko dołożyć im po kolejnym kokosie na każdą rękę i usiadła miedzy nimi z tym śniadaniem. Podstawowy  chwyt. Dziewczyna próbowała rozproszyć ich uwagę. Dlatego też Draco zamknął oczy i spróbował dzięki leglimencji dojść do umysłu Harry’ego.
"Harry... Harry słyszysz mnie? Pamiętasz nasze ćwiczenia nad rzeką? Skup się na krwi płynącej w twoich żyłach. Na niczym innym. Tylko na krwi. Nawet nie na tym, że oddychasz, bo zmęczysz się bardziej. Wyłącz się na wszystko . – Draco starał się jak tylko mógł, by pomóc Kociakowi.
 

Harry jęknął sfrustrowany, po dwa kokosy to już było za dużo, plus to, że Takane jadła przy nich. On sam umierał z głodu.
Już miał się poddać, gdy usłyszał głos Draco. Zaskoczony zerknął na Ślizgona z delikatnym uśmiechem. Był mu naprawdę wdzięczny. Postara się, wytrzyma, dla niego… Dla Draco.
Brunet  zamknął oczy. Powoli jego oddech się wyrównał. Powoli rozluźnił się skupiając się na krwi płynącej w nim. Nawet nie wiedział ile już tak stał. Nic mu nie ciążyło, nie czuł nic. Był jedynie spokój i cisza.



Draco też tak zrobił. Oboje skupili się na krwi, oboje wyłączyli wszystko i stali tak nawet nie zauważając, że Takane po kolejnej godzinie dodała im trzeci kokos, aż w końcu po sześciu godzinach kazała im przerwać. Draco otworzył oczy i zeskoczył z pniaka na ziemie. Lekko się zachwiał, bo teraz do niego doszło jak bardzo przemęczył ciało. Dlatego też na wszelki wypadek stanął przed Harry’m, by go złapać.
- Kociaku chodź. Skacz, już koniec – blondyn z delikatnym uśmiechem wystawił do niego ręce.
 

Harry ocknął się dopiero słysząc głos Draco, jednak czując ciężar zachwiał się i wypuszczając z rąk wiadra spadł w dół wprost w ramiona Ślizgona.
- P-przepraszam - szepnął zawstydzony i spojrzał na blondyna. Chciał powiedzieć coś jeszcze, lecz odezwał się głód. Brunetowi zaburczało głośno w brzuchu na co bardziej się zarumienił.



Draco choć był zmęczony, bez problemu złapał Harry’ego. Opuścił go na ziemię, lecz dalej delikatnie obejmował. Lubił czuć bliskość Kociaka, poza tym Harry był bardzo zmęczony. Blondyn nie mógł pozwolić, by osunął mu się na ziemię. Wolał być blisko… Na wszelki wypadek.
- Już dobrze Kociaku. Oj widzę, czy raczej słyszę, że jesteś głodny.... – powiedział rozbawiony szarooki patrząc figlarnie na bruneta. Nie dziwił mu się. Sam również umierał z głodu.

Harry uśmiechnął się delikatnie i skinął głową, położył głowę na jego ramieniu. Czuł się taki wykończony. Ale cieszył się. Udało mu się! Po chwili odsunął się delikatnie od "przyjaciela".

 
- Ja przyniosę. Przekroczyliście próg szałasu i już z niego nie wyjdziecie, aż do jutra. Dopóki nie pokonacie tego stopnia treningu. – Takane wyszła przygotować im posiłek. Wróciła po chwili z dwoma glinianymi miseczkami.
- Będziecie mieć zakwasy,  ale jutro od rana zaczynamy znów tym samym. Dlatego radzę, byście od razu po posiłku położyli się spać. Musicie wypocząć – powiedziała uśmiechając się ciepło.

- Wszystko dobrze Kociaku? - spytał blondyn patrząc uważnie na chłopaka.
- Już dobrze, t-tylko trochę nogi - szepnął Harry. Miał nogi jak z waty. Dlatego opadł na siedzenie i westchnął cicho. Cieszył się, że to już koniec. Przynajmniej na dzisiaj.
- To było cięższe niż trening Quidditch'a – Kociak uśmiechnął się rozbawiony.



- Widzisz Kociaku? Mówiłem ci, że Quidditch przy tym, to zwykły przelot na miotle i dupa rośnie, a tu się trzeba jednak skupić. Jutro pewnie wejdziemy na wyższy level. Mam przynajmniej taką nadzieje. – Draco usiadł obok niego. Takane zostawiła ich samych, pozwalając im spokojnie odpocząć.

- Z doświadczenia wiem, że będziemy mieli zakwasy.... A jutro oni to wykorzystają.  No trudno, jakoś się wytrzyma i żaden Voldemort nam nie podskoczy! Harry? Myślałeś już o tym, co zrobisz, gdy go w końcu zabijesz....? - zapytał nagle blondyn podając mu jedzenie pod usta – palcami, bo inaczej się jeść tego nie dało. Poza tym tutaj  w wiosce, nikt nie posługiwał się sztućcami. 


Harry jadł z jego rąk zerkając na niego z rozbawieniem.  Po chwili nadął policzki. To nie była prawda! Po meczach i treningach wyrobił sobie mięśniem, ale blondyn też miał rację. Dzisiejszy trening, to nie były przelewki. Spojrzał na Draco zaskoczony, że podjął ten temat. Harry odwrócił wzrok nie chcąc, by blondyn widział ból w jego oczach. Nienawidził tego, że jest Wybrańcem. Tego co mówiła ta przeklęta przepowiednia. Choćby chciał, nie mógł nic zmienić… Zginie razem z tym gadem…. 

- Moi rodzice zapewne trafią do więzienia jeśli nie zginą..... Chciałbym skończyć szkołę, zdać Owutemy.... I chciałbym żebyś u mnie zamieszkał, bo wiem, że nie będziesz pewnie miał sie gdzie podziać . Poza tym chce, byś był zawsze blisko – powiedział blondyn patrząc na Harry’ego.

- Ja, mhm j-jja też chciałbym skończyć szkołę. Mieć normalne życie – szepnął cicho brunet nie podnosząc wzroku.
 - I zostać z tobą na zawsze, a-ale ja nie wiem czy to możliwe – Harry starał się nie myśleć o tym, że już niedługo zostaną rozdzieleni i już nigdy się nie zobaczą.
- Najpierw go wykończę, potem będziemy o tym mówić – brunet uśmiechnął się  sztucznie.
- Czyli co? Jutro więcej kokosów? – Harry zmienił szybko temat odwracając ponownie wzrok.

 
Draco oczywiście jego zmartwienie odebrał zupełnie inaczej, bo w końcu skąd miał wiedzieć coś o przepowiedni i o tym co w sobie zawierała?
- Harry mój Koteczku, nie martw się. Na pewno go pokonasz, skończymy szkołę i założę się, że ciebie przyjmą do pracy wszędzie. Nawet jeśli nie pozbędziesz sie uszek i ogonka. Poza tym, to ci tylko dodaje większego uroku. – Blondyn usiadł za nim i objął go w pasie, Jednak po chwili namysłu posadził go sobie na kolanach bokiem, by teraz Kociak go troszkę pokarmił. 


