Hey hey hey <3
Co do pierwszego rozdziału nowego opka. To chce parę spraw wyjaśnić.
Lucyfer może i jest władcą piekieł, ale nie u mnie.. Tak samo Belial... jest jaki jest, ale to dlaczego tak martwi się o Liam'a wyjdzie w praniu, więc teraz wam nie powiem. Belial jest ojcem, więc w moim opku będzie dobrym ojcem.
To, że ktoś jest mroczny lub niebezpieczny, nie znaczy, że nie może się o kogoś troszczyć. No przynajmniej u mnie. "Dwa Światy" będzie jakie będzie, ale będzie moje. Mam nadzieję, że wam się spodoba... no nic, na ten temat koniec... a teraz zapraszam na kolejny rozdział " The allies".
Aha,,, nie zapomnijcie komentować ;3
Rozdział 11
Draco miał naprawdę świetny
humor, przez całą tą lekcje, do czasu gdy usłyszał za sobą ten okropny głos.
Ginny czekała na jego Bliznowatego, i jeszcze miała czelność tak po prostu go
pocałować? Och gdyby nie był dżentelmenem to na pewno podniósłby rękę na te
dziewuchę, a tak tylko odsunął ją na bok łapiąc Harry’ego pod ramie i spojrzał
z pogardą na młodą rudą.
- Zejdź mi z oczu rudzielcu,
Potter jest mój, jasne? Więc z łaski swojej nie psuj mi dnia i humoru swoim
nędznym widokiem – Draco wyciągnął wszak różdżkę ale jej nie użył, co jak co,
ale to była dziewczyna, nie podniesie reki na dziewczynę, duma mu niestety na
to nie pozwalała.
- Chodź Harry, mamy zebranie w
Pokoju Wspólnym Domu Węża. Chodzi o te Gryffońskie szuje, musimy cos zrobić by
je uciszyć, zwłaszcza niektóre wredne dziewuchy.... – warknął zimno Draco.
Zaskoczony Harry spojrzał na Draco a potem na
dziewczynę po czym z delikatnym uśmiechem przeczesał jego włosy.
- Dzięki Draco – szepnął brunet.
Ginny zapowietrzyła się, Harry
należy do niej, nikogo innego! Ona już pozbędzie się Malfoy’a, i już wiedziała kto jej w tym
pomoże.
Harry odszedł razem z blondynem.
Brunet szedł ze spuszczoną głową. Czy ona nigdy nie odpuści? Ile razy ma ją
upokorzyć by dała mu spokój?
Harry westchnął głośno, ale gdy
spojrzał na twarz Draco na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
………………………………………………..
Po zajęciach, Harry dostał
wiadomość od Hagrid’a, zaskoczony ale i ucieszony siedział na łóżku i czytał.
- Draco ? Pójdziesz ze mną do
Hagrid’a? – poprosił brunet. Jednak gdy Draco nie zgodził się, wzruszył
ramionami. Nie był na niego zły, wiedział, że Draco i Hagrid nie przepadając za
sobą.
- Wrócę niedługo po kolacji,
przyniesiesz mi do sypialni gorącą czekoladę? - uśmiechnął się Harry prosząco,
po czym zrobił coś co zaskoczyło również i jego. Pocałował blondyna w policzek!
Zawstydzony swoim zachowaniem Harry wręcz wybiegł z pokoju Ślizgona.
Draco był zaskoczony tym całusem,
ale to było naprawdę miłe , tak miłe, że poprawiło mu całkowicie humor, dzięki
czemu do końca dnia nucił coś pod nosem robiąc swoje lekcje.
Dopiero gdy Harry opuścił lochy, szedł już
spokojnie, lecz gdy dotarł do Głównego Wyjścia, ktoś rzucił na niego Drętwote.
Potem wszystko mu się urwało.
Gdy Harry długo nie wracał
blondyn i jemu z nudów rozwiązał zadania. Lecz gdy wybiła godzina ciszy nocnej,
Draco zaczął się poważnie niepokoić. Już się ubierał by iść go szukać gdy przez
okno wleciała sowa z wiadomością..
"Jeśli chcesz odzyskać
Harry'ego Pottera przyjdź na błonia koło stodoły Hagrid’a, - sam. Chyba, że
chcesz by coś niemiłego mu się przydarzyło"
Na tym list się kończył.
- Ginny............ – warknął
blondyn pod nosem i zgniótł kartkę w dłoni. Draco uzbroił sie w różdżkę i kilka
rożnych flakoników, prezenty od Indiańskich Szamanów, i tak przygotowany
wyszedł do wskazanego miejsca przy oborze Hagrid’a na błoniach.
- Jestem! Nie bawcie sie ze mną,
jasne? Oddajcie mi Harry’ego po dobroci albo naprawdę inaczej sobie
porozmawiamy - powiedział zimno Draco w przestrzeń rozglądając się
uważnie.
Harry siedział związany w kącie, a przed nim
stała,,… Tak nie miał omamów. To była Ginny! W dodatku nie sama…. byli z nią
Ron i Hermiona, która jako jedyna stała bardziej z boku i nie odzywała się.
- Mówiłam ci, że należysz do mnie
- powiedziała przesłodzonym głosem dziewczyna, a Ron uśmiechnął się szyderczo
miał w końcu okazję przywalić swojemu byłemu przyjacielowi, ,, moment
przyjacielowi? To rodzice kazali mu się z nim zaprzyjaźnić. Wszyscy mieli
nadzieję, że Wielki Chłopiec Który Przeżył, ożeni się z Ginny, a ich pozycja społeczna się poprawi,
tak samo jak i zwiększy się liczba zer na ich koncie.
Ron zamachnął się i wymierzył mu
prawy sierpowy, po czym słysząc wołanie wyszli zostawiając go samego z
Hermioną.
Najgorsze było, że Harry znał ten
głos... Draco!! Przerażony zaczął się szarpać, jeśli coś mu się stanie……
- Proszę proszę, jednak się
pojawiłeś - prychnęła Ginny. Ron w tym czasie z drugiej strony poszedł do drzwi
od obory.
- Wiesz, już od dawna denerwujesz
mnie, odbierasz mi mojego Harry'ego - pisnęła zła.
