czwartek, 27 lutego 2014

Gomme!! + Info

Bardzo was przepraszam :( Nie jestem w stanie w tym momencie dodać nowej notki :(
Niestety waszą Maru rozłożyła grypa :( Buuu
Nie jestem w stanie poprawnie napisać całego rozdziału, Draconk'a miałaby za dużo pracy z poprawianiem.
Dlatego na rozdział musi poczekać do poniedziałku :( Postaram się wcześniej, ale to zależy od tego jak będę się czuła;3
Pamiętajcie, że nie zostawię bloga, ani tym bardziej was:)
Za kilka dni wrócę do zdrowia i znowu będziecie mogli mi powiedzieć, czy wam się rozdział podobał czy nie:)

UWAGA:3

Na stronce, którą założyłam razem z Draconk'ą jest KONKURS:)
Zapraszam, do wygrania jedna z bransoletek robionych przez moją kochaną Betę <3
Tu macie link, zaglądajcie, przekazujcie dalej:) <3



Serdecznie zapraszam <3

Wasza Maru;3

poniedziałek, 24 lutego 2014

Wynik Konkursiku ;3

Osóbka do której wędruje kremik jest.... (werble proszę) xD

Jest....MARTI  GUMIŚ <3  
Gratuluję :3

Miałam nakręcić filmik z losowania, jednak nie miał kto mi przy tym pomóc:( Jednak obiecuję, że losowanie odbyło się uczciwie:) 
Z zamkniętymi oczkami ;3 
Słowo YAOISTKI<3
Tak więc szczęśliwą zwyciężczynię proszę o podanie swoich danych na moim mailu: maru20@onet.eu <3

PS: Co do następnego rozdziału - pojawi się on jutro lub pojutrze:) 

Pozdrawiam cieplutko;3

Wasza Maru;3

poniedziałek, 17 lutego 2014

Namiętny Interes 1

Hey kochani,
ehh i znowu mi nie wyszło :( Miałam napisać one-shot'a ale jak zwykle mi się nie udało i kolejny tasiemiec powstanie, a że obiecałam, to wstawiam. 
Krótki, bo krótki, ale od czegoś trzeba zacząć. :) Mam nadzieję, że ogólnie pomysł opowiadania wam się spodoba :) O dziwo tym razem to nie fantasy a real :D 
Dziwne nie? Maru i real? Serio? Coś musi być nie tak :D haha ale jednak :)
Trudno mi się piszę takie opowiadania, ale wpadło mi do głowy i musiałam napisać, a tym bardziej się wami z tym podzielić :)


UWAGA!

Przypominam o konkursie, o którym mówiłam notkę wcześniej :)
Minimum 8 komentarzy pod tym postem, bym mogła mieć z czego losować:)
Jedna osoba- jeden komentarz:) Macie czas na komentowanie do 23 lutego do godziny 23:59 :) 
Następnego dnia - o ile będzie 8 komentarzyków - pojawią się wyniki:)
Powodzenia kochani : ) 

Wasza Maru;3 - która( nie chcąc się chwalić) w czwartek (20 lutego), kończy 23 lata:D

PS: Bądźcie wyrozumiali i nie krytykujcie za bardzo dobrze? *_*
Rozdział nie betowany. Draconk'a nawet nie wie o tym rozdziale:)
Mam nadzieję, że się jej spodoba :D
Nie krzyczcie! :D




Rozdział 1




- Coś ty powiedział? – młody blondyn energicznie wstał od stołu przewracając krzesło, na które nie zwrócił specjalnej uwagi. Miał teraz coś ważniejszego na głowie. A mianowicie zakopanie żywcem pewnego bruneta, który śmiał zabawić się jego kosztem.
- Wybacz, ale ten kontrakt, był dla mojej firmy bardzo ważny .. – zaczął brunet, lecz przerwał z trudem robiąc unik przed lecącym kubkiem.
- Umawiałeś się ze mną tylko z powodu kontraktu i pieniędzy mojego ojca?! Gdy to dostałeś tak po prostu mnie rzucasz?! – blondyn nie panował nad sobą. Zrobił krok w jego stronę zaciskając dłonie w pięści. Poza tym był w swoim domu i miał prawo robić co mu się żywnie podoba. Ich związek nie opierał się na miłości, bardziej na sexie, ale do diabła! Znali się od małego, ich rodzice pracowali w konkurencyjnych firmach, ale nigdy nie zabraniali im się bawić razem, lub odwiedzać. Potem ten podstępny wąż uwiódł go i teraz, gdy ma to co chciał chce go wyrzucić jak nic niewarty śmieć?!
- Wynoś się! Nigdy więcej nie zbliżaj się do mnie! – spojrzał na niego z bólem w oczach. Miał go za przyjaciela, a on wykorzystał jego zaufanie dla czegoś tak przyziemnego jak pieniądze? Nie. Tego nie da się wybaczyć.
- Ale Matt, proszę wysłuchaj mnie… Wiem, że zachowałem się jak ostatni drań ale… - tym razem cios go dosięgną. Blond włosy chłopak bez ceregieli wymierzył mu prawy sierpowy.  Zasługiwał na więcej, lecz Matt nie miał już na to wszystko sił. Chciał tylko zostać sam i z godnością  oddać się czemuś od stresującemu jakim na przykład jest rzucanie talerzami o ścianę lub wyżycie się na poduszce.
- Nie chcę tego słuchać! Powiedziałem wynoś się! To moje ostatnie ostrzeżenie. Wyjdź Josh. Wyjdź i nie wracaj. – blondyn spojrzał na bruneta zimno. Nie pokaże jak bardzo został zraniony, nie pokaże jak bardzo to wszystko go dotknęło. Nie będzie płakał. W końcu to tylko jego „były” najlepszy przyjaciel prawda?

Josh widząc, że nic nie wskóra ruszył w stronę drzwi. Obejrzał się jeszcze na chłopaka, który stał dalej w kuchni ze spuszczoną głową zaciskając dłonie na oparciu krzesła, po czym bez słowa opuścił mieszkanie cicho zamykając za sobą drzwi.
Gdy tylko blondyn usłyszał odgłos zamykanych drzwi, osunął się na podłogę i ukrył twarz w dłoniach. To było dla niego za wiele. Czy naprawdę pieniądze w tym świecie były na pierwszym miejscu? Czy był aż tak żałosny?  Dlaczego? Dlaczego życie tak musiało z niego zakpić? 

……………..

