czwartek, 25 kwietnia 2013

Zagubiony w czasie 24





 Uwaga Uwaga! Oto kolejny rozdział "Zagubionego w czasie". Mam nadzieję, że czekaliście na niego z niecierpliwością :) 
Dzisiaj z dedykacją dla adminów ze strony, którą gorąco wam polecam 
 To dla was  kochani ;3 Maru was baaardzo kocha ;3 Dziękuje, że za każdym razem polecacie moje opka na stronie ;3
Zapraszam was do czytania.... każdy szanujący się yaoista, dostrzeże w tym opku tekst, który usłyszeli w pewnym anime... które powinni obejrzeć. Awww.... szczerze wam powiem, że uwielbiam ten moment w anime, kiedy to się  dzieje >_< 
No nic, czytajcie.... Ktoś zgadnie z jakiego yaoi zapożyczyłam pewien tekst? ;)
Próbujcie,, a na razie czytajcie i komentujcie :3


Betowała Yuki chan ;3 

Rozdział 24



- K-Kochaj się ze mną Isa… - Ryu zagryzał zmysłowo dolną wargę patrząc na wszystko dookoła oprócz mężczyzny. Jego policzki zarumieniły się uroczo, a dłonie zawzięcie bawiły się końcem koszulki.
Isamu po prostu zatkało. Marzył o tym już od dawna, a teraz miał to dostać ? W końcu pozna smak ciała ukochanego, zobaczy go w stanie, w jakim nikt dotąd go nie widział i widzieć nie będzie. Ryu otworzy się dla niego. Mężczyzna widział w postawie Kociątka strach przed nowym, ale i determinację. Zawstydzona buźka sprawiała, że miał ochotę go schrupać. 


- N-Nie chcesz? – usłyszał cichy szept, w którym dało się usłyszeć nutkę smutku i zażenowania. Isamu dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nic nie odpowiedział, nic nie zrobił. Po prostu stał jak głupi i gapił się na niego.
- Oh, Kociątko. Ja wręcz marzę o tym od dawna. – objął go mocno i ucałował czule w czoło chcąc by ukochany się rozluźnił. Nie chciał by jego pierwszy raz był przepełniony obawami. Isamu postanowił, że nie pozwoli nikomu skrzywdzić chłopaka, a przede wszystkim sam go nie skrzywdzi. Dlatego dzisiejszy wieczór będzie tylko dla Ryu, nie ważne były w tym momencie potrzeby mężczyzny, a jego kochanka. 


- Niczym się nie martw, dobrze się Tobą zajmę – szepnął mężczyzna popychając zawstydzonego chłopaka na miękką pościel. Chłopak spojrzał nieśmiało na ukochanego po czym zasłonił szybko twarz poduszką. Chciał tego jak niczego innego przedtem, jego ciało, dusza... Jego serce domagało się Isamu, już nie wystarczały mu pocałunki i przytulanie. Chciał więcej, lecz nie mógł nic na to poradzić, że czuł się zażenowany.
Rozbawiony tą reakcją Isamu, usiadł na biodrach chłopca chwytając za jego dłonie, które mocno trzymały poduszkę.


- Nie rób tak. Pokaż mi swoją twarzyczkę, kochanie – szepnął Isamu czule, Kociątko go wręcz rozczulało. Był taki niewinny. Po chwili odpowiedziało mu tylko ciche mruknięcie oraz przeczący ruch głową.
- Pokaż mi…- szepnął ponownie mężczyzna pochylając się nad chłopcem.
- To zawstydzające… - dało się słyszeć cichy szept
- Kociątko, ale nikt nie patrzy poza mną… – powiedział czule mężczyzna.
- N-nie o to chodzi… - powiedział cichutko Ryu.
- Więc o co chodzi? – spytał rozbawiony mężczyzna bardziej pochylając się nad chłopakiem.
- T-to jest zawstydzające dlatego, że to ty… Że ty patrzysz. - dało się słyszeć stłumiony głos spod poduszki.