Na Merlina jak ta pieprzona
dziewczyna go niemiłosiernie wkurwiała! No doprawdy jak można być takim.....nie
wypowie się…., No ale żeby mieć tak nierówno pod sufitem? Poważnie, to straszne
i nawet Draco zrobiło się ich żal, i dziewczyny i jej głupkowatego braciszka,
razem nie byli warci złamanego knuta.
- A teraz za to zapłacisz -
zaśmiała się zimno dziewczyna. Ron po chwili uchylił drzwi i na miotle, którą
miał szybko wzbił się w powietrze, gdzie podleciał po Ginny i wznieśli się w
górę.
- Żegnaj Malfoy - warknął Ron,
Z obory wyleciał rozjuszony
Kwintoped a było to bardzo niebezpieczne stworzenie mięsożerne. Wyjątkowo
rozsmakowało się w ludziach. Jego wyjątkowo nisko zawieszony tułów, podobnie
jak pięć nóg, z których każda zakończona była zdeformowaną stopą, porośnięte
były grubą, czerwonobrązową sierścią. Hagrid pokazywał im go ostatnio na
zajęciach, oczywiście był bardzo dobrze zamknięty i po jutrze miał wrócić na
wyspę Posępną. Stworzenie widząc Draco ruszyło na niego z głośnym warknięciem.
Tym czasem w małej chatce obok Hermiona
wpatrywała się w Harry'ego, po dłuższej chwili nie wytrzymała, poluzowała jego
więzy i uciekła biorąc miotłę.
Czarnowłosy po 5 minutach w końcu
był wolny, widząc swoją różdżkę na ziemi obok wiedział już, że to Miona ją
zostawił, wybiegł z chatki, a widząc pędzące stworzenie na blondyna niewiele
myśląc wycelował w nie różdżkę.
- Conjunctivitus !!! - krzyknął,
jednak zaklęcie oślepiające niewiele dało na to stworzenie, teraz zwróciło się
w kierunku zielonookiego, który stał jak spetryfikowany, nie mógł się ruszyć.
Draco był przygotowany na to
wielkie bydle,,,,, no, może nie na to, ale na jakąś zasadzkę i też sie wiele
nie pomylił. Blondyn wyjął z kieszeni jeden z flakoników i wtedy jakieś
zaklęcie przeleciało tuż obok jego głowy.
- Harry! Na Merlina, idioto
chowaj sie - Draco warknął i podbiegł
szybko by zasłonić Potter’a sobą, w tej samej chwili otworzył flakonik i wylał
kolorową ciecz na tego potwora, który zaczął się... rozpuszczać, by potem
spłonąć doszczętnie a Malfoy mógł w końcu zając się Harry’m. Blondyn pociągnął
przerażonego Potter’a za rękę, za oborę gdzieś w bezpieczne miejsce. Z tyłu
dobiegło ich jeszcze kilka żałosnych jęków i pisków, aż w końcu zwierze padło
zostawiając po sobie kupkę kolorowego prochu.
- Czekaj tu na mnie. – poprosił
blondyn wracając do drzwi obory, by zebrać proszek do fiolki. Za każdym, razem
gdy zabije się nim jakieś potężne, magiczne zwierze, mikstura stawała się
silniejsza. Teraz wystarczy ją tylko zagotować w gorącej wodzie i znów będzie
gotowa do użytku.
Harry był w szoku, dalej nie
wiedział co się dzieję. Szumiało mu w głowie, nie mógł racjonalnie myśleć.
Jednak po dłuższej chwili
wszystko zaczęło się układać w logiczną całość. Wściekły wstał i zaczął rzucać
zaklęcie gdzie popadnie.
Miał napad szału, cały ten stres,
strach i żal w końcu znalazł swoje ujście.
Wycieńczony padł na trawę.
Draco przyglądał mu się jak rzuca
w napadzie szału zaklęcia, jedno za drugim. Nie przeszkadzał mu, nie przerywał,
wiedział, że Potter tego potrzebuje.
Gdy Harry w końcu zauważył
blondyna, nie myśląc wiele rzucił mu się na szyję.
- Tak się cieszę, że nic ci nie
jest -szeptał drżącym głosem brunet.
- Przepraszam Draco, to moja wina,
-Harry spuścił głowę.
- Gdy pomyślę, że z mojej winy
mogło ci się coś stać -zielonooki pokręcił głową i zagryzł mocno wargę. Gdy
odsunął się od Draco, poczuł, że nogi ma jak z waty więc ponownie osunął się na
trawę.
- C…co teraz? – szepnął Harry.
Nie sądził, że jego byli przyjaciele są zdolni do czegoś takiego. Do narażania
życia innych,,,,, już nie ważne, że jego…. Był tu też Draco… Co tu dużo
myśleć…. Chcieli ich po prostu zabić.
- Zgłosimy to dyrektorowi, co jak co ale jego plan chyba nie wypala, jeśli
chodzi o zjednoczenie domów. – Draco podał mu dłoń i sprawdził czy Harry trzyma
się prosto.
- Zgłosić? Oczywiście, jeśli
dyrektor ich nie ukaże ja to zrobię – warknął brunet.
- Potter trzęsiesz sie jak
galareta,.... I co ja mam z tobą zrobić? Zostawić tu tak? Eh... milcz i nikomu
ani slowa – dodał Draco szybko chowając różdżkę i wziął go na ręce przytulając
do siebie, by chociaż ten kawałek zanieść bruneta do zamku.
Zaskoczony brunet spojrzał na
Draco, gdy ten wziął go na ręce. Harry z przyjemnością wtulił się w niego.
- Przepraszam Draco, z,za
wszystko – Harry nie patrzył na niego, nie mógł. To była jego wina, naraził
blondyna.
Gdy doszli do zamku Draco
sprawdził czy z Potter’em wszystko w
porządku po czym postawił go na ziemię.
- Stoisz? Możemy iść? Kurcze
szkoda, że nie masz przy sobie peleryny
niewidki, w lochach często kręcą się prefekci..... – powiedział blondyn cały
czas uważnie przyglądając się brunetowi.
- Tak dam radę – szepnął Harry,
szedł powoli podtrzymując się ramienia
blondyna. Już prawie byli przy wejściu gdy dobiegł ich chłodny głos.
