Witajcie,,,, ponownie z góry przepraszam za błędy.. ale mam ochotę wstawiać nowe rozdziały ale niestety nie mam bety... jak już wspominałam wcześniej, mam ostatnio sporo na głowie i jeśli pisanie chociaż odrobinę może poprawić mi humor,,, zrobię to,,, więc nie bądźcie zbyt dokładni w wytykaniu błędów,,, ja wiem, że jest ich wiele,,, i dlatego bardzo przepraszam...
Dajcie mi trochę luzu z krytyką chociaż przez kilka dni,,,, z góry dziękuje,,,
I zapraszam do czytania kolejnej części o wampirzej miłości <3
PS: wiem, że rozdział ten i poprzedni, nie są za ciekawe,, ale jak już wiecie,, straciłam wszystkie moje opka i piszę od nowa,, a nie pamiętam dokładnie co było w każdym pojedynczym rozdziale, bo pisałam to rok temu... mhm,
No dobra już nie przynudzam,,, czytajcie,,,
ROZDZIAŁ 15
Aoi obudził się rano przeciągnął się rozkosznie mrucząc przetarł oczy i spojrzał na niego.
- dzień dobry - szepnął sennie Aoi i uśmiechnął się delikatnie.
- dzień
dobry Aniołeczku - zsunął z niego koc, pokój nagrzał się, przez zasłonięte
okna i to że słońce dzisiaj tak strasznie paliło. Ujął jego twarz w swoje dłonie
kciukami trąc jego policzki. Aoi przymknął oczy i uśmiechnął się
delikatnie.
-mhm, przez ciebie śniło mi się, że twoja siostra rzucała jedzeniem w ciebie
- zaśmiał się cicho i zerknął na niego.
- jeśli w Twoich snach zacznie rzucać
wazonami to znaczy że źle z Tobą kochanie - zażartował tuląc go.
- mi tam się śnił Kutcher. - Aoi nadal policzki.
-
Kutcher? - przygląda mu się.
- a nie ja? - zrobił słodką minkę. Landon zaśmiał się.
- Ty też.....ale bardziej
Kutcher - wywalił język.
- piękny sen... - rozmarzył się zakładając ręce za głowę, ułożył sie wygodniej i odchylił głowę w tył.
- Ashton uciekał przed tłumem rozwścieczonych kobiet, biegłem za nimi by zobaczyć jak go dopadają.... ech już już było blisko i nagle wskakuje na mnie mój mały kotek - pstryknął go w nosek.
-
i jakoś straciłem zainteresowanie Kutcherem... zostałem z Tobą i.... – urwał.
- wskoczyłem na ciebie? - zaśmiał się a po chwili zaciekawiony zapytał.
- i ?- spogląda na niego uśmiechnięty czekając na ciąg dalszy.
- i..... hmmmmm - Landon zerknął na niego a w jego oczach tańczyły te psotne iskierki które zjawiały się zawsze gdy myślał o swoim chłopcu w ten właśnie sposób.
- i ?- spogląda na niego uśmiechnięty czekając na ciąg dalszy.
- i..... hmmmmm - Landon zerknął na niego a w jego oczach tańczyły te psotne iskierki które zjawiały się zawsze gdy myślał o swoim chłopcu w ten właśnie sposób.
- hmmm no cóż, skarbie, wiesz chyba że moje wyobrażenia co do Ciebie są odważniejsze niż to co jest w rzeczywistości, na razie, wiec sam domysł się co było po "i" - Aoi zarumienił się.
- n,,no chyba wiem,,- przygląda mu się, zamyślił się na moment po
czym zarumienił się bardziej.
- aa,, baka, - mruknął zarumieniony wtulił się w
niego chowając rumieńce, zerknął na niego i uśmiechnął sie delikatnie. Landon roześmiał sie szczerze i wesoło mierzwiąc mu włoski, uwielbiał wywoływać u
niego te stany gdy rumienił się tak bardzo jakby miał się zaraz spalić. To było
doprawdy urocze.
- nie wstydź się kochanie, wczoraj nie protestowałeś na
pieszczoty.... - i znów sie z nim drażnił przejeżdżając dłonią nisko po jego
podbrzuszu. Aoi schował twarz w jego
koszulce.
