sobota, 29 marca 2014

Namiętny Interes 3



Hey kochani,
zapraszam w końcu na kolejny rozdział:)
Dostałam weny, więc rozdział Dwóch Światów pojawi się za dwa dni :)
Mam nadzieję, że się cieszycie.
A teraz zapraszam na kolejny rozdział z serii "nudy na zajęciach" xD
Miłego czytania:) Mam nadzieję, że skrobniecie kilka komentarzyków:)

Rozdział nie był betowany <3 Ale moja Draco'nka się tym zajmie, gdy tylko znajdzie czas. Więc nie krzyczcie za bardzo za błędy dobrze? <3

UWAGA!
Zachęcam do zaglądania i lajkowania mojej i Draco'nki stronki o Harrym Potterze:) Mam nadzieję, że polubicie i zostaniecie. 
Dopiero się rozkręcamy xD 





Rozdział 3



Matt wrócił do domu zmęczony jak nigdy dotąd. Nienawidził bankietów. Gdyby nie było takiej potrzeby, siedziałby w domu. Niestety podjął się tego zadania i miał zamiar doprowadzić sprawę do końca. Ojciec w niego wierzył, wszyscy w firmie wierzyli, że mu się uda. To nie tylko było motywujące, ale także bardzo stresujące. Westchnął i opadł na kanapę przymykając oczy i masując dłońmi skronie.
- Anno… Proszę pana? Wszystko w porządku ?- Matt otworzył oczy i spojrzał na chłopca, który niepewnie stał po środku pokoju, rozglądając się nieśmiało.
- Tak Akai, jestem po prostu bardzo zmęczony. Rozgość się, a ja w tym czasie zamówię kolację. Jeśli chcesz w korytarzu po lewo jest łazienka. Odśwież się, a ja przygotuję ci coś do spania –powiedział mężczyzna uśmiechając się delikatnie.
- Oh, nie trzeba. Jadłem u pani Mary, ale chętnie napiję się herbaty – powiedział cicho chłopiec. Jego postawa było niepewna, widać było, że się denerwuje i dalej czuje się onieśmielony w towarzystwie  swojego nowego szefa. Poza tym blondynek nie mógł przestać się zastanawiać czemu mężczyzna zaproponował mu dach nad głową? Czy jego sytuacja była aż tak żałosna, że pan Bayen się nad nim zlitował? W sumie nie miał siły dzisiaj o tym myśleć. Był zmęczony, poza ty pan Matt miał rację, kąpiel dobrze mu zrobi.
- Chętnie się odświeżę, dziękuje –powiedział i umknął  do łazienki. To zachowanie rozbawiło mężczyznę. Akai był taki uroczy, gdy się denerwował. Nie dziwił mu się, że czuje się niepewnie. Nowe miejsce, obcy mężczyzna. To musiało być trochę straszne. Jednak Matt wiedział, że dobrze zrobił zabierając go do siebie. Nie miał zamiaru pozwolić mu wrócić do tej ruiny. Takie miejsce nie było ani bezpieczne, ani tym bardziej odpowiednie dla  dziecka, coś o tym wiedział. Matt nagle otrząsnął się z tych ponurych myśli. Koniec! Nie chciał więcej tego wspominać. Wstał i przygotował dla chłopca koszulkę i szlafrok. Położył wszystko na łóżku w sypialni gościnnej, która od dzisiaj stała się jego pokojem. Po chwili zapukał do drzwi łazienki.
- Akai? Wszystko masz już przygotowane. Te drugie drzwi naprzeciwko kabiny, prowadzą bezpośrednio do twojej sypialni. Będę czekał w salonie z herbatą – Matt wrócił do living room’u i zadzwonił po kolację.  Miał tutaj kuchnię i sam mógł wszystko przygotować, jednak to był ciężki dzień dla nich obu. Nie miał sił na stanie w kuchni. Nie dzisiaj. Poza herbatą zamówił talerz kanapek. Od Mary wiedział, że chłopiec ledwo co ruszył przygotowany przez nią obiad. 

~~~~~~