- Potter - warknął Snape patrząc
się to na jednego to na drugiego.
- Ktoś mi powie co robicie poza
pokojem po ciszy nocnej ? – Nietoperz skrzyżował ramiona na piersi mrużąc oczy.
- No słucham ?! – Severus
uśmiechnął się zadowolony, widząc szok i strach w oczach Złotego Chłopca.
Draco podejrzewał, że biedny
Potter nie powie ani słowa. Nie po tym co się stało, przecież brunet jeszcze się trzęsie, a każą mu mówić? Dlatego Draco odpowiedział za niego, oczywiście
uniósł głowę, by pokazać, że się nie boi, wyprostował się dumnie i napuszył
niczym paw.
- Panie profesorze pan Potter
został dzisiejszej nocy porwany, napuszczono na nas krwiożercze, mięsożerne
zwierze, które niestety musiało zginać. Oczywiście w ramach samoobrony, teraz
wracamy do dormitorium. Przepraszamy, że nie udało nam sie wrócić przed ciszą
nocną – wyrecytował blondyn patrząc Mistrzowi Eliksirów w oczy.
- Jakieś dowody, panie Malfoy? –
spytał Snape lustrując Potter’a uważnym, ale chłodnym spojrzeniem.
Blondyn sięgnął po różdżkę i
zaklęciem przywołał list z szantażem i pokazał ją dyrektorowi, który pojawił
się znikąd oraz profesorowi Snape'owi żeby wiedzieli, że nie kłamią.
- Właściwie ten list dostałem po
22. Grupa Gryffon’ów też była wtedy poza
swoim dormitorium, jeśli czeka nas kara, ich tez proszę w niej uwzględnić –
powiedział zimno Draco.
Harry nawet nie zauważył kiedy pojawił się
dyrektor. W tym momencie dalej nie kontaktował. Został zaprowadzony przez
Snape'a do pani Pomfrey, a Draco został zmuszony iść za dyrektorem do jego
gabinetu, gdzie przebywała cała trójka Gryffonów oraz rodzice Weasley'ów.
Harry dostał środek nasenny po
którym od razu odpłynął.
Tym czasem w gabinecie Dyrektora,
pani Weasley zdenerwowana, zwalała całą winę na Ślizgon’a i Potter’a.
- Moje dzieci są niewinne, oraz
ta biedna dziewczyna też! Założę się, że to był pomysł tego wstrętnego
Potter'a,. To przez niego moje dzieci ciągle są w niebezpieczeństwie, a ten
list, phi, przecież to świat czarodziei każdy mógł podrobić pismo biednej
Ginny. – Kobieta teraz już krzyczała, zbliżyła się niebezpiecznie do Draco.
- Takich jak on już dawno powinno
zamknąć w Azkabanie, wstrętny Śmierciożerca – warknęła wściekła pani Weasley.
- Wystarczy !!! - zagrzmiał głos
dyrektora, w jego oczach zazwyczaj radosnych teraz pojawił się chłód, dopiero
teraz można było zobaczyć jak bardzo jest potężny.
- Draco, wybacz, że musiałeś tego
słuchać, teraz proszę idź do skrzydła szpitalnego, Pani Pomfrey cię obejrzy. - Draco wychodząc mógł jeszcze
słyszeć piski wściekłej kobiety i głos dyrektora.
- Skoro jesteś aż tak pewna ich
niewinności Molly pozwól, że obejrzymy to w Myślodsiewni - Dyrektor spojrzał na nią uważnie. Jak na
zawołanie dołączył do nich profesor Snape.
To by było na tyle. Malfoy
doskonale wiedział, że teraz wszystko się wyda. Cała prawda o tym jak Rudzielce zaatakowali Harry’ego, a
oni tylko się bronili. Draco zbiegł po schodach mijając chimerę przed wejściem
do gabinetu dyrektora i ruszył prosto do skrzydła szpitalnego. Było juz grubo
po północy, zamek święcił pustkami, ale pani Pomfrey jak zwykle była na
chodzie. Blondyn wszedł do Sali, gdzie zgarnęła go natychmiast pielęgniarka, by
go obejrzeć. Nie było tego dużo. Draco miał jedynie zadrapanie na policzku, które
kobieta oczyściła i zakleiła na niej plaster.
- Mogę podejść do Harry'ego? –
spytał blondyn patrząc uważnie na kobietę.
- A nie chcesz go dobić? –
spytała nieco podejrzliwie pielęgniarka. To co się dzisiaj stało było tak
nieprawdopodobne, że po prostu kobieta nie mogła tego przyswoić. To nie
Ślizgoni narazili czyjeś życie a podobno szlachetni Gryffoni i do tego najlepsi
przyjaciele Harry’ego. Mimo wszystko kobieta skinęła delikatnie głową
pozwalając Draco zbliżyć się do bruneta.
- Nie. wręcz przeciwnie - blondyn
zabrał krzesło i usiadł na nim przy łóżku czarnowłosego. Złapał go za rękę i
pozwolił sobie na uśmiech i westchnięcie pełne ulgi.
- No Potter, to żeś znów
nawywijał. Mają racje ludzie mówiąc, że przy Tobie wciąż sie sporo dzieje –
Draco uśmiechnął się delikatnie.
- Mój Gryffo - głupek – mruknął
pieszczotliwie Draco siedząc przy Harry’m dopóki pielęgniarka nie wmusiła w
niego eliksiru i nie kazała położyć się na łóżku obok.
Harry gdy się rano obudził i
zobaczył śpiącego Draco na łóżku obok. Poderwał się co zaowocowało mroczkami i
karuzelą więc ponownie opadł na poduszki. Po chwili pojawiła się przy nim
pielęgniarka podając eliksir wzmacniający, oznajmiając, że zaraz dostaną
śniadanie i będą mogli iść do siebie.
Gdy Pomfrey skończyła z
czarnowłosym obudziła Malfoy’a i także podała mu eliksir.
Harry siedział ze spuszczoną
głową, dalej nie mógł uwierzyć w to co
się działo. Zapewniali, go, że już na zawsze będą przyjaciółmi, ich rodzice
zapraszali go do siebie, wysyłali prezenty, ściskali, a to wszystko okazało się
jednym wielkim kłamstwem.