- n,,no nie protestowałem,,- szepnął zarumieniony.
- uduszę cie - szepnął
spojrzał na niego i nadął zarumienione policzki.
- żeby mnie tak zawstydzać - szepnął i pocałował go w policzek - nie wolno. Landon zaśmiał się.
-
wolno wolno, mi wszystko wolno - znów pokazał mu język rozbawiony.
- tak słodko wyglądałeś gdy dochodziłeś - szepnął niskim głosem.
- ten widok zapadł mi na
trwale w pamięci koteczku - drażnił go, ciekaw był czy może zarumienić się
jeszcze mocniej. Aoi pisnął cicho i zasłonił twarz dłońmi zarumieniony.
- j,,ja
,, anno zo...zobaczysz, twoja siostra cie jeszcze obrzuci jedzeniem - nadął
policzki zarumieniony zerknął na niego po czym znowu schował twarz
jednak zerkał na niego co jakiś czas.
jednak zerkał na niego co jakiś czas.
-
nie boje się jej, jest za mala żeby mi podskoczyć - ujął jego twarz w swe dłonie zmuszając go by na niego spojrzał.
- uwielbiam gdy tak się rumienisz....
tak słodko i niewinnie. - Aoi spojrzał mu w
oczy zarumieniony.
- a jak ja podskoczę ?- uśmiechnął się delikatnie. Landon
zastanawia się - hmmmm gdy podskoczysz to.... złapie cie.... - musnął wargami
jego szyje.
- przycisnę mocno do ściany...... - przeszedł na jego policzek.
- i zacałuje..... - odnalazł jego usta całując go głęboko.
- a potem będziesz błagał o
więcej. - Aoi przymknął oczy i odwzajemnił pocałunek zaciskając delikatnie dłonie na jego koszulce.
- ale ściana taka twarda- szepnął zawstydzony. Landon zaśmiał się.
- a wolałbyś na łóżku....? Wtedy skoczyłoby się inaczej niż
wczoraj....- znaczył jego szyję.
- baka,,-Aoi szepnął i przymknął oczy, oblizał usteczka zarumieniony. Landon chwycił go za łapkę i pociągnął do kuchni gdzie kręcił się już Kaname.
- dzień
dobry tato - powiedział wesoło a gdy zobaczył, że ojciec sięga po sałatkę owocową rzucił sie jej na ratunek - ona jest nasza!
Kaname trzyma miskę z jednej strony.
- nie, bo moja, Isabella chce owoców, wiec proszę oddaj sałatkę .
- nie dam! Zanieś jej jabłko, nigdy nie lubiła kiwi.... - Landon trzymał miskę z drugiej strony, patrzą na siebie chwile i po chwili wybuchając śmiechem oboje.
- heh dobra tato, bierzemy po połowie, dobrze? - ojciec się zgodził i dzielą się sałatką na pół.
- nie dam! Zanieś jej jabłko, nigdy nie lubiła kiwi.... - Landon trzymał miskę z drugiej strony, patrzą na siebie chwile i po chwili wybuchając śmiechem oboje.
- heh dobra tato, bierzemy po połowie, dobrze? - ojciec się zgodził i dzielą się sałatką na pół.
- ech utrapienie z tą kobietą - pokręcił głową i z
jedną porcją poszedł na górę do swojej narzeczonej spełniać jej
zachcianki.
- widzisz kotku? Uratowałem Ci śniadanie – Landon uśmiecha się dumny z
siebie.
- siadaj, zaraz podam. Chłopiec przyglądał sie im rozbawiony.
- ah mój bohaterze - zaśmiał
sie cicho.
- dziękuje - usiadł przy stole i macha nogami w powietrzu. Landon nałożył sałatkę na talerzyk oraz wycisnął sok z pomarańczy, jeszcze jogurt
naturalny i podał mu siadając przy stole na przeciw niego z kubkiem krwi w
ręku.
