piątek, 29 listopada 2013

The allies 18



 Witajcie kochani :)
Zapraszam na kolejny rozdział "The allies" :)
Mam nadzieję, że się wam spodoba i zostawicie pod postem swój komentarzyk :3

Rozdział dedykuję mojej kochanej Princessie. <3
Moja Draconka siedziała do prawie 2 nad ranem, by poprawić mój rozdział, bym mogła go dzisiaj wstawić. 
<3<3<3 PS: Następnym razem idź spać kochana<3 Pewnie się nie wyspałaś :(

Betowała oczywiście: Draconka <3


 PS2: Co do zrobienia stron z poszczególnymi opowiadaniami. Postaram się jakoś to ogarnąć. Nawet nie wiem czy potrafię to zrobić... ja i komputer to niezbyt zgrany zespół xD haha
Ale obiecuję przysiąść i jakoś wpaść na pomysł jak to się robi xD Ktoś pomoże? 
No dobrze, już was nie zatrzymuję. 
Czytajcie i komentujcie <3


Rozdział 18


       Takane szykowała się właśnie na imprezę. Wybierała jakieś ozdóbki do włosów i na ręce. – Jasne, Kociaku, o co chodzi? - Spytała dziewczyna uśmiechając się ciepło.
 Harry wbił wzrok w ziemię, machając nerwowo ogonkiem. Dopiero po chwili się odezwał.
- No bo… Za kilka dni są urodziny Draco… 5 czerwca… - Szepnął Kociak i zarumienił się, kładąc po sobie uszka.
– No, a ja… Nie mam pojęcia, co mu dać. – Brunet spojrzał na nią ze smutną minką. Chciał chociaż tyle zrobić dla blondyna, za to, co on zrobił dla niego.
- Pomożesz mi? - Zrobił słodką minkę dla uzyskania lepszego efektu.
 - Pomóc ci? Hmm… A które to już będą urodziny? – Spytała szamanka.
- To już 16. – Mruknął czarnowłosy.
– Pomogę, ale nie wiem, co on by chciał tego dnia świętować. Z tego co wiem, nie obchodził urodzin odkąd pamiętam. Rodzice zawsze przysyłali mu tylko łakocie i to było wszystko. Ale myślę, że obojętnie co zrobisz, on będzie szczęśliwy… Lub wkurzony… To ciężko stwierdzić. - Dziewczyna na chwile przerwała szperanie w puzderku i przyjrzała się chłopcu uważnie. 
Kociak posmutniał. Nadal nie miał zielonego pojęcia, co może dać Blondynowi. A co do ostatniego, dziewczyna miała rację. Tego nie da się przewidzieć, albo mu się spodoba i będzie się cieszył, albo się wścieknie. Cały Draco.
 - I… Takie minki na mnie nie działają, Kociaku. Jestem na nie odporna. Pomyśl o tym, co może go najbardziej uszczęśliwić. Coś, co mu się spodoba... - Powiedziała zamyślona.
 - Ale ja nie mam nic takiego. - Szepnął brunet, wzdychając głośno.
- Zrobić za wiele też nie umiem. Ehh… Jestem do niczego. – Mruknął, kładąc po sobie uszka.
- Jakbyś wpadła na jakiś pomysł, daj mi znać. - Harry uśmiechnął się ciepło.
- Przepraszam, że zabrałem ci czas, „O, wielka szamanko”. - Rozbawiony puścił jej oczko i poszedł do szałasu.

Kociak oblizał usta, miał ochotę na mleko. STOP !!! Przecież chłopak nienawidził mleka ! Jednak, po chwili, przypomniał sobie swoją sytuację i pokręcił rozbawiony głową. - Draco… - Mruknął przeciągle, wchodząc do szałasu i nadął policzki. - Chce mleka. 


Draco, słysząc to nawoływanie, westchnął tylko i odłożył na bok  swój strój na tańce, bo miał zamiar iść, chociażby sam, byleby się dobrze bawić. Oczywiście jeśli Kociak pójdzie z nim zabawa będzie jeszcze lepsza.
- Kociaku... Mleko? Teraz? Och… No dobrze. – Draco uśmiechnął się i pogłaskał bruneta po policzku. Blondyn wziął gliniany dzbanek i wyszedł. Poszedł do zagrody z kozami i owcami.
- Jak mnie dzisiaj któraś kopnie, to obiecuje, że na następnej uczcie będzie pełniła specjalną funkcję… Bycie głównym daniem. – Zagroził Draco, zanim zbliżył się do zwierzęcia.

Harry siedział na swoim posłaniu, zerkając na strój Draco na tańce. Opadł na łóżko i westchnął cicho. Wszyscy szli na tańce, tylko nie on. Był tak zamyślony, że nawet nie zauważył, kiedy wrócił blondyn. Leżał na brzuchu, podpierając głowę na dłoniach, a jego ogon kiwał się na boki delikatnie. W sumie, i tak nie umie tańczyć. Do tego jeszcze, miał być tam też syn wodza, a to jego właśnie widzieć nie chciał. Westchnął głośno i położył po sobie uszka.

