piątek, 13 grudnia 2013

The allies 19

 Kochani!
Zapraszam na kolejny rozdział "The allies" :)
Niestety rozdział nie jest betowany, za co Draconk'a bardzo was przeprasza. <3
Mam nadzieję, że nie zrobiłam za wiele błędów i będzie się wam przyjemnie czytało :)
Czy spodoba wam się i skomentujecie?  Mam taką nadzieję ;3

 <3





 

Rozdział 19

Draco sam się zdziwił, gdy Harry pierwszy złapał go za rękę. Blondyn nie miał zamiaru oponować, uwielbiał dotyk Kociaka. Jego małe łapki w swoich…. Lekko ścisnął dłoń Potter’a splatając razem ich palce.
- Szkła kontaktowe? Mhm, lepiej ci bez okularów, wtedy dokładniej widać jakie masz piękne oczy. Intensywnie zielone. Naprawdę piękne  - wypalił Draco nim zdążył ugryźć się w język… Do końca drogi już się nie odzywał mając nadzieję, że Harry nie będzie ciągnął tematu.
Na policzkach Harry'ego pojawiły się delikatne rumieńce, a serce zabiło mocniej. Brunet jedynie ukradkowo spojrzał na blondyna uśmiechając się delikatnie. Czyżby się przesłyszał? Nie... Dobrze słyszał. Był tego pewien.


Weszli prosto do szałasu szamana, gdzie czekała na nich Takane i jeden z szamanów - mężczyzna w średnim wieku. W ziemie wbite były dwa wielkie kołki.
- Jesteście. Przejdziemy do rzeczy natychmiast. Trzeba sprawdzić waszą wytrzymałość i równowagę. Wskakujcie na kołki. Na początek na dwóch stopach, wyprostujcie sie i ramiona w bok - gdy to zrobili Takane zawiesiła im na dłoniach odważniki i wsadziła do nich po jednym kokosie na każdą stronę.
- To na początek, wzmacnia ręce. Macie tak stać. Zero rozmów. Skupcie się na oddychaniu. Jak ktoś nie wytrzyma, niech zejdzie i jutro zaczyna od nowa – powiedział szaman.

Z utrzymaniem równowagi nie było problemu, ale z ciężarem już tak. Harry stał tak już prawie godzinę z tym kokosem, opadał z sił, lecz nie chciał się poddać. Nie chodziło tu o rywalizację. Chciał jak najszybciej stać się silniejszy, by móc obronić tych, na którym mu zależy.
Zagryzł wargę, by po chwili wziąć głęboki oddech. Jednak zmęczenie powoli brało nad nim górę. Kociak skrzywił się, a jego ręce powoli zaczęły opadać, lecz Harry szybko je uniósł. Nie podda się! Zielonooki stał, a czas dłużył mu się niemiłosiernie. Nie miał zamiaru zaczynać tego od nowa jutro. Co to, to nie!
Niech oni mi to już zabiorą - mruknął Kociak w myślach.


Draco był nieco silniejszy w rekach, dlatego godzina stania tak i trzymania tych kokosów była naprawdę niczym, ale widział, że Harry ma z tym problemy, więc przyglądał mu się chcąc dodać mu nieco więcej odwagi i wytrzymałości.
Po godzinie Takane weszła do namiotu z obiadem ale tylko dla siebie, bo właściwie przyszła tylko dołożyć im po kolejnym kokosie na każdą rękę i usiadła miedzy nimi z tym śniadaniem. Podstawowy  chwyt. Dziewczyna próbowała rozproszyć ich uwagę. Dlatego też Draco zamknął oczy i spróbował dzięki leglimencji dojść do umysłu Harry’ego.
"Harry... Harry słyszysz mnie? Pamiętasz nasze ćwiczenia nad rzeką? Skup się na krwi płynącej w twoich żyłach. Na niczym innym. Tylko na krwi. Nawet nie na tym, że oddychasz, bo zmęczysz się bardziej. Wyłącz się na wszystko . – Draco starał się jak tylko mógł, by pomóc Kociakowi.
 

Harry jęknął sfrustrowany, po dwa kokosy to już było za dużo, plus to, że Takane jadła przy nich. On sam umierał z głodu.
Już miał się poddać, gdy usłyszał głos Draco. Zaskoczony zerknął na Ślizgona z delikatnym uśmiechem. Był mu naprawdę wdzięczny. Postara się, wytrzyma, dla niego… Dla Draco.
Brunet  zamknął oczy. Powoli jego oddech się wyrównał. Powoli rozluźnił się skupiając się na krwi płynącej w nim. Nawet nie wiedział ile już tak stał. Nic mu nie ciążyło, nie czuł nic. Był jedynie spokój i cisza.