Isamu słysząc to aż jęknął cicho, wsunął dłoń pod koszulkę Ryu sprawnie nią manewrując. Powoli drażnił ciepłe ciało pod nim. Po chwili ruszyły usta wyznaczając tę samą trasę co dłoń. Mężczyznę zainteresowały stwardniałe już sutki chłopaka. Jednym zajęły się usta wyrywając przy tym z usteczek Kociątka cichy jęk. Drugim zajęła się dłoń sprawiając, że ciało pod nim zadrżało.


- Poddaj mi się kochanie…Pozwól mi się sobą zająć – kusił Isamu ocierając się o chłopaka. Dłonie na poduszce powoli zmniejszały ucisk, za to wzrastało drżenie ciała i coraz głośniejsze westchnienia, gdy sprawny język Isamu zatopił się w jego pępku a dłoń dalej bawiła się sutkiem. W końcu, gdy Ryu był obezwładniony przez różową mgiełkę pożądania, Isamu wyjął z jego dłoni poduszkę pokazując światu jego piękną, zarumienioną twarzyczkę. Usta były lekko uchylone, włosy w nieładzie, a oczy…Oczy były zamknięte.


- Otwórz oczy…spójrz na mnie… - szepnął Isamu patrząc z miłością na ukochanego. W końcu nieco niepewnie powieki uniosły się ukazując całą prawdę jaka działa się z chłopakiem. Mężczyzna mógł czytać z niego jak z otwartej księgi. Można było zobaczyć głód, pożądanie jak i obawę oraz strach, ale nie przed mężczyzną lecz przed bólem, który był nieunikniony przy zbliżeniu. 


- Odpręż się. Obiecuje się, że niedługo zapomnisz o wszystkim… będziemy tylko my – szepnął zmysłowo Isamu, w końcu docierając do wrażliwej części ciała Ryu, jakim była szyja.
Chłopak się poddał. Ufnie objął szyję mężczyzny przyciągając go bardziej na siebie. Strach odszedł w niepamięć, były tylko usta Isamu zaborczo atakujące jego szyję oraz dłonie powoli pozbawiające go ubrań. Chłopak także nie pozostawał dłużny, jego dłonie chwile temu obejmująco kark mężczyzny nieśmiało wsunęły się pod jego koszule by drżącymi dłońmi po chwili rozpinać guziki. 


Isamu wręcz pożerał wzrokiem każdy skrawek odsłoniętego ciała ukochanego. Niedługo potem także i spodnie wraz z bielizną wylądowały na podłodze zostawiając chłopca zupełnie nagiego w miękkiej pościeli.

- Jesteś taki piękny i cały mój… - szeptał składając pocałunki na ciele chłopca. Ryu oddychał coraz szybciej wijąc się na łóżku. Było mu duszno, coraz trudniej było mu opanować dźwięki wydobywające się z jego ust.
- Nie hamuj się kochanie… chcę Cię słyszeć – szepnął Isa schodząc ustami coraz niżej przez tors, brzuch by zatrzymać się nad nabrzmiałą już męskością Kociątka. Mężczyzna aż oblizał się na jej widok, pragnął posmakować ukochanego na wszystkie sposoby…Pochylił się i polizał od nasady po czubek, który wsunął do ust i mocno zassał. 

- A-Ahmhm, n-nie, I-Isa… mhmn, - Ryu odrzucił głowę do tyłu nie zdolny do dalszego oponowania. Uczucie było wręcz nieziemskie, jego umysł nie rejestrował nic poza uczuciem przyjemności i ciepłego ciała nad nim. To było takie idealne, takie dobre…
Isamu widząc reakcję chłopca na tę pieszczotę wsunął go sobie głębiej w usta manewrując sprawnie językiem. Nie trzeba było długo czekać na to by Ryu doszedł. Choć już raz doszło między nimi do zbliżenia, ciało Ryu było dalej bardzo wrażliwe.