Harry w tym momencie czuł jak coś
w nim pękło….. Tyle lat wierzył w coś co nie istniało.
Śniadanie które podała im
pielęgniarka zostało nieruszone po czym wziął rzeczy i na chwiejnych nogach
poszedł do pomieszczenia obok, gdzie była łazienka i wziął szybki prysznic i
ubrał się.
Nie odzywał się, nie miał siły
udawać, że wszystko jest w porządku.
Draco za to z apetytem zjadł
śniadanie. Nie przerywał tej ciszy, tylko uważnie obserwował każdy ruch młodego
Potter’a, jakby chciał sprawdzić kiedy w końcu zielonooki wybuchnie. W końcu
jednak sam blondyn nie wytrzymał.
- No dalej Harry, rozwal coś,
wykrzycz się. Wiem, że tego chcesz. Co było już nie wróci, wiesz....?
Ale....em... – Draco nie wiedział czy powinien to mówić czy tez nie, wyjdzie na
mięczaka!
- Granger. pomogła Ci, wiem to.
Jej nie spisuj na straty, w gruncie rzeczy to inteligenta dziewczyna, zna
sytuacje i potrafi na spokojnie wszystko przemyśleć i ocenić. Po prostu
rudzielców jest więcej i na nią naciskali.- powiedział spokojnie blondyn.
Jednak Draco znał go za dobrze,
czytał z niego jak z otwartej księgi. W jego oczach pojawił się ogień, odkąd
tylko otworzył oczy miał ochotę rzucać zaklęciami gdzie popadnie, albo
najzwyczajniej w świecie coś rozbić.
Słysząc o Hermionie, Harry
spojrzał na niego, był zdolny do delikatnego skinięcia głową.
-Chodź tu
baranie – dodał nagle blondyn podchodząc w końcu do bruneta. Draco
pociągnął go za ręce do siebie i mocno przytulił.
-
Może wagary? Jeden dzień, nikt nie będzie nam miał tego za złe po
nocnych zdarzeniach - spytał Draco
ściślej obejmując bruneta.
Harry bardzo ochoczo wtulił się w niego
zaciskając mocno dłonie na jego koszulce. Z trudem powstrzymywał łzy, czuł się
zdradzony.
Miał ich za rodzinę, ale jednak,
okazali się jeszcze gorsi niż Dursley'owie.
- T,tak - powiedział w końcu
Harry.
- Wagary to dobry pomysł, -
brunet nie chciał nikogo widzieć, teraz chciał tylko by Draco przy nim był.
Po chwili drzwi się otworzyły i
wszedł do sali Dyrektor z winowajcami wczorajszych zdarzeń, zielonooki spiął
się i nie przejmując się niczym schował twarz w koszuli blondyna.
- Nie chce ich widzieć. Nie
chce,…. Niech sobie idą - szepnął cichutko zielonooki mocniej uczepiając
się Draco.
Blondyn przesunął sie tak by zasłonić Potter’a swoim ciałem, odgrodzić
go od zbliżającej sie grupy. Draco pogładził go po plecach delikatnie.
- Nic się nie bój Potty, zaraz
sobie pójdą. – Draco szepnął do roztrzęsionego bruneta i pocałował go
delikatnie w skroń by go uspokoić, dodać otuchy i oświadczyć wszystkim żeby nie
próbowali teraz się zbliżać, by dali im spokój.
- Panie dyrektorze, Harry wciąż
jest roztrzęsiony, potrzebuje spokoju. Chce go zabrać do naszego pokoju, mam
nadzieję, że to pan uszanuje – Draco trzymając chłopaka w objęciach spojrzał na
starego Drops’a porozumiewawczo, licząc na to, że dyrektor zrozumie, że lepiej
teraz Harry’ego nie nachodzić, bo jest w takim stanie, że zdolny jest komuś
zrobić krzywdę.
Wszyscy patrzyli na nich, a Draco
nie zamierzał odpuszczać. Twardo spojrzał na Dumbledore'a i dzieciaki za jego
plecami.
Harry zacisnął mocno powieki, nie chciał ich
widzieć, chciał tylko spokoju, czy to tak dużo?
Harry w końcu sam spojrzał w oczy
Dumbledore'owi po czym spojrzał na winowajców, którzy wcale nie wyglądali na
skruszonych no chyba, że Hermiona. Ale i tak nawet jeśli się za nią wstawi to
ich przyjaźń się skończy, chociaż czy kiedykolwiek w ogóle istniała? Miał
ochotę się zaśmiać z własnej głupoty.
Dyrektor widział, te wszystkie
emocje w jego oczach. Skinął więc głową.
- Dobrze, możecie odejść ale chce
tylko powiedzieć jakie konsekwencje dostali za swoje czyny. - powiedział
nadzwyczaj chłodno dyrektor.
- To ich ostatnia noc w tej
szkole, jutro już nie będą uczniami Hogwartu - powiedział patrząc na Draco.
Kara za narażenie życia uczniów,
niezbyt wielka, bo mogą iść w końcu do innej, ale zawsze coś, nie będzie musiał
ich oglądać.
Harry szepnął na ucho Draco.
- Co z Hermioną? W,,, Wstawić się
z za nią? - głos mu drżał, Harry już sam nie wiedział co robić.
- Ciiiii, załatwię to. – Draco odszeptał mu na
ucho i pomógł dojść jeszcze do łóżka, by usiadł i dokończył zbieranie swoich
rzeczy, po czym zwrócił sie do dyrektora.
- Dziękuje profesorze Dumbledore,
mam nadzieje, że Hagrid też nie zostanie pociągnięty w to bagno, bo w końcu
zginął zwierzak, którego on tylko wypożyczył.... Nie chciałem go zabijać, no
ale zaatakował nas... – blondyn odwrócił na chwile wzrok, czasem naprawdę
świetnie potrafił grać zmieszanie, strach i krępacje przed kimś starszym bądź
wyżej postawionym. Oczywiście to tylko była świetna gra aktorska, Draco
najchętniej skakałby ze szczęścia, że rudzielec muszą opuścić szkole. Ciekawe
czy zdołają jakoś sie dostać do Durmstrangu, chociaż pewnie bliżej mają do
akademii dla dziewcząt we Francji. Fleur się ucieszy.... a Ron świetnie
wyglądałby w sukience he he. Nie! Koniec…
musiał się opanować.