Czarnowłosy zerknął na niego i rozbawiony zaczął go karmić, zamyślony wpatrywał się akurat w jego usta.
- Szkoła, normalne życie, jak bardzo bym tego chciał – szepnął Harry i westchnął cicho.
- Głupi Voldemort. Dlaczego to muszę być ja? Dlaczego postawiono nas od razu po przeciwnych stronach? – Brunet pokręcił głową. Nie chciał się nad sobą użalać. Jednak gdyby nie Voldemort, miałby normalne dzieciństwo. Możliwe, że Tiara umieściłaby go przy Draco i wtedy byliby by ze sobą już na zawsze. Niestety rzeczywistość, była zbyt brutalna.
- Przepraszam, nie mówmy o tym – Harry uśmiechnął się niepewnie.
- Zajmijmy się treningiem - gdy w końcu zjedli wszystko, Harry oparł się o blondyna przymykając oczy.

 
- Po szkole.... To jasne, nie dam cie nikomu i zrobię wszystko, by być jak najbliżej. Choćbym się miał przeciskać przez tłumy reporterów, nawet z Ritą Skeeter sobie poradzę- powiedział blondyn chcąc go nieco rozweselić. Poza tym naprawdę chciał, by wszystko dobrze się ułożyło i mogli żyć razem.
 
Harry bardzo się ucieszył się, gdy blondyn powiedział, że nie odda go nikomu, ale jednak wiedział, że ich drogi się rozejdą. Nie chciał teraz o tym myśleć. Miał przy sobie Draco i teraźniejszość, była teraz najważniejsza.
- Jak myślisz, kiedy wrócimy do Londynu? Do Hogwartu? – szepnął brunet zerkając na Draco. 
 - Hm.... Na pewno po wakacjach.  Za 2 miesiące kończą się wakacje, pewnie będziemy ten rok powtarzać. Rozumiesz to? Chyba jako pierwsi będziemy musieli poprawiać szkolny rok, no ale to nic. – Draco pokręcił głową kładąc się na posłaniu, by po chwili wciągnąć Kociaka na siebie.
- 2 miesiące - szepnął, a więc zostało mu trochę więcej niż 2 miesiące życia. Nie miał zamiaru czekać, by więcej ludzi zginęło. Miał zamiar od razu rozprawić się z tym psychopatą. Jednak z drugiej strony jego serce rwało się do blondyna. Pozwolił pociągnąć się na posłanie, gdzie od razu wtulił się w Draco.


- Jak już wrócimy do szkoły i jak już zabijesz tego gada. Zabiorę cie do siebie, do zamku na wakację – blondyn cmoknął bruneta w czoło, nie będąc świadomym co się teraz wyprawia w jego głowie. 
- Do twojej posiadłości? – szepnął brunet wpatrując się w Draco. Mimowolnie się uśmiechnął, nie chciał psuć Draco nastroju, a poza tym sam chciał mieć nadzieję, że jednak przeżyje.
- Harry....  – Draco zaczął nagle, splatając ich dłonie razem.
- Gdy wrócimy. Nie chce, by ktokolwiek miał jakieś wątpliwości. Jesteś mój... I byłbym szczęśliwy, gdybyś pozwolił mi nazywać cię moim chłopcem, i żebyś ty nazywał mnie swoim chłopakiem. O niczym innym  tak bardzo nie marze. – powiedział blondyn, a na jego policzkach pojawił się delikatny rumieniec.


 - O-oh, ja... Ty... Co ? J-Jesteś pewien? - czarnowłosy wpatrywał się w niego zaskoczony. Nie spodziewał się takiego wyznania. Więc Draco naprawdę chce… Naprawdę mu na nim zależy!
- Chcesz byśmy byli oficjalnie parą? – szepnął nieśmiało. Nie wiedział czy się śmiać czy płakać. Tak bardzo tego chciał. Wtulił się w Draco mocno. Gdyby tylko mogli tak zostać, na zawsze. Jednak to nie miało prawa się udać, za 2 miesiące może nieco dłużej miał umrzeć. No cóż przynajmniej zdąży skończyć 16 lat.


- Tak, właśnie to chce powiedzieć Harry. Chce byśmy oficjalnie byli parą, żebyś był mój i żeby nikt mi ciebie nigdy nie odebrał. Proszę o to teraz, póki nie masz grona wielbicielek i wielbicieli, bo potem... Potem mogę nie mieć u ciebie żadnych szans, a nie jestem pewny czy z racji tego, że jestem synem śmierciożercy i ja nie trafie do Azkabanu. Poza tym nie chce dłużej udawać. Nie chce dłużej czekać. Chce byś należał do mnie, a ja do ciebie. Chce móc nazywać cię moim chłopakiem, moim Kociakiem. Móc trzymać cię za rękę, pokazać, że jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi. Bo mam ciebie – powiedział blondyn. Nie był dobry w okazywaniu uczuć. Jednak chciał to wszystko wyjaśnić. Chciał wiedzieć, czy Harry dalej czuję to samo, co przed opuszczeniem Hogwartu.



Harry uśmiechnął się, po chwili jednak prychnął oburzony.
- Nie mają prawa wsadzić cię do Azkaban'u. Jesteś po naszej stronie. Pomagasz. To ty znalazłeś sposób na zniszczenie Horkruks'ów i samego Voldemort'a. To ty wykradłeś z jego domu artefakt. Ryzykowałeś, a potem mi pomogłeś. Nigdy nie pozwolę, by cię skazano, bo jesteś niewinny - szepnął Harry stanowczo. Po chwili spojrzał mu w oczy. 
Brunet miał łzy w oczach. Nie mógł wymarzyć sobie lepszej deklaracji uczuć. Uniósł delikatnie głowę wpatrując się w blondyna, po czym pocałował go delikatnie.
  

Draco przekręcił się bardziej w jego stronę z chęcią odwzajemniając pocałunek, by po chwili przejąć nad nim kontrole.
- Więc cieszmy się sobą tu i teraz. Póki możemy. Postaram się, by trwało to jak najdłużej, najlepiej wiecznie.... Ale Kociaku, teraz zamknij już te piękne ślepka i śpij. Zapewne zrobią nam rano wcześnie pobudkę. Musisz wypocząć – Draco martwił się o Kociaka i chciał dla niego jak najlepiej. 


Harry musiał przyznać mu rację. Jutro czekał ich kolejny ciężki dzień. Obaj potrzebowali odpoczynku. Ostatni raz złożył delikatny pocałunek na ustach blondyna, po czym z cichym pomrukiem zadowolenia, mocno się w niego wtulając, zasnął.

..........................


Następnego dnia czekała ich bardzo niemiła niespodzianka. Trening zaczęli od trzech kokosów i dodatkowo stać mieli na jednej nodze. Po każdym kolejnym kokosie zmiana nogi. Czyli godzina na jednej. Eh, ale było warto. I tak przez najbliższe kilka dni, wciąż to samo. Trening ciągnął się niemiłosiernie. Harry i Draco  może nie widzieli efektów, bo nie wychodzili z szałasu.

Pewnego dnia, po niespełna tygodniu szaman, w końcu wypuścił ich z szałasu. Przywiązał im do nóg i rąk odważniki i kazał biegać dokładnie wokół wioski, aż do wieczora. To było juz trudniejsze, gdyż trzeba było skupić się na oddychaniu. Na tym, by dostarczać do płuc odpowiednią ilość powietrza.
 Dla Harry'ego to było bardzo trudne. Był chudy i niezbyt silny, a do tego w biegach był okropny. Czarnowłosy, już ledwo co biegł, ale widząc, że się ściemnia zagryzł wargę. Nie miał zamiaru rezygnować skoro doszedł już tak daleko.
W końcu przecież Harry był uparty, jeśli wmówił sobie, że coś zrobi, to musiał to zrobić za wszelką cenę.
Starał się oddychać, jednak powoli opadał z sił. "Jeszcze trochę" - powtarzał sobie jak mantrę. Jeszcze tylko troszeczkę i koniec i będą mogli odpocząć.