Akai leżał w wannie rozkoszując się ciepłą, pachnącą od olejków wodą. W łazience była także kabina prysznicowa, lecz wanna wyglądała bardziej kusząco. Kąpiel pozwoliła mu się rozluźnić i na moment zapomnieć o męczących go troskach. Jednak w końcu musiał opuścić swój mały raj. Z ociąganiem wygramolił się z letniej już wody i wytarł ręcznikiem, który owinął naokoło bioder. Tak jak mówił mężczyzna,  piżama i szlafrok czekały na niego w pokoju. Szybko się ubrał i zawiązał dokładnie szlafrok, by w końcu niepewnie wkroczyć do salonu. Zajął fotel naprzeciwko mężczyzny, jak najdalej od niego. Ta postawa rozbawiła Matt’a, który zaśmiał się cicho.

- Nie bądź taki spięty przecież cię nie zjem. Gdy jesteśmy tutaj zwracaj się do mnie po imieniu. – powiedział blondyn wskazując chłopcu talerz z kanapkami. – Pomyślałem, że może jednak coś zjesz – mężczyzna widząc jak chłopiec się w niego wpatruje, westchnął cicho i zapytał.
-Czy coś cię martwi? Jeśli chcesz o coś zapytać. Pytaj – uśmiechnął się do niego zachęcająco. Chciał aby chłopiec chociaż w małym stopniu mu zaufał i uwierzył, że nie ma względem niego złych zamiarów, a rozmowa to był pierwszy krok do porozumienia.
- N- No bo pan… Dlaczego pan to zrobił? Dlaczego mi pan pomaga? Czemu zabrał mnie pan tutaj? – wypalił na jednym wdechu patrząc wyczekująco na blondyna przed sobą, by po chwili rumieniąc się delikatnie spuścić wzrok. Jego dłonie zacisnęły się na szlafroku bawiąc się nim, jakby był najciekawszą rzeczą na świecie.
- Naprawdę nie mam złych zamiarów. Niestety na ten czas będziesz mi musiał po prostu zaufać. Po prostu nie mogłem ci pozwolić wrócić do tamtego miejsca. To zbyt niebezpieczne żyć samemu w twoim wieku, tym bardziej w miejscu, które w każdej chwili może runąć. Mogłem pomóc i zrobiłem to. Ulica nie jest odpowiednim miejscem dla takich uroczych chłopców jak ty – powiedział wzruszając ramionami.
- T-To wszystko? Zlitował się pan nade mną? – wyszeptał podnosząc wzrok na niego. Czyli jednak był, aż tak żałosny jak mu się wydawało.
- Nie. To nie litość. Wiem jak straszna potrafi być ulica nocą. Ile niebezpieczeństw czyha za rogiem. Chwila nieuwagi i możesz stać się ofiarą. Tam rządzą prawa dżungli. To nie jest miejsce dla ciebie. – widząc na sobie nieufny wzrok chłopca przeczesał dłonią i tak już zmierzwione włosy. Postanowił powiedzieć chłopcu swoją historię.

- Gdy miałem może z 14 lat, przyjechałem z rodzicami do Japonii na wakacje. Wracaliśmy z jakiegoś ważnego bankietu. Pierwszy raz wyjechałem poza granice Ameryki, chciałem zobaczyć jak najwięcej, więc poprosiłem, byśmy wrócili pieszo do domu. Nasz hotel nie znajdował się daleko stąd więc rodzice przystali na moją prośbę. – powiedział rozsiadając się wygodnie i patrząc w dal jakby wspominając tamten dzień.
- Choć było już późno, mnóstwo ludzi kręciło się po ulicach. Byłem tak zafascynowany miastem, że zamiast trzymać się blisko rodziców, rozglądałem się dookoła pozwalając, by tłum porwał mnie ze sobą. Gdy zorientowałem się, że jestem sam, zacząłem panikować. Bałem się jak diabli. Z ciemnych uliczek dochodziły straszne odgłosy i krzyki. Nie chcąc tam zostać ani chwili dłużej, ruszyłem biegiem przed siebie błądząc jeszcze bardziej. Miałem na sobie garnitur, wyglądałem na dziecko bogacza, którym w sumie byłem. Stanowiłem łatwy łup dla nocnych zbirów. Nie musiałem długo czekać. – mężczyzna w końcu spojrzał na chłopca, który słuchał go z przejęciem.  Akai nie przerywał mu, chciał dowiedzieć się co było dalej. Domyślał się jak mógł się czuć wtedy Matt. Sam przerabiał to nie raz.