Ta noc nie należała do najlepszych. Matt  rano gdy zobaczył się w lustrze westchnął jedynie cicho. Czerwone od płaczu oczy, ciemne wory pod oczami, włosy w totalnym nieładzie, bladość – krótko mówiąc wyglądał jak siedem nieszczęść. Gdyby nie spotkanie w pracy, nie ruszałby się z domu. Niestety obiecał ojcu, że się zjawi. Nie był w stanie prowadzić, więc zamówił taksówkę. Gdy tylko dojechał pod budynek siedziby wziął głęboki oddech. Wysiadł z samochodu zupełnie odmieniony. W pracy zawsze zachowywał się profesjonalnie. Był wtedy idealny. Nie było tam miejsca na ckliwość i przyjacielskie stosunki. Nie radzisz sobie? Wylatujesz. Tysiące osób z chęcią objęłoby posadę w firmie MProduction. Mogli tam pracować tylko najlepsi. Blondyn  chłodnym wzrokiem zlustrował przybyłych na spotkanie mężczyzn i skinął im delikatnie głową. Matt, choć miał tylko 20 lat już od 2 lat pracował w firmie ojca. Mówili: "Nie da sobie rady. To zły pomysł, by dzieciak mieszał się w interesy." – Jednak mylili się. Poradził sobie, co gorsza został prezesem firmy. Nad nim był tylko jego Ojciec. Wielu zazdrościło mu i obgadywało, że to tylko zasługa jego Ojca, że tu pracuje. Jednak sami zdawali sobie sprawę, że to nieprawda. Matt był idealnym szefem. Idealnie kierował ludźmi i dogadywał się z klientami. Potrafił być czarujący jeśli wymagała tego sytuacja, lecz także stanowczy i jednocześnie uprzejmy. Umiał owijać sobie ludzie wokół palca bez żadnego problemu.

- Współpraca z RassMotionIndustries(RMI) pozwoli nam na zwiększenie naszej pozycji na rynku. Razem staniemy się jedną wielką firmą. Firmą najlepszą w naszym kraju. – Matt miał już dość tego spotkania. Czuł się paskudnie i miał ochotę wrócić do łóżka.
- Jednak nie możemy osiąść na laurach. Nasz kraj to za mało, musimy iść do przodu. Dlatego jeden z oddziałów zostanie otwarty w Japonii, a drugi w Wielkiej Brytanii. – Matt poderwał wzrok na ojca. Otwarcie oddziałów w innych krajach to dobry pomysł. Nieco ryzykowny, lecz mają tu wystarczającą renomę, by poradzić sobie z mniejszymi i średnimi firmami. To była odważna decyzja.
- Zgadzam się z tą koncepcją. To nie tylko pozwoli nam zarobić wiele pieniędzy – oczywiście o ile dobrze to rozegramy, ale także pomoże zdobyć szacunek firm zagranicznych, a może i na współpracę z MSMCity – powiedział spokojnie chłopak.
- Synu, czy ty nie wybiegasz za bardzo na przód? MSMCity to jak na razie dla nas za wysokie progi, aby chociaż myśleć o współpracy z nimi, musimy najpierw poradzić sobie na rynku światowym. – powiedział John Bayen patrząc na syna uważnie.
- Czas rzucić firmę na głęboką wodę. Pracuje tu wielu wspaniałych ludzi, mogę nawet powiedzieć – najlepszych. Udało nam się w niespełna 2 lata z podupadłej ruiny rozbudować MProduction do tego czym jest teraz. Choć jeszcze nie mamy oddziału w innych krajach, wiele firm wie o nas. A dowie się jeszcze więcej. Nie mamy czasu na zabawy. Albo wszystko albo nic. Jeśli uda nam się zdobyć szacunek MSMCity to rynek zagraniczny będzie nasz. – Matt spojrzał hardo na ojca. Nie lubił czekać, wolał działaś. Nigdy się nie mylił. Jego intuicja mu podpowiadała co ma robić.
 Starszy mężczyzna westchnął głośno i spojrzał na syna nieco zmartwionym wzrokiem. Doskonale znał syna i wiedział, jaki jest w domu, a jaki w pracy. Ufał mu. Sam doskonale zdawał sobie sprawę, że w czasie, gdy będą próbować sił na zagranicznym rynku, mogą także starać się o kontakt z MSMCity. 

- Dobrze. To dość ryzykowne. Nawet bardzo. Matt, zakładam, że wiesz, że jeśli się nie uda to będzie koniec? MSMCity nie daje drugiej szansy. Mają tyle firm do wyboru, mają w czym przebierać. Możesz przegrać już na początku. – powiedział John patrząc po zebranych. Wszyscy choć byli nieco zaskoczeni pomysłem młodego prezesa, mieli także obawy co do realizacji tego planu, lecz nie zamierzali wątpić w szefa.
- Uważam, że to dobry pomysł. Nie musimy być ogromną firmą, by zobaczyli nasz potencjał. Tu jesteśmy najlepsi, to i z innymi sobie poradzimy – powiedział puszysty mężczyzna po 40. Reszta przytaknęła.
- Zgoda, niech będzie. Poddaję się – powiedział Ojciec chłopaka unosząc dłonie w obronnym geście i uśmiechając się ciepło.
- Ale pod jednym warunkiem. Pojedziesz do Japonii, będziesz zarządzał stamtąd naszą firmą. To twój pomysł, więc MSMCity zajmiesz się ty. – John spojrzał na syna.
- Oczywiście. Dam z siebie wszystko – powiedział blondyn. 

…………………..

Miesiąc później. - W Japonii <3

Matt poluzował krawat krzywiąc się. Podróż w garniturze to najgorsze co mogło być. Nienawidził tych sztywnych i niewygodnych ubrań, lecz niestety musiał wyglądać dobrze. Poza tym inaczej do pracy nie mógł przyjść. W końcu był prezesem.
Rezydencja, w której miał zostać przez najbliższy rok wyglądała nowocześnie i bardzo przytulnie, ogromne łóżko w sypialni aż zachęcało, by położyć się na nim i choć na 5 minut zamknąć oczy.
Jednak nie miał na to czasu. Szybki prysznic, przebrać się i musiał udać się do pracy. Musiał nadzorować prace w biurze. Do tego jutro czekał go nabór pracowników. Nie mógł wszystkich zabrać z Nowego Jorku. 
- Czas do pracy – mruknął do swojego odbicia Matt wiążąc krawat i poprawiając przydługie już nieco włosy. Wziął aktówkę i opuścił mieszkanie.

piątek, 14 lutego 2014

Walentynkowo?