Może Harry myślał, że jest beznadziejny ale teraz Draco zauważył właśnie jakie zrobili postępy. Jak Harry wyrobił sobie mięśnie ramion. Dodatkowo kocia postawa, zwinność której pewnie chłopak nie zauważył, sprawiały, że Harry naprawdę stawał sie z dnia na dzień coraz to lepszy. Draco gdy trening, w końcu się skończył już nie miał sił na nic. Szedł nie mogąc nawet powłóczyć nogami, ale jakoś doszedł do szałasu i padł na ziemie.
- Mam dość! Nie wstaje. Obudźcie mnie za dwa dni. Niech ktoś znajdzie moje nogi i mojego Kocurka. Gdzie mój Kocurek? Harry! – dało się  słyszeć jęki blondyna. Dawno nie odzywały się jego arystokratyczne potrzeby i narzekania.


 Harry widząc go podbiegł do niego i kucnął przy nim, po czym pomógł mu wstać.
- Chodź Draco. No już, pomogę ci - brunet uśmiechnął się rozbawiony.
- Chodź twój Kocurek cię przytuli – kusił brunet. Położył blondyna na posłaniu, by zaraz samemu się obok niego wyciągnąć.
 - Mój ty wycieńczony arystokrato -Harry ucałował jego czoło.
- Dałeś rade, mamy zaliczone biegi wiesz? Takane mi powiedziała - zamachał wesoło ogonkiem.
- Powinieneś coś zjeść zanim pójdziesz spać, bo rano nie będziesz miał siły, a z tego co wiem, mamy walkę  w ręcz - Kociak położył po sobie uszka. On nie umiał walczyć, owszem był dobry z OPCM ale tam były potrzebne zaklęcia i zwinność, a tu? Siła i zwinność i w jego przypadku wiele szczęścia.



- Walka wręcz? To przecież proste. W zależności jaką dostaniesz broń do ręki musisz się z nią zgrać. Musisz wiedzieć z czego jest zrobiona, ile waży, znać broń przeciwnika. Znaleźć swój własny rytm i tempo i myśleć o tym, że powietrza nie ma, nie istnieje żaden opór. Twoje ruchy będą wtedy szybsze. Jeśli będziemy walczyć bez broni, to pamiętaj; ręce i nogi są twoją bronią.... Dasz radę. Jesteś zwinny, samo unikanie ciosów sprawi, że twój przeciwnik szybko się zmęczy. Wtedy wystarczy kilka celnych ciosów i wygrywasz – powiedział blondyn uśmiechając się. Po chwili wychylił się z posłanie i skubnął trochę jedzenia.
- Nie chce, nie chodzi się spać z pełnym brzuchem, a ty chodź tu bliżej. Będziemy się tulić caaaaaaaałą noc. Możesz zacząć mnie już miziać – mruknął Draco kładąc się na brzuchu i upchał poduszkę pod głowę. Nawet nie wiedział kiedy urwał mu się film.


O tak to był ciężki dzień dlatego padli od razu. Rano szaman pozwolił im nieco dłużej pospać. W końcu nie chcieli ich wykończyć, tylko czegoś nauczyć.
Obudziła ich Takane o godzinie 7 i podała śniadanie.
- Jeszcze tylko dwa dni chłopaki i koniec - mrugnęła do nich i wyszła.
Harry przeciągnął się mrucząc cicho. Pochylił się i pocałował swojego chłopaka. Oh jak to cudownie brzmiało! 
- Wstawaj leniuszku, śniadanie – brunet szepnął mu na ucho, całując jeszcze w policzek.



- Dwa dni.....? Ja dobrze słyszałem? Dwa dni męczarni i przejdziemy w końcu do magii....? – Draco mruknął czując pocałunek, podniósł się i przetarł oczy. Umył twarz w misce wody zostawionej przy posłaniu. Tak wczoraj padł szybko, że zapomniał zdjąć z nóg odważniki.
- No pięknie. Nóg nie czuje..... - jak zwykle Draco zaczął dzień od narzekania. W końcu jednak wciągnął Harry’ego między swoje nogi i przytulił go od tyłu domagając się jedzonka.


Zielonooki tylko zaśmiał się cicho. Zaraz jednak pisnął cicho zaskoczony, gdy Draco przyciągnął go do siebie. Usadowił się wygodnie między jego nogami i spojrzał na niego z politowaniem. To był właśnie jego Draco. Draco, którego kochał.
- Nakarmisz mnie...? Wiesz, że z twojej dłoni wszystko smakuje o niebo lepiej. Nawet truciznę mógłbym wypić gdybyś mi ją podał – blondyn podgryzł mu uszko delikatnie, po chwili zaczął składać pocałunki na jego ramieniu i karku domagając się śniadanka.  

 
- Ależ oczywiście ty mój najprzystojniejszy, najmądrzejszy i najlepszy ze wszystkiego arystokrato – Kociak mruknął zadowolony z tych delikatnych pieszczot. Co jakiś czas z jego ust dało się słyszeć ciche westchnienia. Drżącą dłonią, w przerwach między pocałunkami na jego ciele, karmił blondyna i sam także skubnął nieco śniadania. Czarnowłosy po chwili wstał i gdy blondyn zrobił to samo - pocałował go- mocno namiętnie i zaborczo. Harry zrobił minę niewiniątka.
- Kolejny dostaniesz dopiero za dwa dni, jak stąd wyjdziemy –brunet  pokazał mu język i wyszedł z szałasu. Kociak sam się zastanawiał czy da rade wytrzymać bez całusów…. Nie... Raczej nie xD



Harry zawsze potrafił go mile zaskoczyć, zwłaszcza jeśli idzie o dzienny przydział buziaków. No ale kolejne za dwa dni? Nie, nie kochany tak to nie będzie. O nie. Draco dojadł jeszcze jakiś owoc i wyszedł za brunetem z szałasu. Na arenę, gdzie czekał na nich szaman i kilku wojowników, z którymi dzisiaj mieli się zmierzyć.
- Ej ale jak któryś skrzywdzi moje Kociątko lub go dotknie, gdzie nie powinien, to przysięgam jaja wam wszystkim pourywam. Jak Tygrysowi- groził blondyn widząc jak wzrok wojowników, błądzi po delikatnym ciele jego chłopaka. 


Harry patrzył niepewnie na wojowników chowając się mimowolnie za blondynem. Widać było, że oni znają się na rzeczy, w przeciwieństwie do niego. 
No ale tego, to się nie spodziewał. Harry zerknął na Draco i wybuchnął głośnym śmiechem.
- Dziękuje kochanie – brunet cmoknął go w policzek.
No dobrze trening czas zacząć. Przydzielono im zawodnika i zaczęli walczyć.
Harry bardziej niż atakować robił uniki, co mu bardzo dobrze wychodziło. Jego przeciwnik, widać było, że powoli zaczyna się męczyć, co było dziwne, bo Harry się nawet odrobinę nie spocił.
W końcu podciął go, a młody mężczyzna wylądował na ziemi. Kociak pisnął uradowany i podskoczył do góry. Udało mu się.