- jedz jedz, od owoców ładnie pachnie skóra i krew.... tak słodko a jak już mówiłem mamy dzisiaj do załatwienia kilka spraw na mieście kochanie - je, a właściwie pije swoje śniadanie zastanawiając się czy możne jednak lepiej będzie jeśli Aoi zostanie dziś w domu.... ale nie, nie potrafiłby rozstać się z nim na
te kilka godzin.
- dobrze. -zabrał się za sałatkę oblizując co chwile usteczka.
-
mhm, jest pyszna, ciesze się, że nie oddałeś całej sałatki - gdy zjadł sałatkę zerknął na niego.
- a jakie sprawy na mieście? - zaciekawił się.
- sprawy... rodzinne i nie tylko. Chodzi o tamtych Łowców, musimy załatwić coś z innymi wampirami, wlasciwie wolałbym żebyś nie miał z nimi styczności, chociaż z drugiej strony powinieneś, w końcu jeśli w ciągu trzech dni nic się nie zmieni i Ty będziesz jednym z nas, prawda? - nachylił się do niego nad stołem.
- sprawy... rodzinne i nie tylko. Chodzi o tamtych Łowców, musimy załatwić coś z innymi wampirami, wlasciwie wolałbym żebyś nie miał z nimi styczności, chociaż z drugiej strony powinieneś, w końcu jeśli w ciągu trzech dni nic się nie zmieni i Ty będziesz jednym z nas, prawda? - nachylił się do niego nad stołem.
- a uwierz mi kochanie, nie wszyscy są tacy jak nasza rodzina, powinieneś już teraz uczyć się komu warto ufać, komu nie a kogo wręcz omijać. - Aoi przyglądał
mu sie.
-mhm,,łowcy,, inne wampiry,, dobrze,, - uśmiechnął się delikatnie.
- masz
racje powinienem sie tego dowiedzieć, a im więcej będę wiedział tym nawet
lepiej.- Landon kiwnął głową.
- dlatego idziesz dzisiaj ze mną, wampir z którym sie
spotkamy ma przeszło ponad 800 lat, ale i tak jest młodszy od chociażby od Kaname. Trzeba zachowywać sie godnie i z szacunkiem do niego... - spojrzał na niego, nie
surowo, ale z
ostrzeżeniem w oczach.
- choć sadze, że nie będzie problemu - posłał
mu ckliwy uśmiech, po chwili jednak zmienił temat.
- kto zmywa a kto wyciera? - Aoi spojrzał Na niego.
- będę
grzeczny i postaram się nie powiedzieć czegoś niestosownego - uśmiechnął sie
delikatnie.
- oh ja... ja zmywam ty wycierasz - zaśmiał sie i zeskoczył z
krzesła.
- skarbie wiem że będziesz grzeczny, ale tu nie o to
chodzi.... widzisz, w świecie wampirów zwłaszcza tych starszych istnieją
zasady... jesteś człowiekiem - spojrzał na niego.
- i mimo iż dla mnie jesteś całym
moim światem, moją jedyną miłością, to dla nich wciąż będziesz TYLKO człowiekiem
- nacisk na słowo tylko.
- tylko zdobyczą, zwierzyną... -powiedział to z goryczą w
glosie zaciskając szczęki mocno.
- oni są starsi i jeśli im się nie spodobasz
mogą zabronić mi Cię zmienić uznając że nie jesteś godzien... - spojrzał na
niego uważnie.
- wiec nie zdziw się jeśli przy nich traktować Cię będę nieco
inaczej, na tym polega hierarchia... przepraszam kochanie - przytula go i już
czeka na naczynia które umyje by móc je wytrzeć.
- a,,ahh,, rozumiem - Aoi przygląda mu się.
- m,,mam nadzieje ze mnie zaakceptują - powiedział cicho po czym zaczął zmywać podając mu po kolei talerzyki i szklanki.
- nie przepraszaj przecież to nie zależy od ciebie tylko od nich, mam nadzieje że
,mhm,, ze mnie polubią, że tak powiem. - Landon spojrzał na kotka.
- Kaname jest
starszy i to oni jego powinni słuchać - wyciera naczynia odkładając je do szafy.