Moi kochani,
niestety nie wyrobiłam się z rozdziałem, ale mam dla was małą informację od mojej kochanej Dracon'ki :)
Od razu mówię, że polecam :) Dostałam nawet jedną pod choinkę :D
Nasza kochana Draconk'a :

"Są ferie, więc mając chęć zapełnić sobie wolny czas wymyśliłam sobie zajęcie. Otóż, potrafię robić bransoletki z muliny z najróżniejszymi, nawet najtrudniejszymi wzorami, ale sama ich nie będę nosić, więc chciałabym robić takowe na zamówienie.Jedna mulina to koszt ok. 1,80 , za robotę chciałabym do 5 zł w zależności od trudności wzoru, dodatki typu koraliki to koszt ok 20 gr. od jednego i 1.80 zł koszt wysyłki. Od Was zależy wszystko. Chętne zapraszam do pisania na maila martyna.mazur2406@wp.pl Buziakuje mocno, Draco'nka"

http://www.moda-online.pl/moda/kolekcje/2010/05/bransoletki-z-muliny1.jpg 

<3  Jak już mówiłam - gorąco  polecam :D - dop. Maru :3


No dobrze, a teraz małe info ode mnie:)
Niestety rozdział nie pojawi się dzisiaj, lecz jak obiecałam dam małe info odnośnie małej niespodzianki dla was:)
Otóż może nie powinnam, bo to blog yaoi, ale za to, że was tak zaniedbałam mam dla was mały konkurs.
Może to niewiele, ale mam do oddania jeden z moich ukochanym kremików do rąk :)
Oczywiście nieużywany xD

Co wy na to? Chcecie mały konkurs?:)
Pod następnym rozdziałem,który dodam już niedługo prawdopodobnie jutro lub w niedzielę, jedna osoba- jeden komentarz. Potem będzie losowanie. Wylosuję jedną osobę :)
Potrzebuję minimum 8 komentarzyków, by było z czego wybierać. 
To jak? Jesteście chętni?
Tak wygląda:)
 

 Jestem konsultantką Oriflame xD. Jak chcecie raz na jakiś czas mogę wam robić takie małe konkursy :D 
Czekam na wasze opinie. :)

A teraz kilka obrazków związanych z yaoi :D







 Haha ten obrazek jest booosssski <3 Sex? xD






poniedziałek, 10 lutego 2014

The allies 20


Moi kochani.... Ja... mhm... Bardzo was przepraszam. Macie pełne prawo być na mnie źli. Nie było mnie bardzo długo. Niestety nie z mojej winy, ale i tak to nie zmienia faktu, że rozdział powinien już dawno się pojawić. Teraz wam nie powiem, ale będę miała dla was małą niespodziankę :)
Mam nadzieję, że mała zabawa nieco zmniejszy wasz gniew. 
Ale więcej na ten temat powiem przy następnym rozdziale, czyli już niedługo, a dokładnie, jeśli się uda, w piątek. :)
Więc na ten moment odłóżcie swój gniew na biedną Maru na bok i zapraszam na rozdział :) 

Awwww kusi mnie by wam powiedzieć co dla was szykuję xD hih:)

PS: Rozdział nie betowany. Moja kochana Draconk'a zajmie się tym jak tylko znajdzie trochę czasu ;3 
 
 



Rozdział 20


Noc minęła im spokojnie, jednak wcześnie rano tuż przed świtem Draco ostrożnie zsunął z siebie swojego Kociaka i wyszedł nad rzekę odświeżyć się i by znaleźć Takane. 

- Ej moja ulubiona wiedźmo. Sprawę mam... – i Draco opowiedział jej o tym swoim niecnym planie dotyczącym zazdrości Harry'ego i żeby to wykorzystać. Potem wrócił ze śniadaniem do szałasu i obudził Kociaka, a Takane już wybierała najprzystojniejszych wojowników ^^ 

- Kociaku wstawaj, trening nie będzie czekał. Jedz śniadanie i wychodzimy – powiedział Draco patrząc z chytrym uśmieszkiem na chłopaka. 
Harry mruknął i przeciągnął się. Jeszcze zaspany podniósł się  i przyciągnął go do siebie całując delikatnie.
- Miałem taki miły sen, a  ty mnie obudziłeś  - mruknął Harry trąc oczy, a jego ogon drgnął.
- Znowu się będziemy bić –mruknął zielonooki cierpienniczo. Już i tak wszystko go bolało. Aż bał się pomyśleć co będzie dzisiaj.
- Idę się wykąpać, powiedzieć Takane, że wrócę za 10 minut-i Kociak oddalił się nad rzekę. 

- Dobrze tylko się pospiesz i nie daj sie zjeść Koteczku. – Draco cmoknął go jeszcze w przelocie i wyszedł na arenę, gdzie zdjął koszulkę i dla rozgrzewki robił pompki lub biegał. A wojownicy, ci wybrani najprzystojniejsi strzelali  komentarze typu: „patrz jakie ciacho”, „ale ma mięśnie, ja z nim dzisiaj ćwiczę będzie co dotykać”. – oczywiście wszystko ,tak by Harry to słyszał, to jego chcieli wkurzyć i sprawdzić na co go stać.
Draco tego nawet nie słyszał, tylko sie prężył i napinał, żeby pokazać ukochanemu, że całkiem dobrze wygląda. 

Harry zatrzymał się. Jego uszka drgnęły, a ogon kiwał się na boki nerwowo.
Spojrzał na osiłków i zawarczał cicho. Podszedł do Draco i pocałował go patrząc na nich groźnie.
Gdy zaczęła się walka, nie szczędził pazurów, nóg i zębów, i choć trochę go obili, nie dał się. Gdy z nimi skończył, z obydwoma, z którymi walczył, Harry spojrzał na nich zimno. Draco był jego, obrócił się do nich wszystkich plecami obrażony.

Nawet Draco przerwał swoje pojedynki, by popatrzeć na swojego Kocurka, w końcu i on oddal pocałunek i pociągnął go za ogon delikatnie.
- Ej mój mały dzikusie, coś ty im zrobił? Wyglądają jakby ich dziki zwierz napadł... – Draco był z niego taki dumny! Cmoknął bruneta w policzek i zmierzwił jego włoski, by zaraz pociągnąć go za uszko.
Harry nieco udobruchany, mruknął zadowolony ale gdy Draco pociągnął go za ogon prychnął cicho.
- N-no bo, no bo oni - nadął policzki  i wtulił się blondyna.
- Jesteś tylko mój – warknął Kociak patrząc na wojowników i pokazał im język.
- No Kociaku, chyba zdaliśmy – powiedział rozbawiony blondyn i rzeczywiście szaman podszedł do nich dziękując za wspólny trening. Nakazał im tylko, by nie zapomnieli o krótkich porannych biegach z odważnikami na rozgrzewkę i życzył im udanej zabawy przy magii stosowanej.

Takane podeszła do nich wręczając im bransoletki na rękę.
- To dla was. Znak, że ten poziom ukończyliście. Przejdziemy do teorii żywiołów, by nauczyć was nad nimi panować, ale to jutro rano. Spotkamy się przy wodospadzie, dzisiaj macie wolne, musicie być wypoczęci – dziewczyna uśmiechnęła się ciepło. Draco i Harry pasowali do siebie idealnie. Byli tacy słodcy!

- Mhm oh mam ochotę na coś słodkiego – odezwał się nagle Harry z rozmarzonym uśmiechem i mimowolnie oblizał usta. No co? Zasłużył prawda?
Dracio chyba też miał ochotę na cos słodkiego... O tak! Miał straszną ochotę na Harry’ego. Musiał się opanować! Nie chciał przecież rzucić się na Kociaka. Nie tak powinien w końcu wyglądać jego pierwszy raz prawda?
- Zrobię ci dobry deser Kociaku, jeśli dostane od wodza kokosy, bo mi się nie chce łazić po drzewach – mruknął blondyn uśmiechając się pod nosem. Bez problemu poradzi sobie z wodzem.