Draco przyjął inną taktykę.  Dzięki ich wcześniejszym treningom wytrzymałość ich ciał, plus już automatyczne oszczędzanie energii ułatwiało sprawę. Draco atakował już wyćwiczonymi ruchami. Gdy ostatnim razem tu był, nauczył się podstawowych chwytów. Jednak teraz wychodziło mu to o wiele łatwiej i lepiej. Jego ciosy były pewne i celne. Przeciwnik nie miał szans. Blondyn wygrał ze sowim treningowym wojownikiem i podszedł do Kociaka całując go mocno. Teraz gdy wyznał mu uczucia, okazywanie czułości wychodziło mu wręcz naturalnie. Mógłby tak Kociaka całować i tulić godzinami.
- Brawo kochany, byłeś świetny. - jednak szybko ich rozdzielono, bo wojownicy obeszli ich dookoła, pokazując poważniejsze chwyty, jakieś techniki walki wręcz. Później, przy treningu z używaniem magii bez różdżkowej, będą mogli połączyć to z walką  wręcz, co tylko bardziej pomoże im w pojedynkach.  


Harry wrócił do szałasu cały poobijany marząc o masażu, gorącej kąpieli i ciepłym łóżeczku razem z Draco, do którego będzie mógł się przytulić.
Usiadł na posłaniu krzywiąc się.  Harry nie zliczy ile razy wylądował przyszpilony do ziemi. A nie było to zbyt delikatne.
Położył po sobie uszka, chociaż u Dursley'ów gorzej obrywał, to jednak nie był przyzwyczajony do bólu. Jednak to był dobry ból. Harry wiedział, że aby nie było bólu, musi się po prostu stać silniejszy i sprawniejszy. Nie da się następnym razem o nie! Jednak po chwili jęknął cicho przymykając oczy.
- Mhm boli – mruknął nadymając policzki.


Draco w drodze do szałasu zabrał  czarkę wody i glinianą miskę, myjkę i jeszcze ze swojej torby przemycił żel do kąpieli. Wszedł do szałasu kładąc czarkę z wodą przy posłaniu.
- Kociaku rozbieraj się - Draco sam też się rozebrał do bielizny i wziął do ręki myjke i żel. 
- Odwróć się, będę delikatny, obiecuje. - blondyn wiedział, że lepiej nie naciskać i nie podrażniać tych obolałych miejsc, dlatego wolał sam Kociaka umyć.

 
Harry nieśmiało się rozebrał i usiadł do niego plecami. Po chwili obrócił głowę i uśmiechnął się delikatnie.
- Dziękuje Draco, to bardzo miłe - szepnął Kociak, a gdy poczuł jak delikatnie blondyn go myje, zamruczał cichutko przymykając oczy.
Po chwili całkowicie się odprężył.
- Mhm, jak dobrze - mruknął, a jego ogonek drgał delikatnie.
 

 Delikatnie i dokładnie obmywał całe ciało Kociaka, będąc ostrożnym w okolicach miejsc, które najbardziej oberwały podczas tych walk.
- Zauważyłem, że twój ogon może być też bronią. Zawsze możesz nim przewrócić przeciwnika. Może ci zastąpić albo rękę albo nogę, to twoja przewaga. Wykorzystaj to następnym razem. – Draco mówił głosem tak wyczuwalnie łagodnym jak dotyk jakim go teraz obdarzał. W końcu wykręcił myjkę i włożył ją do brudnej wody. Na ramieniu Kociaka złożył słodki pocałunek i podał mu czystą, wcześniej przepraną bieliznę.
- Połóż się Harry, zaraz wrócę - szepnął blondyn całując go jeszcze w czoło i wyszedł . Wypłukał czarkę po czym sam szybko się obmył i wrócił do szałasu, by położyć się koło Kociaka.


Gdyby ktoś kiedyś mu powiedział, że Draco jest bardzo wrażliwy, miły i pomocny chyba by go wyśmiał, ale teraz?
Teraz uważał go za najwspanialszą osobę na świecie.
Harry czekał na niego, a gdy tylko blondyn się położył, Gryffon przetoczył się na niego i zaczął delikatnie całować obolałe ciało chłopaka.
To nie tak, że uważał- "coś za coś". Po pierwsze miał na to ochotę, a poza tym, Draco też zasłużył na pieszczoty.
- Jesteś kochany wiesz? –brunet uśmiechnął się i musnął jego usta.


Draco z uśmiechem przyjął te gesty ze strony Harry'ego. Takie chwile były zawsze bardzo mile widziane i Draco zawsze je potem długo wspominał. Te chwile, te wspomnienia, potrafiły go potem rozweselić, pocieszyć, dodać odwagi. Oraz upewniały go w przekonaniu, że Harry naprawdę go kocha.
- Wiem kochany … I jaki to tam jeszcze jestem...? Ah mega przystojny, skromnością nie grzeszę , kochany, potrafię kręcić pupą. O! I silny już też poniekąd jestem.... I jestem największym szczęściarzem na świecie, bo mam najcudowniejszego chłopaka- Draco uśmiechnął się zadowolony i spojrzał na Kociaka.


Harry słysząc to, pocałował blondyna wręcz zachłannie, układając się wygodnie na nim.
- Nie mów mi takich rzeczy, bo wtedy mam ochotę trzymać cię i nie wypuszczać - szepnął brunet tuląc się do Draco.
- To ja mam szczęście, że mam ciebie, - Kociak spojrzał na niego z czułością. Dalej nie mógł uwierzyć, że Draco jest jego.
- Jesteś jeszcze przystojny, mhm, co tam jeszcze? Ah tak! Oblegany przez kobiety i mężczyzn, grr - Harry mimowolnie zawarczał cicho pokazując kiełki.
- A niech tylko ktoś się zbliży to pożałuje – mruknął Kociak.


- Oj mój kociak jest zazdrosny? Poważnie? Harry chciałbym kiedyś zobaczyć cię w akcji, jak to mój Kociaczek się o mnie bije – blondyn zaśmiał się zerkając na niego czule, po chwili zamknął oczy i  przeczesał jego ciemne włoski palcami.
- Gdyby w Hogwarcie nas teraz widzieli, nie uwierzyliby..... – szepnął Draco i wpadł na genialny pomyśl o którym powie Takane już jutro. Niech Harry pokaże na co go stać, niech gryzie, kopie, drapie. Niech pobije sie z wojownikiem o Draco. Wtedy szybciej zaliczą trening. Blondyn trening walki wręcz miał już w kieszeni. W końcu pokonał Tygrysa.
- Dobranoc mój Kotku. Uwielbiam to mówić.... Mój..... Mój i tylko mój. Śpij dobrze. – Draco cmoknął go w nosek i mocno trzymając go w swoich ramionach odpłynął w krainę Morfeusza. 