- I-Isa, j-ja, ja zaraz…. – nie dokończył, wygiął się w łuk a głośny jęk oświadczył jego orgazm. Mężczyzna połknął wszystko po czym lubieżnie się oblizał. Podciągnął się by spojrzeć na twarz ukochanego, który łapał spazmatycznie powietrze. Ryu jeszcze dobrze nie zdążył dojść do siebie, a poczuł palec sprawnie manewrujący w okolicy jego wejścia, mimowolnie spiął się, a jego oczy otworzyły się raptownie.

- Ciii… kochanie. Postaraj się rozluźnić – Isamu zaczął uspokajająco całować ramię chłopca lecz nie zabrał dłoni. Co więcej zaczął powoli wsuwać pierwszy palec.
- M-mhm…- Ryu przygryzł dolną wargę próbując przyzwyczaić się do dziwnego uczucia rozciągania.

Kociątko szybko się rozluźniło czując, że nie przynosi mu to bólu. Po chwili nawet sam zaczął poruszać biodrami nabijając się na palec mężczyzny. Isa dołożył drugi palec sprawnie manewrując nimi by trafiać co jakiś czas w prostatę chłopca. Ryu już nie mógł wytrzymać. To dziwne miejsce w nim, sprawiające, że mały ból jaki się pojawił szybko poszedł w niepamięć. Mógł jedynie zdzierać sobie gardło krzycząc z przyjemności.


-I-Isamu… oh… Już! Chce Cię już! – powiedział Ryu stanowczym ruchem przyciągając go do siebie by zachłannie wpić się w jego usta. Palce już mu nie wystarczały, chciał Isamu, chciał go poczuć w sobie. Chciał go doprowadzić na  szczyt tak samo jak mężczyzna robił to z nim.
- Kochanie, ale to będzie bolało, nie jesteś jeszcze dobrze przygotowany i… – szepnął drżącym głosem Isamu. Przerwał mu Ryu podnosząc się i siadając mu na kolanach i mocno obejmując za szyję.
- Isa, proszę… proszę już… - szepnął niecierpliwie. Chciał go już poczuć w sobie, w tym momencie nie interesowało go to, że może zaboleć. Chciał mężczyzny.
Mężczyzna nie umiał mu odmówić, tym bardziej, że sam powstrzymywał się już od dłuższego czasu by się na niego nie rzucić. Powoli ułożył go z powrotem w pościeli. Uniósł jego nogi kładąc je sobie na ramionach.


- Rozluźnij się, i pamiętaj… Kocham Cię Kociątko – szepnął uśmiechając się czule by po chwili wejść w niego jednym płynnym ruchem. Mężczyzna aż zagryzł wargę do krwi. Ryu był taki ciasny, tak cholernie idealny. Ostatkiem sił powstrzymywał się by się nie ruszać.
Ryu krzyknął urwanie, odrzucając głowę do tyłu i zaciskając dłonie na pościeli. Bolało, strasznie bolało.
- Ryu? Kochanie? Może… - zaczął niepewnie Isamu, nie chciał widzieć tego bólu wymalowanego na ukochanej twarzyczce.
- Nie! J-ja… daj mi chwilę – szepnął przymykając oczy. Wziął kilka głębokich wdechów i sam poruszył biodrami na próbę, nie bolało już aż tak bardzo.
- J-już… - szepnął wyciągając po niego ręce, chciał go mieć tak blisko jak tylko się da.
Mężczyzna zaczął się powoli poruszać. Już po chwili ból odszedł z zapomnienie. Ruchy Isy były coraz głębsze i szybsze, a jęki Ryu coraz głośniejsze a oddech urwany. Już tak niewiele dzieliło ich od spełnia.
- Isa… ahm I-Isa!!! – Ryu owładnęła słodka rozkosz. To było nie do opisania. Czuł jakby był w innym świecie… Isamu osiągnął spełnienie chwilę po nim. Ucałował czule spocone czoło, to co się przed chwilą wydarzyło umocniło ich w przekonaniu, że są dla siebie stworzeni. Znaleźli siebie nawzajem, swoje drugie połówki, już na zawsze. 