 W końcu mogli odpocząć i spędzić spokojnie dzień, więc pociągnął Draco za sobą nad rzekę. Musieli się wykąpać.
Poszli razem nad rzekę, by w końcu na spokojnie się zrelaksować, a Tanake na boku zrobiła im te słodkości z kokosa i kakaowca, więc Draco się nie musiał fatygować.  Przygotowała coś czekolado podobnego, bo mleko mieli od kóz i taki przyniosła im deser nad rzekę.
- Proszę, należy się wam. – dziewczyna widząc minę bruneta, gdy zobaczył deser nie wytrzymała i zaśmiała się głośno.
 
Harry rozkoszował się spokojem i byciem obok blondyna, dopiero teraz odczuł gdy mógł spokojnie odpocząć jak trening go wymęczył.
Zaliczył kolejną lekcję pływania, by po chwili dorwać się do deseru wcześniej całując dziewczynę w policzek.
- Dziękuje – uśmiechnął się Harry wesoło i opierając się o Draco kosztował słodkości, które przygotowała Takane.
- Mhm to jest pyszne - mruknął i zastrzygł uszkami.

Faktycznie deserek był pyszny, jak na taką ilość składników i brak jakichkolwiek urządzeń, przygotowanie takiego deseru naprawdę wymaga pochwały. Draco też podbierał troszkę od Harry’ego tej czekoladowej masy, aż w końcu objął go w pasie siadając za nim i pozwolił mu na spokojnie dokończyć deser.
- Jedz jedz kochany, należy ci się. Naprawdę dałeś dzisiaj popis umiejętności. Dałeś tym przystojniakom popalić. Ja znam już podstawy jeśli chodzi o cztery żywioły. Najczęściej panuje się nad jednym, ale zdarza się, że można opanować dwa przeciwne, by lepiej nad nimi władać i je wyrównać. Kiedy panuje się nad czterema to brawa dla tego kogoś. Wymaga naprawdę wielkiej mocy i siły woli  - wyjaśnił spokojnie Draco.
 
Harry z delikatnym uśmiechem opierał się o niego.
- Naprawdę? A  nad czym ty panujesz Draco? -zaciekawiony spogląda na niego.
Pochylił się i pocałował go w policzek by po chwili nadąć policzki.
- A oni to niech  się trzymają z daleka, jesteś mój - mruknął obrażony kociak.
Zaraz blondyn pociągnął go za ten nadęty policzek i przyciągnął go do pocałunku. Długiego, troszkę leniwego ale i pełnego spokojnej, łagodnej namiętności.
- Nie bądź zazdrosny Kociaku. To troszkę głupiutkie – powiedział rozbawiony Draco.

Harry mruknął zadowolony odwzajemniając ochoczo pocałunek. Nie spodziewał się takiego ataku na swoją osobę. Nie narzekał. Jakżeby śmiał!
- Głupiutkie? Phi,,- Harry mruknął i odwrócił się do niego plecami.
-   A poza tym j-ja wcale nie jestem… - Kociak zarumienił się delikatnie.
- Wcale nie jestem zazdrosny, - mruknął zawstydzony brunet.
 - Nie jesteś zazdrosny mówisz?...... Hmm... No dobrze więc, skoro nie jesteś zazdrosny to rozumiem, że mogę dzisiaj wyjść z chłopakami wieczorem nad jezioro? – Draco zapytał robiąc minę niewiniątka. Wymyślił to na poczekaniu, chciał zobaczyć reakcje swojego Kociaka, przysunął się i objął go w pasie od tylu, przytulił i wybuziakował mu uszka i policzki.
- Bo mieliśmy dzisiaj zrobić sobie taki męski wieczór, wiesz jakiś alkohol ryżowy, opowiadania o duchach zjawach i tak dalej- Draco przyglądał się uważnie brunetowi sprawdzając jego reakcję co chwile całując kuszącą szyję i policzki bruneta.
 - Co!? – Harry warknął i obrócił się prawie ich nie przewracając, by po chwili znowu odwrócić się do niego plecami.
- Rób co chcesz- mruknął obrażony Kociak prychając cicho pod nosem.
- Ale oni niech się pilnują - zawarczał głośno Harry. Czując pocałunki odezwał się w nim kot.
-  Mhm- zamruczał głośno. Lecz po chwili się zreflektował. Przecież był obrażony!
- P- przestań  i tak się obrażam- mruknął Kociak przymykając oczka z przyjemności.
  - Harry głuptasie, przecież ja żartowałem. Nigdzie nie idę.... Mam dzień i  całą noc odpoczynku, czas który chce spędzić z tobą, więc nie obrażaj się, wiem, że tak czy siak jesteś o mnie strasznie zazdrosny. A wracając do tematu…. – powiedział Draco uśmiechając się delikatnie.
- Uczyłem się panowania nad ogniem i powietrzem, ty mógłbyś opanować ziemię i wodę, bo wiesz u mnie powietrze, szczególnie tlen tylko wzmaga ogień. Woda i ziemia też się tak uzupełniają i jeśli każdy z nas nauczy się dwóch innych żywiołów, będziemy mogli się uzupełniać, bo żeby nad wszystkimi panować, trzeba lat praktyki, a my mamy zaledwie trzy miesiące....- Draco westchnął cicho.
- Dwa żywioły – szepnął Harry po  chwili i uśmiechnął się zdeterminowany.
- Damy rady, dam z siebie wszystko – powiedział zacięcie Kociak.
- No dobrze. Na razie mamy trochę wolnego. To co powiesz na spacer? – zapytał Draco stając już teraz przed nim i podał mu dłoń kłaniając się lekko. Musiał udobruchać swojego Kociaka.
- Dzisiaj bez smyczy. Byłeś grzeczny, więc raczej mi nie uciekniesz, przynajmniej takową mam właśnie nadzieje. Chodź zazdrośniku, i już się tak nie nadymaj – blondyn uśmiechnął się delikatnie patrząc na chłopaka z rozbawieniem.
 
