sobota, 1 października 2022

PRZEPRASZAM

 Nie chce o tym za bardzo pisać, ale miałam... Mam małe problemy ze sobą. Nie mam żadnej strasznej choroby, więc nie martwcie się . Wiem, że długo mnie nie było i przepraszam za to, ale nie czułam się psychicznie dobrze, nie miałam ochoty nawet wchodzić na laptopa, a co dopiero na bloga. Wiem, że nie wyjaśniłam dokładnie mojej nieobecności, mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Czasem człowiek pomimo uśmiechu na twarzy cierpi w środku, czasem z powodów na które nie ma wpływu.

Postaram się niedługo dodać kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie jesteście mocno źli, wiem, że was zawiodłam i powinnam was poinformować, ale cóż... nie zrobiłam tego, z pewnych przyczyn. 

Tulam mocno


 Wasza Maru ~`


niedziela, 16 stycznia 2022

SUICIDE 1

 Nowe opowiadanie, mam nadzieję, że wam się spodoba. Temat depresji jest znany wielu osobom. Mnie również, nie jest to jednak opowiadanie na temat moich przeżyć ale mój nastrój ostatnimi czasy zmusił mnie na przelanie tego co miałam w głowie na kartkę papieru. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Oh i dobra wiadomość, kto czytał wcześniej moje opowiadania wie, że kocham nadużywać słowa „ delikatnie”, nie liczyłam ale trochę się trafiło w tym rozdziale haha <3

Czy będzie szczęśliwe zakończenie ? Zobaczymy. Jeśli Lubicie smętne opowiadania zachęcam do przeczytanie mojego opowiadania „Mist”

Miłego czytania <3

Wasza Maru ~

ROZDZIAŁ 1

 

Niewidzialny, nikomu niepotrzebny, żałosny mały człowiek, który nic w życiu nie osiągnął, nierozumiany przez nikogo, nielubiany przez nikogo, zawsze sam gdziekolwiek się pojawił… Mógłby wymieniać tak w nieskończoność. Nie było w nim nic, co choćby odrobinę by lubił… Niczego. Mówią, że niewidzialni ludzie są mądrzy, kujony dlatego są sami. W jego przypadku nawet to nie było prawdą. Odkąd pamiętał w szkole radził sobie średnio. Często nawet nauczyciele zapominali, że w ogóle uczęszczał na lekcje, mógłby się na nich nie pojawiać, a i tak miałby obecność. Myślał, że na studiach się to zmieni. Tak – pomimo tak marnej średniej jakimś cudem udało mu się dostać na studia. Czemu to robił? Przecież to i tak nie miało sensu. Rodzice – chociaż raz chciał im udowodnić, że sobie poradzi, że da radę, że będą z niego dumni ale nie… Dla nich liczył się jedynie drugi syn, wybitne oceny, lubiany przez wszystkich, rodzice nigdy nie zapominali o jego urodzinach, opłacili mu studia, a on jako wyrzutek musiał zarobić na nie sam. Kiedyś płakał dniami i nocami, ale teraz? Nie miał chyba już czym płakać, stał się obojętny na wszystko. Nic nie miało sensu – ani wstawanie rano z łóżka, ani studia ani nic innego ani ktokolwiek inny. Jak to nazywali naukowcy ? Ah tak… Depresja. Czyżby właśnie przez nią przechodził? To również nie było ważne. Czy to właśnie dlatego tak bardzo chciał uciec stąd ? Zniknąć? Nienawidził swojego życia, ludzi, rodziny, a zwłaszcza siebie. Czemu w ogóle się urodził? Gdyby zniknął i tak nikt by tego nie zauważył prawda? Jego życie i tak nie miało sensu, więc lepiej je skończyć i tak nikt nie będzie za nim płakał.  Czy to właśnie dlatego stał na zamkniętym starym moście? Czy to właśnie dlatego przechodził przez barierkę i spoglądał w dół? Było ciemno, nic nie było widać, jedynie słychać było szum wody. Może to i lepiej? Wszystko było na wyciągnięcie ręki. Słodki koniec jego żałosnego życia więc czemu nagle pojawił się strach? Skąd nagle wątpliwości? W końcu nic już nie miało sensu? Nagle drgnął gdy ktoś objął go od tyłu. Gdyby nie trzymające go ramiona już dawno byłby na dole.
- Co ty wyprawiasz?! Oszalałeś? – odezwał się głos, a on nie umiał na to odpowiedzieć. Oszalał? Może tak właśnie było? Nie wiedząc czemu odczuł ulgę, gdy znalazł się z powrotem po drugiej, bezpiecznej stronie barierki.
- Coś ty sobie myślał co?! To nie jest wyjście! – krzyczał na niego głos. Liam w końcu podniósł wzrok na swojego wybawiciela? Czy mógł go tak nazywać? A może powinien być na niego zły, że mu przeszkodził? Jego wzrok stał się niewyraźny. Zaskoczony zdał sobie sprawę, że to łzy. Nagle rozpłakał się głośno jakby to był pierwszy raz, gdy wyrzuca z siebie wszystkie żale i zmartwienia.
- Hey… Już dobrze. Nie rycz mi tu.. Ugh.. w co ja się wpakowałem. – westchnął głos. – Nie jestem niańką. No już. Wstawaj odprowadzę cię do domu czy gdzie tam chcesz – zamazana postać podaje mu chusteczkę. Liam przeciera oczy i wydmuchuje nos. – Dzięki – mruknął w końcu widząc swojego „bohatera”? – Nie trzeba, sam trafię – wstaje i na drżących nogach idzie w stronę domu.  Nie spodziewał się tego  co stało się po chwili.
- Poczekaj! – zawołał głos i został złapany za ramię – Przyjdź jutro pod ten adres. Nie ty jeden uważasz, że twoje życie nie ma sensu – wręczył mu wizytówkę i odszedł zostawiając chłopaka samego.

Liam wrócił do domu, czego oczywiści nikt nie zauważył. W końcu przecież nawet nie zauważono, gdy wychodził. Zamknął się w pokoju i rzucił się na łóżko patrząc tępo w sufit. Czy naprawdę próbował to zrobić? Czy naprawdę stchórzył? A może to był znak ? Nieznajomy na moście i te wątpliwości? Westchnął głośno i spojrzał na wizytówkę. Poza adresem i podaną godziną nic więcej na niej nie było. Co to za dziwna wizytówka. W głowie maj jednak jedno „Nie ty jeden uważasz, że twoje życie nie ma sensu”. Czy było więcej osób takich jak on? W sumie nie zdziwił by się, w końcu nie mógł być wyjątkowy nawet w chęci odebrania sobie życia. Skoro i tak miał w planach dzisiaj umrzeć co oznacza, że jutro nie szedłby na zajęcia znaczyło, że ma czas wolny, by iść pod podany adres. Czy powinien się bać? Czy to bezpieczne,  by iść w nieznane miejsce, podane przez obcą osobę? A co miał do stracenia ? Nic. Poza tym mężczyzna go zaciekawił. Odłożył wizytówkę na stolik nocny i nakrył się kołdrą. Sen jak zwykle nie przychodził, ale przyzwyczaił się do tego. Sięgnął do szuflady po mały woreczek, w którym było kilka tabletek. Ukradł je matce z jej zapasów leków, gdy nie mogła spać. Dwie powinny wystarczyć. Niedługo potem był w swoim idealnym świecie snu, spokoju, gdzie nikt nie uważał go za coś zbędnego.

Następnego dnia poczekał aż brat oraz rodzice wyjdą z domu. Lubił ten moment, gdy był sam. Cisza, spokój – idealny stan. Wziął prysznic i założył swoje ulubione wytarte jeansy i przydużą bluzę z kapturem. Zszedł na dół, wyjął z lodówki mleko i kakao z szafki. Z kubkiem w dłoni usiadł w salonie obracając w drugiej dłoni wizytówkę.  – 10:00, Sunny Road 13 – przeczytał i westchnął. Odstawia niedopite kakao na stolik i wyjmuje telefon. Wyszukuje odpowiednie połączenie. Miał godzinę. Spóźni się, ale czy to ważne? Wstał, złapał kurtkę i założył trampki. Poklepał kieszeń, dobrze, portfel dalej na swoim miejscu. Zaraz jest na przystanku. Jak na złość zaczął padać deszcz, autobus spóźniał się. Całe jego życie to jeden wielki pech. Czy mogło być gorzej? Oczywiście, że tak. Przejeżdżający samochód ochlapał go. Dupek nawet się nie zatrzymał. Już miał obrócić się na pięcie i wrócić do domu, gdy zajechał autobus. Wahał się tylko chwile – zaraz siada na końcu wcześniej kupując bilet. Było mu zimno ale nie chciał się zastanawiać co by się stało gdyby tam poszedł. Zjadała go ciekawość. Pół godziny spóźniony niepewnie wszedł do budynku. Nie umiał rozmawiać z ludźmi. Oczywiście zamiast zapytać się kogoś o co chodzi z tą wizytówką, rozgląda się niepewnie.

- Jednak przyszedłeś – Liam usłyszał za sobą głos. Obrócił się i zobaczył mężczyznę z wczoraj.

- Sam nie wiem czemu to zrobiłem – mruknął Liam cicho.

- Jesteś cały przemoczony. Chodź, dam ci coś na przebranie. Będą trochę za duże ale to lepsze niż mokre ubrania.
- Nie trzeba… Ej – mruknął niepewnie Liam, gdy mężczyzna pociągnął go za dłoń w stronę schodów.

- Zajęcia się już zaczęły ale to nic. – zaraz są w jakimś pokoju, a mężczyzna wyciąga z szafy spodnie i sweter. – Przebierz się. W łazience jest suszarka i ręczniki. Poczekam na ciebie tutaj, a potem zaprowadzę do sali – powiedział spokojnie mężczyzna.
- Moment ! Jakie zajęcia? Kim ty w ogóle jesteś? Co to za miejsce? – Liam chociaż wyglądał jak kupka nieszczęścia miał bojową minę. Nie czuł się zbyt komfortowo nie wiedząc co się dzieje.

- Jak już ci wczoraj mówiłem.  Nie jesteś jedyny, który potrzebuje pomocy, a my pomagamy takim osobom. Zagubionym, samotnym. – wyjaśnił – ale wszystkiego dowiesz się na zajęciach – powiedział popychając go w stronę łazienki.

-Ale zajęcia? Jakie zajęcia? Nie stać mnie na zajęcia, poza tym nie potrzebuje pomocy. – Liam niepewnie zerka na niego.

- Nie marudź. Skoro już tu jesteś, możesz chociaż iść na zajęcia i zobaczyć na czym to polega. Poza tym nie mówiłem nic o płaceniu. No dalej do łazienki ale już – Liam pokonany wszedł do łazienki. Wyszedł po 15 minutach przebrany i z wysuszonymi włosami.

- A teraz chodź – chwycił ponownie jego dłoń zanim chłopak zdążył w jakikolwiek sposób zaprotestować, prowadzi go schodami w dół.

- G…Gdzie ty mnie prowadzisz? – czy to piwnica? Jakaś sekta? Nie powinien był przychodzić. Zaczynał się bać.  Zaraz jednak mężczyzna puka cicho i otwiera jedne z drzwi.
- Wybacz Mark, mam jeszcze jedną małą zgubę. – mężczyzna uśmiechnął się do prowadzącego zajęcia- Jest trochę oporny, więc zostanę, żeby go pilnować. – popycha Liama delikatnie w stronę wolnego krzesła, a sam siada obok niego.