Draco, dumny wkroczył do szałasu, bo żadna koza go nie pokopała.
- Ha! Nie ma to, jak dobry argument… Tudzież groźba… I największe bestie można okiełznać. Proszę Kociaku, twoje mleko. – Draco podał mu czarkę z mlekiem i ubrał się, wreszcie, w swój kostium na tańce.
- A ty, jeszcze nie gotowy? Myślałem, że pójdziesz się chociaż rozejrzeć. Takane na pewno chciałaby mieć jakichś partnerów do tańca. – Powiedział blondyn poprawiając włosy.

Harry wypił mleko łapczywie, a trochę nawet spłynęło mu po brodzie, oblizał usta i zerknął na chłopca nieśmiało.
- Ja? Ale j,,ja nawet nie umiem tańczyć. - Szepnął zawstydzony brunet.
– Z pewnością, nikt tam nawet nie zauważy, że mnie nie ma. - Harry położył po sobie uszka i zerknął na blondyna. Wyglądał świetnie. W sumie, jak zawsze.
- Wpadnę, troszkę później. Wyszykuje się, a potem cię poszukam. Nie chcę, byś tracił zabawę. Obiecuję, że przyjdę. - Harry uśmiechnął się delikatnie.

- Będę na ciebie czekać, Kociaku. Bez ciebie już nie będzie tak zabawnie, jak być powinno. No i będzie wódka z bambusa. Mówię ci, to wchodzi w nogi bardziej, niż sake. - Draco pomiział Kociaka jeszcze chwile za uszkiem, które zaraz ugryzł w delikatnej pieszczocie. 
- Musze wyjść wcześniej. Takane coś ode mnie chciała. Będziemy kogoś swatać, czy coś, więc w razie czego, będę sie kręcił bardziej przy ognisku. Tam mnie szukaj... Wiesz, poznasz mnie po włosach. – Blondyn posłał mu jeszcze buziaka w powietrzu i wyszedł z szałasu .

Harry uśmiechnął się szeroko i pomachał mu.
 – Ciekawe, kogo będą swatać. - Zamyślił się… Musiał wiedzieć! Był zbyt ciekawski. Po chwili, znowu opadł na posłanie i przymknął oczy.
- Tylko w co mam się ubrać? - Zdjął z siebie lnianą tunikę i rybaczki,  po czym w samych bokserkach, zaczął przerzucać ubrania. Jak to dobrze, że tym razem, na pokątnej kupił sobie kilka  kompletów ubrań. Wyjął czarne, przylegające spodnie, i  opakowanie z soczewkami, które kiedyś dostał od Hermiony, ale nigdy ich nie założył. Raz kozie śmierć. Ubrał zieloną koszulę i przeczesał dłonią włosy. Czuł się nieco dziwnie bez okularów, a do tego kręciło mu się lekko w głowie. Ale to nic, przecież Draco go będzie pilnował. Nie zdążył porządnie wyjść z szałasu, a ktoś objął go w pasie od tyłu. Odwrócił się szybko.

 - Mówiłem ci, żebyś się trzymał ode mnie z daleka. - Prychnął Kociak, machając ogonem nerwowo.
- Kociątko, wyglądasz… Mmm… Sexownie. – Tygrys zmierzył go takim spojrzeniem, że Zielonooki się go przestraszył.
- Zejdź mi z drogi ! Jestem umówiony z Draco. - Warknął zimno Harry. Nie zdążył jednak zrobić kroku, a wściekły Tygrys wciągnął go z powrotem do szałasu.
- Nawet nie waż się o nim mówić ! A już na pewno nie pójdziesz do niego ! Zabraniam ci ! - Krzyknął Tygrys i przyszpilił zaskoczonego bruneta do ściany.
- Puść mnie ! – Harry zamachnął się, by go uderzyć, ale szybko został powalony na ziemie i obezwładniony. Zaczął się szarpać. - Złaź ze mnie, złaź mówię !!! - Coraz mniej zaczynało mu się to podobać. Tym bardziej, że chłopak wsunął dłoń pod jego koszulkę.
- N,,nie.. natychmiast mnie puść. –Prychnął, lecz po chwili został mocno spoliczkowany.
- Ty tu nie masz nic do gadania. - Powiedział zimno syn wodza. Chwycił jeden z krawatów, który leżał na ziemi. Musiał się tam znaleźć, gdy Harry szukał ciuchów, i związał mu ręce z tyłu.
- C,,co ty robisz? – powiedział Harry wystraszony już nie na żarty.
- Cśś… Kociątko, zabawimy się.  -Tygrys zaczął go rozbierać.
Nic nie dały szarpania i krzyki. Tygrys był silniejszy. Gdy został doszczętnie pozbawiony ubrać, a sam Tygrys zaczął rozpinać spodnie, po policzkach zaczęły mu płynąc łzy.
– Nie !!! zostaw ! Złaź !- Krzyczał, szarpał się. Jednak na dworze było słychać tylko głośna muzykę i śmiechy. Nikt go nie słyszał.  Tygrys, siłą zmusił go, do rozchylenia nóg.
- Wyglądałeś tak pięknie, ociekający wodą... Chyba, takiego oglądać cię lubię najbardziej. – Szepnął Harry’emu do ucha i zaśmiał się zimno.
- T,,to byłeś ty ! Wtedy, nad jeziorem… I nad rzeką... To ty mnie obserwowałeś ! - Jęknął wystraszony Kociak. Po chwili szarpnął się i syknął.
- Nie, proszę, nie ! D,,dlaczego to robisz ?! - Szepnął przerażony brunet. Ohh, jak bardzo by chciał, by Draco tu był.
- To proste. Bo robię to, na co mam ochotę. – Tygrys zaśmiał się szyderczo i zaczął, niezbyt delikatnie, pieścić ciało Czarnowłosego.
Jemu, jednak, się to ani trochę nie podobało. Był przerażony. –Draco, proszę… Ratuj. - Pomyślał zrozpaczony Kociak. Gdy znowu się szarpnął, dostał jeszcze mocniejszego liścia.