- Panna Granger była jedynie siłą
wmieszana w całe zdarzenie panie dyrektorze, presja jaką na niej wywarli, bo w
końcu zawsze robiła wszystko niby dla dobra Harry’ego... nie sądzę jednak, by musiała zostać ukarana
razem z pozostałą dwójką. Poza tym jest świetną uczennicą, to zaszczyt dla
szkoły, gdy może szczycić sie takim absolwentem, niech jej pan nie wyrzuca - powiedział spokojnie Draco, jednak nie
spuszczał chłodnego spojrzenia z Hermiony. Robił to tylko dla Harry’ego.
Hermiona spojrzała na Draco jak
na wariata, jednak nic nie powiedziała. Była w szoku, ze Malfoy się za nią
wstawia.
Ron prychnął głośno i spojrzał
zimno na Hermionę.
- To wszystko twoja wina, że nam
nie wyszło, - warknął rudzieleć i popchnął ją. Gdy Dumbledore był zajęty
zajmowaniem się Ron'em, Ginny ruszyła na Draco i Harry'ego.
- Gdyby nie ty, Harry byłby mój,
cały majątek i sława, - warknęła Ginny.
- Zaszkodziłeś mi, a ja nie mam
zamiaru ci tego darować - wyciągnęła różdżkę by rzucić klątwę.
Jednak nie zdążyła za wiele
zrobić, Dumbledore bez problemu obezwładnił dwójkę rodzeństwa i rzucił na nich drętwotę. Niedozwolone przez
nauczyciela, a tym bardziej dyrektora, ale to było konieczne.
- Ja się już nimi zajmę,-
powiedział dyrektor i wyszedł.
Draco odprowadził spojrzeniem
pełnym jadu i nienawiści rodzeństwo.
Hermiona została pociągnięta przez
panią Pomfrey na drugi koniec Sali, gdzie opatrzono jej rozciętą wargę, i
przyłożono lód do policzka.
Harry niewiele myśląc zabrał
rzeczy i wypadł z sali biegnąć przed siebie. Zatrzymał się dopiero przed
wejściem do lochów, powiedział hasło i zamknął się w pokoju Blaise'a. Nikt bez
jego pozwolenia nie mógł wejść ani wyjść.
Draco podszedł do Hermiony, lekko
sie zawahał ale w końcu uścisnął jej dłoń.
- Dzięki, pomogłaś nam , jemu
pomogłaś. Naprawdę dziękuje, Granger. Odwdzięczę sie kiedyś, daje Ci moje słowo
i mimo wszystko, mimo tego co o mnie myślisz, wiedz, że słowo dane przez osoby
takie jak ja, jest naprawdę wiele warte. – Draco zmierzył ją chłodnym
spojrzeniem po czym ruszył do wyjścia ze
Skrzydła Szpitalnego. Blondyn minął kilku uczniów w drodze do lochów, którzy
przyglądali mu sie z zaciekawieniem. Draco odwrócił się i każdego potraktował
nieprzyjemnym urokiem, by oczywiście poprawić swój wizerunek mrocznego księcia
węży, potem wpadł do lochów.
- Gdzie Harry? – spytał na
wejściu lustrując „przyjaciół”.
- Zabarykadował sie w sexroom'ie
Zabiniego. Nie pozwala nam wejść, i chyba dobrze, bo jeśli sobie dogadza, to
nie chce wiedzieć przed czyim zdjęciem – mruknęła jadowicie Parkinson.
- Och zamknij sie Pansy, na pewno
nie przed Twoim. – blondyn minął ją podchodząc pod drzwi pokoju.
- Harrry...?
Harry słysząc głos Draco już chciał otworzyć
drzwi i mocno się w niego wtulić, ale nie mógł już i tak sprawił mu za dużo
kłopotów, a do tego w tym momencie zachowywał się jak dzieciak.
Skulony schował głowę w kolanach.
Po chwili wstał, i spojrzał w
wielkie lustro, zacisnął dłonie w pięści. Był taki słaby, i on niby ma pokonać
Voldemorta?
Nie dość, że wszyscy się od niego
odwracają, to jeszcze ci co mu zostali sprawia kłopoty.
Uderzył z całej siły w lustro
które pękło raniąc go. Ale Harry nie przejmował się tym, jego zakrwawiona dłoń
pulsowała ostrym bólem.
- Zasłużyłem sobie na to
wszystko, - szepnął bezradnie brunet.
- W końcu jestem nikim, zwykłym
śmieciem – nagle Harry rozpłakał się jak małe dziecko.
Krew skapywała na biały dywan
brudząc go. Harry dalej nikogo nie wpuszczał. A gdy ból nie dawał mu spokoju,
podszedł do barku i wypił całe dwie butelki ognistej.
- P,p,przepra,,aszam, Draco -
szepnął drżącym głosem, po czym zasnął na dywanie.
Harry wkurzył go i to niemiłosiernie go
wkurzył. Potter zachowywał się jak dzieciak i nie dał sobie pomóc. Na szczęście
Draco jeszcze nie miał pojęcia o – wypitej Whiskey, roztrzaskanym lustrze i
plamie krwi na dywanie.
Draco się dobijał ale nic z tego mu nie wyszło. Inni poszli na
lekcje, a on został tam pod tymi drzwiami.
Siedział i czekał na to, by Potter w końcu go wpuścił i dał sie porządnie od podstaw opieprzyć za
wszystko po kolei. Wkurzało blondyna takie zachowanie. Musiał nim potrzasnąć,
żeby Harry sie w końcu poskładał do kupy i ogarnął. Malfoy naprawdę nie miał
zamiaru jak wszyscy sie litować nad biednym Chłopcem -Który –Przeżył.
Harry obudził się po 3 godzinach, nie wiedział
co się dzieję, ręka bolała, czuł jakby głowę mu miało rozsadzić, podszedł do drzwi
i otworzył je wpadając na blondyna,
- D,,Draco? - spytał niepewnie i
mimowolnie się cofnął, Draco był wściekły, nie dziwił mu się,
Już miał szybko schować się z
powrotem w pokoju, gdy blondyn chwycił go za rękę uniemożliwiając mu ucieczkę.