Liam nie odezwał się ani słowem. W Sali było z 15 osób. W różnym wieku, jednak przeważała młodzież, pewnie w podobnym wieku do jego. Nie czuł się komfortowo w dużych grupach. Spuścił wzrok na swoje dłonie.

- Nie szkodzi Chris. Ważne, że jest – wykładowca odezwał się i podszedł do Liam’a. – Wszyscy się już przedstawili. Zdradzisz nam swoje imię? – Poprosił mężczyzna o imieniu Mark. Liam nieco zagubiony spojrzał na mężczyznę przed sobą po czym ponownie uciekł wzrokiem. Chociaż był pełnoletni, był jak małe dziecko, które jest przerażone i nie wie co zrobić.

- L..Liam – szepnął po chwili cicho zaciskając dłonie na końcu sweterka.

- Dobrze. Miło cię poznać, cieszę się, że przyszedłeś. A teraz – mężczyzna spojrzał po sali. – Kto chciałby zacząć? – uśmiechnął się zachęcająco. – Nie wstydźcie się. Sami pamiętacie swój pierwszy dzień tutaj. – nie pogania. Czeka cierpliwie. W końcu jakiś młody chłopak podniósł rękę. – Cudownie. Podejdź do mnie proszę. Nie bój się. Jestem tutaj obok. Nie ma się czego wstydzić, powiedz tyle ile uważasz za słuszne. Możesz przerwać w każdej chwili. – powiedział uspokajająco Mark.

- Mhm. H..Hey. Jestem Mira, mam 19 lat. Ja… - nieco zagubiony chłopiec spogląda na mężczyznę, który uśmiechnął się ciepło- Spokojnie Mira. Świetnie ci idzie. –Pochwalił.

- Ja… Trzy razy próbowałem mhm… Próbowałem odebrać sobie życie – szepnął chłopiec. Liam zaskoczony podniósł na niego wzrok, a potem zerknął na Chris’a. – Mówiłem ci mały. Będzie dobrze, a teraz słuchaj – szepnął do niego Chris.

Każdy po kolei wychodził i opowiadał swoją historię. Jedni mówili do końca, inni przerywali zbyt zawstydzeni lub przestraszeni, że ktoś ich będzie osądzał. Jedni zalewali się łzami, inni uśmiechali mówiąc jak bardzo im te spotkania pomogły.

- Liam? Czy chciałbyś wyjść i coś powiedzieć? – spytał Mark uśmiechając się ciepło.

- J…Ja? Ale.. – zaraz pokręcił energicznie głową kuląc się bardziej na krześle. – Może na następnych zajęciach. Nic się nie dzieje – zapewnił go spokojnie Mark.
- Zakończymy na dzisiaj spotkanie. Cieszę się bardzo, że tu jesteście i dzielicie się swoimi przeżyciami. Pamiętajcie jesteśmy tu dla was. Następne spotkanie jest w sobotę o 9:30. – na tym spotkanie się zakończyło.

- I co myślisz? – Chris spogląda uważnie na Liam’a, który nie odezwał się ani słowem po skończonych zajęciach.

- Ja… Nie zdawałem sobie sprawy – szepnął i pokręcił delikatnie głową. Zajęcia bardzo mu się podobały. – c..czy ja mogę… W sobotę.. znaczy – zająknął się zawstydzony.

- Oczywiście, że możesz. Przyjdź. Zajęcia są bezpłatne – zapewnił go Chris. – Chodź. Odwiozę cię do domu. – mężczyzna uśmiechnął się delikatnie. Nie czekając na odpowiedz chwycił jego dłoń i prowadzi w stronę wyjścia na parking. Liam nie oponował, nie miał ochoty tłuc się autobusem. Nie ważne, że miał na sobie za duże ubranie. Nie obchodziło go zdanie innych ludzi. Po zajęciach czuł się zmęczony. W samochodzie podał adres i do końca nie odezwał się już ani razu. Musiał to wszystko przetrawić. Gdy samochód parkuje pod jego domem zerka niepewnie na Chris’a.

- Dziękuje. Ubrania oddam w sobotę dobrze? – szepnął po czym szybko uciekł mu z auta i wręcz pobiegł do domu, zostawiając w samochodzie zadowolonego z siebie mężczyznę. Chociaż Chris nie był aż tak dużo starszy od niego. Jednak teraz w głowie chłopca panował mały chaos, ale przyjemny. Czuł się lepiej, dużo lepiej, pierwszy raz odkąd pamiętał.  Liam nigdy nie sądził, że znajdzie kogoś kto zrozumie jak się czuje, co przeżywa. Ale teraz wiedział, że nie jest sam. Tak naprawdę nie mógł się doczekać sobotnich zajęć.

środa, 6 października 2021

Omega 3

 Zapraszam na kolejny rozdział. Jak widać nie tylko pary Alfa x Omega mogą się bawić między sobą ;) Miłego czytania

Maru~`




OMEGA 3


Minął pierwszy tydzień, drugi. W końcu Aoi miał wyjść z pokoju i rozpocząć naukę. Stresował się, ale gdy Simon przyszedł do pokoju odetchnął z ulgą. Z nim czuł się pewniej. - Jesteście pewni, że to naprawdę dobry pomysł? Ja nie wiem czy to dobry pomysł - Szepnął Aoi . Miał na sobie stare jeansy i zwykły t-shirt i czarne, cóż kiedyś były czarne, trampki. Nie zgodził się ubrać nowych ubrań, uznał, że i tak dostał za dużo, w postaci pokoju, jedzenia. - A co jeśli moje feromony znowu zwariują ? Co jeśli przeze mnie komuś stanie sie krzywda? Przecież są tu Alfy. - Szepnął chłopiec patrząc na Simona niepewnie.

- Które są trzymane z dala od ciebie kiedy się uczysz. Ponadto, teraz są tu inne Omegi, które mogą je uspokoić. Nie bój się... Po prostu zajmij się nauką – Powiedział Simon podchodząc do niego. – Nie ma się czego bać, z czasem nauczysz się nad tym panować. - Oczywiście poza Heat’em, to po prostu trzeba przejść, owszem są supresanty, które mogą trochę pomóc, ale najlepiej wybrać sobie do tego Alfę ale na razie chłopiec nie musiał o tym wiedzieć, nie było sensu go na razie za bardzo stresować.
- Bardziej gotowy nie będę. Chodźmy już. Chce to mieć z głowy – Szepnął Aoi wzdychając cicho i odruchowo łapiąc za koniec koszulki Simon’a. – Nie zostawisz mnie tam samego prawda? – Spytał Aoi cicho.

- Będę siedzieć obok jeśli cię to uspokoi - Obiecał mu Si. Rzeczywiście wszystkie lekcje trzyma go za rękę. Aoi uczy się podstaw na temat siebie i panowania nad emocjami. Na razie nikt nie wspomina o wybieraniu Alfy. Dopiero gdy będzie gotowy.

Aoi stara się skupić na lekcjach. Naprawdę się stara. Nie chce zawieść Simon’a, który tak się nim opiekował i był przy nim nawet teraz. Jak wiadomo na razie to były podstawy i będą to powtarzać przez kilka następnych dni, aż do pełnego opanowania. Czas ich nie gonił, jedyne czym się martwili, to kiedy pojawi się pierwszy Heat u chłopca. Przez to, że jego hormony tak długo były uśpione nie byli w stanie określić kiedy to się stanie.

- Dziękuje, że byłeś ze mną dzisiaj – Szepnął Aoi uśmiechając się delikatnie.  – Obiecuje, że będę się uczył, będę się starał, ale to trochę trudne zapanować nad emocjami, gdy twoje ciało myśli inaczej – Powiedział chłopiec, po chwili rozejrzał się – Mogę już wrócić do pokoju? – Bał się spotkać innych.

- Odprowadzę cię. Chętnie pokaże ci też ogrody jak już poczujesz się pewniej – Simon uśmiecha się do niego lekko. Wspomina o tym, że ma nadzieję, że alfa którego mu przydzielą od razu okaże się idealny. Jeżeli nie to wbijał mu do głowy, by zmieniał ich, aż poczuje się komfortowo.

- A twój Alfa? Masz swojego Alfę ? – Spytał Aoi przyglądając mu się gdy szli do pokoju. Chłopiec jeszcze nie umiał odróżniać Omeg od Bet, nie miał pojęcia kim był Simon, jakoś nigdy nie zapytał. – Alfy przydzielane są do ochrony prawda? Jako ochroniarze ? – Aoi wchodzi z Simonem do pokoju i siada na skraju łóżka. Alfy owszem były przydzielane do ochrony ale nie tylko, o czym chłopiec na pewno w końcu się przekona.

Simon zaśmiał sie miękko. - Chciałbym, ale niestety, nie mam. – przyznaje spokojnie.
-Tak. Ale też jako wszystko inne. Będziesz miał Bety, które dla ciebie pracują, ale Omegi głównie ufają swojemu Alfie. Często rodzi się między nimi pewien rodzaj uczuć. – Si sugeruje ostrożnie, że sypiają ze sobą.

Aoi spuścił głowę bawiąc się dłońmi na swoich kolanach. – Nie potrzebuje Alfy. Nauczę się panować nad feromonami i nie będzie mi potrzebny. Nauczę się… Zobaczysz. – Spojrzał na Simon’a taki zagubiony, w oczach czają się łzy. – Ja nie chcę Alfy – szepnął Aoi ciągając noskiem. Widać przerażały go. Teraz gdy był Omegą miał się czego bać. Poza tym nie będzie Alfy koniec kropka.

Si klęka przed nim i ujmuje jego dłonie - Szsz już dobrze, spokojnie. One naprawdę nie są takie złe. Mój brat jest Alfa. To najcudowniejsze stworzenie jakie znam! – Powiedział Simon uśmiechając się delikatnie.
- Twój brat jest Alfą? – Zaskoczony Aoi zerka na niego. – Naprawdę nie są złe? W telewizji mówili, że pomimo tego, że Omegi mają wpływ na Alfy, to gdy Omega pozwoli się oznaczyć, Alfa staje się głową rodziny, on decyduje co jest dobre a co złe. Podobno są agresywni w łóżku i to podobno bardzo boli – Szepnął Aoi jakby mówił tajemnicę. Głuptas naoglądał się za dużo telewizji. – N…No co? – Aoi zarumienił się soczyście – Tak mówili !

- Nie wszystkie Alfy są złe. Tak jak Bety czy Omegi. Znajdziesz lepsze i gorsze. - Si bardzo stara się nie śmiać. – I to nie jest tak, że są agresywni w łóżku i boli. Czasem może ich troszeczkę ponieść, ale zawsze możesz ich powstrzymać. Masz nad nimi władze. - Przypomina mu miękko. - Alfa którego wybierzesz będzie się przed tobą płaszczył żebyś pozwolił mu na dziecko. – Wyjaśnił Simon.

- D...Dziecko?! - Aoi pisnął i zasłania twarz dłońmi. - J...Jak?... Ale dziecko? Ale to znaczy, że musiałbym iść z Alfą do... – Aoi pisnął ponownie kręcąc głową. Głuptas był taki uroczy i niewinny. - Nie ma mowy. Nigdy ! Nie wybiorę Alfy. D...Dam sobie radę sam... Ale dziecko?- zerknął na Simon'a cały czerwony.