       Draco, w najlepsze, bawił się z Takane i innymi dziewczynami, bo wszystkie wiedziały, że woli chłopców. No i  oczywiście rozeszła się już wiadomość, że szczególnie upodobał jednego. Dlatego wiedziały, że to będzie bezpieczna zabawa. Mogą potańczyć , pośmiać się i pożartować, pogadać, a nie zaraz się żenić. Więc pili i śmiali się, tańcząc, gdy nagle, Draco jakby drgnął. Miał dziwne przeczucie. Już za bardzo się wyczulił na to, co się dzieje z Kociakiem. Rozejrzał się. Nigdzie go nie widział. Nie było też Tygrysa.
 - Takane, chodź ze mną. - Poprosił dziewczynę i razem przeszukali całą wioskę. Nawet szałas wodza i jego rodziny. W końcu, Draco usłyszał krzyki i piski z szałasu. Z ich szałasu !!! Wpadł tam, a to, co zobaczył sprawiło, że szlag go trafił. Tak, jak stał przez ułamek sekundy, tak szybko rzucił się na Tygrysa i zaczął go okładać pięściami. Aż do nieprzytomności. Takane natomiast, szybko okryła Kociaka kocem i wyprowadziła go, zapłakanego, z szałasu. 
Harry pozwolił się wyprowadzić, z jego oczu płynęły łzy, ale wzrok miał nieprzytomny, wręcz pusty. Nogi drżały mu niebezpieczni. Do tego cały się trząsł. Było mu strasznie zimno… I nie dlatego, że miał na sobie tylko koc. Był jak w transie. Nie był w stanie nawet nic powiedzieć. Był tak cholernie przerażony. Nie zdawał sobie sprawy, że tam, w szałasie, Draco okłada syna wodza przysparzając sobie problemów, ani to, że to Szamanka idzie obok niego. Jedyne co czuł, to obrzydzenie do siebie. Wciąż czuł dłonie chłopaka na sobie, czuł jak robi mu się niedobrze. Sam fakt, że dotykał go TAM powodował mdłości. Te dłonie na jego ciele, palce, gdy go przygotowywał. Nie ważne, że nie zdążył tego zrobić do końca. Czuł się brudny.


Do szałasu, w końcu, wpadła straż i sam wódz i wyprowadzono chłopców na zewnątrz, żądając wyjaśnień tego, co się stało. Musieli chwile odczekać, by ocucić Tygrysa. Draco wciąż syczał i warczał, wyrywając się do chłopaka, by go dobić. 
- On chciał Kociaka... On chciał... – Draco warczał, i gdyby go nie trzymali, pewnie zabiłby Tygrysa. Bez zmrużenia oka. Zabiłby go. A i to, byłaby niewystarczająca kara za to, co zrobił jego Skarbowi .
W końcu, poproszono też Kociaka o wyjaśnienia.
- Kociaku, czy mój syn dotknął cię tak, jak nie powinien? – Wódz patrzył uważnie na roztrzęsionego chłopca. Tu, w wiosce, obowiązywały surowe reguły, zasady i prawa. Dla wodza byłaby to plama na honorze, jeśli jego syn zrobiłby coś takiego.  

Harry, widząc tylu ludzi, pisnął głośno i zadrżał. Schował się w ramionach dziewczyny. Był roztrzęsiony. Zerknął na nich niepewnie, a potem na Tygrysa, a po jego pliczkach zaczęły lecieć łzy.
- O,,on… P,,proszę… N,,niech on… On… - Harry zaczął się jąkać i panikować.
 - Zabierzcie go! P,,proszę… N,,nie pozwólcie by on… By on znów mnie dotykał. – ostatnie słowa wyszeptał i schował twarz w koszulce dziewczyny. Płakał bardzo długo. Nikomu nie pozwolił się do siebie zbliżyć. Nawet Draco, mimo iż wiedział, że z jego strony nic mu nie grozi. Robił to automatycznie, zaczynał drżeć i krzyczeć, by go nie dotykać.

Z tego zamieszania wynikło tyle, że Tygrys został wygnany z wioski, bo jako syn wodza, nie mógł zostać skazany na śmierć, a tak niegodne syna przywódcy zachowanie , skrzywdzenie niewinnej osoby, zasługiwało na najgorszą karę.
Draco ominęły konsekwencje pobicia Tygrysa, bo wszystko było uzasadnione. Draco martwił się jednak o Harry’ego. O jego stan. Nawet nie tyle o fizyczny, ale o psychiczny. Trwał przy nim, nawet, jeśli Kociak nie pozwalał się dotknąć, zbliżyć bardziej, niż na bezpieczną odległość, w której mógł Smoka oglądać całego, to Draco był, by w razie potrzeby, by zająć się jego Skarbem.