Harry po chwili nieco rozbawiony wstał ale nie chwycił jego dłoni.
- Ciesz się kochanie, że ty chodzisz  bez smyczy… Zobaczysz jeszcze cię przywiąże do łóżka – brunet mruknął zadowolony z pomysłu. Draco związany... Mhraau. Po chwili nieco udobruchany chwycił jego dłoń i pociągnął swojego arystokratę za sobą.
- Przywiązać mnie do łóżka?....Harry wiesz rozmyśliłem sie, zostajemy w domu i możesz mnie wiązać – Draco roześmiał się i już przed oczami miał scenkę z Harrym w roli głownej.
-Mówiłeś coś o spacerze – jego rozmyślenia przerwał Harry robiąc minę niewiniątka, by zaraz zaśmiać się cicho.
W końcu wyszli na ten spacer wokół wioski, a potem wzdłuż rzeki, żeby się rozluźnić, zaczerpnąć nieco świeżego powietrza i pobyć chwilkę chociaż razem. Sam na sam.
Harry trzymał jego dłoń idąc spacerkiem przed siebie.
- Nie martw się, jeszcze cię zwiążę – odezwał się nagle Kociak i puścił mu oczko rozbawiony. Chociaż musiał przyznać, że ta wizja wyglądała niesamowicie kusząco. Po chwili odezwał się Draco szybko zmieniając kuszący temat.
- E tam. Wołałem nasze spacerki po błoniach w szkole, gdy byliśmy w zamku praktycznie sami. Tęsknie za Więżą Astronomiczną. Tam było naprawdę pięknie....Jak wrócimy, robimy tam chrzest bojowy, zgoda?- odezwał się „prawdziwy” Draco. Blondyn nie byłby sobą, gdyby nie mógłby ponarzekać. Ale taki właśnie był idealny. Harry nie zmieniłby w nim nic.
- Chrzest bojowy? Chcesz się tarzać po ziemi ? – brunet zachichotał. Nie myślał w tym momencie o bójce, a o innym tarzaniu, co sprawiło, że na jego policzki zarumieniły się delikatnie.
- Rumienisz się....... Zboczuchu o czym myślałeś, hm? – Draco wiedział już kiedy Harry o czym myśli, rozpoznawał już rodzaje jego rumieńców i to jak wtedy odwraca wzrok. Gdy patrzył w górę- tak jak teraz, to myślał o czymś niegrzecznym. I Draco musiał przyznać, że chętnie spełniłby każdą niegrzeczną zachciankę Złotego Chłopca.
 Harry zaśmiał się i dał mu kuksańca w bok i pokazał język.
- Moje myśli są czyste – Kociak zrobił minę niewiniątka. Draco był doskonałym obserwatorem, przed nim nigdy nic się nie ukryje. Te przeklęte rumieńce!!
- Jasne jasne, uważaj, bo ci uwierzę. – blondyn uśmiechnął się zadziornie. W tym momencie nie wyobrażał sobie już życia bez swojego Kociaka.
Draco pociągnął go za jedno uszko, a czując jak ogon chłopaka zaciska się wokół jego pasa, mimowolnie już wydał z siebie cichy, niski pomruk zadowolenia. Ślizgon zamknął oczy i pociągnął swojego chłopca między swoje nogi, by go przytulic mocno. Harry odezwał się cicho z przyjemnością czerpiąc z bliskości blondyna jak najwięcej. Gdyby tak mogło zostać już zawsze…
 
- Mhm,, tak, też tęsknie. W sumie to tam po raz pierwszy poczułem się jak w domu.- szepnął zamyślony. Oczywiście chodziło mu ogólnie o Hogwart.
- Ale teraz, wiedząc, że wszyscy są przeciwko mnie. Eh dalej nie mogę uwierzyć, że dałem się tak oszukać- Harry pokręcił głową smutniejąc. Jednak po chwili otrząsnął się z ponurych myśli. Miał przy sobie Draco. Dlatego szybko zmienił temat.
- Piękna dziś pogoda – powiedział zerkając uważnie na blondyna.
Draco jednak nie nabrał się na zmienię tematu. Harry potrafił się przesadnie martwić, więc blondyn musiał coś z tym zrobić. Jego Harry musi w końcu zrozumieć, że może to niewiele, ale jego. Arystokratycznego, przystojnego blondyna prawda?.
- Dom jest tam gdzie są twoi najbliżsi. Dla mnie na przykład tu jest teraz dom. Tu mam przyjaciół. Tu mam ciebie, a ty teraz jesteś najważniejszą dla mnie osobą. – Draco wdrapał sie na drzewo podając zielonookiemu rękę, stąd mieli piękny widok na dolinę.

-Mhm,, ale masz rację. Tu mam ciebie, Takane i innych… Tu mam dom –szepnął brunet i spojrzał na niego z delikatnym uśmiechem. Harry uwielbiał mieć Draco blisko siebie. Jego obecność potrafiła odegnać wszystkie troski i problemy. Ważne było tylko tu i teraz.
- Od jutra wchodzimy na wyższy poziom treningu. Chce to jak najszybciej skończyć i wrócić z tobą do szkoły kochanie. Myślę, że Dumbledore wie więcej niż mówi. Pomoże nam odnaleźć wszystkie dusze Voldemort’a, załatwimy to szybko i będzie po sprawie. Zobaczysz. Razem poradzimy sobie z tym wszystkim – Draco naprawdę nie sądził, że zrobił się aż tak uczuciowy. To było do niego niepodobne, ale tu chodziło o jego Kociaka! A on był najważniejszy, ważniejszy niż jego duma. Dla niego był w stanie zrobić wszystko. 
Harry oparł się o Ślizgona wygodnie, by po chwili zerknąć na niego.
- Sam nie wiem, może i Drops chce się pozbyć Voldemort’a, ale znowu będzie mnie  hamował, oddawał do Dursley'ów, będzie robił tajemnice niby dla mojego dobra.. –szepnął Harry. Dyrektor nie zdawał sobie sprawy, że to co robi sprawia tylko, że traci zaufanie swojego Złotego Chłopca.
- Ale Dymbledore może znać miejsca, gdzie są te wszystkie Horkruksy. Nie będziemy musieli go słuchać, wystarczy, że wyciągniemy z niego informacje.- powiedział Draco zamyślając się na moment.
- Nie chce tego, ale pójdziemy do niego…. A- a Snape? Co myślisz? Po której on  jest stronie? - szepnął brunet przygryzając niepewnie dolną wargę.
 
- Co do profesora Snape'a,.... - tu na chwile Draco sie uśmiechnął.
- Widzisz, jemu można ufać. Może to i czarny charakter, który nie cierpi Gryffon’ów, ale wszyscy w domu węża bezgranicznie mu ufają. Ma swoje tajemnice ale to naprawdę nic nie znaczy. Czuję, że on coś kombinuje, chociaż jest skryty i go nie lubię, bo pieprzył mojego Ojca, to wiem, że kiedy nadejdzie czas, pokaże wszystkim, że Ślizgoni wcale nie muszą trzymać z Czarnym Panem. – powiedział blondyn patrząc przed siebie. Draco wierzył w to co powiedział.
- Więc mam nadzieję,  że gdy nadejdzie czas, to nam pomoże. Poza tym dużo rodzin służy Tom'owi, nawet z Ravenclaff’u. Dzięki tobie wiem, że nie wszyscy Ślizgoni są źli, nie każdy jest na zawołanie Voldemort’a - uśmiechnął się i obrócił głowę całując go w policzek.
- Więc teraz czas  na trening magiczny- westchnął cicho Harry wracając do porzuconego tematu.
- Mam nadzieję, że ukończymy niedługo nasz trening i wrócimy do szkoły – szepnął brunet, nie chciał zwlekać, by zginęło znowu mnóstwo niewinnych ludzi, poza tym chciał chronić Draco. Oj tak Harry był w  stanie oddać za niego życie i zrobi to… Już niedługo. Kociak obrócił się do niego przodem i schował twarz w jego koszulce. Harry nie chciał go zostawiać, ale nie było innego wyjścia.
- Zobaczysz kochany, wszystko się jakoś ułoży – Draco ucałował czoło swojego chłopca i tak już na tym drzewie zostali, ale wieczorem Draco pogonił Gryffon’a do szałasu. Powinni odpocząć przed treningiem.
Harry resztę dnia nie odzywał się, był zamyślony,,, ciekawiło go ile jeszcze czasu zostało mu z blondynem, jednak, później nadszedł sen w jego ramionach, więc skupił się tylko na nim.
…………………………………………..
Nad ranem w szałasie zjawiła się Takane.
- Chłopaki, szamani na was czekają u siebie. Wszystko już przygotowane. Szykują jeszcze tylko  miejsce gdzie będziecie mogli rzucać czary – powiedziała dziewczyna ponaglając ich, by się pospieszyli.
Rano Harry prychnął niezadowolony, że ktoś go budzi, ale podniósł się i przemył twarz zimną wodą. Nie pora teraz była na lenistwo. Musiał szybko stać się silniejszy, by ocalić najważniejszą jego sercu osobę oraz innych ludzi i czarodziei.