………………………………………

Shinji siedział schowany pod kołdrą klnąc jak szewc. Toru wyszedł chwilę po pocałunku. Obiecał babuni pomóc w wynoszeniu niepotrzebnych rzeczy na strych. Zostawił go samego! Ale w sumie nawet i dobrze, że tak się stało. W obecności Księcia byłoby to jeszcze bardziej krępujące. Wszystko byłoby porządku, gdyby nie odgłosy, które niosły się po całym domu. Jak widać Ryu i Isamu nie próżnowali. Czy to znaczy, że on i Toru także niedługo zbliżą się do siebie w ten sposób? Mimowolnie jego policzki pokryły się szkarłatnym rumieńcem. Czy był na to gotowy? Kochał Toru, ale to podobno boli. Jednak dźwięki wydobywające się z pokoju naprzeciwko świadczyły o czymś zupełnie innym. W głowie mimowolnie pojawiły się obrazy, które nie powinny.
- Kyaa! – pisnął cichutko chowając twarz w poduszce. Czuł, że robi mu się gorąco od samego myślenia o tym a odgłosy dobiegające z pokoju wcale mu nie pomagały. Co więcej… Shinji jęknął widząc co dzieje się z jego ciałem… coś budziło się do życia… a raczej pewna część ciała ochoczo reagowała na to co się działo.
- Kochanie? Wszystko dobrze? Czemu siedzisz pod kołdrą? – Shinji wręcz pisnął zażenowany. Nawet nie usłyszał kiedy wrócił Toru. „Isamu, Ryu już ja się z wami policzę” – nasza mała Księżniczka już planowała zemstę.
Zemsta, zemstą…. Ale co on ma teraz zrobić?! 



Cdn. xD (przypis Yuki: Jak można kończyć w takiej chwili xD? Chociaż zemsta też może być słodka :P)

wtorek, 16 kwietnia 2013

Zagubiony w czasie 23

Ojcem księcia zajmę się w rozdziale 25 . Rozdział pełen emocji... jakoś tak mnie naszło... No nic przeczytajcie i oceńcie sami :)
Z góry przepraszam za błędy, przypominam, że niestety nie posiadam Bety.
Nie zapomnijcie skomentować :)


Rozdział 23


Shinji w końcu po długim narzekaniu został wypuszczony z pokoju i mógł swobodnie poruszać się po domu. Czuł się coraz lepiej, już nie męczył się każdym zrobionym krokiem i nie przesypiał połowy dnia. Lecz ostatnio denerwowała go jedna rzecz a może bardziej smuciła… . Za każdym razem gdy chciał zbliżyć się do księcia ten go unikał lub mówił, że ma coś do zrobienia. Chłopiec czuł się okropnie… czyżby Toru kłamał? Może tak naprawdę wcale go nie kocha? Nic dziwnego, że takie myśli kłębiły się w główce malca skoro książę go unikał. Od tamtej pory, po rozmowie w pokoju, nie pocałował go ani razu, nawet nie przytulił… czy zrobił coś nie tak ? Może go czymś zdenerwował? Tego nie wiedział, bo za każdym razem gdy chciał zacząć rozmowę Toru po prostu uciekał. Isamu z Ryu byli ostatnimi czasy bardzo zajęci sobą, lecz nawet oni zauważyli, że dzieje się coś niedobrego. 


- Shi, księżniczko? Co się stało? – spytał pewnego dnia Isamu nie mogąc znieść widoku smutnej buźki malca. Specjalnie postanowił porozmawiać z Shinji’m sam, bez Ryu. Domyślał się, że chodzi o Toru, a znając jego Kociątko poleciałoby wściekłe do księcia, z krzykiem; jak śmiał sprawić przykrość jego małemu braciszkowi. Na razie Isamu wolał się dowiedzieć na spokojnie o co chodzi, potem sam rozkwasi księciu nos.
Shinji siedział na huśtawce w ogrodzie, na początku nawet nie zauważył przybysza, dopóki nie usłyszał pytania.