- jednakże on jest z rodziny wiec... ale spokojnie, jestem pewny że im się
spodobasz, spojrzą tylko na Ciebie i już będziesz miał ich w garści, tylko
ogranicz te słodkie uśmiechy, bo będę zazdrosny....
Aoi zasmial się
cicho.
- postaram, się -spojrzał na niego i zrobił minę niewiniątka.
Landon uśmiechnął się.
Landon uśmiechnął się.
- nie staraj się tylko tego nie rób... przy innych
- powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu, może trochę za bardzo przejmował się tym spotkaniem, przyciągnął go do siebie i pocałował go w szyje, chwile
później.... ugryzł go, delikatnie, ale wbił kiełki dość głęboko. Aoi zaskoczony zadrżał i jęknął cichutko zaciskając dłonie na jego koszulce - ahm .
Landon ugryzł go w szyje jeszcze w kilku miejscach, nie dla krwi a dla samych ugryzień, przytrzymywał go zlizując krew.
Landon ugryzł go w szyje jeszcze w kilku miejscach, nie dla krwi a dla samych ugryzień, przytrzymywał go zlizując krew.
- hmmmm.... to była konieczność,
niezbyt dobrze to wygląda ale.... jesteś mój i to da im do myślenia - mówiąc to patrzył mu w oczy a jego wzrok był nieprzenikniony.
- mój, tylko mój... jeśli ktoś się zbliży... wyczuje to. - Aoi spojrzał na niego.
- jestem twój i nie pozwolę
by ktoś inny sie do mnie zbliżył - nadał policzki.
- boje się, że możesz nie mieć
wyboru - Szepnął cicho i mocno go przytulił.
- ale nie ważne, spotkanie za...
- zerknął na zegarek.
- trzy godziny, chodź się przebrać, poczekamy na nich w umówionym
miejscu, oswoisz się z tym trochę - ściskając jego małą łapkę zaprowadził go do
ich pokoju na górze i przegląda szafę szukając czegoś odpowiedniego na to
spotkanie.
- jeśli dzisiaj zrobisz na nich dobre wrażenie to jesteśmy już na
dobrej drodze, w sobotę mają przyjść odwiedzić nas u nas, nie często zdarza się żeby rodzina czysto krwistych się powiększała a przecież Bells jest znowu w ciąży... jak zwykle te kontrole - westchnął ciężko i wybrał już komplet dla chłopca, podał mu ciuchy i sam szuka czegoś dla Ciebie.
- dobrze - Aoi poszedł z nim na górę i przyglądał mu się
jak wybiera ciuchy
- kontrole? To jak ktoś nowy ma przyjść na świat ,,nowy wampirek to sa kontrole? - wziął ciuchy i zaczął się przebierać gdy, się skończył usiadł na łóżku i zamyślił się.
Landon znalazł to czego szukał i przebrał się.
- kontrole? To jak ktoś nowy ma przyjść na świat ,,nowy wampirek to sa kontrole? - wziął ciuchy i zaczął się przebierać gdy, się skończył usiadł na łóżku i zamyślił się.
Landon znalazł to czego szukał i przebrał się.
- są kontrole ale nie takie jak myślisz, nowy Czysto-krwisty
zawsze jest mile widziany, powiększa się wtedy ród. Wampiry tworzone, jak Ty niedługo muszą zostać zaakceptowane... wiesz kiedyś była taka sytuacja, ktoś zmienił kogoś w wampira i ten nowy wampir okazał się być Łowcą, dzięki czemu
mógł nas już bez trudu zabijać, od tego czasu wszystko jest bardziej
kontrolowane - usiadł na łóżku obok niego.
- wiem że to bez sensu, ale sam spójrz, jakimś cudem łowca dostał się na nasz teren, zginęli, ale jednak się
przedostali, Josef, ten wampir z którym mamy się spotkać uważna, że mamy...
- szukał odpowiednich słów.
- szczura, wiesz o co mi chodzi prawda? - spojrzał na niego pytająco
- ech na nasze szczęście Josef oraz Mick są dobrymi przyjaciółmi mamy wlasciwie to ją wychowali i są dla niej jak ojcowie, inaczej nawet nie chcieli by Cie poznać i od razu powiedzieli by "nie" - objął go ramieniem.- aha,, to o to chodzi z tymi kontrolami, szczura? Ahh tak rozumiem,, ale ja przecież... wiesz że nie,,ohh,, to ciesze się że się znacie i że chociaż mam jakieś nadzieje na ich akceptacje - uśmiechnął się delikatnie i wtulił się w niego .