Draco też tak zrobił. Oboje skupili się na krwi, oboje wyłączyli wszystko i stali tak nawet nie zauważając, że Takane po kolejnej godzinie dodała im trzeci kokos, aż w końcu po sześciu godzinach kazała im przerwać. Draco otworzył oczy i zeskoczył z pniaka na ziemie. Lekko się zachwiał, bo teraz do niego doszło jak bardzo przemęczył ciało. Dlatego też na wszelki wypadek stanął przed Harry’m, by go złapać.
- Kociaku chodź. Skacz, już koniec – blondyn z delikatnym uśmiechem wystawił do niego ręce.
 

Harry ocknął się dopiero słysząc głos Draco, jednak czując ciężar zachwiał się i wypuszczając z rąk wiadra spadł w dół wprost w ramiona Ślizgona.
- P-przepraszam - szepnął zawstydzony i spojrzał na blondyna. Chciał powiedzieć coś jeszcze, lecz odezwał się głód. Brunetowi zaburczało głośno w brzuchu na co bardziej się zarumienił.



Draco choć był zmęczony, bez problemu złapał Harry’ego. Opuścił go na ziemię, lecz dalej delikatnie obejmował. Lubił czuć bliskość Kociaka, poza tym Harry był bardzo zmęczony. Blondyn nie mógł pozwolić, by osunął mu się na ziemię. Wolał być blisko… Na wszelki wypadek.
- Już dobrze Kociaku. Oj widzę, czy raczej słyszę, że jesteś głodny.... – powiedział rozbawiony szarooki patrząc figlarnie na bruneta. Nie dziwił mu się. Sam również umierał z głodu.

Harry uśmiechnął się delikatnie i skinął głową, położył głowę na jego ramieniu. Czuł się taki wykończony. Ale cieszył się. Udało mu się! Po chwili odsunął się delikatnie od "przyjaciela".

 
- Ja przyniosę. Przekroczyliście próg szałasu i już z niego nie wyjdziecie, aż do jutra. Dopóki nie pokonacie tego stopnia treningu. – Takane wyszła przygotować im posiłek. Wróciła po chwili z dwoma glinianymi miseczkami.
- Będziecie mieć zakwasy,  ale jutro od rana zaczynamy znów tym samym. Dlatego radzę, byście od razu po posiłku położyli się spać. Musicie wypocząć – powiedziała uśmiechając się ciepło.

- Wszystko dobrze Kociaku? - spytał blondyn patrząc uważnie na chłopaka.
- Już dobrze, t-tylko trochę nogi - szepnął Harry. Miał nogi jak z waty. Dlatego opadł na siedzenie i westchnął cicho. Cieszył się, że to już koniec. Przynajmniej na dzisiaj.
- To było cięższe niż trening Quidditch'a – Kociak uśmiechnął się rozbawiony.



- Widzisz Kociaku? Mówiłem ci, że Quidditch przy tym, to zwykły przelot na miotle i dupa rośnie, a tu się trzeba jednak skupić. Jutro pewnie wejdziemy na wyższy level. Mam przynajmniej taką nadzieje. – Draco usiadł obok niego. Takane zostawiła ich samych, pozwalając im spokojnie odpocząć.

- Z doświadczenia wiem, że będziemy mieli zakwasy.... A jutro oni to wykorzystają.  No trudno, jakoś się wytrzyma i żaden Voldemort nam nie podskoczy! Harry? Myślałeś już o tym, co zrobisz, gdy go w końcu zabijesz....? - zapytał nagle blondyn podając mu jedzenie pod usta – palcami, bo inaczej się jeść tego nie dało. Poza tym tutaj  w wiosce, nikt nie posługiwał się sztućcami. 


Harry jadł z jego rąk zerkając na niego z rozbawieniem.  Po chwili nadął policzki. To nie była prawda! Po meczach i treningach wyrobił sobie mięśniem, ale blondyn też miał rację. Dzisiejszy trening, to nie były przelewki. Spojrzał na Draco zaskoczony, że podjął ten temat. Harry odwrócił wzrok nie chcąc, by blondyn widział ból w jego oczach. Nienawidził tego, że jest Wybrańcem. Tego co mówiła ta przeklęta przepowiednia. Choćby chciał, nie mógł nic zmienić… Zginie razem z tym gadem…. 