Po śniadaniu poszli do namiotu szamanów.  Mężczyźni czekali na nich pośrodku kręgu, który zajmował ¾ miejsca w szałasie.
- Zdejmijcie buty, umyjcie stopy i oczyśćcie ciała. Wejdziecie na teren wyjęty spod kontroli, na teren Bogów, więc okażcie szacunek. – odezwał się jeden z mężczyzn.
Zrobili co im kazano, Draco widział wokół szałasu pięć rożnych pojemników symbolizujących chyba pięcio-krąg, cztery żywioły zapewne ale piątym było co? Nie wiedział, ale nie długo mieli zostać uświadomieni co ich czeka.
- Zacznijmy od podstaw – tym razem drugi mężczyzna zabrał głos. Pokazał i wytłumaczył im kilka znaków, run na swoim ciele, symbolizujących cztery żywioły, kazał im  wybrać dla siebie po dwa i narysować te runy przed sobą w mniejszych okręgach. 
 
Harry patrzył zafascynowany tym co pokazywał szaman. Wybrał wodę i ziemię. I narysował znaki na ziemi.
Spojrzał na Draco, wiedział, że ten wybierze ogień i powietrze. Jak wspominał wcześniej Draco, będą się nawzajem uzupełniać. Harry uśmiechnął się i słuchał uważnie co mówił uczony, żałował że w Hogwarcie nie uczęszczał na Runy. Ten przedmiot był naprawdę fascynujący.
Draco wyrysował na ziemi znaki swoich żywiołów. Po chwili
szaman otoczył ich kolejnym kręgiem, żeby ich moce nie wyrwały się poza święte miejsce i nie zrobiły nikomu krzywdy. Mężczyzna nakazał im usiąść po turecku na piasku i tak też zrobili  słuchając uważnie dalszych instrukcji.
- Zaczniemy od ognia i ziemi. To żywioły, na których będziecie bazować. Dla Smoka powietrze będzie wzmocnieniem siły ognia, dla Kociaka to woda stanowić będzie zapas energii dla ziemi. Żeby korzystać z żywiołów musicie je skupiać w takich właśnie kręgach, dlatego my wszyscy mamy je wytatuowane na ciele. Obojętnie gdzie, byle je tylko skumulować. Można je również na szybko wyrysować, jednak kręgi na ciele stanowią jedność natury z człowiekiem, dzięki czemu siła rażenia i obrony wzrasta. Żywiołów używać można zarówno do obrony jak i ataku. Chociaż jak wiecie, my nie przepadamy za przemocą i używamy jej tylko do obrony, ale to nie jest teraz ważne. Więc co wybieracie? – szaman spojrzał uważnie na chłopców.
 
  Harry spojrzał na szamana. Tatuaż? Nie będą musieli tracić czasu na rysowanie kręgu, więc odpowiedz była prosta. Tym bardziej jeśli to ma pomóc w panowaniu nad żywiołem.
- Jestem za tatuażem, często może nie być czasu na narysowanie symboli na ziemi. To nam tylko ułatwi zadanie .. – szepnął Kociak niepewnie, no cóż nie wiedział, czy w ogóle ma prawo się odzywać.
Zerknął na blondyna a potem na szamana. Był zdeterminowany, chciał jak najlepiej zaliczyć trening i jak najszybciej, by zabić gada.
  - Wiec zrobimy wam te tatuaże. Mogą być naprawdę małe. Wybierzecie sobie miejsca, jeśli nie chcecie by były widoczne, a teraz przejdźmy do rzeczy. Kociaku skup się na ziemi, Smoku na ogniu. Myślcie tylko i wyłącznie o tym. Stańcie sie jednością ze swoim żywiołem. Musicie poczuć jak jego energia was wypełnia, jak sami sie nim stajecie. rozumiecie? To naprawdę bardzo proste – powiedział szaman uśmiechając się zachęcająco.
  -Brzmi trudno - szepnął cicho Harry ale po chwili zamknął oczy wyciszając się tak jak go uczył Draco, po czym zaczął myśleć o ziemi.
Po 30 minutach poczuł się dziwnie, jakby rozumiał co się dzieję wokół.
Po chwili otworzył oczy, a jego zafascynowanie nową nauką wzrosło.
- W-wow – szepnął Kociak mrugając kilka razy. To naprawdę było coś.
 
Drcao zajęło to o wiele więcej czasu, ale w końcu i on poczuł w sobie tę energię. Czuł jak ogień jedna się z nim. Cały czas będąc skupionym, Draco kumulował tę siłę w znaku przed sobą. Znak Harry’ego się nieco wypuklił, obrósł jakąś roślinnością, a znak runiczny ognia Draco- zapłonął. Blondyn odsunął się szybko na bok  i ogień zgasł.
- Brak koncentracji Draco. Próbuj raz jeszcze tylko tym razem go utrzymaj. Kociaku, bardzo dobrze - szaman pochwalił bruneta. Jednak to nie znaczyło, że teraz ma osiąść na laurach. Przed nimi jeszcze daleka i ciężka droga, wymagająca idealnej koncentracji i skupienia.

Harry wyszczerzył się po czym puścił Draco  oczko.
- Dasz radę kochanie, jesteś ode mnie silniejszy  - powiedział cicho Kociak z delikatnym uśmiechem i ponownie zjednoczył się z ziemią.
Podszedł do niego jeden szaman, odsunęli się kawałek i kazał wskazać miejsce gdzie ma być  tatuaż. Czarnowłosy wskazał na kark, nie będzie go widać dzięki włosom, to było idealne miejsce. No cóż, jednak Harry nie wiedział, że będzie to, aż tak bardzo bolało.