-D,Draco ja, - szepnął, chciał
przeprosić, za wszystko, za to, że istnieje, za wszystkie kłopoty.
Jednak nie zdążył powiedzieć nic
więcej bo Draco i zaczął swoją tyradę na co czarnowłosy tylko bardziej się
skulił.
Zielonooki jeszcze nigdy nie
widział go takiego wściekłego.
Draco czekał cierpliwie, tyłek już go bolał od
siedzenia na tej podłodze, ale w końcu się doczekał. Oj Potter, masz
przekichane.
- Jak śmiesz zamykać się w pokoju
ty skończony idioto?! Wiesz jak się martwiłem? Nosz kurwa mac, Harry myślisz,
że jesteś pępkiem świata czy co i wszyscy maja się nad tobą użalać!? Sam mi
mówiłeś, pisałeś, że tego nie chcesz! Więc przestań się w ten sposób
zachowywać, jakbyś czekał, aż ktoś przyjdzie i potwierdzi, że świat jest zły i
wszyscy się na Ciebie uwzięli ! Do cholery, bądź mężczyzną chociaż raz ! –
Draco wszedł do pokoju nie zważając na przerażone spojrzenia Potter’a.
- Tyle razy Ci debilu mówiłem, że
twoje nastawienie wpływa na innych. Pokaż, że Ci zależy, że jesteś odważny i
dasz rade! To inni też na ciebie inaczej spojrzą, a nie jak na skrzywdzone
dziecko. Nie tylko ty masz problemy , jest wielu innych, którzy współczucia
potrzebują o wiele bardziej. Na przykład ja i mój biedny tyłek!! Przez to
trzygodzinne wyczekiwanie pod drzwiami wszystko mnie boli! Samolub z Ciebie! –
i Draco mógłby tak dalej krzyczeć i się wyżywać, gdyby nie to, że zauważył
zakrwawioną rękę bruneta. Jego głos natychmiast się zmienił, wyraz twarzy również. Tak nagle, zamiast
wściekłości pojawiła się troska. Nie współczucie, a właśnie troska, chłodny
osąd sytuacji, opanowanie.
Blondyn chwycił dłoń bruneta i
dokładnie ją obejrzał.
Harry w szoku, za każdym razem
cofał się aż natrafił na ścianę, wiedział, że Draco ma rację, że zachował się
jak dzieciak, że myślał w tym momencie tylko o sobie.
Brunet spojrzał na niego
zawstydzony i smutny. Jednak teraz bał się cokolwiek powiedzieć, spuścił tylko
ponownie głowę pozwalając się opieprzać.
- Debil. Skończony idiota, kretyn
,…..agghh słów mi na ciebie brak.. -mruknął Draco, ciągnąc Harry’ego do łazienki i tam posadził
go na szafce. Szybko wyjął apteczkę i oczyścił jego rękę z kawałków szkła.
Gdy blondyn zaciągnął go do
łazienki, dalej na niego nie patrzył, nie mógł.
- Przepraszam, Draco - szepnął
cicho, drżącym głosem brunet.
- Aj,, - Harry syknął cicho, po
chwili zagryzł mocno dolną wargę, bolało, i to jak diabli.
- I wisisz Ślizgon’om za lustro,
to była zrzutka narodowa a ty to zniszczyłeś… Sześćdziesiąt pięć galeonów do
podziału, między szóstym rocznikiem Ślizgon’ów.
– marudził Draco pod nosem, dalej był wściekły. Nie ważne były dywan i
lustro,,, ważny był Harry. Choć był wzburzony, blondyn delikatnie i dokładnie
oczyszczał rane kawałek po kawałku spoglądając co jakiś czas miękko i czule na
jego twarz sprawdzając czy boli czy nie, a niech boli – pomyślał Draco, jednak
wcale tak nie myślał. Był po prostu zły i urażony, że Potter zamiast z nim
pogadać zamknął się w pokoju. Oczywiście bardzo się przejmował tym czy bruneta
boli czy nie.
- Odkupie wam te cholerne lustro
i alkohol, zrobię wszystko tylko, nie bądź na mnie zły - powiedział cicho
brunet.
- Nie zniosę tego, proszę Draco -
szepnął Harry drżącym głosem.
- Wiem, że znowu zachowałem się
samolubie,, a,ale mam tylko ciebie – zielonooki spojrzał niepewnie na blondyna.
Draco złość powoli przechodziła,
bo Harry wyglądał tak żałośnie, że nie mógł więcej na niego krzyczeć, i te jego
słowa - „…. mam tylko Ciebie... „ -Draco miał podobnie, nikt prócz Potter’a nie
był na tyle godny zaufania, by moc nazwać go przyjacielem.
- No juz Potter, ogarnij się i
nie mazgaj się jak baba, bądź mężczyzną do cholery – mruknął Draco szturchając
lekko ramie bruneta i zakończył
opatrywanie jego reki. Zabandażował ją, obejrzał czy wszystko jest ok i ujął w
dwa palce podbródek zielonookiego
zmuszając go by na niego spojrzał.
- Jestem zły i będę zły do jutra,
do śniadania, bądź tego świadomy. Śpisz dzisiaj na podłodze, potrzebuje całego
łóżka, by umościć dzisiaj wygodnie mój książęcy, obolały tyłek. – powiedział
Draco jak zwykle wracając do swojego wyniosłego tonu, kiedy mówił o swoich
głupich zachciankach i gdy przekomarzał sie z Harry’m.
Harry wpatrywał się w niego z
delikatnym uśmiechem. Więc Draco nie jest zły, pomyślał i odetchnął z ulgą. Oh
dla niego mógłby nawet spać pod drzwiami, byle by tylko się nie gniewał.
- A na nowe lustro zrobi się
znowu zrzutkę i tak było już stare, z tamtego sezonu. Idź się ogarnij, zdążymy
jeszcze na ostatnią transmutacje i potem na kolacje. Będę czekał w klasie. –
powiedział blondyn po czym nie dodając nic więcej wyszedł z lochów.
Do czego to doszło, że Złoty
chłopiec ma za przyjaciela Ślizgona, ale Harry nie narzekał, Draco był dla
niego najważniejszą osobą na świecie, kochał go. ... Moment!! Czy on tak
właśnie pomyślał !?