- Nie musisz mu dawać dziecka i nie musisz z nim sypiać. Tylko jeśli chcesz. On cię nie zmusi. – Obiecuje mu Si i uśmiecha się delikatnie.  Dla chłopca to wystarczyło, samo słowo że „nie musi”, sprawiło, że się uspokoił. – Przepraszam, nie wiem co się ze mną dzieje, nigdy tak nie reagowałem. To wina tych hormonów – Westchnął cicho Aoi. Zrobił się z niego straszny panikarz.

- Tak, jesteś wystraszony, nie znasz nikogo, boisz sie tego co przyniesie przyszłość. W pełni cię rozumiem -Si ściska jego dłoń  delikatnie. - Hej, jeśli kiedyś będziesz chciał zobaczyć jak to jest to możesz mnie pocałować.. – Si uśmiechnął się psotnie, ale też nie żartował. Cóż, nie miał nic przeciwko takim zabiegom. Omegi także potrzebowały rozładowania seksualnego niezależnie czy miały teraz Heat czy nie. Tak samo Bety. Każdy tego potrzebował. Dlatego gdy miały ochotę bawiły się i uczyły między sobą. To nie było nic złego i każdy wiedział, że tu są bezpieczne.

- Nie żartuj sobie ze mnie – Mruknął Aoi rumieniąc się ale mimowolnie jego wzrok padł na usta starszego kolegi. Nigdy się nie całował. Zaraz szybko odwraca wzrok odchrząkując nerwowo. – Pocałować? – Spytał po chwili cichutko. – Tak chyba nie wolno prawda? – Zerknął na niego niepewnie.

- Dlaczego nie wolno? Ja jestem chętny. Ciebie też chyba nikt nie zmusza prawda? Jeśli masz ochotę, możesz całować, jak nie to nie. – Powiedział spokojnie Simon. Nie narzuca mu się, tłumaczy jedynie, że to nic złego.
- A…Ale ja nie umiem – Szepnął Aoi uciekając wzrokiem. – L…Lepiej nie – Młody Omega kręci głową. Co jeśli zrobi coś nie tak? W końcu nie umiał, nigdy się nie całował. Co jeśli Simon’owi się nie spodoba i przestanie go lubić? Nie miał tu nikogo poza nim i starszym panem.

Simon podniósł się z pozycji klęczącej po czym pochylił się i wplótł palce w jego włosy i pocałował go leciutko w odpowiedzi. Cóż… Teraz Aoi nie miał się czym martwić. Simon zdecydowanie w tym momencie uciszył wszystkie jego rozbiegane myśli.

Aoi mruknął zaskoczony, usta Simon’a były takie ciepłe i słodkie. Jego dłoń odruchowo zacisnęła się na koszuli starszego kolegi. On sam nie zrobił nic, nie bardzo wiedział co. Sam dotyk ust na swoich sprawił, że jego feromony rozniosły się słodkim zapachem po pokoju.

Simon mruczy zadowolony pogłębiając pocałunek. Widzi jak na niego wpływa i zdecydowanie sprawia mu to przyjemność. Jednocześnie nie chce go wystraszyć więc się pilnuje.

Aoi po chwili wahania nieco nieporadnie stara się odpowiedzieć na pocałunek. Doskonale widać, że nie ma o tym zielonego pojęcia, ale to było w nim urocze. Można go było tyle nauczyć. Aoi czuje jak palą go policzki, boi się otworzyć oczy, ale nie odsuwa się, bardziej wczepia dłoń w jego koszulkę. Nigdy nie sądził, że całowanie może być takie przyjemne, ale zarazem zawstydzające.

Simon naparł swoim ciałem delikatnie na chłopca zmuszając go, by położył się na łóżku a sam zawisł nad nim nie przerywając pocałunku. Jego dłoń przesuwa się po boku młodszego kolegi, na razie po koszulce, by go nie wystraszyć.

Aoi jęknął cichutko. Słodki zapach feromonów w pokoju sprawiał, że kręciło mu się w głowie, czuł się podobnie jak wtedy w klubie, miedzy jawą a snem. Jego dłonie jakby same obejmują Simon'a za szyję. Jego ciało samo wie czego chce. Spragnione ciepła, czułości bierze tyle ile się da.

Simon pilnuje, by było to cywilizowane i żeby chłopiec nie żałował potem niczego. Nie, że nie podoba mu się chłopiec, bo uwiódłby go bardziej niż chętnie.. Ale nie chce go wystraszyć.

Aoi po dłuższej chwili odrywa się od jego ust łapiąc powietrze. W pewnym momencie zapomniał o oddychaniu. Oddycha szybko ledwo kontaktując. Skoro pocałunek sprawił coś takiego, to co by się stało gdyby doszło do czegoś więcej? Chłopiec nie zdawał sobie sprawy z tego jaki jest wrażliwy na dotyk. Czy to wina hormonów? Skoro reaguje w ten sposób od samego pocałunku? To co się stanie gdy będzie miał pierwszy Heat? Aoi po chwili otworzył szeroko oczy i zaraz zasłania twarz dłońmi. Nie wie co zrobić, co powiedzieć. Simon pocałował go ! A jemu się to podobało!!

- Aoi, obiecaj mi, że jak kiedyś będziesz chciał... Albo zacznie ci się robić gorąco, od razu mi powiesz. Dobrze? – powiedział stanowczo Simon całując jego szyje leniwie. Taki piękny i kuszący. Chłopiec nie miał jeszcze wybranego Alfy więc bez obaw mogli się bawić. Chociaż gdy wybierze Alfę nie powiedziane, że nie będą mogli się pobawić.

Aoi jęknął cichutko odruchowo bardziej eksponując szyję. – O…Obiecuję – Szepnął drżącym głosem. Czemu obiecał? Sam nie wiedział.

- To dobrze. Martwię sie o ciebie. Nie musisz tego wszystkiego przechodzić sam. Nie ma się czego wstydzić -zapewnia chłopca Simon delikatnie  ocierając się o niego. Znów muska jego usta pocałunkiem  i delikatnie podgryza jego dolną wargę. – Rozluźnij się, nie ma się czego bać.  – Powiedział Si całując go w czoło delikatnie.

-M…Mam mówić j…jak będzie gorąco? T…Tak jak teraz? – Szepnął Aoi zarumieniony, z nabrzmiałymi ustami od pocałunków. Nie bał się, po prostu był zawstydzony ale jakoś jego ciało nie chciało go słuchać. Może nawet on sam nie chciał zaprotestować? W końcu Simon mówi, że to nic złego.

- Dokładnie tak jak teraz - szepcze miękko Simon, przesuwając dłońmi po jego ciele. - Pamiętaj, że to ty mówisz, kiedy mam przestać -Przypomina mu miękko i podciąga jego koszulkę sunąc ustami powoli do góry wraz z podnoszoną koszulką .

Aoi westchnął głośno i odruchowo chwycił jego dłoń. Widać, że nie dlatego, że nie chce po prostu trochę nie nadążał i nie wiedział co się dzieje i co on powinien zrobić.

Simon owija go ramionami układając się przy nim głaska jego boczek leniwie, pozwalając mu przyzwyczaić się do bliskości.
Aoi powoli się uspokoił i rozluźnił. Przymyka oczy chowając się bardziej w jego ramionach. Było mu tam dobrze i ciepło. Czuł się bezpiecznie.

Simon mizia go noskiem i mruczy z zadowoleniem w jego włoski i szyje, zależnie, gdzie akurat go miział noskiem. Jest rozluźniony, zadowolony i trzyma go blisko siebie.

- T…To miłe – Szepnął Aoi nie otwierając oczy. Pierwszy raz miał do czynienia z czymś takim, z czułościami. Z prostym, zwyczajnym leżeniem obok siebie z kimś. Czuł się cudownie.  – Dziękuje, że się mną opiekujesz- Mruknął cichutko chłopiec. – Z tobą nie boję się aż tak – Przyznał Aoi.

- To czysta przyjemność...-Zapewnia go miękko Simon, rozciągnięty z zadowoleniem. - Jesteś piękny i kuszący i ciężko mi utrzymać ręce z dala od ciebie - Żartuje swobodnie starszy chłopak

- J…Jesteś niemądry. Nie ładnie mi tak dokuczać – Mruknął Aoi zawstydzony uciekając wzrokiem. – Na pewno jest tu dużo ślicznych chłopców. W końcu to Omegi. Ja jestem Omegą od niedawna… Naprawdę uważasz, że jestem ładny? – Mimowolnie miał nadzieję, że chłopak powie, że tak.

wtorek, 14 września 2021

Omega 2

 Zapraszam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że wam się spodoba :) Cieszę się, że tu jesteście i czytacie <3 I tak, prawda. Nigdy nie wiadomo co mi trafi do głowy i co wymyślę xD haha Ale na razie nie jest źle, ktoś kto czytał wcześniej wiedział, że lubię nadużywać słowa " delikatnie" kto wie kiedy trafi się rozdział z tysiącem powtórzeń słowa "delikatnie" xD


OMEGA 2

-Jak się czułeś kiedy się obudziłeś jako Omega i zaczęli się dla ciebie bić? Kiedy obudziłeś się i wystraszyłeś pół szpitala? Jak się poczujesz, kiedy pójdziesz do kina na film i wystraszysz, a potem będzie trzeba sprzątać po masakrze, bo jakiś alfa poszedł na randkę akurat na ten sam seans? - Głos mężczyzny jest cichy, ale nie ma litości. - Im prędzej zrozumiesz, że rzeczywiście robię to zarówno dla ciebie, jak i dla wszystkich innych, tym lepiej.

Chłopiec nic nie odpowiada. Zdawał sobie sprawę, że mężczyzna ma rację, że zagraża nie tylko sobie ale też innym, ale nie umniejszało to ani trochę jego strachu, co więcej bał się jeszcze bardziej. Pakuje się powoli wiedząc, że jest w tym pokoju ostatni raz. Nie miał zbyt dużo rzeczy. Torba ubrań, plecak z kilkoma książkami i skarbami które kupił za wypłatę. - Jestem gotowy - powiedział chłopiec i ostatni raz spojrzał na pokoik, w którym spędził 5 lat. Poprawił torbę na ramieniu , zostawił klucze od mieszkania na blacie w kuchni i wychodzi ze starszym mężczyzną.  Nie miał nawet pojęcia gdzie jadą, czy to daleko? Jednak bał się pytać, z jednej strony nie chciał znać odpowiedzi na te pytania .

-Nie chcesz ich zabrać ze sobą? Możesz trzymać ten pokój jak długo chcesz. Jak już mówiłem zapłaciłem za niego. Dlatego klucze ci się  przydadzą, gdybyś chciał tu przyjechać - wyjaśnia mu łagodnie mężczyzna.

- Wrócę tutaj? Wypuścicie mnie i będę mógł tu wrócić?- Patrzy na niego nieco sceptycznie. Tyle się nasłuchał o Omegach. - Nigdy nie słyszałem by jakaś Omega mieszkała sama. Wszystkie są zamknięte w waszym ośrodku. Nawet w telewizji tak mówiono. Omegi dla bezpieczeństwa mieszkają razem w Willi, gdzie zostają im przydzieleni ochroniarze w postaci Alf - powiedział chłopiec cytując kobietę z wiadomości. - Naprawdę mam uwierzyć, że wrócę tutaj? - przygląda mu się uważnie. - Chcę to na piśmie- mruknął z wahaniem wracając się i biorąc z powrotem klucze. Teraz już mogli jechać.