Zmęczony płaczem Harry, zasnął. A we śnie wiercił się na posłaniu, zaciskając dłonie w pięści.
 - Nie... zostaw !!! D,,draco, p,,pomóż ! – Krzyczał przez sen, rzucając się.
- N,,nie pozwól mu, ,n,,nie !!!
Draco potrząsnął nim delikatnie, a widząc, jak Harry otwiera oczy, szybko zabrał ręce, by nie zorientował się że go dotknął.   
- Harry, Kociaku obudź się, to tylko sen. Jego już tu nie ma. Już nigdy tu nie wróci. Jesteś bezpieczny. Słyszysz? - Cierpliwie starał się uspokoić bruneta.
 
Harry ocknął się i usiadł na łóżku podkulając kolana i obejmując je rękoma. Kiwał się do przodu i do tyłu, jego ogon drgał nerwowo, a uszka miał położone po sobie. Wzrok miał nieprzytomny. Dopiero po chwili, zaczął wracać do rzeczywistości. Widząc Draco, mimowolnie drgnął, ale nie odsunął się. Spojrzał na niego zrozpaczony. Tak bardzo chciał się do niego przytulić, ale się bał.
 – P,,przytul. – Szepnął Harry ledwo słyszalnie, spuszczając głowę. Bał się, że jak go dotknie, to zacznie panikować. Mimo tego, chciał, by blondyn go objął. Zaczął cicho łkać, drżeć i kulić się jeszcze bardziej.
– P,,proszę… - Chłopak wręcz pisnął patrząc na blondyna błagalnie.

Draco zrobi prawie wszystko, co tylko Harry mu każe. Jeśli chce by go przytulić, Blondyn zrobi to z przyjemnością. Jeśli każe przestać, niechętnie, ale się odsunie. Jeśli zacznie krzyczeć, nadstawi policzek, bo wie, że mu się należy za to, że go skrzywdził, nawet nieświadomie. Nie zrobi tylko jednego. Nie pozwoli, by cierpiał fizycznie.
- Tylko nie płacz, Kociaku. Wiesz, że nie chce zrobić ci krzywdy. – Draco powiedział to cichym, łagodnym i spokojnym głosem. Powoli się zbliżył i usiadł za brunetem. Objął go od tylu, delikatnie, w pasie i przytulił do siebie ostrożnie.
- Już dobrze, Harry, jestem przy tobie i nie pozwolę cie skrzywdzić. Przepraszam, za to, co sie stało. To moja wina, bo mnie przy tobie nie było. – Draco winił się za całą sytuację. Wiedział doskonale, że Tygrys chce zdobyć bruneta. Jednak zostawił go samego w szałasie. 

Harry drgnął  i spiął się, a mimo to, nie uciekł, nie odepchnął go. Powoli się rozluźnił. To, co mówił blondyn pomagało. Wiedział, że chłopak go nie skrzywdzi, ale jego ciało reagowało samo.
- T,,to nie twoja wina… P,,prz... Prze,,cież nie mo,,żesz się,,dzieć przy m,,mnie 24 godziny n,,na dobę. - Gdy mówił, jego głos drżał i zacinał się.
– T,,to j,,ja prz,,przepraszam, s,,sprawiam tylko kł,,kłopoty t,,to m,,moja wina… - Szepnął, i rozpłakał się. Obrócił się w stronę Draco i mocno się przytulił. Trzymał się go wręcz kurczowo, jakby się bojąc, że Draco zniknie, albo go odepchnie.
– T,,tak b,,b,,bardzo się bałem. – Szepnął Kociak zagryzając dolną wargę.
- O,,on nie słuchał. – Powiedział cichutko Harry.
– J,,jestem taki b,,brudny, a ty m,,mnie przytulasz… - pokręcił głową i spojrzał na Blondyna. Po chwili Harry odsunął się od niego i skulił się.
- N,,nie dotykaj, n,,nie warto. - Szepnął zagryzając dolną wargę. Tym razem, aż do krwi.

Draco słuchał go, czując, jak złość znów w nim rośnie. Gdy nadejdzie odpowiednia pora i będzie mógł zostawić Harry’ego pod opieką Takane, znajdzie Tygrysa i dokończy porachunki z nim. Zginie. Będzie ginął w męczarniach. Draco zagryzł mocno usta, by nie dać się jednak ponieść tulił chłopaka do siebie cały czas, nie mając zamiaru go puszczać, aż Harry sam się nie odsunie.
- Brudny? Kociaku… To on splamił swój honor. Nie jesteś brudny i będę cię dotykał. Jesteś w końcu moim Skarbem... Prawda? Tylko moim. Choćbym miał z tobą siedzieć 24 na siedem, zrobię to i nikt cie więcej nie skrzywdzi. – Draco przygarnął go mocniej do siebie, całując czule jego czoło.
- Dla mnie, jesteś najczystszą istotą, jaka kiedykolwiek chodziła po tej ziemi. - Szepnął  Blondyn. Już nigdy nie pozwoli, by jego Kociak cierpiał... Nigdy.

- D,,Draco… - Szepnął cicho Harry, patrząc na niego z niedowierzaniem. Zaskoczył go, i to bardzo. Oczywiście bardzo pozytywnie. W jego oczach pojawiły się łzy. Sam objął go mocno za szyję.
 – Wybacz, a,,ale… Ale ja muszę…- Szepnął Kociak i musnął jego usta  raz, potem drugi. Ohh, tak, jak dobrze. Gdy Tygrys go całował, czuł się tak, jakby zdradzał Draco. Nie licząc tego, że jego pocałunki były brutalne i nie podobały mu się wcale. Po chwili, schował głowę w jego koszulce.
- Tylko twoim Skarbem. - Uśmiechnął się blado Harry.
 - Jestem tylko twój. - Spojrzał mu w oczy, lekko się rumieniąc.
- Cieszę się, że mam właśnie ciebie, a nie kogoś innego… - Szepnął, nie spuszczając z niego wzroku.