Harry zasłonił twarz dłońmi. Kocha go! Naprawdę go kocha! - brunet westchnął
ciężko, nie mógł mu powiedzieć, nigdy, Draco nie może się dowiedzieć…..
Po 10 minutach wszedł do klasy i
usiadł obok blondyna, zerkając na niego. Prawda która spadła na niego jak kubeł
zimnej wody sprawiła, ze znowu nie mógł na niczym się skupić. Jednak
Mcgonagall, o nic go dzisiaj nie pytała i nie czepiała się.
Czarnowłosy potrząsnął głowa,
musi się zachowywać jak zwykle, i zminimalizować dotyk.
………………………………………………………….
Minął juz tydzień a Harry ani
razu nie przytulił się do blondyna, co było bardzo dziwne. Gdy Draco kładł dłoń
na jego ramieniu, lub gdy szeptał mu coś do ucha podczas lekcji, brunet odsuwał
się.
Harry męczył się strasznie, plus
spali razem w jednym łóżku. Czarnowłosy walczył by nie podejść i nie przytulic
się do szarookiego. Mie mógł bo wiedział, że jeśli to zrobi, to cały trud
pójdzie na marne. Harry chodził cały zmizerniały. Nawet chyba Snape'owi zrobiło
mu się go żal, bo nie wziął go do odpowiedzi.
Powoli zbliżał się koniec
miesiąca próbnego, będzie musiał wrócić do Gryffon’ów, którzy go nienawidzili,
no cóż, niektórzy uwierzyli Hermionie i miał jakiś sprzymierzeńców ale nie
chciał tam wracać, nigdy.
Dla Draco to były naprawdę dziwne dni. Nie
potrafił zrozumieć, co zrobił źle, że nagle ich stosunki tak po prostu i tak
drastycznie sie ochłodziły. Dlaczego Harry
go unikał? Naprawdę było mu z tym źle, a nie miał z kim o tym
porozmawiać, bo jedyna osoba, z którą tak szczerze gadał to właśnie owy powód
złego humoru -Potter.
Dzień, w którym zakończyć miał się próbny okres pomieszania domów zaczął sie koszmarnie. Harry uciekł mu z
łóżka, chociaż w sumie Draco nie poczuł różnicy, bo i tak nie mógł się w nocy do niego przytulić.
Potem założył dwa inne buty, w dodatku dwa lewe, więc musiał się wrócić, przez
co spóźnił się na śniadanie, podczas którego miały zostać ogłoszone rezultaty z
tego miesiąca. Blondyn usiadł obok Harry’ego przy stole i na powitanie tylko się do niego uśmiechnął.
Draco już przywykł do tego, że za każdy dotyk zostanie zgromiony spojrzeniem.
Gdyby Harry wiedział, że te jego zabiegi miały odwrotny skutek....Zamiast go
odstraszyć, jeszcze bardziej zbliżały. W
końcu najbardziej kusi i pociąga, to co nieosiągalne. Potter zrobił się
nieosiągalny, przez co stał się bardziej pociągający, bardziej potrzebny,
bardziej kuszący niż zawsze i Draco zaczął zauważać coś, co mu wcześniej umykało. Wszystkie gesty czarnowłosego wydawały się być bardziej
zmysłowe. To było dla blondyna fascynujące i zarazem dość szokujące.
Harry, wiedział, że to ostatni
dzień, gdy będzie z Draco, jako Ślizgon, potem wszystko jeszcze bardziej się
pogorszy, wiedział to.
Ale myślał, że Draco chociaż
spyta go, co się stało lub nawrzeszczy, że ma go wielbić, wtedy Harry nie dałby
się prosić, podszedłby i się przytulił, ale co potem? Tylko by cierpiał, bo choć
Draco był gejem, miał go tylko za przyjaciela, chociaż dla niego to i tak było
bardzo dużo.
Starał się jak najbardziej
odsunąć od niego, ale to tylko sprawiało, że czuł się źle. Bolało go to, nawet
teraz chciał by Draco siadł mu na kolanach jak kiedyś. Ale Harry bał się powiedzieć to na głos.
Po śniadaniu brunet wstał szybko.
-
Przepraszam cię Draco - szepnął do blondyna i uciekł na lekcję nie
oglądając sie za siebie.
Wszystko się komplikowało. Nie
tak miało być! Nie tak źle, tak fatalnie, beznadziejnie i w ogóle wszystko było
bez sensu, dlatego po śniadaniu kiedy to dyrektor zakończył próbny miesiąc i
każdy miał wrócić do swojego domu, a Harry mu uciekł….. Draco udał się do
dyrektora.
- Profesorze muszę z panem
porozmawiać – zaczął blondyn.
- O co chodzi panie Malfoy...? –
spytał Dumbledore uśmiechając się ciepło.
- O Harry’ego i....
- Och no tak, jakże by inaczej - przerwał mu
Dumbledore i zaprowadził Draco do swojego gabinetu, gdzie wskazał mu fotel i
razem usiedli przy herbacie.
- Chodzi o to, że Harry nie chce
wracać do Gryffindoru i...
- I Ty tam go nie chcesz puścić -
wszedł mu znów w słowa Stary Drops.
- Tak, nie chce, bo to mój jedyny
prawdziwy przyjaciel no i... – gdyby to nie była ważna sprawa i nie chodziłoby
o Harry’ego, Draco by się zbulwersował, tak mu przerywać!
- I cie do niego ciągnie bardziej
niż powinno? – podsunął dyrektor.
- Profesorze co pan insynuuje? –
spytał zaskoczony blondyn.
- Draco, żyje na tym świecie juz
naprawdę bardzo długo i nic mnie już nie zdziwi, nawet to, że chłopcy łączą się
w pary, a wrogowie stają się sobie tak bliscy, że bez siebie usychają. Pan
Potter i tak miał zostać w Slytherinie według Tiary Przydziału. To jego wybór,
czy zostanie, czy wróci do Gryffon’ów ale pana w tym głowa panie Malfoy, by
dokonał właściwego wyboru. Do widzenia panie Malfoy, miłego dnia.
Tymczasem…..