-Nie jesteśmy więźniami. Kilku z nas mieszka poza willa. Po prostu, większość z nas nie chce. Tam jest wygodnie i mamy wszystko czego chcemy. W końcu możemy wyjeżdżać sobie na kilka dni i wrócić. – Starszy mężczyzna jest cierpliwy gdy tłumaczy mu wszystko. Nie raz miał do czynienia z młodymi Omegami, które były przerażone i reagowały w ten sposób. Prowadzi chłopca do auta i otwiera mu drzwi. Sam pamiętał ten dzień, gdy wyszło, że jest Omegą. Za jego czasów jednak było inaczej. Bez problemu zabrali go rodzicom i zabrali do ośrodka. Jednak na szczęście czasy się zmieniły. Przygląda się chłopcu. Czekało go długie szkolenie. 

Aoi spojrzał na niego ale nie odpowiedział. Wsiadł do auta. Wygląda przez okno starając się zapamiętać gdzie jadą ale stres, strach sprawiły, że przysnął. Obudził go dopiero delikatny dotyk na ramieniu. Przetarł oczy, a gdy dotarło do niego, że to nie był sen spojrzał na mężczyznę. - J...Już jesteśmy? -spytał bojąc się wyjrzeć przez okno.

-Już jesteśmy. Na początek prosimy cię, żebyś nigdzie nie chodził. Nie chcemy, żebyś wpadł na jakiegoś nieprzygotowanego alfę. – Starszy pan poprosił spokojnie.
-Będziesz zawsze miał ze sobą jakiegoś Betę albo Omegę, dopóki nie zaczniesz nad sobą trochę panować. Potem możesz chodzić sam, gdzie zechcesz. A teraz chodźmy, wszyscy czekają by cię w końcu poznać. –Mężczyzna podaje mu dłoń by pomóc wysiąść.

Aoi niepewnie pokiwał głową, bo co miał zrobić? Poza tym jak na razie nie działa mu się krzywda. Prawda? Chwycił jego dłoń i wysiadł z samochodu. Rozejrzał się. Tu było pięknie. Jak się okazuje willa jest całym kompleksem budynków. Od przodu jest piękna fontanna i altanka, alejka topolowa którą musieli podjechać. Ale jak nic się tu zgubi. Obiekt naprawdę był ogromny! Trzyma się krok za nim. Denerwował się strasznie. Pozna inne Omegi ! Nigdy wcześniej nie spotkał Omegi ! Do tego miał tu zostać jakiś czas. Miał w głowie paćkę ze stresu. Jak powinien się zachować? Nic dziwnego że jego hormony znowu zaczęły szaleć a słodki zapach rozniósł się dokoła. On sam nie zdawał sobie sprawy, że każde emocję wydzielają specyficzny zapach dając znak Alfom jak się czuję. Tak to działało u Omeg.

- Spokojnie - Mężczyzna zwraca mu uwagę na to, że rozrzuca hormony. Nie mijają jednak nikogo kto na nie reaguje...

- Oh ... P...Przepraszam- Szepnął chłopiec starając się uspokoić. Nie chciał powtórki ze szpitala. Jednak zaraz wszystko zniknęło gdy tylko zobaczył sypialnię. Zostaje zaproszony do dużej wygodnej sypialni z własną łazienką. Łóżko jest chyba trzyosobowe o ile nie większe, duża szafa, komputer, ogromne okna wychodzące na ogród, puszysty dywan, w którym aż chce się stanąć boso. W tym pokoju jego pokoik w mieście zmieścił by się 4 razy jeśli i nie więcej.

- To... Czy to mój pokój? - Spytał zaskoczony. Rozejrzał się ale w pierwszej kolejności podszedł do łóżka na którym usiadł. Wygodne ! Nigdy nie spał w tak dużym łóżku! - Nie stać mnie, by mieszkać w tak ładnym miejscu. - Powiedział zerkając na mężczyznę. - Kto za to wszystko zapłaci? - Spytał nieco niepewnie. Miał trochę oszczędności ale nie aż tyle.

- Czy już rozumiesz, czemu większość Omeg woli mieszkać tutaj? Nic cię to nie kosztuje. To twój pokój. Jeśli postanowisz wymienić meble, możemy o tym porozmawiać, ale oprócz tego? To twój pokój. Darmowy. –wyjaśnił mężczyzna przyglądając mu się.

Aoi pokiwał delikatnie głową. Rozumiał. On oddał by dusze za samo łózko! A tu miał cały pokój do swojej dyspozycji. Zawahał się po czym spojrzał na mężczyznę.

- Więc to naprawdę... Jestem Omegą - szepnął jakby dopiero teraz to do niego dotarło. Tak mało wiedział o tym świecie. Poza feromonami, hormonami czekał go również Heat. Nie licząc, że pewnego dnia wybierze sobie Alfę by spłodzić potomstwo. Zdecydowanie gdy usłyszy o ostatnim ucieknie gdzie pieprz rośnie.

Nie zamierzają go o tym informować na pierwszej rozmowie, oj nie. Przeciwnie. Będą go informować na spokojnie, krok po kroku, stopniowo, aż przyzwyczai się do wszystkiego. Był kim był... To się nie mogło zmienić

- Mogę dzisiaj zostać w pokoju? - Spytał mężczyzny niepewnie. Nie był w stanie poznawać dzisiaj nikogo, bardzo go to stresowało. - M...Może jutro - Zaproponował chłopiec ale miał zamiar nie wychodzić z pokoju. Czuł się jeszcze bardzo niekomfortowo. To zrozumiałe ale też nie mógł spędzić całego czasu będąc zamkniętym w pokoju, tym bardziej, że miał się nauczyć panować nad swoimi feromonami i emocjami. Zwłaszcza emocjami.

- Możesz robić co chcesz, to twój dom teraz. Możesz też chodzić gdzie chcesz, nie licząc oczywiście prywatnych pokoi należących do innych – Mężczyzna uśmiecha się lekko.
-Jedyne o co proszę, to abyś nie wychodził z pokoju sam. Zadzwoń na 1 jeśli cokolwiek potrzebujesz – Mężczyzna pokazuje mu telefon na biurku - Albo na 33, to mój numer – Wyjaśnił spokojnie starszy pan.

- Zadzwonić? Ale skoro pana numer to 33, to czyj jest nr. 1? - spytał niepewnie. W sumie na razie najbezpieczniej czuł się przy mężczyźnie. Zdążył go troszeczkę poznać. - Czy to nie kłopot, że ktoś będzie musiał ciągle ze mną gdzieś iść i się mną zajmować? - Spytał niepewnie Aoi.

- Nauka. Jak będzie wyglądała nauka? Ja nawet nie rozumiem czemu i jak pojawiają się te feromony. I wtedy w klubie czułem... Zapach tego Alfy. Czułem się dziwnie - Przyznał chłopiec cicho, ale nie był w stanie wyjaśnić co to było za uczucie.

- No więc, po krótce. Nie, nie przeszkadza mi, że będę się tobą zajmować. Wszyscy na początku potrzebujemy kogoś, do kogo możemy się zwrócić. Wybierzesz sobie mentora kiedy poznasz kilka osób, a na razie po prostu dzwoń jeśli potrzebujesz pomocy. Jedynka to ogólny telefon, osoba która odbierze wysłucha co potrzebujesz i przełączy cię dalej – Starszy pan ani razu nie zirytował się na chłopca, spokojnie wszystko tłumaczy. Jest gotowy odpowiedzieć na każde pytanie by chłopiec poczuł się tu komfortowo. W końcu to miał być jego nowy dom.

- Rozumiem. Dziękuje - Powiedział nieśmiało chłopiec. Gdy wszystko zostało wyjaśnione, a mężczyzna wyszedł. Chłopiec wstał i klęknął przy swojej torbie. Zaczyna się rozpakowywać. Musiał czymś się zająć by na moment móc przestać o tym wszystkim myśleć. Czuł się zmęczony. Minęła niecała doba, a przez ten czas tyle się wydarzyło. Czuł jak zaczyna go boleć głowa. Jednak stara się skupić na rozpakowaniu rzeczy. Nie ma ich dużo więc w wielkiej szafie wygląda to trochę zabawnie. Mała kupka ubrań a reszta szafy pusta. Dlatego n wolnych pułkach poukładał swoje skarby i książki, które miał w plecaku. Na koniec wyciągnął z plecaka misia. Wyglądał na starego, ale widać, że chłopiec dbał o maskotkę, i położył go na łóżku. Nie zajęło mu to więcej niż pół godziny.

Ból głowy niestety nie ustępował, a co więcej nasilał się. Położył się do łóżka, kuląc i chowając twarz w poduszce. Nie chciał nikomu przeszkadzać. W końcu samo kiedyś przejdzie prawda? Poza tym nie jadł dzisiaj jeszcze nic nie licząc szpitalnej paćki. Jednak ból głowy zdecydowanie górował nad głodem.

Jakąś godzinę później do drzwi rozlega się ciche pukanie. Nieśmiałe i ostrożne. Jakby nikt nie chciał go obudzić, gdyby spał.
Jak się okazało, przyniesiono mu posiłek. Kilka różnych rzeczy do wyboru. Dania są może i proste, ale wyjątkowo smaczne. Pachną bardzo przyjemnie. Najwyraźniej postanowili nie katować go wymyślnymi potrawami na początek. Przynosi mu je niewiele starszy od niego chłopak i szeroko się uśmiecha.

Aoi niepewnie podnosi się do pozycji siedzącej. Przygląda się chłopcu nieśmiało, jednak zamiast uśmiechu skrzywił się. Ból głowy od kilku godzin jedynie się nasilał. - D...Dziękuje - powiedział cichutko chłopiec widząc tyle jedzenia. Pachniało cudownie. Naprawdę umierał z głodu, ale ten ból głowy go zabijał. - P...Przepraszam c...Czy mogę coś... mhm - spuszcza wzrok - Coś na ból głowy? - Był blady, naprawdę źle się czuł. Sam nie wiedział, czy to przez stres czy może coś innego to powodowało na przykład jego szalejące hormony. Wiedział tylko, że zwariuje jeśli ten ból nie zniknie.


Sięgnął i łagodnie położył mu dłoń na czole. - Mmm, masz lekką gorączkę. Połóż się proszę. Mam na imię Simon, ale mówią do mnie Si. Zawołam do ciebie lekarza dobrze? - pyta łagodnie, przynosząc mu chłodny ręczniczek i kładąc na głowie zanim dzwoni po lekarza. Simon czeka razem z nim na lekarza.
Aoi czuł się okropnie. Jedyne czego chciał to, aby ten ból ustał. Czuł się jakby walec po nim przejechał. Gdy w końcu lekarz wszedł do pokoju chłopiec leżał w pościelili. Mocno się pocił, a było mu strasznie zimno. Gorączka się rozkręcała.

Si siedział obok niego. Trzyma jego dłoń i zmienia mu okłady troskliwie. Odsuwa się odrobinę dopiero gdy lekarz przychodzi i spędza kolejna godzinę pomagając lekarzowi. Widać, że martwi się nowym.
Przez stres i nagły wybuch hormonów organizm chłopca nie wytrzymał. Był osłabiony co spowodowało gorączkę i bóle głowy. Lekarz podał chłopcu kroplówkę i leki na zbicie gorączki i przeciwbólowe. Po tym chłopiec praktycznie od razu im odpłynął. To przez kroplówkę, w której był środek nasenny. Im więcej chłopiec będzie spał tym szybciej wyzdrowieje. Minusem było to, że nic nie jadł, dlatego lekarz poprosił Simona by posiedział z chłopcem i jak się obudzi wmusi w niego chociaż odrobinę jedzenia.