 Harry uśmiechnął się i położył się obok niego przytulając się do jego boku. Nikt by chyba nie uwierzył. Myśleliby pewnie, że Draco rzucił na niego Imperius'a. Harry  pokręcił delikatnie głową  rozbawiony.
- Dobranoc kochanie - szepnął patrząc na blondyna czule. Miał zamiar zastosować się do rady Draco na temat ogona w walce. No cóż przyzwyczaił się już do swoich kocich dodatków i jakoś nie chciał ich tracić.
Musi tylko powiedzieć blondynowi, żeby Takane nie robiła żadnego eliksiru… Ale to jutro… Teraz chciał tylko zamknąć oczy i odpocząć.
Po chwili Harry spał już smacznie. Nie musiał się niczego obawiać, przy Draco czuł się bezpiecznie. Chciał by zawsze już tak było. 


piątek, 29 listopada 2013

The allies 18



 Witajcie kochani :)
Zapraszam na kolejny rozdział "The allies" :)
Mam nadzieję, że się wam spodoba i zostawicie pod postem swój komentarzyk :3

Rozdział dedykuję mojej kochanej Princessie. <3
Moja Draconka siedziała do prawie 2 nad ranem, by poprawić mój rozdział, bym mogła go dzisiaj wstawić. 
<3<3<3 PS: Następnym razem idź spać kochana<3 Pewnie się nie wyspałaś :(

Betowała oczywiście: Draconka <3


 PS2: Co do zrobienia stron z poszczególnymi opowiadaniami. Postaram się jakoś to ogarnąć. Nawet nie wiem czy potrafię to zrobić... ja i komputer to niezbyt zgrany zespół xD haha
Ale obiecuję przysiąść i jakoś wpaść na pomysł jak to się robi xD Ktoś pomoże? 
No dobrze, już was nie zatrzymuję. 
Czytajcie i komentujcie <3


Rozdział 18


       Takane szykowała się właśnie na imprezę. Wybierała jakieś ozdóbki do włosów i na ręce. – Jasne, Kociaku, o co chodzi? - Spytała dziewczyna uśmiechając się ciepło.
 Harry wbił wzrok w ziemię, machając nerwowo ogonkiem. Dopiero po chwili się odezwał.
- No bo… Za kilka dni są urodziny Draco… 5 czerwca… - Szepnął Kociak i zarumienił się, kładąc po sobie uszka.
– No, a ja… Nie mam pojęcia, co mu dać. – Brunet spojrzał na nią ze smutną minką. Chciał chociaż tyle zrobić dla blondyna, za to, co on zrobił dla niego.
- Pomożesz mi? - Zrobił słodką minkę dla uzyskania lepszego efektu.
 - Pomóc ci? Hmm… A które to już będą urodziny? – Spytała szamanka.
- To już 16. – Mruknął czarnowłosy.
– Pomogę, ale nie wiem, co on by chciał tego dnia świętować. Z tego co wiem, nie obchodził urodzin odkąd pamiętam. Rodzice zawsze przysyłali mu tylko łakocie i to było wszystko. Ale myślę, że obojętnie co zrobisz, on będzie szczęśliwy… Lub wkurzony… To ciężko stwierdzić. - Dziewczyna na chwile przerwała szperanie w puzderku i przyjrzała się chłopcu uważnie. 
Kociak posmutniał. Nadal nie miał zielonego pojęcia, co może dać Blondynowi. A co do ostatniego, dziewczyna miała rację. Tego nie da się przewidzieć, albo mu się spodoba i będzie się cieszył, albo się wścieknie. Cały Draco.
 - I… Takie minki na mnie nie działają, Kociaku. Jestem na nie odporna. Pomyśl o tym, co może go najbardziej uszczęśliwić. Coś, co mu się spodoba... - Powiedziała zamyślona.
 - Ale ja nie mam nic takiego. - Szepnął brunet, wzdychając głośno.
- Zrobić za wiele też nie umiem. Ehh… Jestem do niczego. – Mruknął, kładąc po sobie uszka.
- Jakbyś wpadła na jakiś pomysł, daj mi znać. - Harry uśmiechnął się ciepło.
- Przepraszam, że zabrałem ci czas, „O, wielka szamanko”. - Rozbawiony puścił jej oczko i poszedł do szałasu.

Kociak oblizał usta, miał ochotę na mleko. STOP !!! Przecież chłopak nienawidził mleka ! Jednak, po chwili, przypomniał sobie swoją sytuację i pokręcił rozbawiony głową. - Draco… - Mruknął przeciągle, wchodząc do szałasu i nadął policzki. - Chce mleka. 


Draco, słysząc to nawoływanie, westchnął tylko i odłożył na bok  swój strój na tańce, bo miał zamiar iść, chociażby sam, byleby się dobrze bawić. Oczywiście jeśli Kociak pójdzie z nim zabawa będzie jeszcze lepsza.
- Kociaku... Mleko? Teraz? Och… No dobrze. – Draco uśmiechnął się i pogłaskał bruneta po policzku. Blondyn wziął gliniany dzbanek i wyszedł. Poszedł do zagrody z kozami i owcami.
- Jak mnie dzisiaj któraś kopnie, to obiecuje, że na następnej uczcie będzie pełniła specjalną funkcję… Bycie głównym daniem. – Zagroził Draco, zanim zbliżył się do zwierzęcia.

Harry siedział na swoim posłaniu, zerkając na strój Draco na tańce. Opadł na łóżko i westchnął cicho. Wszyscy szli na tańce, tylko nie on. Był tak zamyślony, że nawet nie zauważył, kiedy wrócił blondyn. Leżał na brzuchu, podpierając głowę na dłoniach, a jego ogon kiwał się na boki delikatnie. W sumie, i tak nie umie tańczyć. Do tego jeszcze, miał być tam też syn wodza, a to jego właśnie widzieć nie chciał. Westchnął głośno i położył po sobie uszka.

Draco, dumny wkroczył do szałasu, bo żadna koza go nie pokopała.
- Ha! Nie ma to, jak dobry argument… Tudzież groźba… I największe bestie można okiełznać. Proszę Kociaku, twoje mleko. – Draco podał mu czarkę z mlekiem i ubrał się, wreszcie, w swój kostium na tańce.
- A ty, jeszcze nie gotowy? Myślałem, że pójdziesz się chociaż rozejrzeć. Takane na pewno chciałaby mieć jakichś partnerów do tańca. – Powiedział blondyn poprawiając włosy.

Harry wypił mleko łapczywie, a trochę nawet spłynęło mu po brodzie, oblizał usta i zerknął na chłopca nieśmiało.
- Ja? Ale j,,ja nawet nie umiem tańczyć. - Szepnął zawstydzony brunet.
– Z pewnością, nikt tam nawet nie zauważy, że mnie nie ma. - Harry położył po sobie uszka i zerknął na blondyna. Wyglądał świetnie. W sumie, jak zawsze.
- Wpadnę, troszkę później. Wyszykuje się, a potem cię poszukam. Nie chcę, byś tracił zabawę. Obiecuję, że przyjdę. - Harry uśmiechnął się delikatnie.

- Będę na ciebie czekać, Kociaku. Bez ciebie już nie będzie tak zabawnie, jak być powinno. No i będzie wódka z bambusa. Mówię ci, to wchodzi w nogi bardziej, niż sake. - Draco pomiział Kociaka jeszcze chwile za uszkiem, które zaraz ugryzł w delikatnej pieszczocie. 
- Musze wyjść wcześniej. Takane coś ode mnie chciała. Będziemy kogoś swatać, czy coś, więc w razie czego, będę sie kręcił bardziej przy ognisku. Tam mnie szukaj... Wiesz, poznasz mnie po włosach. – Blondyn posłał mu jeszcze buziaka w powietrzu i wyszedł z szałasu .