-  I,,Isa chan ? – szepnął zaskoczony malec. Ostatnio wszystko się u niego waliło. Toru go nie chciał a Isamu i Ryu byli zbyt zajęci sobą. Już nawet nie spędzał z nimi tyle czasu co kiedyś, oczywiście cieszył się ich szczęściem, ale w pewien sposób czuł się samotny, pominięty. Dlatego tak zaskoczyła go „wizyta” przyjaciela. 


- Nic… nic się nie stało – mruknął cicho odwracając wzrok. Nie chciał mówić o tym, że Toru go unika, to za bardzo bolało. Jednak Isamu, tak samo jak Ryu i Toru znali go za dobrze. Doskonale wiedział, że malca coś trapi i w pewnej części jest to ich wina. Ostatnio też nie widywał księcia w pobliżu ich księżniczki co było dziwne zważywszy na to co czuł do malca.


- Shinji, proszę – poprosił spokojnie Isa kucając przed nim i chwytając jego dłonie w swoje. Chłopiec nie chciał mówić, że mu przykro, że czuje się samotny bo zostawili go sobie samemu. Nie chciał psuć ich szczęścia swoimi smutkami. Już otwierał usta by coś powiedzieć lecz po chwili w ogrodzie pojawił się Toru, a widząc chłopca wykonał zwrot o 180 stopni i wrócił do domu. Na ten widok Isamu zdziwiony uniósł jedną brew, jednak malec zareagował inaczej…. Zagryzł delikatnie usteczka by po chwili już płakać cichutko i ocierając oczka. Nim Isa zdążył zareagować chłopiec zeskoczył z huśtawki i pobiegł do swojego pokoju zamykając się na klucz. 


Isamu wstał i zły ruszył do mieszkania. Dorwał księcia w salonie, gdzie ten chodził w kółko widocznie zły jak osa.
- Coś ty mu zrobił! – warknął podchodząc do mężczyzny i chwytając go za koszulę.
- Przez ciebie płacze! O co tu chodzi! – krzyknął wkurzony jasnowłosy. Toru spojrzał na niego i westchnął cicho.
- Nie mam zamiaru ci się tłumaczyć – powiedział spokojnie.
- Ty,,, ty! – w tym momencie do salonu wszedł Ryu zaniepokojony krzykami, oraz zaskoczyło go trzaśnięcie drzwiami na piętrze.

- Co się tutaj dzieje? – spytał, a widząc Isamu warczącego na księcia domyślił się, że coś się stało Shinji’emu.
- Przez tego drania Shi płacze! – powiedział zdenerwowany Isamu.
- Przeze mnie ? A gdzie wy byliście co? Woleliście zajmować się sobą niż spędzić z nim trochę czasu! – wyryknął książę. Nikt nie był bez winy. Isamu zacisnął dłonie w pięści a Ryu spuścił głowę. To prawda, ostatnio był zajęty swoich „chłopakiem”, po prostu był taki szczęśliwy, że nie pomyślał jak może poczuć się Shinji. 
 
- Nie mówię, że jesteśmy bez winy, ale ty nie jesteś lepszy! Ty go jawnie unikasz! Myślisz, że jak on się czuje widząc, jak się zachowujesz?! – powiedział Ryu po chwili westchnął i opadł na kanapę.
- Co zrobimy? Odsunął się od nas… - powiedział zrozpaczony Ryu. Isa usiadł obok kociątka i objął go ramieniem.
- Będzie dobrze, po prostu musimy sprawić by znowu nam zaufał – szepnął po czym spojrzał na księcia.
- A ty? – warknął. – Co masz na swoje usprawiedliwienie? Znudził ci się więc już go nie chcesz? – głos Isamu był zimny. Nie jedna osoba zadrżała by ze strachu pod jego spojrzeniem a co dopiero słysząc ten lodowaty ton. Toru westchnął cicho i usiadł w fotelu.
- Nie zasługuje na niego, to co zrobił mój ojciec… co próbował zrobić – szepnął odwracając wzrok.
- Przeze mnie został narażony na niebezpieczeństwo. Lepiej dla niego gdy nasze stosunki staną się mniej przyjacielskie – mruknął.
- Nie chce by znowu cierpiał – westchnął cicho. Ryu poderwał się z kanapy i pacnął go w głowę gazetą.
- Wy faceci jesteście takimi idiotami – mruknął nadymając policzki.
- Nie widzisz, że w ten sposób ranisz go jeszcze bardziej? Żadnemu z was nie wyjdzie na dobre unikanie się. On się załamie jak go zostawisz! – Ryu spojrzał na księcia groźnie.l
- Ale ja… - zaczął Toru lecz przerwało mu Kociątko.
- To nie twoja wina. To twój ojciec odpowiada za to co się stało! A ty nim nie jesteś… nie jesteś taki jak on… Kochasz go a on Ciebie, więc rusz tyłek i idź do niego! – warknął ponownie uderzając go gazetą po głowie. Toru spojrzał na niego zaskoczony a po chwili uśmiechnął się ciepło.