Draco wybrał sobie miejsce od razu na oba tatuaże, tuż pod uchem na szyi, takie mniejsze ale widoczne- będzie wyglądać seksi i męsko.
- Harry, tylko nie płacz, będzie bolało, bo to wrażliwe miejsca na skórze. – Draco upomniał go i dalej próbował się skupić na ogniu podczas, gdy jeden z mężczyzn robił mu ten tatuaż. Blondyn myśląc o ogniu nie myślał o bólu, to mu się pozwoliło skoncentrować i w końcu udało mu sie  utrzymać ogień w znaku, formować go również, aż w końcu wypalił na ziemi ślicznie przyozdobione w serduszka imię Kociaka.
- Smoku nie myśl o chłopaku, tylko o walce, bo wszystkim będziesz wypalał serduszka na skórze zamiast wałczyć . Więcej skupienia! – szaman trzepnął go po głowie i wodą zalał ten znak na ziemi. 
Harry pomimo tego, że bolało jak diabli zaśmiał się i przesłał blondynowi buziaka.
Gdy w końcu ich tatuaże były gotowe, dostali maść, by je smarować, bo ból utrzyma się kilka dni. To był koniec na dzisiaj. Mogli odpocząć. 
……….<3
Tatuaże wyglądały naprawdę świetnie. Przez kilka dni ćwiczyli panowanie nad żywiołem, a gdy w końcu szamani byli pewni, że opanowali już swoja naturę, nadszedł czas na drugi żywioł, by wzmocnić ten pierwszy. Dlatego każdy z nich miał sobie wyrysować większy krąg poza, który magia wyjść nie może i wzbudzić w sobie ogień i ziemię, a potem dodawać odrobinę wiatru i wody .
Draco stanął w swoim kręgu i bez problemu wyzwolił ogień w dłoniach, by nie emanował z całego ciała, potem wypalił cały krąg, a na znak szamana odszukał w sobie naturę wiatru i powoli dodawał ją do ognia, płomień rósł w wzmacniał się. 
 
 Wokół Harry'ego rozrósł się roślinny krąg. Brunet spojrzał na Draco  i puścił mu oczko.
Po chwili jednak skupił się na dodaniu wody, by połączyć się z drugim żywiołem, nie było to takie proste jak z jednym, bo teraz musieli panować nad dwoma na raz.
Ćwiczyli kila godzin. Dłuugich godzin, aż w końcu udało im się.
Zjednoczyli ze sobą dwa  żywioły.
 Naprawdę warto było tych kilka godzin poświęcić na praktykę. Szamani powiedzieli im, że im silniejsze będą mieli ciało tym silniejsze będą ich żywioły, więc dostali znów zlecenie na trening siłowy, by po kilku dniach przejść na jeszcze wyższy poziom. Nikt ich nie oszczędzał, tylko Takane kazała im iść do szałasu na kolacje i się wykąpać, bo rano to ona miała im dać niezły wycisk fizyczny.
- No chłopaki, już nie mogę się doczekać, aż opanujecie ten wyższy poziom. Nawet ja tam, nie doszłam, a to naprawdę trudne i pomocne. Będziecie pierwsi w wiosce, którzy tego spróbują bo szamani nie mogą tego używać ze wyglądu na swoich Bogów. Wy jesteście czarodziejami, i wam wolno.... No a teraz na kolacje i spać. No już! – dziewczyna klasnęła w dłonie poganiając ich. 
Harry padł na posłanie i jęknął wykończony.
- Umieram, zabili mnie, - mruknął. Kociak czuł się taki zmęczony, ale nie żałował, był bardziej dumny z tego, że im się udało.
-Drrrrraco - zamruczał czarnowłosy patrząc na niego błagalnie.
- Przytul swojego kociaka- mruknął prosząco brunet.
Draco padł na posłanie tuż obok Gryffon’a i objął go ramieniem, a potem rozebrał go do bielizny i sięgnął po szmatkę i miskę z wodą.
- Przytulanki później Kociaku. Najpierw chwila higieny, wybacz Harry ale to będzie oznaczało wodę – Blondyn wycisnął mu na głowę szmatkę tak żeby zalała go woda i przemył go dokładnie. Musieli o to zadbać, bo Draco był strasznym czyściochem i nawet w takiej puszczy jak ta, musiał o to zadbać, bo by chyba umarł.
Harry gdy poczuł jak strumień wody spada na niego prychnął i wyciągnął dłoń z której wypłynął strumień oblewając blondyna.
- Haha, kochanie wyglądasz jak zmokła kura – brunet zrobił minę niewiniątka. Jednak potem już grzecznie siedział pozwalając się myć.
Draco również wykorzystał nowo nabytą umiejętność i dzięki naturze ognia sporawi, że cała woda z niego wyparowała. Potem podmuchem wiatru chlusnął wodą w Kociaka śmiejąc się wesoło, bo to zabawnie wyglądało. W końcu skończyli tę wieczorną toaletę i mogli się położyć. To naprawdę niesamowite jak wiele już osiągnęli, i to jeszcze nie było wszystko.
- Kociaczku, byłeś dzisiaj naprawdę niesamowity – szepnął Draco i ucałował delikatnie czoło swojego chłopca.
- Ciekawe ile jutro będziemy biegać..... Masakra ! – mruknął Draco.
 
- Nawet mi nie przypominaj mhm, chciałbym chociaż jeden dzień tylko dla nas – szepnął Harry i przymknął oczy.
- Jak wrócimy do szkoły juz w ogóle nie będzie na nic czasu – westchnął Kociak i mocno się w niego wtulił po czym pocałował delikatnie.
- Przestań, mięliśmy dla siebie mnóstwo czasu w szkole, bo nie trzeba było ćwiczyć całymi dniami. Zobaczysz, że jakoś to będzie. – powiedział spokojnie Draco.
- Pora spać, Takane nas znowu rano zwali z łóżka- Harry zaśmiał się cicho.
Mieli zostać zbudzeni o świcie, ale  gdy się obudzili słonce już stało dość wysoko, wiec chyba Takane się zlitowała i pozwoliła im pospać. Tym razem dostali odważniki na nogi i na ręce. Kazano im biegać, skakać, podciągać się i przez cały dzień to samo. Mieli tylko uzupełniać płyny, by wzmocnić ciało i przez cały ten czas zero magii. Szamani chcieli im uświadomić jak bardzo siła fizyczna pomaga przy umiejętnościach magicznych. 