Harry czym prędzej spakował
rzeczy i wybiegł z lochów jakby go coś goniło.
Zostawił na poduszce list do
blondyna.
"Przepraszam, za wszystkie
kłopoty i problemy jakie przeze mnie miałeś, wiem, że powinienem ci to
powiedzieć prosto w twarz, ale boję się, po prostu nic już nie jest takie samo
jak było.
Będzie lepiej jak nie będziemy
się widywać.." To była najtrudniejsza część. Bo Harry nie chciał tego, ale
bał się, że jeśli będzie przebywał blisko blondyna, to zrobi coś nie tak i jego
uczucia wyjdą na jaw, a wtedy, Draco go znienawidzi.
"Tak będzie lepiej, jesteś
mi bardzo bliski, a ja nie chcę cię narażać. Ja,, sam już nie wiem co robić
Draco. Wszystko się wali.
Przepraszam, mam nadzieję, że nie
będziesz się długo na mnie gniewał, dobrze wiesz, że tego nie lubię, chociaż
może powinieneś?
Żegnaj Draco,, proszę, nie
utrudniaj mi tego i nie rozmawiaj ze mną... Już wystarczy, że i tak już bardzo
tęsknie za Tobą
Harry"
Oczywiście, gdy tylko czarnowłosy
wszedł do domu lwa, rozmowy ucichły i wszyscy się od niego odsunęli, nikt nie
patrzył w oczy, czuł się tutaj tak obco. Jedynie Hermiona, Neville, Dean i
Seamus podeszli do niego i poszli do pokoju.
Zielonooki dalej nie rozmawiał z
Hermioną, ale z jednej strony cieszył się, że jest tutaj.
Draco odebrał list dopiero po
zajęciach, myślał, że Harry będzie już w ich pokoju, bo tak szybko mu uciekł.
Draco chciał mu zrobić niespodziankę i zabrać na spacer do Hogsmeade, tak po
cichu by nikt nie wiedział, jednak to co znalazł na poduszce sprawiło, że
niemożliwie bardzo się wściekł, nawrzeszczał na pół Slytherinu i zamknął sie w
pokoju. Co on sobie myślał? Tak po prostu znika, bo tak będzie lepiej? Idiota,
pewnie zatęsknił za przyjaciółmi, bo w końcu szlachetni Gryffoni wybaczają
szybko, więc w końcu mu wybaczą, chociaż nie mają co....
Draco był tak zły, że nawet na
kolacje nie zszedł, bo po co skoro i tak nic nie przełknie. Zabini, który
wrócił do dormitorium po tej miesięcznej rozłące, powiedział mu wszystko co tam
sie działo. Wszyscy Potter’a nienawidzili i nawet Blaise mu teraz współczuł
powrotu tam, Blaise nawet nie był za bardzo zły za rozbicie lustra, a plama
krwi na dywanie... no cóż, dodaje uroku, jak stwierdził.
Cały dzień Harry unikał blondyna
jak ognia. Specjalnie się spóźniał na zajęcia i wychodził jako pierwszy.
Chyba nikt nie widział co tak
naprawdę się z nim działo. Tęsknił za tym arystokratycznym narcyzem, za swoim
Draco.
Draco nagle dostał sowę. Widząc
pismo swojego chrzestnego już wiedział, że coś jest nie tak. Snape rzadko kiedy
wzywał kogokolwiek do siebie, co tez sprawiło,0 że Draco zadrżał. Dowiedział
sie...? Dowiedział sie o jego planach względem ojca? Chęci pomocy Potter’owi?
Kradzieży cennego artefaktu...? Draco nie dał jednak nic po sobie poznać, tylko
poszedł tam, zapukał i wszedł.
- Profesorze, wzywał mnie pan…..
Harry właśnie leżał na podłodze skulony, jego
"koledzy" z domu lwa właśnie z nim skończyli.
Wszystko go bolało, nie mógł się
ruszyć, a wiedział, że musi iść na zajęcia.
Po 10 minutach wstał niepewnie i
w łazience obmył twarz, aż przeraził się tym co zobaczył w lustrze. Harry
schował twarz w dłoniach. Miał dość, dlaczego wszyscy nie zostawią go w
spokoju? Nawet pod zaklęciem maskującym było widać, siniaki na jego twarzy.
Tym czasem w gabinecie Snape'a.
- Choć nie masz jeszcze mrocznego
znaku, Czarny Pan wyznaczył ci zadanie - profesor spojrzał na niego niby
obojętnie, ale kryła się też za tym troska.
- Dzisiaj masz źle uwarzyć
eliksir,, na koniec zajęć i ty Potter dostaniecie szlaban z Hagrid’em,
pójdziecie do Zakazanego Lasu, tam masz oddać Potter'a w ręce Śmierciożerców.
- Mistrz Eliksirów spojrzał uważnie na
chłopca przed sobą.
Draco pozwolił sobie na uśmiech.
-I to będzie koniec z Potter’em,
tak? Szkoda, był przydatny, wie pan – przynieś, wynieś, pozamiataj. Zrobił
wszystko, o co go prosiłem . Zresztą nawet nie musiałem prosić, ja
wymagałem....głupi Gryfon. - warknął blondyn. Musiał udawać przed nim.
- Draco, Czarny Pan nie uznaje
słabeuszy ani tym bardziej porażek, niestety nie masz wyboru. A teraz idź już
zajęcia się zaczęły - powiedział chłodno i zniknął w swoich prywatnych
komnatach.
Jednak wystarczyło tylko, że
blondyn opuścił Gabinet profesora i szybko wybiegł przez lochy do Pokoju
Wspólnego. Co on ma teraz zrobić?! Śmierciożercy będą sie czaić w zakazanym
lesie! Nie może sknocić eliksiru, no cholera jasna!....Albo nie. Właśnie tak!
Sknoci go i pomoże Harry'emu uciec.
Blondyn wrócił na zajęcia
obmyślając plan działania. Na zielarstwie zebrał z cieplarni kilka ważnych ziół
, zakradł sie potem do magazynu Snape'a, by przyrządzić eliksir, który pomoże w
ucieczce Harry’ego. Tak uzbrojony Draco jak gdyby nigdy nic, zjawił sie na
lekcji eliksirów.