 - Dzięki Ryu – po chwili już biegł na górę by jak najszybciej porozmawiać z malcem. Kochał go, to prawda… ta rozłąka także dla niego była katorgą, lecz koniec z tym. Nie opuści Shinji’ego. Od teraz po prostu będzie lepszy, będzie go bronił, będzie się nim opiekował. Już nigdy nie pozwoli by coś mu się stało.
Zapukał cicho do drzwi, lecz nikt nie odpowiedział. Nacisnął na klamkę lecz tak jak myślał drzwi nie ustąpiły. Usiadł pod drzwiami.

- Przepraszam Shi, tak bardzo Cię przepraszam. Wiem, że cię skrzywdziłem – szepnął. Po drugiej stronie panowała cisza.
- Wiem, że jesteś na mnie zły… nie mam nic na swoje usprawiedliwienie… nic nie może usprawiedliwić tak okropnego czynu jak doprowadzenie do łez ukochaną osobę… wiem, że proszę o wiele,… ale proszę kochanie.. Wybacz mi – szepnął książę. Nie słysząc odpowiedzi podniósł się i już miał zejść gdy nagle usłyszał cichy zgrzyt zamka i po chwili w drzwiach stanął zapłakany Shinji. Przytulał do siebie poduszkę, jego oczy były zaczerwienione a usteczka drżały niebezpiecznie jakby na zbierający się ponownie płacz.

- Shinji… kochanie – szepnął książę. Widok zapłakanej buźki ściął go z nóg. Szybko pochwycił malca w ramiona, który mocno się w niego wtulił zanosząc się głośnym płaczem.
- N,,nigdy więcej tak nie rób..nigdy nie zostawiaj samego – szeptał Shinji trzymają się go mocno. Książę nie miał za bardzo wyboru i trzymając go mocno w ramionach zszedł na dół gdzie czekali Isamu i Ryu.
- Shi!
- Księżniczko! – dało się słyszeć dwa głosy na raz.
- Tak bardzo cię przepraszamy… już nigdy cię tak nie zaniedbamy.. proszę wybacz nam – poprosił Ryu. Shinji spojrzał na nich a po chwili na jego buzi pojawił się delikatny uśmiech.
- W,,wybaczam – szepnął chłopiec.
- Ja też przepraszam,,, cieszę się waszym szczęściem… a,ale było mi smutno, bo o mnie zapomnieliście. – szepnął cichutko.
- To się nie powtórzy braciszku, obiecujemy – powiedział Ryu i ucałował go w jeden policzek, Isamu zrobił to samo i ucałował drugi policzek. Shinji zachichotał cichutko jednak po chwili chichot został stłumiony przez usta Toru, które czule go w tym momencie całowały.