Lekko zaskoczony blondyn, zdołał go objąć tak, by nie sprawić mu bólu. Delikatnie przesuwał dłonią po jego plecach, aż do nasady ogonka, który lekko drgał. Ojj, on uwielbiał ten jego ruchliwym koci dodatek. Naprawdę. Niewiarygodnie pasował do Harry’ego. Niespokojny i ruchliwy, nigdy nie wiesz gdzie i z czym wyskoczy, ale milutki w dotyku, idealny do pieszczot.
- Tylko mój kotek i niech tak już zostanie, dobrze? Nie podzielę sie tobą z nikim i nie chcę, żebyś odebrał te słowa tak, jakbym traktował cię przedmiotowo, Kociaku, bo tak nie jest. Jesteś, po prostu, moim Kociakiem. – Draco cmoknął go w czoło, w policzki, nosek i w końcu, lekko, ucałował jego usta.
- Połóż sie, odpocznij... Wiesz, udało nam sie wczoraj zeswatać te parę. Niedługo odbędzie sie ich wesele, na które zaproszona jest cała wioska, więc my też. Będzie powód do świętowania, a tobie chwila rozrywki się przyda. – Draco specjalnie zmienił temat. Radosne wieści zawsze pomagają poprawić humor, każdemu.

- Wesele? - Harry spojrzał na niego z delikatnym uśmiechem. Dalej czuł się nieco niepewnie, tuląc się do niego, ale nie chciał się odsuwać. Chciał tak zostać jak najdłużej.
- Za tobą nawet w ogień skoczę, więc na wesele też pójdę. - Szepnął Harry i przetarł oczy, ziewając cicho. Ten dzień, o którym Harry chciałby zapomnieć, był męczący, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Poczuł się senny, zgadzał się z Blondynem. Powinien odpocząć. Niechętnie odsunął się od niego i wsunął pod pościel, zerkając na niego sennie. Po chwili jednak, chwycił jego dłoń i przesunął się kawałek.
- Ś,,śpij ze mną. -Poprosił cicho Harry. Jego powieki same już opadały, aż w końcu zasnął kuląc się.

 Draco, oczywiście bez większych oporów, położył sie przy nim, obejmując go lekko w pasie i wtulił się w jego plecy. Blondyn musnął jeszcze jego szyję i policzek na dobranoc i w końcu sam też zasnął. Po prostu padł. Chyba i jego adrenalina już opuściła.
Następnego dnia obudziła go Takane. Przyniosła im śniadanie i chciała sprawdzić, czy z Kociakiem już jest lepiej.
- Smoku, musisz go zapytać, czy nie zrobił mu krzywdy. Czy nie ma gdzieś ran... Wiesz, tam… Na dole. Ja to mogę wyleczyć. – Powiedziała dziewczyna, zerkając smutno na, wciąż śpiącego, chłopaka.
- Nie sądzę. Powiedziałby mi. – Draco szepnął cicho, tak, by nie obudzić Kociaka i lekko przeczesał jego ciemne włoski.
 - Dziękuje za troskę, Takane. - Draco był jej naprawdę bardzo wdzięczny. Gdyby nie ona, Kociak stałby tak i patrzył, jak okłada pięściami Tygrysa. Blondyn cieszył się, że dziewczyna tam była i mu pomogła.

Harry obudził się, słysząc głosy. Przetarł zaspane oczy i spojrzał, to na Draco, to na Takane.
- D,,dzień dobry. – Szepnął, a jego głos dalej drżał. Odsunął się kawałek od Draco.
– J,,ja chcę się umyć. – Szepnął brunet. Bał się sam iść nad jezioro, ale z drugiej strony, nie chciał, by ktoś wtedy przy nim był.
- Pójdę nad jezioro – Powiedział nagle zdeterminowany. Wstał, krzywiąc się. Może i nie zrobił mu „tego”, ale gdy wsunął w niego od razu 3 palce, to bolało. Chciał się umyć, cały, doszczętnie… Dokładniej, zmyć jego dotyk. Wziął rzeczy i nie czekając na to, co oni powiedzą, wręcz uciekł z szałasu. Czuł na sobie współczujący wzrok innych, co bardzo go denerwowało. Niemalże biegiem dotarł do jeziora, rozejrzał się, po czym rozebrał i wszedł do wody. Zaczął się dokładnie myć. Na koniec, wsunął w siebie palec, dalej czuł się  zawstydzony i brudny. Chwilę później, zanurzył się cały i potrząsnął delikatnie głową. Nie pomogło, usiadł na brzegu, kuląc się. Chciał, bardzo chciał, by to wszystko było tylko złym snem, ale niestety tak nie było.