-  Czterech rosłych , śmierdzących alkoholem mężczyzn otoczyło mnie. Najpierw chcieli pieniędzy. Płakałem i mówiłem, że nie mam nic. Postanowili sami sprawdzić… Gdyby nie przechodzeń, który rzucił mi się na ratunek, zostałbym zgwałcony. – jego wzrok był pusty, jakby dalej był myślami w tamtym miejscu.
- Bez problemu poradził sobie z pijanymi mężczyznami i pomógł mi wrócić do hotelu, do rodziców. Oczywiście wcześniej zawiadomił policję, która zajęła się moimi oprawcami. – smutnym wzrokiem spojrzał na chłopca przed sobą. Miał nadzieję, że teraz zrozumie dlaczego zabrał go do siebie i że czasem warto komuś zaufać. Przymknął oczy biorąc głęboki wdech. Długo prześladowały go koszmary z tego dnia. Zastanawiał się czy dzięki temu Akai mu zaufa. Jego rozmyślania przerwało poruszenie się chłopca, który rzucił się na niego przytulając się mocno i mocząc koszulę łzami.
Akai doskonale wiedział jak to jest. Sam nie raz musiał uciekać lub bronić się przed takimi osobami. Niestety w jego przypadku nie było nikogo, kto by go ochronił. Jemu w takich chwilach nikt nie przybył z pomocą. Nikt go nie uratował. Był sam, zdany tylko na siebie. Dopiero teraz po raz pierwszy mógł to z siebie wyrzucić. Po raz pierwszy ktoś postanowił go ocalić. Akai wiedział, że w końcu jest tu ktoś kogo obchodzi jego los.

- Hey, mały. Już dobrze. Nie pozwolę, by kiedykolwiek stała ci się krzywda. Nigdy więcej. Obiecuję – Matt objął go stanowczo, acz delikatnie szepcąc słowa otuchy i pozwalając chłopcu się wypłakać.
Akai zmęczony płaczem zasnął w objęciach mężczyzny. Blondyn ostrożnie wziął go na ręce i zaniósł do sypialni. Delikatnie odczepił go od siebie i zdjął z niego szlafrok kładąc po chwili w pościeli. Otulił go szczelnie kołdrą i przeczesał wilgotne jeszcze po kąpieli włoski.
Matt mógł się jedynie domyślać ile ten chłopiec przeszedł. Jego wzrok powędrował na zegarek, który wskazywał 1 w nocy. Pora, by on także położył się spać. Zaliczył szybki prysznic i posprzątał po niezjedzonej kolacji, by w końcu móc oddać się w ramiona Morfeusza. Nie minęło jednak pół godziny, gdy usłyszał ciche jęki i popiskiwania z sypialni obok. Zmartwiony tak jak leżał, w samych bokserkach, wszedł do pokoju chłopca. Akai siedział skulony na środku łóżka płacząc cicho.
- Mały, już ciiii. Nie bój się – powoli, by go nie wystraszyć, usiadł na łóżku i wyciągnął do niego dłoń kładąc ją na potarganych włoskach chłopca. Akai w końcu jakby ocknął się z transu. Spojrzał na mężczyznę, by zaraz spuścić wzrok w dół.
- Prze-Przepraszam … Nie- nie chciałem pana obudzić – jego głos drżał od hamowanego płaczu. Zaczął nieporadnie, piąstkami wycierać oczy.
- Nie martw się tym. – Matt kciukiem starł łzy z jego policzków uśmiechając się ciepło.