- M,mhm – Shiji zarumienił się delikatnie ale po chwili odwzajemnił pocałunek. Isamu i Ryu wycofali się pospiesznie do swojego pokoju chcąc im dać nieco prywatności.
- Cieszę się, że Shi nam wybaczył – szepnął Ryu tuląc się do ukochanego.
- Myślisz, że ja też zasługuje na całusa? – spytał patrząc zadziornie na Isamu. Mężczyzna tylko uśmiechnął się delikatnie po czym pochylił się całując wręcz zaborczo swoje kociątko. Ryu jęknął cicho obejmując mocniej szyje jasnowłosego. Ryu nigdy by się do tego nie przyznał ale uwielbiał tę dominację u Isamu, czuł się wtedy naprawdę pożądany. Ryu oderwał się od ust swojego faceta i spojrzał na niego zarumieniony.
- K,,Kochaj się ze mną Isa…

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Mist 11 - Koniec



A oto ostatni rozdział "Mist'a". Nie wiem sama jak mi to wyszło.... zdaje się na wasze zdanie którym mam nadzieję podzielicie się ze mną w komentarzach.
Płakałam gdy czytałam od początku to opko :( nigdy nie zrozumiem jakim cudem wpadło mi ono do głowy. T_T no ale na szczęście dzisiaj się ona kończy... rozdział krótki, ale mam nadzieję, że was nie zawiodłam...
Miłego czytania...




Rozdział 11


Jun modlił się by to w końcu się skończyło, by jego męki odeszły na zawsze. Choć został już dawno złamany i pogodził się z myślą, że jest tylko zabawką w rękach tego psychopaty to nie ważne ile razy był torturowany ból nie malał, stawał się coraz gorszy, coraz bardziej dotkliwy. Czy zrobił coś nie tak? Czym zasłużył sobie na taki los? No czym? Nie dość, że stracił już wszystko, nie miał zupełnie nic, to jeszcze los zapragnął sobie jego życia. Ale już dość, wystarczy prawda? Więc dlaczego jeszcze żyje? Dlaczego jeszcze czuje ból. Znowu poczuł jakby się dusił, nie mógł złapać tchu, wszystkie mięśnie napięły się na jak struna jakby chciały się bronić lecz ból nie ustąpił, wręcz przeciwnie zwiększał się z każdą chwilą. Gwayne nie zważał na nic, ani na krzyki, na szarpaninę chłopca. Zastanawiał się jedynie co mogłoby sprawić ofierze jeszcze większy ból. Po chwili chwycił rozgrzany pręt który przygotował, chciał naznaczyć chłopca na całym ciele, by cierpiał jak najwięcej. Chciał by jego krzyk niósł się po całym pokoju, by ściany przesiąkły tym bólem i cierpieniem tego kruchego i zmaltretowanego dziecka.  Gwayne nie spieszył się, znaczył brzuch, boki, nogi i dłonie, wszystko robił by przedłużyć cierpienie Jun’a.  


- Nie,,, proszę ! – krzyczał lecz na nic. Mężczyzna jakby był w innym świecie, jakby w ogóle nie docierał do  niego głos chłopca. Czyżby to był już koniec? W końcu zniknie ból? Mimowolnie na ustach chłopca pojawił się delikatny uśmiech. Czuł, że słabnie, jak morzy go sen. Już troszeczkę, jeszcze trochę…. Proszę – myślał chłopak. 


- Będziesz cierpiał, dopiero teraz zobaczysz co to znaczy ból. Przez ciebie mój brat stracił życie – warknął mężczyzna w końcu ukazując jakieś emocje. Więc ten chłopiec, ten na parterze to był brat jego oprawcy?! Ale jak zginął? Czyżby mężczyzna go zabił? Co się takiego wydarzyło? Nie miał pojęcia i wiedział, że się już nie dowie. 


Mężczyzna w końcu zainteresował się stanem ofiary, spojrzał na chłopca i zakończył tortury, podał mu szybko leki i opatrzył rany. O nie nie, nie pozwali mu umrzeć, jeszcze nie. Będzie cierpiał tak jak on cierpi po stracie Ariela. To wszystko wina tego dzieciaka! To przez niego jego ukochany braciszek poznał o nim prawdę, to jego wina, że został znienawidzony, że Ariel uciekł  i został napadnięty. TO WSZYSTKO JEGO WINA! Dlatego chłopak będzie jeszcze długo cierpiał.