Draco to rozumiał. Harry chciał zostać sam, ale wiedział, że wszyscy teraz będą mu współczuć i Kociak nie skupi się na tym, na czym powinien. Powtarza się sytuacja z Hogwartu, kiedy to wszyscy się nad nim litowali. Chłopak użalał się nad sobą i tak właściwie, nikt nie potrafił mu pomóc, czy też go zmotywować.
 –Takane, niech szaman przygotuje trening fizyczny dla Kociaka. – Powiedział nagle Blondyn. To było najlepsze rozwiązanie.
- Jesteś pewien? Już...? Może jeszcze odczekać? – Powiedziała nieco niepewnie młoda szamanka.
- Nie. Właśnie teraz, już w tej chwili. Żeby odwrócić jego myśli. Póki nie zapomniał, jak znaleźć spokój ducha i jak wyłączyć myślenie. Właśnie teraz trzeba zacząć trening. - Wyszedł z szałasu, idąc za Harrym nad jezioro i tam usiadł przy nim, rzucając kilka kamyków do wody. 
- Lepiej? Mam nadzieję, bo musimy się zbierać, Kociaku. Czas się zabrać ostro do pracy. Pora zacząć trening. – Powiedział spokojnie.

- D,,Draco ! – Harry pisnął i zasłonił się. Zawstydzony, spuścił głowę, by po chwili spojrzeć na niego .
- Trening? Teraz? – Brunet poderwał się, zapominając na moment, że jest nagi. Szybko się jednak opamiętał i zasłonił, spuszczając wzrok.
- Odwróć się. - mruknął Harry zażenowany. Po chwili był już ubrany.
- Jaki trening? – Brunet podszedł do blondyna, kładąc po sobie uszka. Miał jeszcze mokre włosy, a jakaś część jego tego nie lubiła.

Draco posłusznie się odwrócił, gdy Harry sie ubierał i nie zerknął na niego nawet przez moment. Pomyślał, że to może go strasznie krępować, więc nie będzie wredny. Nie dzisiaj. Mimo, że lubił oglądać jego słodkie rumieńce, tym razem sobie darował, bo wiedział, że po wczorajszych zdarzeniach, to może być dla niego, nie tyle krępujące, co przerażające i bardzo nieprzyjemne.
- Trening w szałasie szamana, siłowy. Ja też zaczynam, bo twierdzą, że warto jest mieć konkurencję. Wtedy się od siebie samego wymaga więcej. Zaczynamy już dzisiaj, więc pospiesz się. – Draco pogonił go troszkę i przeczesał mu włosy, wciąż lekko wilgotne, by nie wchodziły mu do oczu. No i oczywiście do uszek.
- A właściwie, Potter, gdzie ty masz okulary? Mówiłeś, że bez nich ledwo co widzisz. - dopiero teraz Draco zauważył zmianę w wyglądzie chłopaka. Wcześniej był zbyt wzburzony, a potem, zbyt zmartwiony, by to zauważyć.

- O,,okulary? Ohh, no bo nie widzę bez nich, mam szkła kontaktowe. – Harry uśmiechnął się nieśmiało.
- Chodźmy. - Harry chwycił niepewnie dłoń Ślizgona, mimowolnie zadrżał i spiął się, ale to był Draco, jego Draco.
Po chwili, rozluźniony pociągnął go w stronę wioski.

sobota, 23 listopada 2013

Dwa Światy 9



 Hey kochani, 
trochę mi smutno wiecie? Czy aż tak bardzo nie spodobał wam się ostatni rozdział "The allies", że nie komentowaliście? Postaram się poprawić jeszcze bardziej.... Obiecuję.

A teraz zapraszam was na kolejny rozdział o naszych aniołkach i demonach :) 
Mam nadzieję, że pod tym postem pojawi się więcej komentarzyków. <3 
Rozdział w większości o Kami'm i Mirel'u. ;3 

Betowała moja Draconka <3 
Kochana połamania nóg na premierze!!! Maru trzyma mocno kciuki ;3


Rozdział 9


Kami już od dobrej godziny buszował po sklepach w centrum handlowym. Nie zwracał uwagi na nikogo, oddając się zajęciu, które uwielbiał. Miał już 6 różnych toreb w rękach, lecz to był dopiero początek.
Wszedł do kolejnego sklepu przeglądając się koszuli z wystawy, i jak na zawołanie stanął mu przed oczami Mirel . Ta koszula idealnie by mu pasowała – pomyślał anioł, lecz po chwili potrząsnął głową. Nie myśl o nim, nie myśl.
Gdy wybrał już wszystko co chciał - ruszył do kasy.
Młody mężczyzna uśmiechnął się do niego ciepło i skasował rzeczy, pakując je do toreb.
- Nie zmęczyły cię jeszcze te zakupy? – spytał rozbawiony nieznajomy, podając mu pakunki. Nie bawił się w „pan”, „pani”, widział, że klient jest od niego młodszy.
- Może wyskoczysz ze mną na drinka ? Kończę za 15 minut. – zachęcał mężczyzna. Był całkiem miły i przystojny, a co najważniejsze zauważał go. Kami nie zastanawiał się długo. Zgodził się i obiecał, że spotkają się w kawiarni na dole.


