sobota, 1 października 2022

PRZEPRASZAM

 Nie chce o tym za bardzo pisać, ale miałam... Mam małe problemy ze sobą. Nie mam żadnej strasznej choroby, więc nie martwcie się . Wiem, że długo mnie nie było i przepraszam za to, ale nie czułam się psychicznie dobrze, nie miałam ochoty nawet wchodzić na laptopa, a co dopiero na bloga. Wiem, że nie wyjaśniłam dokładnie mojej nieobecności, mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Czasem człowiek pomimo uśmiechu na twarzy cierpi w środku, czasem z powodów na które nie ma wpływu.

Postaram się niedługo dodać kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie jesteście mocno źli, wiem, że was zawiodłam i powinnam was poinformować, ale cóż... nie zrobiłam tego, z pewnych przyczyn. 

Tulam mocno


 Wasza Maru ~`


niedziela, 16 stycznia 2022

SUICIDE 1

 Nowe opowiadanie, mam nadzieję, że wam się spodoba. Temat depresji jest znany wielu osobom. Mnie również, nie jest to jednak opowiadanie na temat moich przeżyć ale mój nastrój ostatnimi czasy zmusił mnie na przelanie tego co miałam w głowie na kartkę papieru. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Oh i dobra wiadomość, kto czytał wcześniej moje opowiadania wie, że kocham nadużywać słowa „ delikatnie”, nie liczyłam ale trochę się trafiło w tym rozdziale haha <3

Czy będzie szczęśliwe zakończenie ? Zobaczymy. Jeśli Lubicie smętne opowiadania zachęcam do przeczytanie mojego opowiadania „Mist”

Miłego czytania <3

Wasza Maru ~

ROZDZIAŁ 1

 

Niewidzialny, nikomu niepotrzebny, żałosny mały człowiek, który nic w życiu nie osiągnął, nierozumiany przez nikogo, nielubiany przez nikogo, zawsze sam gdziekolwiek się pojawił… Mógłby wymieniać tak w nieskończoność. Nie było w nim nic, co choćby odrobinę by lubił… Niczego. Mówią, że niewidzialni ludzie są mądrzy, kujony dlatego są sami. W jego przypadku nawet to nie było prawdą. Odkąd pamiętał w szkole radził sobie średnio. Często nawet nauczyciele zapominali, że w ogóle uczęszczał na lekcje, mógłby się na nich nie pojawiać, a i tak miałby obecność. Myślał, że na studiach się to zmieni. Tak – pomimo tak marnej średniej jakimś cudem udało mu się dostać na studia. Czemu to robił? Przecież to i tak nie miało sensu. Rodzice – chociaż raz chciał im udowodnić, że sobie poradzi, że da radę, że będą z niego dumni ale nie… Dla nich liczył się jedynie drugi syn, wybitne oceny, lubiany przez wszystkich, rodzice nigdy nie zapominali o jego urodzinach, opłacili mu studia, a on jako wyrzutek musiał zarobić na nie sam. Kiedyś płakał dniami i nocami, ale teraz? Nie miał chyba już czym płakać, stał się obojętny na wszystko. Nic nie miało sensu – ani wstawanie rano z łóżka, ani studia ani nic innego ani ktokolwiek inny. Jak to nazywali naukowcy ? Ah tak… Depresja. Czyżby właśnie przez nią przechodził? To również nie było ważne. Czy to właśnie dlatego tak bardzo chciał uciec stąd ? Zniknąć? Nienawidził swojego życia, ludzi, rodziny, a zwłaszcza siebie. Czemu w ogóle się urodził? Gdyby zniknął i tak nikt by tego nie zauważył prawda? Jego życie i tak nie miało sensu, więc lepiej je skończyć i tak nikt nie będzie za nim płakał.  Czy to właśnie dlatego stał na zamkniętym starym moście? Czy to właśnie dlatego przechodził przez barierkę i spoglądał w dół? Było ciemno, nic nie było widać, jedynie słychać było szum wody. Może to i lepiej? Wszystko było na wyciągnięcie ręki. Słodki koniec jego żałosnego życia więc czemu nagle pojawił się strach? Skąd nagle wątpliwości? W końcu nic już nie miało sensu? Nagle drgnął gdy ktoś objął go od tyłu. Gdyby nie trzymające go ramiona już dawno byłby na dole.
- Co ty wyprawiasz?! Oszalałeś? – odezwał się głos, a on nie umiał na to odpowiedzieć. Oszalał? Może tak właśnie było? Nie wiedząc czemu odczuł ulgę, gdy znalazł się z powrotem po drugiej, bezpiecznej stronie barierki.
- Coś ty sobie myślał co?! To nie jest wyjście! – krzyczał na niego głos. Liam w końcu podniósł wzrok na swojego wybawiciela? Czy mógł go tak nazywać? A może powinien być na niego zły, że mu przeszkodził? Jego wzrok stał się niewyraźny. Zaskoczony zdał sobie sprawę, że to łzy. Nagle rozpłakał się głośno jakby to był pierwszy raz, gdy wyrzuca z siebie wszystkie żale i zmartwienia.
- Hey… Już dobrze. Nie rycz mi tu.. Ugh.. w co ja się wpakowałem. – westchnął głos. – Nie jestem niańką. No już. Wstawaj odprowadzę cię do domu czy gdzie tam chcesz – zamazana postać podaje mu chusteczkę. Liam przeciera oczy i wydmuchuje nos. – Dzięki – mruknął w końcu widząc swojego „bohatera”? – Nie trzeba, sam trafię – wstaje i na drżących nogach idzie w stronę domu.  Nie spodziewał się tego  co stało się po chwili.
- Poczekaj! – zawołał głos i został złapany za ramię – Przyjdź jutro pod ten adres. Nie ty jeden uważasz, że twoje życie nie ma sensu – wręczył mu wizytówkę i odszedł zostawiając chłopaka samego.