- Jestem zaraz obok. Nie ma się już czego bać. – powiedział wstając, chcąc wrócić do swojej sypialni. Zatrzymała go drobna dłoń zaciskająca się na jego ramieniu. Blondyn spojrzał na chłopca i westchnął cicho uśmiechając się ze zrozumieniem. – Posuń się – ułożył się obok niego na poduszkach i okrył ich kołdrą. Akai przylgnął do niego jak mała ośmiorniczka jakby się bojąc, że mężczyzna za chwile sobie pójdzie zostawiając go samego. Matt nie miał nic przeciwko takiemu zachowaniu. Rozumiał, że blondynek potrzebuje bliskości drugiej osoby i zapewnienia, że wszystko będzie dobrze.
- Spróbuj zasnąć. Będę tu cały czas. Obiecuję –ucałował delikatnie czoło niebieskookiego i objął go ramieniem. Po chwili dało się słyszeć dwa równe, spokojne oddechy. Obaj zasnęli, nie dręczeni tej nocy już przez żadne koszmary.

~~ ~~ ~~

Następnego dnia, wcześnie rano Matt pochylił się nad chłopcem i dotknął delikatnie jego ramienia. Nie chciał go budzić, ale nie mógł go też zostawić samego. Poza tym dzisiaj zaczynał pierwszy dzień w pracy. Widząc go tak śpiącego, wtulonego w poduszkę i marszczącego nosek od promieni słońca wpadających do pokoju.
- Akai. Obudź się. Niedługo musimy wychodzić do pracy – uśmiechnął się widząc jak ten zaczyna trzeć oczy i siada przeciągając się.
- Mhm?- spojrzał mało świadomie na mężczyznę. Po chwili ostatnie resztki snu odeszły, a blondynek zarumienił się mocno przypominając sobie co się wydarzyło wczoraj wieczorem. Jego niepewne spojrzenie spoczęło na uśmiechając się od ucha do ucha mężczyźnie.
- D-dzień dobry – powiedział cicho trzymając kołdrę kurczowo.  Matt chcąc rozładować nieco napiętą atmosferę powiedział.
- Jeśli się nie pospieszysz spóźnimy się do pracy – potarga ł jego włoski – Śniadanie już czeka w salonie. Nowe ubrania masz na koszu w łazience, powinny pasować. Masz 20 minut na prysznic i ubranie się – puścił mu oczko i wyszedł z pokoju.
Akai zerwał się z łóżka i wziął szybko prysznic. Gdy przeglądał się w lustrze w nowym ubraniu, nie mógł uwierzyć w to co widzi. Garnitur leżał idealnie, a błękitny krawat podkreślał kolor jego oczu. Jednak nie miał czasu by się teraz zachwycać ciuchami. Pospiesznie wpadł do salonu zerkając w przelocie na zegarek. Wyrobił się przed czasem. Usiadł na kanapie co chwile poprawiając marynarkę. Nigdy nie miał na sobie tak drogich i ładnych rzeczy.
- Wyglądasz świetnie – pochwalił blondyn pokazując mu, by usiadł. – Mamy pół godziny do wyjścia. Idealnie, by zjeść na spokojnie śniadanie – nałożył mu na talerz naleśnik z czekoladą i podał kakao.
- Dziękuje panu za te ciuchy. Oddam jak tylko zarobię- zapewnił patrząc łakomym wzrokiem na talerz, na którym spoczywał naleśnik.
- Akai. Po pierwsze, „Matt”, a po drugie to prezent – powiedział z delikatnym uśmiechem.
- Ale to musiało być drogie…- zaczął blondynek patrząc nieśmiało na mężczyznę.
- Wyglądasz wspaniale. To mi wystarczy. Zgódź się. Uwielbiam robić innym prezenty – kusił Matt patrząc prosząco na chłopca, widząc jego wahanie zapytał szybko czy nie dolać mu sosu klonowego. Chłopiec wyglądał jakby miał zaraz się rozpłynąć ze szczęścia, zapominając szybko o ubraniu i wpatrując się z uwielbieniem w naleśniki. 1:0 dla Matt’a.  
Gdy jechali do pracy mężczyzna wyjaśnił chłopcu jeszcze jedną rzecz, a mianowicie swoje zachowanie w domu i zachowanie w pracy. Akai nieco zaskoczony, ale w końcu ze zrozumieniem pokiwał głową, że rozumie. Czyli w domu był Matt, a w pracy był pan Bayen. 