Harry uśmiechnął się szeroko i pomachał mu.
 – Ciekawe, kogo będą swatać. - Zamyślił się… Musiał wiedzieć! Był zbyt ciekawski. Po chwili, znowu opadł na posłanie i przymknął oczy.
- Tylko w co mam się ubrać? - Zdjął z siebie lnianą tunikę i rybaczki,  po czym w samych bokserkach, zaczął przerzucać ubrania. Jak to dobrze, że tym razem, na pokątnej kupił sobie kilka  kompletów ubrań. Wyjął czarne, przylegające spodnie, i  opakowanie z soczewkami, które kiedyś dostał od Hermiony, ale nigdy ich nie założył. Raz kozie śmierć. Ubrał zieloną koszulę i przeczesał dłonią włosy. Czuł się nieco dziwnie bez okularów, a do tego kręciło mu się lekko w głowie. Ale to nic, przecież Draco go będzie pilnował. Nie zdążył porządnie wyjść z szałasu, a ktoś objął go w pasie od tyłu. Odwrócił się szybko.

 - Mówiłem ci, żebyś się trzymał ode mnie z daleka. - Prychnął Kociak, machając ogonem nerwowo.
- Kociątko, wyglądasz… Mmm… Sexownie. – Tygrys zmierzył go takim spojrzeniem, że Zielonooki się go przestraszył.
- Zejdź mi z drogi ! Jestem umówiony z Draco. - Warknął zimno Harry. Nie zdążył jednak zrobić kroku, a wściekły Tygrys wciągnął go z powrotem do szałasu.
- Nawet nie waż się o nim mówić ! A już na pewno nie pójdziesz do niego ! Zabraniam ci ! - Krzyknął Tygrys i przyszpilił zaskoczonego bruneta do ściany.
- Puść mnie ! – Harry zamachnął się, by go uderzyć, ale szybko został powalony na ziemie i obezwładniony. Zaczął się szarpać. - Złaź ze mnie, złaź mówię !!! - Coraz mniej zaczynało mu się to podobać. Tym bardziej, że chłopak wsunął dłoń pod jego koszulkę.
- N,,nie.. natychmiast mnie puść. –Prychnął, lecz po chwili został mocno spoliczkowany.
- Ty tu nie masz nic do gadania. - Powiedział zimno syn wodza. Chwycił jeden z krawatów, który leżał na ziemi. Musiał się tam znaleźć, gdy Harry szukał ciuchów, i związał mu ręce z tyłu.
- C,,co ty robisz? – powiedział Harry wystraszony już nie na żarty.
- Cśś… Kociątko, zabawimy się.  -Tygrys zaczął go rozbierać.
Nic nie dały szarpania i krzyki. Tygrys był silniejszy. Gdy został doszczętnie pozbawiony ubrać, a sam Tygrys zaczął rozpinać spodnie, po policzkach zaczęły mu płynąc łzy.
– Nie !!! zostaw ! Złaź !- Krzyczał, szarpał się. Jednak na dworze było słychać tylko głośna muzykę i śmiechy. Nikt go nie słyszał.  Tygrys, siłą zmusił go, do rozchylenia nóg.
- Wyglądałeś tak pięknie, ociekający wodą... Chyba, takiego oglądać cię lubię najbardziej. – Szepnął Harry’emu do ucha i zaśmiał się zimno.
- T,,to byłeś ty ! Wtedy, nad jeziorem… I nad rzeką... To ty mnie obserwowałeś ! - Jęknął wystraszony Kociak. Po chwili szarpnął się i syknął.
- Nie, proszę, nie ! D,,dlaczego to robisz ?! - Szepnął przerażony brunet. Ohh, jak bardzo by chciał, by Draco tu był.
- To proste. Bo robię to, na co mam ochotę. – Tygrys zaśmiał się szyderczo i zaczął, niezbyt delikatnie, pieścić ciało Czarnowłosego.
Jemu, jednak, się to ani trochę nie podobało. Był przerażony. –Draco, proszę… Ratuj. - Pomyślał zrozpaczony Kociak. Gdy znowu się szarpnął, dostał jeszcze mocniejszego liścia.


       Draco, w najlepsze, bawił się z Takane i innymi dziewczynami, bo wszystkie wiedziały, że woli chłopców. No i  oczywiście rozeszła się już wiadomość, że szczególnie upodobał jednego. Dlatego wiedziały, że to będzie bezpieczna zabawa. Mogą potańczyć , pośmiać się i pożartować, pogadać, a nie zaraz się żenić. Więc pili i śmiali się, tańcząc, gdy nagle, Draco jakby drgnął. Miał dziwne przeczucie. Już za bardzo się wyczulił na to, co się dzieje z Kociakiem. Rozejrzał się. Nigdzie go nie widział. Nie było też Tygrysa.
 - Takane, chodź ze mną. - Poprosił dziewczynę i razem przeszukali całą wioskę. Nawet szałas wodza i jego rodziny. W końcu, Draco usłyszał krzyki i piski z szałasu. Z ich szałasu !!! Wpadł tam, a to, co zobaczył sprawiło, że szlag go trafił. Tak, jak stał przez ułamek sekundy, tak szybko rzucił się na Tygrysa i zaczął go okładać pięściami. Aż do nieprzytomności. Takane natomiast, szybko okryła Kociaka kocem i wyprowadziła go, zapłakanego, z szałasu. 
Harry pozwolił się wyprowadzić, z jego oczu płynęły łzy, ale wzrok miał nieprzytomny, wręcz pusty. Nogi drżały mu niebezpieczni. Do tego cały się trząsł. Było mu strasznie zimno… I nie dlatego, że miał na sobie tylko koc. Był jak w transie. Nie był w stanie nawet nic powiedzieć. Był tak cholernie przerażony. Nie zdawał sobie sprawy, że tam, w szałasie, Draco okłada syna wodza przysparzając sobie problemów, ani to, że to Szamanka idzie obok niego. Jedyne co czuł, to obrzydzenie do siebie. Wciąż czuł dłonie chłopaka na sobie, czuł jak robi mu się niedobrze. Sam fakt, że dotykał go TAM powodował mdłości. Te dłonie na jego ciele, palce, gdy go przygotowywał. Nie ważne, że nie zdążył tego zrobić do końca. Czuł się brudny.


Do szałasu, w końcu, wpadła straż i sam wódz i wyprowadzono chłopców na zewnątrz, żądając wyjaśnień tego, co się stało. Musieli chwile odczekać, by ocucić Tygrysa. Draco wciąż syczał i warczał, wyrywając się do chłopaka, by go dobić. 
- On chciał Kociaka... On chciał... – Draco warczał, i gdyby go nie trzymali, pewnie zabiłby Tygrysa. Bez zmrużenia oka. Zabiłby go. A i to, byłaby niewystarczająca kara za to, co zrobił jego Skarbowi .
W końcu, poproszono też Kociaka o wyjaśnienia.
- Kociaku, czy mój syn dotknął cię tak, jak nie powinien? – Wódz patrzył uważnie na roztrzęsionego chłopca. Tu, w wiosce, obowiązywały surowe reguły, zasady i prawa. Dla wodza byłaby to plama na honorze, jeśli jego syn zrobiłby coś takiego.  

Harry, widząc tylu ludzi, pisnął głośno i zadrżał. Schował się w ramionach dziewczyny. Był roztrzęsiony. Zerknął na nich niepewnie, a potem na Tygrysa, a po jego pliczkach zaczęły lecieć łzy.
- O,,on… P,,proszę… N,,niech on… On… - Harry zaczął się jąkać i panikować.
 - Zabierzcie go! P,,proszę… N,,nie pozwólcie by on… By on znów mnie dotykał. – ostatnie słowa wyszeptał i schował twarz w koszulce dziewczyny. Płakał bardzo długo. Nikomu nie pozwolił się do siebie zbliżyć. Nawet Draco, mimo iż wiedział, że z jego strony nic mu nie grozi. Robił to automatycznie, zaczynał drżeć i krzyczeć, by go nie dotykać.