Liam wrócił do domu, czego oczywiści nikt nie zauważył. W końcu przecież nawet nie zauważono, gdy wychodził. Zamknął się w pokoju i rzucił się na łóżko patrząc tępo w sufit. Czy naprawdę próbował to zrobić? Czy naprawdę stchórzył? A może to był znak ? Nieznajomy na moście i te wątpliwości? Westchnął głośno i spojrzał na wizytówkę. Poza adresem i podaną godziną nic więcej na niej nie było. Co to za dziwna wizytówka. W głowie maj jednak jedno „Nie ty jeden uważasz, że twoje życie nie ma sensu”. Czy było więcej osób takich jak on? W sumie nie zdziwił by się, w końcu nie mógł być wyjątkowy nawet w chęci odebrania sobie życia. Skoro i tak miał w planach dzisiaj umrzeć co oznacza, że jutro nie szedłby na zajęcia znaczyło, że ma czas wolny, by iść pod podany adres. Czy powinien się bać? Czy to bezpieczne,  by iść w nieznane miejsce, podane przez obcą osobę? A co miał do stracenia ? Nic. Poza tym mężczyzna go zaciekawił. Odłożył wizytówkę na stolik nocny i nakrył się kołdrą. Sen jak zwykle nie przychodził, ale przyzwyczaił się do tego. Sięgnął do szuflady po mały woreczek, w którym było kilka tabletek. Ukradł je matce z jej zapasów leków, gdy nie mogła spać. Dwie powinny wystarczyć. Niedługo potem był w swoim idealnym świecie snu, spokoju, gdzie nikt nie uważał go za coś zbędnego.