Mirel zazgrzytał zębami, widząc scenę przed jego oczami. Ten gość śmiał flirtować z Kami’m. Miał ochotę podejść do nich i przywalić cwaniaczkowi w łeb. Sam nie wiedział, czemu poszedł za przyjacielem. To był odruch…

2 godziny wcześniej…

- Jeremy otwórz ponownie portal. Ja też wychodzę. – powiedział Mirel zaciskając dłonie w pięści. Nie wiedział, czemu się tak zezłościł na wieść, że przyjaciel wychodzi na zakupy…
Może powodem było to, że Kami wyglądał dzisiaj naprawdę zjawiskowo. Jego włosy znowu były rozpuszczone, a zgrabny tyłek opinały błękitne jeansy. Nie wiedział tego i nie chciało mu się teraz o tym myśleć. Ważne było to, aby przyjaciel w tym momencie wrócił do domu, razem z nim i zostawił tego fircyka i nigdy więcej go nie widywał. Mirel’owi nie podobało się spojrzenie młodego mężczyzny, które ślizgało się po idealnym ciele Kami’ego.  Nie dziwił się, że przyjaciel ma powodzenie, w końcu był niczego sobie, ale na Bogów!!! Ten nieśmiały uśmiech, skierowany przez Kami’ego do pracownika sklepu, doprowadzał anioła do ostateczności. 

Niczego nieświadomy Kami, z uroczym uśmiechem na twarzy, zszedł piętro niżej do kawiarni, by tam poczekać na przystojniaka. Na początku nie miał zamiaru się zgadzać, ale w końcu doszedł do wniosku, że co mu szkodzi spróbować? Musiał zapomnieć o przyjacielu, a ten mężczyzna był nim, widocznie, zainteresowany… Może akurat coś z tego wyjdzie?
Odłożył swoje torby przy krześle i zamówił koktajl truskawkowy. Kami nie zdawał sobie sprawy, że wiele kobiet i mężczyzn się za nim ogląda, odkąd wszedł do Centrum Handlowego. Anioł zawsze sądził, że  nie jest nikim specjalnym, nie to co Mirel. Był taki męski, przystojny, czasami porywczy, zabawny, czuły, czasami władczy i zawsze był blisko niego... Nie!!! Dlaczego znowu o nim myśli? Westchnął cicho i upił łyk napoju.
- Wybacz, że musiałeś czekać. – mężczyzna uśmiechnął się rozbrajająco do Kami’ego, który nie mógł nie odwzajemnić uśmiechu.
- Nic się nie stało. - powiedział szybko anioł, odrzucając włosy na plecy.
- Cieszę się, że zgodziłeś się na to spotkanie. Nie będę tego ukrywał, od razu wpadłeś mi w oko. – Kami zarumienił się delikatnie, lecz nie odwrócił wzroku. Uśmiechnął się lekko, lustrując uważnym wzrokiem mężczyznę przed sobą.
- Schlebiasz mi. – powiedział i zaśmiał się perliście Kami.
Mężczyźni rozmawiali swobodnie, śmiejąc się i pijąc koktajle. Kami musiał przyznać, że dobrze im się rozmawiało. Z tego co anioł zdążył się dowiedzieć, mężczyzna miał na imię Dylan i miał 27 lat. Pracował dorywczo w Centrum Handlowym i studiował literaturę. Dlatego też, Kami nie miał oporów, by zgodzić się na kolejne spotkanie. 

…………………… 

Mirel dalej obserwował wszystko z ukrycia. Starszy anioł miał ochotę coś rozwalić. Widział, że spotkanie powoli dobiega końca, chciał się już ulotnić, gdy nagle zobaczył jak mężczyzna chwyta dłoń Kami’ego i składa na niej delikatny pocałunek , nie wytrzymał. W sekundę znalazł się przy nich i uderzył zalotnika w szczękę. 

- Trzymaj się od niego z daleka – warknął, po czym chwycił dłoń zdezorientowanego Kami’ego i pociągnął go za sobą.
Kami dopiero, gdy znaleźli się na zewnątrz otrząsnął się z szoku. Wyrwał się Mirel’owi i spojrzał na niego zimno.
- Co ty sobie myślisz ?! Jak mogłeś go uderzyć?! C,,co ty tu w ogóle robisz? – nagle go olśniło. Spojrzał zszokowany na przyjaciela, by po chwili wymierzyć mu policzek.
- Śledziłeś mnie .. j..jak mogłeś? – w jego oczach pojawiły się łzy. 
- Kami..Kami ja.. – zaczął nieco nieporadnie Mirel. Sam nie wiedział co powiedzieć. Nie rozumiał czemu tak zareagował.
- Nie! Przestań. Mam gdzieś twoje wyjaśnienia… wiesz co ? Z,,zostaw mnie w spokoju – Kami pobiegł w stronę domu, gdzie mieszkał tymczasowo Liam. Nie mógł wrócić teraz do nieba. Nie chciał widzieć Mirela, nie chciał go znać. Przez to wydarzenie, przez to, że tak się zachował, w sercu Kami’ego pojawiła się nadzieja, że jednak coś dla anioła znaczy. Jednak to zachowanie go nie usprawiedliwiało.

Mirel stał patrząc w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał Kami.
- Niech to szlag! – warknął po czym dotknął dłonią do policzka. Zasłużył sobie na to. Nie tak to miało się skończyć. Anioł chciał tylko…. Nie wiedział co chciał. Dlaczego go śledził? Dlaczego pobił tego mężczyznę? I dlaczego pozwolił odejść zapłakanemu Kami’emu? Na to ostatnie nie mógł pozwolić. Ruszył biegiem śladem przyjaciela. Musiał z nim porozmawiać. Musiał wyjaśnić, przeprosić. 

……………………..