Z tego zamieszania wynikło tyle, że Tygrys został wygnany z wioski, bo jako syn wodza, nie mógł zostać skazany na śmierć, a tak niegodne syna przywódcy zachowanie , skrzywdzenie niewinnej osoby, zasługiwało na najgorszą karę.
Draco ominęły konsekwencje pobicia Tygrysa, bo wszystko było uzasadnione. Draco martwił się jednak o Harry’ego. O jego stan. Nawet nie tyle o fizyczny, ale o psychiczny. Trwał przy nim, nawet, jeśli Kociak nie pozwalał się dotknąć, zbliżyć bardziej, niż na bezpieczną odległość, w której mógł Smoka oglądać całego, to Draco był, by w razie potrzeby, by zająć się jego Skarbem.

Zmęczony płaczem Harry, zasnął. A we śnie wiercił się na posłaniu, zaciskając dłonie w pięści.
 - Nie... zostaw !!! D,,draco, p,,pomóż ! – Krzyczał przez sen, rzucając się.
- N,,nie pozwól mu, ,n,,nie !!!
Draco potrząsnął nim delikatnie, a widząc, jak Harry otwiera oczy, szybko zabrał ręce, by nie zorientował się że go dotknął.   
- Harry, Kociaku obudź się, to tylko sen. Jego już tu nie ma. Już nigdy tu nie wróci. Jesteś bezpieczny. Słyszysz? - Cierpliwie starał się uspokoić bruneta.
 
Harry ocknął się i usiadł na łóżku podkulając kolana i obejmując je rękoma. Kiwał się do przodu i do tyłu, jego ogon drgał nerwowo, a uszka miał położone po sobie. Wzrok miał nieprzytomny. Dopiero po chwili, zaczął wracać do rzeczywistości. Widząc Draco, mimowolnie drgnął, ale nie odsunął się. Spojrzał na niego zrozpaczony. Tak bardzo chciał się do niego przytulić, ale się bał.
 – P,,przytul. – Szepnął Harry ledwo słyszalnie, spuszczając głowę. Bał się, że jak go dotknie, to zacznie panikować. Mimo tego, chciał, by blondyn go objął. Zaczął cicho łkać, drżeć i kulić się jeszcze bardziej.
– P,,proszę… - Chłopak wręcz pisnął patrząc na blondyna błagalnie.

Draco zrobi prawie wszystko, co tylko Harry mu każe. Jeśli chce by go przytulić, Blondyn zrobi to z przyjemnością. Jeśli każe przestać, niechętnie, ale się odsunie. Jeśli zacznie krzyczeć, nadstawi policzek, bo wie, że mu się należy za to, że go skrzywdził, nawet nieświadomie. Nie zrobi tylko jednego. Nie pozwoli, by cierpiał fizycznie.
- Tylko nie płacz, Kociaku. Wiesz, że nie chce zrobić ci krzywdy. – Draco powiedział to cichym, łagodnym i spokojnym głosem. Powoli się zbliżył i usiadł za brunetem. Objął go od tylu, delikatnie, w pasie i przytulił do siebie ostrożnie.
- Już dobrze, Harry, jestem przy tobie i nie pozwolę cie skrzywdzić. Przepraszam, za to, co sie stało. To moja wina, bo mnie przy tobie nie było. – Draco winił się za całą sytuację. Wiedział doskonale, że Tygrys chce zdobyć bruneta. Jednak zostawił go samego w szałasie. 

Harry drgnął  i spiął się, a mimo to, nie uciekł, nie odepchnął go. Powoli się rozluźnił. To, co mówił blondyn pomagało. Wiedział, że chłopak go nie skrzywdzi, ale jego ciało reagowało samo.
- T,,to nie twoja wina… P,,prz... Prze,,cież nie mo,,żesz się,,dzieć przy m,,mnie 24 godziny n,,na dobę. - Gdy mówił, jego głos drżał i zacinał się.
– T,,to j,,ja prz,,przepraszam, s,,sprawiam tylko kł,,kłopoty t,,to m,,moja wina… - Szepnął, i rozpłakał się. Obrócił się w stronę Draco i mocno się przytulił. Trzymał się go wręcz kurczowo, jakby się bojąc, że Draco zniknie, albo go odepchnie.
– T,,tak b,,b,,bardzo się bałem. – Szepnął Kociak zagryzając dolną wargę.
- O,,on nie słuchał. – Powiedział cichutko Harry.
– J,,jestem taki b,,brudny, a ty m,,mnie przytulasz… - pokręcił głową i spojrzał na Blondyna. Po chwili Harry odsunął się od niego i skulił się.
- N,,nie dotykaj, n,,nie warto. - Szepnął zagryzając dolną wargę. Tym razem, aż do krwi.

Draco słuchał go, czując, jak złość znów w nim rośnie. Gdy nadejdzie odpowiednia pora i będzie mógł zostawić Harry’ego pod opieką Takane, znajdzie Tygrysa i dokończy porachunki z nim. Zginie. Będzie ginął w męczarniach. Draco zagryzł mocno usta, by nie dać się jednak ponieść tulił chłopaka do siebie cały czas, nie mając zamiaru go puszczać, aż Harry sam się nie odsunie.
- Brudny? Kociaku… To on splamił swój honor. Nie jesteś brudny i będę cię dotykał. Jesteś w końcu moim Skarbem... Prawda? Tylko moim. Choćbym miał z tobą siedzieć 24 na siedem, zrobię to i nikt cie więcej nie skrzywdzi. – Draco przygarnął go mocniej do siebie, całując czule jego czoło.
- Dla mnie, jesteś najczystszą istotą, jaka kiedykolwiek chodziła po tej ziemi. - Szepnął  Blondyn. Już nigdy nie pozwoli, by jego Kociak cierpiał... Nigdy.

- D,,Draco… - Szepnął cicho Harry, patrząc na niego z niedowierzaniem. Zaskoczył go, i to bardzo. Oczywiście bardzo pozytywnie. W jego oczach pojawiły się łzy. Sam objął go mocno za szyję.
 – Wybacz, a,,ale… Ale ja muszę…- Szepnął Kociak i musnął jego usta  raz, potem drugi. Ohh, tak, jak dobrze. Gdy Tygrys go całował, czuł się tak, jakby zdradzał Draco. Nie licząc tego, że jego pocałunki były brutalne i nie podobały mu się wcale. Po chwili, schował głowę w jego koszulce.
- Tylko twoim Skarbem. - Uśmiechnął się blado Harry.
 - Jestem tylko twój. - Spojrzał mu w oczy, lekko się rumieniąc.
- Cieszę się, że mam właśnie ciebie, a nie kogoś innego… - Szepnął, nie spuszczając z niego wzroku.