Simon bez wahania zgodził się popilnować młodszego chłopca. Wydawał się taki malutki i kruchy gdy leżał blady w pościeli, cały spocony i rozpalony od gorączki. Po to tu byli. Każdy kiedyś był tym nowym. Każdy wiedział jak to jest. Simon rozumiał jak chłopiec się czuje. Si zasypia w fotelu obok łóżka, trzymając lekko dłoń śpiącego Omegi.

Mijają dobre 4 godziny zanim Aoi się obudził. Stęknął cicho przecierając oczy. Czuł się troszkę lepiej. Widząc śpiącego chłopca w fotelu uścisnął mocniej jego dłoń. Chłopiec zmieniał mu opatrunki, siedział przy nim, Aoi był mu za to bardzo wdzięczny. Po chwili próbuje usiąść powoli. Całe ciało dalej bolało ale na szczęście głowa już nie. Wyciągnął dłoń i sięgnął po szklankę wody. Niestety ta wyślizgnęła mu się z dłoni upadając na podłogę.

Simon podskoczył wyrwany ze snu dźwiękiem tłuczonego się szkła. – Hey. Obudziłeś się? Jak się czujesz ? – Si pyta troskliwie mu się. Podaje zaraz chłopcu drugą szklankę z wodą, ostrożnie obchodząc szkło.


- P...Przepraszam, j...ja nie wiem jak to się stało. Trzymałem szklankę i nagle - zawstydzony spuszcza wzrok.

- L...Lepiej, dziękuje. Siedziałeś przy mnie. Na pewno jesteś zmęczony - Z wdzięcznością przyjmuję szklankę wody. Z jego pomocą wypił wszystko. - Idź się połóż. Poradzę sobie - Szepnął Aoi uśmiechając się nieśmiało. Simon okazał się bardzo miły i ciepły. Aoi od razu go polubił.

- Zrób mi miejsce a na pewno się położę – Simon prezentuje mu szeroki uśmiech w odpowiedzi. Siada na łóżku obok niego swobodnie.
-Ale najpierw, powinieneś coś zjeść, dobrze? Wiem, że jesteś zmęczony i pewnie nawet cię mdli, ale odrobina dobrze ci zrobi – chłopiec zachęca go by coś zjadł.
- Jesteś niemądry. Nie możesz ze mną spać – Aoi mimowolnie zarumienił się delikatnie –Jestem chory, zarazisz się. Powinieneś iść do swojego pokoju spać –Mruknął nieśmiało. Za namową Simon’a zjada trochę zupy i wypija herbatę. – Już nie. Proszę już nie – Aoi pokręcił głową czując, że jeśli zje choćby odrobinę, to zaraz wszystko zwróci. – M…Muszę się położyć – szepnął czując wracające zawroty głowy. – N…Nie chciałem być Omegą – Powiedział cichutko Aoi. – Jeszcze wczoraj byłem Betą –Ciąga cicho noskiem i chowa twarz w poduszce. – Boję się wiesz? – Powiedział Aoi cichutko unikając jego wzroku. Jakoś czuł, że Simon nie zrobi mu nic złego. W końcu zajął się nim, zmieniał okłady, a nawet spał na  fotelu co musiało być bardzo niewygodne.

- Przykro mi, że stało się to wbrew twojej woli –mruczy Si miękko.
- I rozumiem, że się obawiasz. Ale chce wspomnieć, że nic ci tu nie grozi, będzie dobrze. Będę trzymać twoją dłoń gdy będziesz się martwił. Dobrze? – Simon uśmiechnął się i chwycił jego dłoń. – Odpocznij. Musisz dużo spać, by wyzdrowieć. Będę tu gdy się obudzisz. Obiecuje – Si sprawił, że Aoi zasnął spokojnie. Przez sen ściska jego dłoń co sprawia, że Simon nie może się odsunąć, więc był zmuszony spać razem z chłopcem. Aoi czuł się dobrze, bezpiecznie w jego towarzystwie.  Minęło kilka dni, Aoi czuł się o wiele lepiej, Wstawał już z łóżka, ale dalej nie opuszczał pokoju. Jednak posiłki zawsze przynosił mu Simon. Aoi coraz bardziej się przekonywał, że może inni też będą mili i nie ma się czego bać i może zejdzie na dół na obiad dzisiaj?


 


sobota, 28 sierpnia 2021

Omega 1

OMEGAVERSE <3 Jednak trochę inne niż można zobaczyć lub przeczytać.
Tutaj nie rządzą Alfy, a Omegi. Alfy są zależne od Omeg, które poprzez swoje feromony są w stanie uspokoić rozwścieczone Alfy lub nawet doprowadzić je do obłędu. Omegi są bardzo rzadkie. Nie chodzą swobodnie po ulicy, są jak elita. Alfy z racji tego, że podświadomie chcą chronić Omegi są przydzielane jako ich ochroniarze, było to również robione dla bezpieczeństwa innych, ponieważ nikt inny poza Omegą nie był w stanie uspokoić szalejącego wilka Alfy. Oczywiście występują tutaj też Bety, które prowadzą spokojne życie, jednak z powodu Alf i ich frustracji seksualnej często padają ofiarami agresywnych Alf. <3 Mam nadzieje, że wam się spodoba i polubicie trochę pokręconą wersję Omegaverse w moim wydaniu <3

Zapraszam do czytania o ile ktokolwiek jeszcze tu jest xD

Oh... ! Jak ja za tym tęskniłam <3 Próbowałam nie robić błędów i pisać z sensem <3 Muszę sie trochę rozkręcić z pisaniem, chyba trochę zardzewiałam haha xD Także wybaczcie mi gdybyście znaleźli jakiś błąd lub zdanie bez składu i ładu, chociaż z ręką na serduszku – starałam się <3



OMEGA 1


Aoi O'connell


    Aoi O'connell żył spokojnie jako zwykła nikomu niepotrzebna Beta. Pracował za najniższa stawkę w kawiarni, a wieczorami w nocnym klubie. Tylko dzięki temu, że nie wydzielał z siebie feromonów, które mogłyby sprawić wiele kłopotów miał pracę. Widząc jak ciężkie życie mają Alfy dziękował wszelkim niebiosom że urodził się jako Beta. Dzięki temu mógł żyć spokojnie, mógł chodzić do pracy i nie musiał się martwic, że ktoś z powodu feromonów go zaatakuje. Może dla społeczeństwa był nikim. Zwykłym szarym mieszkańcem, ale to właśnie to kochał w swoim życiu. Spokój.

Omegi... Nigdy żadnej nie spotkał. Było ich niewiele. Trudno było spotkać kogoś kto byłby w stanie powiedzieć, ze widział jakąkolwiek. Omegi żyły w innym świecie. Były na szczycie. Nie tylko dlatego że poprzez swoje feromony miały wpływ na Alfy, mogły je uspokoić ale też gdyby chciały doprowadzić do szaleństwa. Jednak to nie wszystko. Omegi jako jedyne  mogły dać potomstwo. Nie mogły wiązać się między sobą nawzajem. Potrzebowały do tego Alfy. Omegi owszem żyły na szczycie. Miały wszystko, chociaż Aoi ani trochę im nie zazdrościł. Dla niego bycie Omegą byłoby przekleństwem. Na każdym kroku musiały być pilnowane, nie mogły się ruszyć bez ochrony, żyły prawie że w ukryciu. Jedynie raz do roku wybrane Alfy mogły spotkać Omegi. Chociaż bardziej to omegi wtedy wybierały sobie partnera by spłodzić potomstwo.  Alfy jak niewolnicy czekając choćby na skinienie czy spojrzenie omegi. Pokręcił  głową. Nie miał czasu o tym teraz rozmyślać. Praca czekała. Kolejny jeden z nudnych ale pracowitych dni. Sypiał kilka godzin między jedna praca a drugą. Najbardziej nie lubił nocnej zmiany w klubie. Czasami Alfy szukające rozładowania wybierały bety, które nie miały szans z tak silnym przeciwnikiem.

 Miał niebywałe szczęście, że do tej pory udało mu się uniknąć takiego zdarzenia. Ale nawet jego szczęście miało kiedyś gorszy dzień. Albo przerwę. 

Kiedyś musiał być ten pierwszy raz, gdy jeden z odwiedzających klub to nim właśnie się zainteresował. Przecież bety powinny być wdzięczne za ich uwagę i nieziemski seks, jaki każdy alfa mógł im zapewnić ! Więc nic dziwnego, że brutal, który go sobie upodobał, nie miał w słowniku takiego słowa, jak „NIE”.

 Aoi właśnie kończył zmianę. Już miał iść do domu gdy nagle poczuł, że jest obserwowany. Nie zdążył się nawet obrócić gdy  został objęty. Trwało to zaledwie kilka sekund. Stał przy barze, by nagle znaleźć się przypartym do ściany. Wciągnął głośno powietrze czując jak uderzył plecami o ścianę. - Proszę mnie puścić. Jestem tu pracownikiem.  Nie może pan. Nie jestem Omegą. - Próbował przemówić mężczyźnie do rozsądku. Wiedział, że nikt mu nie pomoże. Szef tym bardziej nie chciał się mieszać. W końcu był tylko zwykłą Betą jakich wiele na tym świecie, co sprawia, że mógł zastąpić go w każdej chwili innym pracownikiem. Wiedział, że jest na przegranej pozycji. Myślał o sposobie ucieczki, gdy nagle oczy rozwarły mu się szeroko. Co to był za zapach? Jego ciało zamarło jakby było z kamienia. Przymknął oczy czując jak jego ciało drży. Nie zdawał sobie sprawy, że nagle wszyscy w klubie zamarli. Nikt się nie odzywał, wszyscy wpatrywali się w niego. Nie zdawał sobie sprawy co się dzieje. Nie miał pojęcia, że wydziela w tym momencie tak silne feromony, że każda Alfa w klubie była w stanie zrobić wszystko co chłopiec sobie zażyczy. Ale Aoi miał przyjemną pustkę w głowie, nieznane mu dotąd uczucie i ten zapach sprawiały, że czuł się jakby był gdzieś pomiędzy jawą a snem. Jednak zaraz spadło na niego otrzeźwienie jak kubeł zimnej wody, gdy na Sali zawrzało, a ludzie zaczęli się przekrzykiwać - To Omega! - Aoi otworzył powoli oczy.  Wszyscy patrzyli na niego. - O… Omega? T… To pomyłka. Ja nie... - Szepnął blednąc. Co ich napadło? Omega? On? Chyba powariowali.

  Jakieś dwie inne Alfy stają między nim a tym, który go wcześniej zaatakował. Teraz to on jest w problemie... W powietrzu wciąż czuć strach Omegi, więc wszystkie Alfy w pomieszczeniu czują się w obowiązku go chronić. Wygląda na to, że rozerwą głupca na strzępy. Wystarczy jedynie mały gest, albo zmiana zapachu Omegi, a Alfy rzucą się na drania, który śmiał podnieść na niego choćby wzrok.