Następnego dnia poczekał aż brat oraz rodzice wyjdą z domu. Lubił ten moment, gdy był sam. Cisza, spokój – idealny stan. Wziął prysznic i założył swoje ulubione wytarte jeansy i przydużą bluzę z kapturem. Zszedł na dół, wyjął z lodówki mleko i kakao z szafki. Z kubkiem w dłoni usiadł w salonie obracając w drugiej dłoni wizytówkę.  – 10:00, Sunny Road 13 – przeczytał i westchnął. Odstawia niedopite kakao na stolik i wyjmuje telefon. Wyszukuje odpowiednie połączenie. Miał godzinę. Spóźni się, ale czy to ważne? Wstał, złapał kurtkę i założył trampki. Poklepał kieszeń, dobrze, portfel dalej na swoim miejscu. Zaraz jest na przystanku. Jak na złość zaczął padać deszcz, autobus spóźniał się. Całe jego życie to jeden wielki pech. Czy mogło być gorzej? Oczywiście, że tak. Przejeżdżający samochód ochlapał go. Dupek nawet się nie zatrzymał. Już miał obrócić się na pięcie i wrócić do domu, gdy zajechał autobus. Wahał się tylko chwile – zaraz siada na końcu wcześniej kupując bilet. Było mu zimno ale nie chciał się zastanawiać co by się stało gdyby tam poszedł. Zjadała go ciekawość. Pół godziny spóźniony niepewnie wszedł do budynku. Nie umiał rozmawiać z ludźmi. Oczywiście zamiast zapytać się kogoś o co chodzi z tą wizytówką, rozgląda się niepewnie.

- Jednak przyszedłeś – Liam usłyszał za sobą głos. Obrócił się i zobaczył mężczyznę z wczoraj.

- Sam nie wiem czemu to zrobiłem – mruknął Liam cicho.

- Jesteś cały przemoczony. Chodź, dam ci coś na przebranie. Będą trochę za duże ale to lepsze niż mokre ubrania.
- Nie trzeba… Ej – mruknął niepewnie Liam, gdy mężczyzna pociągnął go za dłoń w stronę schodów.

- Zajęcia się już zaczęły ale to nic. – zaraz są w jakimś pokoju, a mężczyzna wyciąga z szafy spodnie i sweter. – Przebierz się. W łazience jest suszarka i ręczniki. Poczekam na ciebie tutaj, a potem zaprowadzę do sali – powiedział spokojnie mężczyzna.
- Moment ! Jakie zajęcia? Kim ty w ogóle jesteś? Co to za miejsce? – Liam chociaż wyglądał jak kupka nieszczęścia miał bojową minę. Nie czuł się zbyt komfortowo nie wiedząc co się dzieje.

- Jak już ci wczoraj mówiłem.  Nie jesteś jedyny, który potrzebuje pomocy, a my pomagamy takim osobom. Zagubionym, samotnym. – wyjaśnił – ale wszystkiego dowiesz się na zajęciach – powiedział popychając go w stronę łazienki.

-Ale zajęcia? Jakie zajęcia? Nie stać mnie na zajęcia, poza tym nie potrzebuje pomocy. – Liam niepewnie zerka na niego.

- Nie marudź. Skoro już tu jesteś, możesz chociaż iść na zajęcia i zobaczyć na czym to polega. Poza tym nie mówiłem nic o płaceniu. No dalej do łazienki ale już – Liam pokonany wszedł do łazienki. Wyszedł po 15 minutach przebrany i z wysuszonymi włosami.

- A teraz chodź – chwycił ponownie jego dłoń zanim chłopak zdążył w jakikolwiek sposób zaprotestować, prowadzi go schodami w dół.

- G…Gdzie ty mnie prowadzisz? – czy to piwnica? Jakaś sekta? Nie powinien był przychodzić. Zaczynał się bać.  Zaraz jednak mężczyzna puka cicho i otwiera jedne z drzwi.
- Wybacz Mark, mam jeszcze jedną małą zgubę. – mężczyzna uśmiechnął się do prowadzącego zajęcia- Jest trochę oporny, więc zostanę, żeby go pilnować. – popycha Liama delikatnie w stronę wolnego krzesła, a sam siada obok niego.

Liam nie odezwał się ani słowem. W Sali było z 15 osób. W różnym wieku, jednak przeważała młodzież, pewnie w podobnym wieku do jego. Nie czuł się komfortowo w dużych grupach. Spuścił wzrok na swoje dłonie.

- Nie szkodzi Chris. Ważne, że jest – wykładowca odezwał się i podszedł do Liam’a. – Wszyscy się już przedstawili. Zdradzisz nam swoje imię? – Poprosił mężczyzna o imieniu Mark. Liam nieco zagubiony spojrzał na mężczyznę przed sobą po czym ponownie uciekł wzrokiem. Chociaż był pełnoletni, był jak małe dziecko, które jest przerażone i nie wie co zrobić.