Lekko zaskoczony blondyn, zdołał go objąć tak, by nie sprawić mu bólu. Delikatnie przesuwał dłonią po jego plecach, aż do nasady ogonka, który lekko drgał. Ojj, on uwielbiał ten jego ruchliwym koci dodatek. Naprawdę. Niewiarygodnie pasował do Harry’ego. Niespokojny i ruchliwy, nigdy nie wiesz gdzie i z czym wyskoczy, ale milutki w dotyku, idealny do pieszczot.
- Tylko mój kotek i niech tak już zostanie, dobrze? Nie podzielę sie tobą z nikim i nie chcę, żebyś odebrał te słowa tak, jakbym traktował cię przedmiotowo, Kociaku, bo tak nie jest. Jesteś, po prostu, moim Kociakiem. – Draco cmoknął go w czoło, w policzki, nosek i w końcu, lekko, ucałował jego usta.
- Połóż sie, odpocznij... Wiesz, udało nam sie wczoraj zeswatać te parę. Niedługo odbędzie sie ich wesele, na które zaproszona jest cała wioska, więc my też. Będzie powód do świętowania, a tobie chwila rozrywki się przyda. – Draco specjalnie zmienił temat. Radosne wieści zawsze pomagają poprawić humor, każdemu.

- Wesele? - Harry spojrzał na niego z delikatnym uśmiechem. Dalej czuł się nieco niepewnie, tuląc się do niego, ale nie chciał się odsuwać. Chciał tak zostać jak najdłużej.
- Za tobą nawet w ogień skoczę, więc na wesele też pójdę. - Szepnął Harry i przetarł oczy, ziewając cicho. Ten dzień, o którym Harry chciałby zapomnieć, był męczący, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Poczuł się senny, zgadzał się z Blondynem. Powinien odpocząć. Niechętnie odsunął się od niego i wsunął pod pościel, zerkając na niego sennie. Po chwili jednak, chwycił jego dłoń i przesunął się kawałek.
- Ś,,śpij ze mną. -Poprosił cicho Harry. Jego powieki same już opadały, aż w końcu zasnął kuląc się.

 Draco, oczywiście bez większych oporów, położył sie przy nim, obejmując go lekko w pasie i wtulił się w jego plecy. Blondyn musnął jeszcze jego szyję i policzek na dobranoc i w końcu sam też zasnął. Po prostu padł. Chyba i jego adrenalina już opuściła.
Następnego dnia obudziła go Takane. Przyniosła im śniadanie i chciała sprawdzić, czy z Kociakiem już jest lepiej.
- Smoku, musisz go zapytać, czy nie zrobił mu krzywdy. Czy nie ma gdzieś ran... Wiesz, tam… Na dole. Ja to mogę wyleczyć. – Powiedziała dziewczyna, zerkając smutno na, wciąż śpiącego, chłopaka.
- Nie sądzę. Powiedziałby mi. – Draco szepnął cicho, tak, by nie obudzić Kociaka i lekko przeczesał jego ciemne włoski.
 - Dziękuje za troskę, Takane. - Draco był jej naprawdę bardzo wdzięczny. Gdyby nie ona, Kociak stałby tak i patrzył, jak okłada pięściami Tygrysa. Blondyn cieszył się, że dziewczyna tam była i mu pomogła.

Harry obudził się, słysząc głosy. Przetarł zaspane oczy i spojrzał, to na Draco, to na Takane.
- D,,dzień dobry. – Szepnął, a jego głos dalej drżał. Odsunął się kawałek od Draco.
– J,,ja chcę się umyć. – Szepnął brunet. Bał się sam iść nad jezioro, ale z drugiej strony, nie chciał, by ktoś wtedy przy nim był.
- Pójdę nad jezioro – Powiedział nagle zdeterminowany. Wstał, krzywiąc się. Może i nie zrobił mu „tego”, ale gdy wsunął w niego od razu 3 palce, to bolało. Chciał się umyć, cały, doszczętnie… Dokładniej, zmyć jego dotyk. Wziął rzeczy i nie czekając na to, co oni powiedzą, wręcz uciekł z szałasu. Czuł na sobie współczujący wzrok innych, co bardzo go denerwowało. Niemalże biegiem dotarł do jeziora, rozejrzał się, po czym rozebrał i wszedł do wody. Zaczął się dokładnie myć. Na koniec, wsunął w siebie palec, dalej czuł się  zawstydzony i brudny. Chwilę później, zanurzył się cały i potrząsnął delikatnie głową. Nie pomogło, usiadł na brzegu, kuląc się. Chciał, bardzo chciał, by to wszystko było tylko złym snem, ale niestety tak nie było.

Draco to rozumiał. Harry chciał zostać sam, ale wiedział, że wszyscy teraz będą mu współczuć i Kociak nie skupi się na tym, na czym powinien. Powtarza się sytuacja z Hogwartu, kiedy to wszyscy się nad nim litowali. Chłopak użalał się nad sobą i tak właściwie, nikt nie potrafił mu pomóc, czy też go zmotywować.
 –Takane, niech szaman przygotuje trening fizyczny dla Kociaka. – Powiedział nagle Blondyn. To było najlepsze rozwiązanie.
- Jesteś pewien? Już...? Może jeszcze odczekać? – Powiedziała nieco niepewnie młoda szamanka.
- Nie. Właśnie teraz, już w tej chwili. Żeby odwrócić jego myśli. Póki nie zapomniał, jak znaleźć spokój ducha i jak wyłączyć myślenie. Właśnie teraz trzeba zacząć trening. - Wyszedł z szałasu, idąc za Harrym nad jezioro i tam usiadł przy nim, rzucając kilka kamyków do wody. 
- Lepiej? Mam nadzieję, bo musimy się zbierać, Kociaku. Czas się zabrać ostro do pracy. Pora zacząć trening. – Powiedział spokojnie.

- D,,Draco ! – Harry pisnął i zasłonił się. Zawstydzony, spuścił głowę, by po chwili spojrzeć na niego .
- Trening? Teraz? – Brunet poderwał się, zapominając na moment, że jest nagi. Szybko się jednak opamiętał i zasłonił, spuszczając wzrok.
- Odwróć się. - mruknął Harry zażenowany. Po chwili był już ubrany.
- Jaki trening? – Brunet podszedł do blondyna, kładąc po sobie uszka. Miał jeszcze mokre włosy, a jakaś część jego tego nie lubiła.

Draco posłusznie się odwrócił, gdy Harry sie ubierał i nie zerknął na niego nawet przez moment. Pomyślał, że to może go strasznie krępować, więc nie będzie wredny. Nie dzisiaj. Mimo, że lubił oglądać jego słodkie rumieńce, tym razem sobie darował, bo wiedział, że po wczorajszych zdarzeniach, to może być dla niego, nie tyle krępujące, co przerażające i bardzo nieprzyjemne.
- Trening w szałasie szamana, siłowy. Ja też zaczynam, bo twierdzą, że warto jest mieć konkurencję. Wtedy się od siebie samego wymaga więcej. Zaczynamy już dzisiaj, więc pospiesz się. – Draco pogonił go troszkę i przeczesał mu włosy, wciąż lekko wilgotne, by nie wchodziły mu do oczu. No i oczywiście do uszek.
- A właściwie, Potter, gdzie ty masz okulary? Mówiłeś, że bez nich ledwo co widzisz. - dopiero teraz Draco zauważył zmianę w wyglądzie chłopaka. Wcześniej był zbyt wzburzony, a potem, zbyt zmartwiony, by to zauważyć.

- O,,okulary? Ohh, no bo nie widzę bez nich, mam szkła kontaktowe. – Harry uśmiechnął się nieśmiało.
- Chodźmy. - Harry chwycił niepewnie dłoń Ślizgona, mimowolnie zadrżał i spiął się, ale to był Draco, jego Draco.
Po chwili, rozluźniony pociągnął go w stronę wioski.