 - Nie! P. Przestańcie!- Krzyknął  Aoi. To było zbyt wiele. Nie rozumiał co się dzieje. Co się właśnie wydarzyło. Omega? On? Ale to niemożliwe! Badania przeprowadza się gdy tylko się urodzą a później w wieku dojrzewania. Dwukrotnie wyszło że jest beta. To na pewno nieporozumienie. Nie mógł być... Prawda? Jednak widząc co się dzieje nie wytrzymał. Rzucił się do ucieczki. Musiał stąd wyjść... Potrzebował powietrza. Czuł jak kręci mu się w głowie. Nim dotarł do drzwi nogi odmawiają mu posłuszeństwa i ładuje w ramionach jakiegoś mężczyzny. Ledwo łapał powietrze. W oczach widać były łzy. To na pewno zły sen! To się nie dzieje naprawdę!

Alfy oczywiście natychmiast zareagowały na jego rozkaz, patrząc po sobie z zaskoczeniem, jakby obudziły się ze snu. Ktoś już dzwoni po karetkę. Alfy chociaż w tym momencie mogły zrobić z nieprzytomnym chłopcem wszystko, postanowiły się nim zając. Dla nich Omega była świętością. Kimś ważnym, kimś kogo muszą chronić. Chronić go za cenę nawet własnego życia, dlatego, gdy upadł wprost w ramiona jakieś starszego Alfy. Ten pomimo przyjazdu karetki nie chciał oddać chłopca. Dopiero godzinę później wolontariuszom udało z się namówić wilka na zabranie chłopca do szpitala, bo włączył mu się instynkt ochronny i nie chciał nikogo do niego dopuścić.

Chłopiec budzi się na łóżku szpitalnym. Od pielęgniarki dowiaduje się, że rzeczywiście jego hormony Omegi były nieaktywne aż do teraz. To raczej się nie zdarzało, ale był jeden czy dwa przypadki. Hormony były uśpione przez w badaniach wcześniej wychodziło, że jest Betą.

Aoi leżał wpatrując się w sufit. Słyszał wszystko co mówi pielęgniarka, ale nie docierało to do niego. To tak jakby słuchaj historii o kimś innym, że to nie dotyczyło niego, nie było z nim związane. Był jak w transie. Nie krzyczał, nie pytał, po prostu leży. Jego świat właśnie się zawalił. Wszystko co miało wcześniej znaczenie znikło. Nie był już tą osobą, którą myślał, że jest. Co się z nim stanie? Zamkną go jak inne Omegi? Już nie będzie mógł pracować? A może gdyby udało mu się uciec i po cichu opuścić szpital? Jednak to było niemożliwe. Feromony, które przez tyle lat były uśpione aktywowały się z podwójną siłą. Był wyjątkową Omegą, jedną z niewielu. Choćby chciał się ukryć nic to nie da. Jego zapach zdradzał na kilometr kim był. - Co się teraz ze mną stanie? - Spytał cichutko. Po kilku godzinach milczenia w końcu się odezwał. Raczej nie spodoba mu się to co usłyszy. Był tego pewien.

 Pielęgniarka pogłaskała jego dłoń delikatnie. - Spokojnie proszę Pana. Zostanie pan kilka godzin u nas, by upewnić się, że nic Panu nie jest, a potem zapewne zaproszą Pana na kilka dni do willi, by inne Omegi mogły nauczyć Pana nad sobą panować. – Ani trochę go to nie uspokoiło, wręcz przeciwnie, zabrał dłoń i poderwał się wstając z łóżka. – Nigdzie nie pójdę! Chce wrócić do domu. P…Proszę mnie wypisać. To szaleństwo! Jak możecie twierdzić, że jestem Omegą! Jestem Betą! Na pewno to jakieś nieporozumienie – szepnął, był bladziutki i widać, że ani myślał pozwolić komuś zabrać go w nieznane mu miejsce. Willa? Nie potrzebował Willi, chciał wrócić do swojego maleńkiego pokoiku, który wynajmował.

Nerwowo zaciska to rozluźnia dłonie, by po chwili wyrwać z dłoni wenflon, który mu założono, gdy tylko tu przybył. – Wracam do domu – Powiedział stanowczo Aoi, ale nie zdążył zrobić choćby kroku, gdy zakręciło mu się w głowie. To było dla niego zbyt wiele. Przytrzymując się szpitalnej szafeczki po prostu się rozpłakał.  Jego feromony znowu zaczęły szaleć, pielęgniarka musiała zamknąć drzwi, gdyż Alfy które przebywały piętro wyżej wyczuły strach i niepokój Omegi i rzuciły mu się na ratunek. Nie był w stanie nad tym zapanować. Wystraszył się słysząc walenie do drzwi i mnóstwo głosów. Osunął się na kolana ledwo łapiąc powietrze. –NIE! Proszę nie… - Szepnął przerażony odgłosami zza drzwi. Czy to naprawdę on to wszystko robił? Czy naprawdę był Omegą?

Pielęgniarka stara się być profesjonalna. Powtarza, że nikt nigdzie go nie zabierze siłą i nic mu nie grozi. Prosi, by sie położył, bo jest jeszcze zmęczony. Może chciałby się napić wody albo herbaty? Mają też te śmieszne różowe oranżadki z misiami dla dzieci... Na pewno pił jak był młodszy, wszyscy je kochają, nie zna żadnego dziecka które by odmówiło! Pielęgniarka mówiła do niego spokojnie, jak do małego dziecka, bo tak teraz się czuł. Zagubiony, samotny. Pielęgniarka stara się odwrócić jego uwagę od myślenia o innych rzeczach. Stara się go uspokoić i pokazać, że tu jest bezpieczny.
Chłopiec powoli z jej pomocą wraca na łóżko. Pozwala sobie założyć nowy wenflon, a słysząc, że głosy za drzwiami ustają odetchnął z ulgą. Gdy Omega była spokojna, to Alfy też. - Naprawdę nie musze nigdzie jechać ? Naprawdę nie muszę się na nic zgadzać? – Był jak małe wystraszone dziecko, które potrzebuje zapewnienia, że wszystko będzie dobrze. Jednak pielęgniarka wiedziała, że teraz czeka chłopca wiele zmian i zdecydowanie nikt nie pozwoli mu wrócić do poprzedniego życia. Był Omegą, co gorsza nie panował nad sobą co mogło wywołać nie małe zamieszanie gdziekolwiek by się nie pojawił . Jednak nie miała serca mu powiedzieć, że niedługo zjawi się ktoś kto zabierze go niezależnie od tego czy chłopiec tego będzie chciał czy nie, w bezpieczne dla niego miejsce. Gdy stał się Omegą jego życie miało się zmienić o 180 stopni. Omegi były elitą, jednak także więźniami. Już nigdy więcej nie będzie mógł nigdzie sam wyjść. Nie mógł zostać sam, zwłaszcza ze względu na Heat , który nie wiadomo kiedy się pojawi. Omegi miały stałe cykle, ale u chłopca było inaczej. Jego feromony obudziły się nagle, tak samo może być z Heat’em, nie wiadomo było jak chłopiec to przejdzie. Dlatego dla jego bezpieczeństwa, jeszcze dzisiaj zostanie zabrany do innych Omeg.

Pielęgniarka wiedziała że może to opóźnić co najwyżej o jeden dzień ale jeśli chłopiec miał się bać... Zamierzała łagodnie przekonać go by zrobił to wszystko z własnej woli. W końcu, szczerze wierzyła, że to będzie dla niego najlepszym wyjściem. Przekonuje go, iż kiedy już nauczy się nad sobą panować, będzie mógł chodzić gdzie zechce.

Chłopiec jednak nie wierzy w ani jedno jej słowo. To dlatego, że się bał i doskonale zdawał sobie jakie życie wiodą Omegi, a przynajmniej wiedział tyle ile pokazano w telewizji lub napisano w gazetach. Nic dziwnego, że nie chciał, by go zabrano. Odczuwał to jak porwanie. Owszem pielęgniarka nieco go uspokoiła ale dalej nie mógł przestać myśleć o tym jak o więzieniu. Z pomocą środka uspokajającego zasnął na kilka godzin. Zaczął się budzić słysząc cichą rozmowę, poruszył się otwierając oczy i usiadł raptownie. Więc dzisiaj go zabiorą. Wiedział, że nie ma nawet jak uciec.  Przygląda się mężczyźnie nieufnie.

Omega która po niego przyszła była starszym Panem z laseczką, bardzo dystyngowanym i o miłym głosie. Wyjaśnia mu, jak to za każdym razem gdy targają nim emocje to wpływa na swoje otoczenie, więc musi potrenować panowanie nad sobą. - W naszym ośrodku będzie ci dobrze, wszystkiego cię nauczymy. Będziesz bezpieczny i nauczysz się jak być Omegą – Wyjaśnia starszy pan.

- To nieporozumienie, jestem Betą! Nigdzie nie pójdę. Pomylił pan sale – Aoi kręci głową, chociaż wydarzenia pokazały mu, że nie jest Betą, a Omegą dalej szedł w zaparte, że jest Betą. Dalej nie chciał tego do siebie dopuścić. Wypierał to. - Proszę, ja tylko chce wrócić do domu. - Powiedział spuszczając głowę. Widać, że poddał się, nie miał argumentów, by się kłócić. - A moja praca? Wynajmuje pokój. Moje rzeczy. Nie mogę... Nie chce tego zostawiać. Musze wrócić do domu. Nie będę nigdzie wychodził. Poradzę sobie - powiedział ale nie zabrzmiało to zbyt pewnie .

- Nie możesz spędzić reszty życia w jednym pokoju - Zauważa mężczyzna cicho ale stanowczo. - Możesz do nich zadzwonić. Twój pokój jest już opłacony. Jeśli chcesz coś spakować możemy tam pojechać. Nie jesteś więźniem. Po prostu jesteś wystraszony i nie panujesz nad sobą. –Mężczyzna bez pośpiechu, cierpliwie stara mu się wszystko wyjaśnić, ale przy obecnym stanie chłopca nie jest to łatwe.

- T...To porwanie. Nie możecie mnie zmusić. - Powiedział ze łzami w oczach. Cóż ,mogli. Tak naprawdę mogli go nawet zabrać siłą, ponieważ w tym momencie stanowił zagrożenie nie tylko dla siebie ale też dla innych.
- Chce zabrać swoje rzeczy – Odezwał się cicho Aoi, unikając wzroku mężczyzny. Wiedział to... Czuł to, że wcale nie będzie mu tam o wiele lepiej.
- Zamknięcie w moim pokoju, czy też w ładnym domu do którego chce mnie pan zabrać. To dalej więzienie - Szepnął podnosząc na niego czerwone od płaczu oczy. - Jeszcze kilka godzin temu byłem Betą, miałem pracę. Żyłem jak chciałem, a teraz zabieracie mnie w obce miejsce i wmawiacie mi, że to dla mojego dobra. - Chłopiec pokręcił głową - Nie wierzę panu - Wstaje powoli z łóżka. Chłopiec przebiera się ze szpitalnej piżamki w swoje ubrania i na drżących nogach podchodzi do mężczyzny. - Jedzmy już do tego więzienia- szepnął Aoi. Wiedział, że opór na nic mu się zda. Zabiorą go czy tego chce czy nie. Przynajmniej pozwolili zabrać mu jego rzeczy. Gdyby dalej z nimi wojował zapewne zabraliby go siłą i nawet nie mógłby nic ze sobą wziąć. Bez słowa więcej pozwala wyprowadzić się z budynku szpitala.


sobota, 31 lipca 2021

Czy ktoś tu jeszcze jest? ~` Maru

     WITAJCIE <3

 

    Hey kochani, ja wiem że zapewne nikt już tutaj nie zagląda, ale to nic. Może kiedyś jeszcze ktoś z was wróci. Wiem, że nie było mnie bardzo długo. Już myślałam, że nigdy tutaj nie wrócę, ale to się zmieniło. 
Moje życie w końcu się unormowało. Mam stałą pracę, własne mieszkanie i wolne weekendy co pozwalałoby mi na pisanie z czego bardzo się cieszę. 
Nie wiem czy będę w stanie o razu dokończyć poprzednie opowiadania, raczej nie, więc na początek zacznę od nowego. Mam w głowie kilka pomysłów. Oczywiście posty nie pojawią się nagle z  dnia na dzień, potrzebuje trochę czasu, by napisać coś nowego. Jestem jednak w stanie obiecać, że pierwszy post pojawi się już w sierpniu. Wiem, że was zaniedbałam, zostawiłam. 
Dawaliście mi tyle wsparcia, jednak życie nie jest takie proste i wiem, że wy też o tym wiecie.
Wiem, że nikt może nie zobaczyć tego wpisu, i nikt może nawet nie przeczyta nowych rozdziałów w tym roku, ale kto wie? Może ktoś kiedyś jeszcze przez przypadek trafi tutaj i przeczyta. 
Nie ważne czy będą komentarze, czy nie. Chce wrócić do pisania. 
Jednak mam cichutką nadzieję, że ktoś kiedyś tu zajrzy i czytanie moich opowiadań sprawi mu radość.