- L..Liam – szepnął po chwili cicho zaciskając dłonie na końcu sweterka.

- Dobrze. Miło cię poznać, cieszę się, że przyszedłeś. A teraz – mężczyzna spojrzał po sali. – Kto chciałby zacząć? – uśmiechnął się zachęcająco. – Nie wstydźcie się. Sami pamiętacie swój pierwszy dzień tutaj. – nie pogania. Czeka cierpliwie. W końcu jakiś młody chłopak podniósł rękę. – Cudownie. Podejdź do mnie proszę. Nie bój się. Jestem tutaj obok. Nie ma się czego wstydzić, powiedz tyle ile uważasz za słuszne. Możesz przerwać w każdej chwili. – powiedział uspokajająco Mark.

- Mhm. H..Hey. Jestem Mira, mam 19 lat. Ja… - nieco zagubiony chłopiec spogląda na mężczyznę, który uśmiechnął się ciepło- Spokojnie Mira. Świetnie ci idzie. –Pochwalił.

- Ja… Trzy razy próbowałem mhm… Próbowałem odebrać sobie życie – szepnął chłopiec. Liam zaskoczony podniósł na niego wzrok, a potem zerknął na Chris’a. – Mówiłem ci mały. Będzie dobrze, a teraz słuchaj – szepnął do niego Chris.

Każdy po kolei wychodził i opowiadał swoją historię. Jedni mówili do końca, inni przerywali zbyt zawstydzeni lub przestraszeni, że ktoś ich będzie osądzał. Jedni zalewali się łzami, inni uśmiechali mówiąc jak bardzo im te spotkania pomogły.

- Liam? Czy chciałbyś wyjść i coś powiedzieć? – spytał Mark uśmiechając się ciepło.

- J…Ja? Ale.. – zaraz pokręcił energicznie głową kuląc się bardziej na krześle. – Może na następnych zajęciach. Nic się nie dzieje – zapewnił go spokojnie Mark.
- Zakończymy na dzisiaj spotkanie. Cieszę się bardzo, że tu jesteście i dzielicie się swoimi przeżyciami. Pamiętajcie jesteśmy tu dla was. Następne spotkanie jest w sobotę o 9:30. – na tym spotkanie się zakończyło.

- I co myślisz? – Chris spogląda uważnie na Liam’a, który nie odezwał się ani słowem po skończonych zajęciach.

- Ja… Nie zdawałem sobie sprawy – szepnął i pokręcił delikatnie głową. Zajęcia bardzo mu się podobały. – c..czy ja mogę… W sobotę.. znaczy – zająknął się zawstydzony.

- Oczywiście, że możesz. Przyjdź. Zajęcia są bezpłatne – zapewnił go Chris. – Chodź. Odwiozę cię do domu. – mężczyzna uśmiechnął się delikatnie. Nie czekając na odpowiedz chwycił jego dłoń i prowadzi w stronę wyjścia na parking. Liam nie oponował, nie miał ochoty tłuc się autobusem. Nie ważne, że miał na sobie za duże ubranie. Nie obchodziło go zdanie innych ludzi. Po zajęciach czuł się zmęczony. W samochodzie podał adres i do końca nie odezwał się już ani razu. Musiał to wszystko przetrawić. Gdy samochód parkuje pod jego domem zerka niepewnie na Chris’a.

- Dziękuje. Ubrania oddam w sobotę dobrze? – szepnął po czym szybko uciekł mu z auta i wręcz pobiegł do domu, zostawiając w samochodzie zadowolonego z siebie mężczyznę. Chociaż Chris nie był aż tak dużo starszy od niego. Jednak teraz w głowie chłopca panował mały chaos, ale przyjemny. Czuł się lepiej, dużo lepiej, pierwszy raz odkąd pamiętał.  Liam nigdy nie sądził, że znajdzie kogoś kto zrozumie jak się czuje, co przeżywa. Ale teraz wiedział, że nie jest sam. Tak naprawdę nie mógł się doczekać sobotnich zajęć.