Cały dzień byli w ruchu, praktycznie nie było możliwości, by usiąść i odpocząć. Harry cieszył się, że odbywali już wcześniej trening siłowy, więc nie szło mu źle. Z jego kondycją było wszystko w porządku, jednak wiedział, że jeszcze sporo musi pracować, by stać się silniejszy.
Tym razem to Draco okazał się być górą, bo Kociakowi lepiej szło z magią, jemu lepiej się biegało i ćwiczyło. Jednak i jego ciało po kilku dniach w końcu odmówiło posłuszeństwa i zmuszał się do treningu, do biegów, do skoków i torów jakie musieli pokonywać na różne sposoby, nawet nie mogli zdjąć tych odważników na kostki i nadgarstki. Gdy w końcu  Takane uwolniła ich ręce i nogi od tego ciężaru, Draco stracił równowagę i upadł na ziemię, bo włożył za dużo siły w podsinienie nogi, aby zrobić krok do przodu.
- Jasna cholera, czuje się jakbym ważył mniej niż piórko – blondyn zaklął siarczyście. 
Harry od razu osunął się na ziemię, nie był w stanie się poruszyć.
-T-Takane powiedz, że dzisiaj nie ćwiczymy - szepnął błagalnie Kociak. Był wykończony, plus musiał się przyzwyczaić do chodzenia bez ciężarków.
- Żyjesz kochanie? - Harry na kolanach podszedł do blondyna i uśmiechnął się czule.
- Jeszcze trochę, już niedługo zakończymy trening – powiedział Kociak starając się podnieść ale nie szło mu to najlepiej.
 
 - Żyje. ledwo ale żyje.....  – mruknął Draco nawet nie próbując się podnieść.
- Koniec treningu na dzisiaj, ale przyrzeknijcie mi, że jutro mogę być na waszym treningu, chce to zobaczyć. To będzie niebezpieczne dlatego chce tam być. To ostatni krok jakiego nauczą was nasi szamani, reszta leży juz w waszych rękach. – Takane była zafascynowana poziomem na jaki udało im się dotrzeć. Do tego jutrzejszy dzień sprawi, jeśli im się oczywiście uda,  że staną się jeszcze silniejsi.
Dziewczyna życzyła im dobrej nocy i odeszła, a oni jakoś się doczołgali nad rzekę, by się wykąpać i odpocząć. Woda przyjemnie ukoiła obolałe mięśnie. Ja tu zostaję – pomyślał blondyn.
- Nie wychodzę stąd..... Nie ruszam sie, nikt mnie stad nie ruszy. Nikt- Draco pomrukiwał. Bolała go każda część ciała. Takich zakwasów to dawno nie miał.
- Nikt? Nawet ja? – Kociak zrobił słodką minkę i położył po sobie uszka.
- Więc chyba muszę poszukać sobie kogoś innego do roli poduszeczki w nocy -Harry zaśmiał się i przeciągnął się mrucząc kusząco.
- Chyba, że to ty wolisz spędzić te noc ze mną  - brunet wymruczał zmysłowo. Harry specjalnie chciał, by zabrzmiało to dwuznacznie.
- Ty sobie chyba kpisz, Kociaku.- mruknął blondyn i wygrzebał się z wody, owinął ręcznik wokół bioder i podszedł do bruneta już całkiem prosto. Szybko złapał go za ogon i przyciągnął go do siebie, by mocno wpić się w jego usta.  Zaskoczony zielonooki pisnął by po chwili zamruczeć z przyjemności. Ochoczo oddał pocałunek mocno obejmując swojego oprawcę.
- Gdybym chciał spędzić z tobą noc kochany, zabroniłbym ci tych treningów. bo uwierz mi, że kiedy ja się tobą w końcu zajmę, będziesz błagał o to, by wrócić do ćwiczeń– Draco szepnął zmysłowo i przejechał rozgrzanym wzrokiem po ciele Kociaka.
- Draco!! - pisnął zawstydzony i schował twarz w jego torsie.
- Kocham cię - szepnął Harry z delikatnym uśmiecham i musnął ustami jego brodę.
- Poczekamy, zobaczymy na co cię stać – Kociak pokazał Ślizgonowi język i ruszył w stronę wioski kręcąc ponętnie tyłeczkiem.

Draco celowo szedł kilka kroków za nim, by móc obserwować te jego zmysłowe kocie ruchy. Jednak nie pozostał mu dłużny, dopadł go w szałasie upadając z nim na posłanie, przycisnął go swoim ciałem do ziemi i nie puszczał.
- Nie kuś, bo nigdy nie wiesz kiedy przekroczysz tę granice i nawet ja wymięknę i się na ciebie rzucę. - szczerze mówiąc już każdy inny chłopak czy dziewczyna wylądowali, by w jego łóżku w jego ramionach. Ale jeśli chodzi o kociaka...Draco się jednak trochę obawiał, w końcu Harry był prawiczkiem, w dodatku to był chłopiec na którym mu zależny... Chciał, gdy ten dzień nadejdzie, by wszystko było idealnie.
Harry ponownie zaskoczony pisnął, spojrzał mu w oczy i objął go całując delikatnie.
- Przepraszam kochanie, już się nie będę z tobą droczył – zamruczał jak rasowy kociak, przyjemnie było czuć jego ciało na swoim.
- A poza tym, już się na mnie rzuciłeś – Kociak mruknął mu  na ucho, które po chwili polizał.
- Rzucam sie na ciebie co wieczór i uwierz mi, naprawdę jest mi ciężko panować nad tym. –przyznał Draco puszczając go, by po chwili położyć się obok niego.
- Chyba powinniśmy odpocząć, jutro znowu mamy trening – szepnął Harry i uśmiechnął sie delikatnie robiąc minę niewiniątka.
  - Dobranoc Kociaku. Słodkich snów. – szepnął Draco i niedługo potem już smacznie spali.
Niestety rano znów obudziła ich Takane jak co rano
- Hej śpioszki..... Oj jak wy słodko razem wyglądacie tacy przytuleni. A teraz wstawać. Macie się stawić w szałasie za godzinę – pokręciła głową rozbawiona.
Rano Harry prychnął oburzony. Kto śmiał go budzić!?
- Takane, ty wiedźmo- brunet mruknął żartobliwie.
- Jest jeszcze wcześnie – marudził Kociak ale posłusznie wstał trąc oczka.
 - Mów mi tak jeszcze kociaku. – dziewczyna roześmiała sie i opuściła ich szałas by mogli dojść do siebie. Draco jak zwykle dzień zaczął od marudzenia na wszystko co sie tylko da. Po pierwsze by jego Kociak w końcu ucałować czule swojego chłopca na dzień dobry.
- Dzień dobry kochany, a teraz daj buzi. Mhm to już dzisiaj, nasz wielki dzień - blondyn powiedział to niczym Dumbledore gdy odkrywa kolejne mugolskie słodycze.
- Gotowy na spotkanie z przygodą?  - Draco uśmiechnął się figlarnie.
 Oczywiście Harry porządnie przywitał się ze swoim Ślizgonkiem, by zaraz westchnąć cicho.
- Nie wiem, strasznie sie denerwuje – szepnął brunet i nadął policzki.
- A jak mi sie nie uda? -położył uszka po sobie.
- No cóż, zjedzmy coś potem kąpiel i do szamanów… Chce to mieć już za sobą  - zjedli razem i umyli sie i po chwili już siedzieli w namiocie szamana. Czekał ich ciężki dzień.  



Żywioły - tatuaże chłopaków :