W tym czasie…

- Unikasz mnie – Tom słysząc ten głos, aż podskoczył. Obrócił się i spojrzał na mężczyznę, który go tak fascynował.
- Oczywiście, że nie – odparł mało przekonująco Tom odwracając wzrok. Wiedział , że nie umie dobrze kłamać. Musiał się jakoś wydostać z kuchni i najlepiej zamknąć  w sypialni dopóki Kuro nie wyjdzie.
- M,,musze iść. Obiecałem Liam’owi, że razem wymyślimy imię dla psiaka – mężczyzna chciał wyminąć demona, ale ten na to nie pozwolił. Kuro chwycił delikatnie, acz stanowczo dłoń Tommy’ego.
- Właśnie miałem ci powiedzieć. Brian i Liam wyszli ze szczeniaczkiem na spacer. Jesteśmy tylko my… - demon spojrzał na młodego mężczyznę, który uporczywie nie chciał spojrzeć mu w oczy.
- Odwracasz wzrok. Rumienisz się i denerwujesz.. – szepnął Kuro, chwytając delikatnie podbródek Tom’a, by ten w końcu na niego spojrzał.
- P,,Proszę nie..- szepnął Tom patrząc na mężczyznę z mieszaniną strachu przed zranieniem, a fascynacją.
- Nie uciekaj przede mną mój piękny – po czym demon pochylił się smakując w końcu tych słodkich ust.
- M,mh,m,..- Tom zaskoczony nagłym atakiem na swoje usta, sapnął zaskoczony. Położył dłonie na torsie mężczyzny chcąc go odepchnąć. Jednak po chwili, czuł jak miękną mu nogi, dlatego zamiast odepchnąć demona zacisnął dłonie na jego koszuli, nieco nieśmiało odpowiadając na pocałunek. Jak miał się bronić ? Kuro całował go tak, jakby nie widział świata poza nim, jakby nic innego się nie liczyło…. Więc jak niby miałby go odepchnąć? Jak to przerwać? Nie mógł… Nie chciał.
Niestety tę słodką chwilę, przerwał dzwonek do drzwi. Tom ledwo kontaktując odsunął się od mężczyzny. Musiał się oprzeć o blat, by nie upaść.
- Tom… - zaczął Kuro, lecz gospodarz nie dał mu powiedzieć więcej uciekając z kuchni. Dopadł szybko drzwi. Za nic w świecie nie mógł zostawać sam na sam z Kuro. Jednak myśli o przystojnym mężczyźnie zniknęły szybko, gdy zobaczył zapłakaną twarz Kami’ego.
- Kami? Co się stało? – spytał Tom prowadząc anioła do salonu.
- T,,To nic, n,nie martw się – Kami pociągnął cicho nosem.
- C,,czy mógłbym u ciebie przenocować? Błagam… ja nie mogę wrócić.. Nie dzisiaj – szepnął anioł ocierając oczy. Tom widząc go w takim stanie od razu się zgodził.
- Oczywiście. Chodź, zaprowadzę cię do łazienki. Weź kąpiel, poczujesz się lepiej. Przygotuję ci moją sypialnię. Ja dzisiaj i tak śpię z Liam’em. Obiecałem mu – uśmiechnął się ciepło mężczyzna prowadząc zapłakanego Kami’ego do łazienki. 

Co się stało? Dlaczego Kami płakał? Nagle dało się słyszeć kolejny dzwonek do drzwi. Tom otworzył i zobaczył przed sobą zdyszanego od biegu Mirel’a. Tom od razu zrozumiał. To przez niego….  To on sprawił, że Kami płacze.

- On nie chce cię teraz widzieć – powiedział cicho gospodarz patrząc na anioła nieco chłodno. Nie wiedział co się dokładnie wydarzyło, ale to ten mężczyzna przed nim był winny.
- Proszę.. Muszę z nim porozmawiać,,, przeprosić – powiedział Mirel patrząc błagalnie na młodego mężczyznę, który pokręcił jedynie delikatnie głową.
- Dzisiaj pozwól mu dojść do siebie, niech przemyśli to co się stało… daj mu czas, niech ochłonie. Przyjdź jutro. Tak będzie najlepiej – Tom westchnął cicho. Jak widać nie tylko on miał problem.
Mirel nieco niechętnie zgodził się z Tommy’m. Postanowił przyjść następnego dnia. Jednak zanim wrócił do nieba przesłał przez okno małego, białego gołąbka z papieru.

………………

Kąpiel to był dobry pomysł, ciepła woda pozwoliła mu się rozluźnić i zmyć dzisiejsze problemy. Nagle sfrunął  mu na dłonie mały gołąbek, który jak tylko dotknął jego ręki przemienił się w błękitną różyczkę.

- M,,Mirel.. – szepnął Kami, a z jego oczu ponownie popłynęły łzy. Mirel od lat się nim opiekował i pomagał. Gdy jednak starszy anioł coś przeskrobał, zawsze wysyłał taki właśnie podarunek.  Kami nie umiał się gniewać na przyjaciela, zawsze mu wybaczał. Ale teraz było mu trudniej…. Z jednej strony chciał do niego pobiec i wykrzyczeć mu wszystkie swoje uczucia. Jednak z drugiej strony, wiedział, że musi ochłonąć. Musiał się uspokoić. Później pomyśli co zrobi. 



PS: I jak? Rozdział warty skomentowania ?;3