Wiem, że w poprzednich opowiadaniach robiłam dużo błędów i pisałam trochę, a nawet bardzo chaotycznie ale nie chce tego zmieniać, tamte opowiadania to moje życie i moja ciężka praca, którą komentowaliście i pomagaliście mi się poprawić. Teraz jestem trochę starsza, więc mam nadzieję, że będzie mi lepiej szło :) 

Dziękuje za wszystko i przepraszam. 
Czy wybaczycie kiedyś swojej Maru? 
Pozdrawiam cieplutko i tulam mocno, Do zobaczenie niedługo? 

Wasza

Maru ~`



PS: Potrzebuję pomocy ze zrobieniem listy. Chce zrobić listę z tytułami wszystkich opowiadań, żeby wystarczyło kliknąć i pojawią się wszystkie rozdziały tego opowiadania, żeby łatwiej było wszystkim czytać... ale wstyd powiedzieć, nie mam pojęcia jak to zrobić xD Potrzebuje pomocy !!!

(Wytłumaczenie jak dziecku krok po kroku będzie bardziej niż pomocne XD )


sobota, 18 listopada 2017

Namiętny Interes 8

Heyo kochani!
Maru wraca z kolejnym rozdziałem "Namiętnego Interesu" mam nadzieję, że wam się spodoba. (O ile ktokolwiek przeczyta, zagląda tu ktoś jeszcze?)
W tym rozdziale czekają na was rozterki Matt'a. <3
Pojawi się również nowa postać ;)
Przepraszam, że tak późno, ale Maru wróciła do Holandii do pracy i pracuje, łącznie z dojazdami z i do pracy doliczając jeszcze, że godzinę przed wyjazdem trzeba wstać, prawie 15 godzin.
Jednak mam zamiar wstawiać posty co 2 max 3 tygodnie <3
To tak na początek, potem spokojnie :D Rozkręcę się i będzie tego więcej <3
Nie przedłużając.
Zapraszam na rozdział <3 



PS.  Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy <3 Jeśli coś się znajdzie( a na pewno się znajdzie) wybaczcie i kochajcie <3 

Wasza Maru <3 


Rozdział 8 








Matt starał się jak mógł robić dobrą minę do złej gry, Akai wydawał się taki szczęśliwy z powodu tamtego mężczyzny, za to on z powodu innego mężczyzny miał mętlik w głowie. Co Josh kombinował? Czy to było szczere? A może znowu chce się zabawić jego kosztem? Jeszcze niedawno myślał, że go zna, a teraz? Nie ufał mu… Ryzyko ponownego skrzywdzenia było ogromne. Czy chciał się na to pisać ? Ponownie pozwolić aby przyjaciel wbił mu nóż w plecy? Starał się o tym nie myśleć, ale to było bardzo trudne. Jak miał o tym nie myśleć? Byle razem tyle lat, byli najlepszymi przyjaciółmi, a nawet partnerami w łóżku. Nie dało się o tym od tak zapomnieć. Spojrzał na chłopca, któremu nie schodził uśmiech z buzi. Po chwili westchnął cicho by uśmiechnąć się do chłopca i podsunąć mu kolejny kawałek pizzy. Jednak poza sprawą Josh’a była jeszcze jedna sprawa, którą się martwił. Nieznajomy Książę jego braciszka. Mężczyzna, który go uratował. Owszem, był mu za to bardzo wdzięczny, jednak nie znał go, a chłopiec tak wesoło mówił o spotkaniu z nim. Martwił się o niego. Nie chciał żeby Akai cierpiał, poza tym bohater czy nie, może skrzywdzić jego braciszka! W końcu z tego co zdążył się zorientować, był to dorosły mężczyzna! A co jeśli wykorzysta jego brata? Będzie grał na jego emocjach? Przez tą sprawę z Josh’em za dużo miał w głowie czarnych scenariuszy. Był tak pogrążony w swoich ponurych myślach, że nie słyszał co chłopiec do niego mówił. Ocknął się dopiero po dłuższej chwili patrząc na chłopca przepraszająco.
- Matt! Słuchasz mnie ?! Ziemia do Matt’a! – Akai nadął policzki już od 10 minut starając się porozumieć z młodym mężczyzną, który jak widać uciekł gdzieś myślami.
- Co? Ah tak… Wybacz, co mówiłeś ? – uśmiechnął się wymuszenie. Chłopiec spuścił wzrok i szepnął.
- Wiem, że coś cię trapi. Widzę też, że nie chcesz o tym rozmawiać… Wiem, że znasz mnie od niedawna, jednak ja naprawdę traktuje cię jak brata. Jak rodzinę… bo sam powiedziałeś, że jestem twoim braciszkiem…- powiedział niepewnie niebieskooki.
- Dlatego możesz mi powiedzieć. – zerknął na Matt’a nieśmiało.
- Ciągle to ja polegam na tobie, czemu nie chcesz zaufać mi ? Polegać na mnie? Wiem, że dużo rzeczy nie wiem , jednak nie mogę patrzeć jak się smucisz. Proszę, nie zaprzeczaj – powiedział szybko, gdy Matt już chciał powiedzieć, że przecież nic mu nie jest.
- Akai, dziękuję. Martwisz się o mnie. Jednak ta sprawa… To dla mnie bardzo trudne, bolesne- szepnął blondyn patrząc smutno na braciszka. Ufał mu! Chciał mu się zwierzyć, jednak nie chciał go obarczać swoimi zmartwieniami.
- To… nie rozmowa na teraz – powiedział Matt kręcąc głową.
- R... Rozumiem. – odezwał się chłopiec, a w oczach dało się zauważyć ból, zawód.
Chciał by Matt polegał na nim, mógł mieć w nim oparcie tak jak on ma oparcie w nim i w jego ojcu i Mary. Jednak to chyba nie działało w obie strony.
- Nie jestem głodny. Pójdę spać… Nie! Zostań. Poradzę sobie- powiedział szybko Akai i zaraz wstał sam podpierając się na kuli pokuśtykał do swojego pokoju, gdzie zamknął drzwi. Po policzkach popłynęły łzy. Przez to wszystko bał się, że pomimo zapewnień Matt nie ufa mu w pełni. Może go jeszcze nie zaakceptował? Litość? Czyżby to była tylko litość? Akai usiadł na łóżku kuląc się i płacząc cicho.

Matt westchnął cicho. Chciał za nim iść, jednak nie wiedział, że to nie był dobry moment. Teraz i tak nie był w stanie o tym mówić. Miał nadzieję, że Akai go zrozumie. To było za wcześnie, rany były zbyt świeże, do tego pojawienie się dzisiaj Josh’a u niego w biurze wytrąciło go z równowagi. Tęsknił za nim. Chowając twarz w dłoniach pozwolił sobie na chwile słabości. Łzy popłynęły cichutko. Obiecał sobie, że nigdy więcej nie będzie przez niego płakał. Jednak czuł się taki bezsilny. Nie wiedział co powinien zrobić. Sobota… To za kilka dni. Spotkać się z nim? Porozmawiać? Jednak czy było o czym? Ciekawość brała górę, poza tym miał cichą nadzieję, że Josh naprawdę żałuje.
Matt wstał od stołu wyrzucając opakowanie po pizzy do kosza, by następnie udać się pod prysznic. To był ciężki dzień, a jutro miał ważne spotkanie, do tego dwóch nowych kandydatów do pracy miało przyjść na rozmowę.
Jednak ta noc nie należała do udanych. Zaspany i potargany rano szykował się do wyjścia. Starał się jakoś okiełznać swój wygląd jednak podkrążone od zmęczenia oczy, czerwone od płaczu, do tego włosy, które nie chciały współpracować. Jeszcze nigdy nie wyglądał tak źle.
Zapukał do pokoju chłopca, jednak Akai nie chciał z nim rozmawiać. Kolejny powód złego samopoczucia. Zostawił dla chłopca śniadanie i wyszedł cicho zamykając drzwi, wiedząc, że za kilka godzin przyjdzie znajoma sąsiadka, by posiedzieć z chłopcem i przygotować mu obiad.

Akai zmęczony płaczem zasnął, obudziło go pukanie do drzwi. Jednak nie odezwał się. Nie chciał teraz z nim rozmawiać. Nie teraz gdy wiedział, że ten nie ma czasu i musi wyjść do pracy. Poza tym nie chciał współczucia. Nie chciał, by Matt się zmuszał, by cokolwiek mu powiedzieć, bo on jest smutny. Słysząc szczęk zamykanych drzwi wyszedł z pokoju. Widząc śniadanie spuścił wzrok. Zjadł swoją porcję zmywając po sobie naczynia. Było mu przykro. Wiedział, że może zareagował zbyt emocjonalnie. Za bardzo wziął to do siebie ale naprawdę zależało mu na Matt’ie. Przy nim naprawdę czuł się, jakby miał rodzinę. Kochającego brata troszczącego się o niego. Jeśli miałby to teraz stracić… Załamałby się. To nie tak, że przyzwyczaił się, do pieniędzy, luksusu. Nie o to chodziło, ale o czułość, o miłość, zaufanie i rodzinę. Chciał przeprosić Matt’a. Może nie powinien naciskać? A co jeśli z jego winy mężczyzna czuł się smutny? Nie myśląc zbyt wiele poszedł do sypialni chcąc się ubrać i pojechać do biura. Musiał z nim porozmawiać. Przeprosić.
Jednak gdy chciał założyć spodnie napotkał opór.
- Wstrętny gips! – warknął Akai i pacnął się na łóżko zły, że z tak błahego powodu jest uziemiony w domu.
Nie mógł przecież iść w krótkich spodenkach! Była zima! Pozostało mu czekać.