Jun czując, że tortury zostały przerwane jęknął mimowolnie, to nie tak miało być! Miał umrzeć! Spojrzał nieprzytomnym wzrokiem mężczyznę, widział ten gniew i szał w oczach. Wiedział już co powinien zrobić. 

- To twoja wina, - szepnął słabym głosem chłopiec.
-To przez ciebie…  on ,,, on nie żyje – spojrzał na mężczyznę z satysfakcją w oczach. Teraz albo nigdy. Musiał go doprowadzić do całkowitego szału. Miał ostatnią szansę by umrzeć.
- To ty.. ty do tego,, doprowadziłeś – powiedział, jego głos drżał, jego ciało płonęło od bólu.
- Jak śmiesz! – warknął mężczyzna i wymierzył mu mocny policzek. Nigdy nawet przez sekundę tak nie pomyślał. To nie była jego wina! Nie! To ten przeklęty bachor. To jego wina! Jego brat zginął przez chłopca. Nagle jego oczy zapłonęły.  Złość i żal po stracie braciszka wzięła nad nim górę. Jego dłonie same wystrzeliły w stronę delikatnej szyi ofiary.  Na początku ucisk nie był tak mocny, jedynie by na trochę odebrać mu dopływ powietrza. Lecz chłopak nie miał zamiaru się poddawać.


- T..to t.tww.oja,..w.wina – wychrypiał chłopiec patrząc mu wyzywająco w oczy, które powoli zaczęły się zamykać gdy ucisk na szyi się wzmocnił.
- Zamknij się! Słyszysz?! Zamknij! – to był pierwszy raz kiedy mężczyzna stracił opanowanie. To dlatego, że jedyne uczucia jakie miał żywił do swojego małego braciszka, a jego braciszek został mu odebrany. Teraz już nie miał zamiaru się hamować. Emocje wzięły nad nim górę.
Powoli  oczy, kiedyś tak pełne życia teraz zaczęły tracić blask, powoli powieki zaczęły opadać aż zamknęły się całkowicie. 


- D..dzię…ku…je – wyszeptał jedynie zanim jego serduszko przestało bić. Choć jego ciało było zmaltretowane na jego buzi widniał delikatny uśmiech. W końcu skończył się ból, w końcu mógł zasnąć na zawsze.
Mężczyzna wstał powoli z łóżka i spojrzał na chłopca, a raczej to co z niego zostało. Pierwszy raz poczuł wyrzuty sumienia, że kogoś skrzywdził. Dopiero teraz do niego dotarło, że wszystko co robił, do czego ponownie doprowadził! Był nikim innym jak tylko mordercą . Odbierał życie bo taka była jego zachcianka. Chłopak miał rację, Ariel zginął przez niego. Osunął się na kolana zakrywając usta dłonią. Gdyby tego nie zaczął, jego braciszek by żył. 

…………………………..


Tego samego dnia, ciało chłopca zostało znalezione niedaleko Miejskiego Szpitala. Wszyscy byli przerażeni widokiem stanu ciała chłopca. Dzięki siniakom na szyi policja doszła w końcu do mieszkania zbrodniarza. Jednakże było już za późno. Dom był zajęty przez płomienie. Kilku świadków twierdzi, że widziało mężczyznę w oknie na piętrze. Lecz nic już nie dało się zrobić.


Gwayne postanowił skończyć ze sobą, za dużo wyrządził krzywd już na tym świecie. Oczywiście służbę odprawił, nie chciał ich więcej mieszać w swoje sprawy. Resztę majątku oddał na szpitale i domy dziecka w mieście. Chociaż tak mógł choć w małym stopniu zrobić coś dobrego dla innych. Wiedział, że to nie odkupi jego win, lecz to była jego jedyna, dobra podjęta w całym jego życiu decyzja. Usunął wszystkie dowody, razem ze sobą. I to był koniec Gweyna Crawford’a – lekarza i psychopaty.



KONIEC