- wiem skarbie, wiem, powiedzmy ze to rutynowa kontrola, nie musisz sie martwic dopóki.... - ale jednak to przemilczał i przytulił go.
- ech na nasze szczęście Josef oraz Mick są dobrymi przyjaciółmi mamy wlasciwie to ją wychowali i są dla niej jak ojcowie, inaczej nawet nie chcieli by Cie poznać i od razu powiedzieli by "nie" - objął go ramieniem.- aha,, to o to chodzi z tymi kontrolami, szczura? Ahh tak rozumiem,, ale ja przecież... wiesz że nie,,ohh,, to ciesze się że się znacie i że chociaż mam jakieś nadzieje na ich akceptacje - uśmiechnął się delikatnie i wtulił się w niego .
- wiem skarbie, wiem, powiedzmy ze to rutynowa kontrola, nie musisz sie martwic dopóki.... - ale jednak to przemilczał i przytulił go.
- wszystko będzie dobrze,
dziadek Mick w razie czego wpłynie na Josefa gdyby to było spotkanie we czwórkę byłoby inaczej, zresztą sam zobaczysz gdy przyjdą do nas w sobotę, ale
dzisiaj.... będzie z nimi wielu wampirów.... no wiesz - odpowiedział wymijająco
i podniósł jego podbródek nieco w gore muskając jego słodkie usta.
- gotowy? Uspokój serce, nie możesz się bać, oni to wyczują. - Aoi wziął głęboki
wdech.
- dobrze,, tak masz racje będzie dobrze - uśmiechnął się delikatnie ale wciąż miał wątpliwości, bał sie trochę. Po chwili skinął delikatnie głową.
- dobrze,, - wziął
kilka głębokich wdechów.
- już jestem spokojny, możemy iść, postaram się....nie bać.- Landon wstał przeczesują palcami jeszcze włosy.
- to idziemy.- wziął
go za rękę, przechodząc obok pokoju rodziców powiedział nieco głośniej by
słyszeli.
- mamo, tato wychodzimy na to spotkanie z Josefem, wrócimy niedługo,
ale nie czekajcie z kolacją - wyszli na zewnątrz, potem do auta, gdy wsiedli jakoś tak odruchowo sam zapiął mu pasy, westchnął i ruszył do miasta. Milczał zaciskając
mocno dłonie na kierownicy.
Aoi poszedł za
nim do wyjścia wsiadł do samochodu zerknął na niego ,potem resztę drogi patrzył się na swoje dłonie mając wciąż spuszczoną głowę.
- nie patrz w dół, patrz śmiało przed siebie ale bez przesady - pouczył go gdy zatrzymali się pod klubem
w którym byli umówieni.
- i skarbie.... - spojrzal na niego i tym razem w jego
oczach znów krył się delikatność i czułość, pogłaskał go po policzku.
- jeśli to
przetrwamy to już nic nie stoi na przeszkodzie byśmy mogli byc razem już na
zawsze. Aoi skinął delikatnie głową i uniósł ją delikatnie- dobrze,,będę pamiętał, tak, już zawsze ,,razem,,- uśmiechnął się.
- anno mam pytanie,,- zerknął
na niego.
- mogę im patrzeć w oczy czy lepiej nie? Czy może mam się zachowywać
naturalnie ale z wyczuciem,- Landon zerknął na niego- hmmm no cóż, oni raczej
będą wymagać kontakty wzrokowego, szanuj ich ale bądź naturalny, tak będzie
najlepiej - wyszedł z auta i otworzył mu drzwi- mamy na nich czekać, wiec chodź, muszę się napić, i to duuuuzo napić - od razu, odruchowo złapał go za rękę i
prowadził do wejścia do bardzo ekskluzywnego klubu.
- a tak w ogóle to jest
jeden z Klubów Josefa – wyjaśnił.