Tymczasem w biurze…

- Matt! – Mary widząc w jakim stanie jest młody mężczyzna zaraz szybko zaciągnęła go do jego gabinetu i posadziła na krześle podając mocną kawę.
- Nie ruszaj się. Masz szczęście, że zawsze nosze ze sobą puder do pracy- powiedziała kobieta wyciągając małą kosmetyczkę.
- Pu.. co? – spojrzał na swoją sekretarkę zaskoczony. Matt nie spodziewał się, że kobieta zechce robić mu makijaż.
- Mary nie przesadzaj. Nie potrzebuje..- zaczął ale kobieta spojrzała na niego srogo ale widać było, że się martwi.
- Kochanieńki. Masz dzisiaj zebranie, na którym będzie jeden z przedstawicieli MSMCity, cóż nie jest to nikt ważny ale doskonale wiesz, że patrzą nam na ręce, do tego jeszcze dwie rozmowy z kandydatami. Zaufaj mi. – zaraz nałożyła mu fluid tuszując podkrążone oczy.
- Gotowe, a teraz pij tą kawę, za 10 minut masz spotkanie – powiedziała wiążąc mu od nowa krawat.
- Co wy byście beze mnie zrobili ? – westchnęła uśmiechając się czule.
Matt odwzajemnił uśmiech. Ta kobieta to skarb. Nie wiedział na co ojciec jeszcze czeka, w końcu jeszcze ktoś mu sprzątnie ją sprzed nosa.
- Dziękuje Mary. – pocałował kobietę w policzek, wypił kawę i poszedł na zebranie.
Miał tak napięty grafik, że nie wiedział kiedy dzień pracy dobiegł końca. Jedna rzecz zakończyła się sukcesem, obydwu kandydatów zatrudnił, więc w końcu mógł dać komuś dzień wolny.
Zmęczony wyszedł z budynku. Z tego co się dowiedział spotkanie było sukcesem. Przedstawiciel z MSMCity wyglądał na zadowolonego z jego pomysłów i z tego jak prosperuje firma. Przez całe spotkanie czuł na sobie uważny wzrok mężczyzny. Nie dziwił się, w końcu w MSMCity pracowali jedni z najlepszych. Pomijając samo spotkanie, mężczyzna był wysokim brunetem, ciemne wręcz czarne oczy. Czuł się nieswojo pod ich czujnym spojrzeniem. Musiał przyznać jedno. Ten mężczyzna był przystojny, dobrze zbudowany. Gdyby nie to, że obiecał sobie, że więcej nie będzie się z nikim spotykał, tym bardziej pracującym w firmie konkurencyjnej, to chętnie schowałby się w jego szerokich ramionach. Był idealnie w jego typie, jednak to uważne spojrzenie ciemnych oczu, sprawiało, że mężczyzna czuł niepokój. Reprezentant MSMCity wydawał się tajemniczy, niebezpieczny ale jednocześnie elegancki i dobrze wychowany. Jednak to tylko jego przemyślenia. Poza tym o czym on myślał!? Wiedział, że od dawna z nikim nie spał ale żeby myśleć nagle o jakimś facecie!? Westchnął ciężko. Powinien wracać do domu. Ojciec już dawno zabrał Mary, a on starał się złapać taksówkę, co o tej porze było dość trudne. Zły w końcu poluzował krawat i ruszył w stronę kawiarni. Był zmęczony, zmarznięty, a wisielczy nastrój dawał mu się we znaki.
W kawiarni  zamówił kawę i ciastko. Należało mu się coś słodkiego! Matt usiadł przy stoliku w najdalszym kącie, jakby chowając się przed światem. Skoro trochę tu posiedzi, równie dobrze może przejrzeć dokumenty prawda? Zajęty papierami popijając kawę nawet nie zauważył, aż ktoś do niego podszedł.
- Nawet po pracy wciąż siedzisz w papierach? – powiedział męski głos, a mężczyzna nagle opadł na krzesło naprzeciwko niego.
Matt podniósł wzrok zaskoczony. Widząc mężczyznę z dzisiejszego spotkania miał ochotę walić głową w stolik. Chciał szybko poprawić krawat i potargane już włosy jednak odpuścił. Był zły, że dał się złapać w takim stanie komuś z MSMCity.
- Traktuję swoją pracę bardzo poważnie. Nie lubię zostawiać spraw na jutro. – wyjaśnił przyglądając się uważnie mężczyźnie. Co on tu robił?
- Siedziba MSMCity jest na drugim końcu miasta. – zauważył Matt upijając łyk kawy. Nie był głupi, wiedział, że to spotkanie nie jest przypadkowe. Sprawdzali go? Śledzili? Nie! Chyba oszalał. Jednak na pewno starali się zobaczyć co kombinuje i rozumiał ich podejście.
- Przejdź od razu do rzeczy.- poprosił odkładając papiery do teczki, by po zaraz schować ją do aktówki.

Mężczyzna zaśmiał się głośno patrząc na blondyna przed sobą. Nie ma co. Więc, jednak to była prawda co mówili o młodym Bayen’ie. Twarda sztuka, zawzięty, pewny siebie, pracowity i chociaż miał do czynienia z kimś z firmy konkurencyjnej, lepiej prosperującej to nie uciekał i nie kulił się. To się mężczyźnie w nim spodobało. Ten młody Bayen znał wartość swojej firmy, a to było ważne.
- Owszem. To nie jest przypadkowe spotkanie. Czekałem na ciebie. – brunet zamówił sobie kawę, czarną z cukrem, bez mleka.
- Spotkanie dobiegło końca, a ja dalej mam do ciebie mnóstwo pytań. Twoje pomysły są bardzo trafne, dobrze dopracowane. Widać, że znasz się na rzeczy. Twoi pracownicy chociaż są nowi, szanują cię. Nie podważają twoich decyzji, ale działa to także w drugą  stronę. Słuchasz pomysłów swoich pracowników, nie przypisujesz sobie ich zasług, motywujesz ich do dalszej pracy. W pracy jesteś opanowany i stanowczy. – powiedział ciemnooki upijając łyk kawy lecz nie spuszczając czujnego wzroku z blondyna, który pod tym spojrzeniem odwrócił wzrok , jednak by po chwili spojrzeć hardo na mężczyznę.
- To należy do moich obowiązków. Praca na pół-gwizdka mnie nie interesuje. W tej branży nie ma czasu na zwątpienia, czy smutki. Trzeba iść do przodu, uczyć się na błędach… Wiem po co przyszedłeś. Skoro chcieliście mnie sprawdzić wystarczyło umówić się na spotkanie w biurze. Oprowadziłbym cię i pokazał jak pracujemy – powiedział Matt. Nie da się ! Zbyt wiele pracy i sił poświęcił na ten projekt. Poza tym nie zamierza stracić szansy na współpracę z MSMCity.
- Owszem, nasza firma prześwietla waszą. Sam rozumiesz. – zaśmiał się mężczyzna.
- Jednak nie jestem tu służbowo, a prywatnie- brunet widząc zaskoczenie na twarzy blondyna uśmiechnął się delikatnie. Obserwował go już na bankiecie, był tam z sekretarką zastępcy Dyrektora, panią Tamurą. Na początku sądził, że to jeden z tych firm co chcą się wybić poprzez współpracę z nimi. Wykorzystać ich, jednak po tym spotkaniu zmienił zdanie. Matt Bayen może i był młody ale swoją pracę wykonywał wzorowo.  Podczas spotkania, gdy przedstawiał swoje pomysły widać było, że liczy się u nich ciężka praca, umiał rozplanować obowiązki swoich pracowników. Poza tym blondyn podawał same konkrety. Spotkanie przebiegło szybko i sprawnie. Wszystko zostało wyjaśnione. Szef idealny. Jednak brunet miał okazję obserwować go już jakiś czas, lecz teraz pierwszy raz miał okazję spotkać innego Matt’a niż tego, którego poznał w biurze. Potargany, roziskrzone oczy, już nie był taki nienaganny jak w biurze. Jednak nie ujmowało to tego jak blondyn pracuje. Bruneta zaciekawiła ta zmiana PRACA – PO PRACY. Chciał poznać go bliżej. Jak zachowuje się po pracy? Co robi? Tak, ten młody mężczyzna go zainteresował, a on nie odpuszczał.
- Skoro prywatnie, to wybacz, ale muszę już iść. Jeśli jednak chciałbyś się umówić na spotkanie dotyczące naszych firm jesteś zawsze mile widziany – powiedział Matt dopijając kawę i zostawiając ledwo ruszone ciasto.
Oho mężczyzna chciał mu uciec, jednak to nie koniec. Brunet miał asa w rękawie.
- Bądź pewien, że niedługo się skontaktuje- powiedział podając blondynowi swoją wizytówkę. Michael Kou. Japończyk? Mieszaniec? Matt wziął wizytówkę chcąc mu dać swoją, lecz ten dał mu do zrozumienia, że doskonale wie jak go znaleźć i jak się z nim skontaktować. To było frustrujące! Co sobie ten facet myślał!? Nie miał do czynienia z dzieckiem! Już chciał coś powiedzieć, gdy nagle odezwał się brunet.
- Rzadko się zdarza, by nasza firma, aż tak się kimś interesowała. – powiedział bez krępacji Michael uśmiechając się tajemniczo.
- Postaraj się tego nie popsuć, a może kiedyś będziemy pracować razem. Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć o MSMCity zadzwoń – puścił mu oczko i zostawił zaskoczonego mężczyznę samego.
Zadzwoni. Wiedział o tym. Blondyn zbyt mocno chciał poznać MSMCity. Jeden z asów wykorzystany.

Matt wrócił do domu i rzucił teczkę w kąt. Co ten gość sobie wyobrażał?! Był taki pewny siebie. Zdecydowanie zbyt pewny siebie.
Blondyn usiadł spoglądając na wizytówkę w dłoni. Musiał się z nim skontaktować. Jednak nie da mu tej satysfakcji. Poczeka do poniedziałku. Nie ma się co spieszyć.
Blondyn wziął szybki prysznic i  przebrał się w wygodniejsze ubranie.
- Akai? – zapukał do jego pokoju, by zaraz uchylić delikatnie drzwi.
- Możemy porozmawiać? –spytał niepewnie blondyn stojąc w progu.
Akai słyszał, jak Matt wrócił do domu. Bał się tej rozmowy, jednak wiedział, że nie powinien na niego naciskać. Nie powinien się obrażać o coś takiego. W końcu to było coś co trapiło Matt’a, coś bolesnego. Nie chciał go smucić jeszcze bardziej.
-Matty!- Akai wstał z łóżka i pokuśtykał do niego. Matt widząc to podszedł do chłopca i go przytulił.
-Ej, nie płacz mi tu łobuzie- uśmiechnął się mężczyzna, gdy Akai zaczął go przepraszać i płakać.
- Martwiłeś się o mnie. Nie jestem na ciebie zły. Obiecuje ci, że jak tylko wszystko przemyślę i ułożę na spokojnie, to wszystko ci powiem. Obiecuje – szepnął Matt.
Akai nie mógł sobie wymarzyć lepszego brata. Uśmiechnął się delikatnie ocierając mokre od łez policzki.
- Chciałem iść do ciebie do biura, ale przez ten gips nie mogłem się ubrać. – mruknął chłopiec.
- Na pewno jesteś głodny. Chińszczyzna? – Akai wyszczerzył się podając blondynowi telefon.
Mężczyzna zaśmiał się cicho biorąc telefon do ręki. Taki mały gest, te drobne czułości, rozmowa, zrozumienie – sprawiło, że poczuł się o wiele lepiej. O pracy i o Josh’u będzie myślał jutro. Dzisiaj potrzebował odpoczynku, odskoczni od tego wszystkiego.
Teraz zamierzał spędzić mile wieczór, zajadając się pyszną chińszczyzną  w miłym towarzystwie.