~~~~~~

Równo o 8 znaleźli się w biurowcu. Jak co dzień w wejściu przywitała ich Mary. Ucałowała chłopca  w policzek, a blondynowi podała teczkę z nazwiskami 20 osób, które dzisiaj czekały na rozmowę kwalifikacyjną.
- Dzwonił Josh – powiedziała kobieta patrząc uważnie na Matt’a . Nie wiedziała, czy może o tej sprawie mówić przy chłopcu, ale blondyn nie był zły więc kontynuowała.
- Kazałam mu iść nad rzekę i rzucić się z mostu. Niestety zapewnił, że jeszcze zadzwoni – powiedziała wsuwając długopis za ucho. Akai patrzył na nich uważnie. Kim był Josh? I czemu pani Mary kazała mu się odwalić? Zaciekawiony zerkał to na jedno, to na drugie. Jednak to nie była jego sprawa, więc nie miał zamiaru pytać.
Wina w końcu dowiozła ich na 45 piętro. Czas na poważnie zacząć pracować.  Akai poszedł za Mary, która miała mu wszystko pokazać i zapoznać z innymi pracownikami.
Matt natomiast wszedł do gabinetu i przyzwał pierwszego kandydata. Gdy 3 osoba wychodziła z jego gabinetu, już zgrzytał zębami, a jeszcze zostało mu 17 osób. Miał ochotę skoczyć z okna. Czy ci ludzie w ogóle przygotowali się na te rozmowę? Był pewien, że połowa z tych CV zawierała same kłamstwa. Na szczęście w końcu minęły te 2 godziny, po których ostatni kandydat zniknął z jego gabinetu. Potarł skronie przymykając oczy. Czekał go jeszcze długi dzień w pracy. Nagle usłyszał jak drzwi do jego gabinetu otwierają się. Nie spodziewał się już więcej kandydatów. Czyżby to była Mary albo Akai? Spojrzał w stronę drzwi i zamarł. Widząc „tę” osobę w drzwiach, aż poderwał się z krzesła.
- Witaj Matt.

środa, 26 marca 2014

Dobre wieści :)

Moi kochani, 
znowu mi się nudziło na zajęciach i napisałam dla was rozdział :)
Niestety jest krótki więc dopisze jeszcze kilka stron i wyśle mojej kochanej Becie do sprawdzenia. 
Chciałam napisać "The allies" albo "Dwa światy", ale niestety wena naszła mnie na nowe opko, więc dostaniecie znowu rozdział "Namiętnego Interesu". Mam nadzieję, że mi to wybaczycie:)
Obiecuję, że rozdział "The allies", bo chyba na ten rozdział czeka najwięcej osóbek, pojawi się w weekend. Jeśli moja Becia nie będzie miała czasu wstawię go bez poprawek, a później poprawiony. Może być? Już i tak kazałam wam długo czekać. 

Za to, że tak każe wam czekać, przepraszam <3 Wybaczycie biednej Maru? Jak dobrze pójdzie, może dzisiaj już wstawię wam rozdział, jednak wtedy będzie on nie zbetowany <3

Wasza Maru;3

niedziela, 16 marca 2014

Gomme!

Wybaczcie moi kochani, ale niestety rzeczywistość odciąga mnie od was :(
Ale nie martwcie się, jutro zabieram się za pisanie rozdziału:) Potem wyślę go do mojej kochanej Bety :D
I będziecie mogli ponarzekać na to ile błędów zrobiłam i jak strasznie piszę xD
Tak tak, wiem, i tak mnie kochacie :D
Wiem, że trochę to trwa, ale studia już prawie się kończą, jeszcze niecałe 4 miesiące i będę miała licencjat i całe wakacje na pisanie opowiadań dla was:)
Dlatego przez ten czas musicie mi wybaczyć, ale rzadko będę wstawiać rozdziały. Postaram się 2 na miesiąc, może 3. Jednak nic obiecać nie mogę. Mam nadzieję, że zrozumiecie :)

Wasza Maru;3
-przypominam o stronce mojej i Draco’nki :) Zaglądajcie i lajkujcie :)



OMG!! Jak ja go kocham<3 Naruciak!!! (oczywiście zaraz po Drarry xD)


Kto uwielbia Kuroko no basket? Ommnomnmo. Ja kocham!!! <3


Hihi SasuNaru<3


Haha xD 

Chu;3


Seme i Uke <3


So True!! <e


KAKASHI!!! On jest taki szekszi !! <3 Kto się zgadza?:D