- Moi rodzice zapewne trafią do więzienia jeśli nie zginą..... Chciałbym skończyć szkołę, zdać Owutemy.... I chciałbym żebyś u mnie zamieszkał, bo wiem, że nie będziesz pewnie miał sie gdzie podziać . Poza tym chce, byś był zawsze blisko – powiedział blondyn patrząc na Harry’ego.

- Ja, mhm j-jja też chciałbym skończyć szkołę. Mieć normalne życie – szepnął cicho brunet nie podnosząc wzroku.
 - I zostać z tobą na zawsze, a-ale ja nie wiem czy to możliwe – Harry starał się nie myśleć o tym, że już niedługo zostaną rozdzieleni i już nigdy się nie zobaczą.
- Najpierw go wykończę, potem będziemy o tym mówić – brunet uśmiechnął się  sztucznie.
- Czyli co? Jutro więcej kokosów? – Harry zmienił szybko temat odwracając ponownie wzrok.

 
Draco oczywiście jego zmartwienie odebrał zupełnie inaczej, bo w końcu skąd miał wiedzieć coś o przepowiedni i o tym co w sobie zawierała?
- Harry mój Koteczku, nie martw się. Na pewno go pokonasz, skończymy szkołę i założę się, że ciebie przyjmą do pracy wszędzie. Nawet jeśli nie pozbędziesz sie uszek i ogonka. Poza tym, to ci tylko dodaje większego uroku. – Blondyn usiadł za nim i objął go w pasie, Jednak po chwili namysłu posadził go sobie na kolanach bokiem, by teraz Kociak go troszkę pokarmił. 


Czarnowłosy zerknął na niego i rozbawiony zaczął go karmić, zamyślony wpatrywał się akurat w jego usta.
- Szkoła, normalne życie, jak bardzo bym tego chciał – szepnął Harry i westchnął cicho.
- Głupi Voldemort. Dlaczego to muszę być ja? Dlaczego postawiono nas od razu po przeciwnych stronach? – Brunet pokręcił głową. Nie chciał się nad sobą użalać. Jednak gdyby nie Voldemort, miałby normalne dzieciństwo. Możliwe, że Tiara umieściłaby go przy Draco i wtedy byliby by ze sobą już na zawsze. Niestety rzeczywistość, była zbyt brutalna.
- Przepraszam, nie mówmy o tym – Harry uśmiechnął się niepewnie.
- Zajmijmy się treningiem - gdy w końcu zjedli wszystko, Harry oparł się o blondyna przymykając oczy.

 
- Po szkole.... To jasne, nie dam cie nikomu i zrobię wszystko, by być jak najbliżej. Choćbym się miał przeciskać przez tłumy reporterów, nawet z Ritą Skeeter sobie poradzę- powiedział blondyn chcąc go nieco rozweselić. Poza tym naprawdę chciał, by wszystko dobrze się ułożyło i mogli żyć razem.
 
Harry bardzo się ucieszył się, gdy blondyn powiedział, że nie odda go nikomu, ale jednak wiedział, że ich drogi się rozejdą. Nie chciał teraz o tym myśleć. Miał przy sobie Draco i teraźniejszość, była teraz najważniejsza.
- Jak myślisz, kiedy wrócimy do Londynu? Do Hogwartu? – szepnął brunet zerkając na Draco. 
 - Hm.... Na pewno po wakacjach.  Za 2 miesiące kończą się wakacje, pewnie będziemy ten rok powtarzać. Rozumiesz to? Chyba jako pierwsi będziemy musieli poprawiać szkolny rok, no ale to nic. – Draco pokręcił głową kładąc się na posłaniu, by po chwili wciągnąć Kociaka na siebie.
- 2 miesiące - szepnął, a więc zostało mu trochę więcej niż 2 miesiące życia. Nie miał zamiaru czekać, by więcej ludzi zginęło. Miał zamiar od razu rozprawić się z tym psychopatą. Jednak z drugiej strony jego serce rwało się do blondyna. Pozwolił pociągnąć się na posłanie, gdzie od razu wtulił się w Draco.


- Jak już wrócimy do szkoły i jak już zabijesz tego gada. Zabiorę cie do siebie, do zamku na wakację – blondyn cmoknął bruneta w czoło, nie będąc świadomym co się teraz wyprawia w jego głowie. 
- Do twojej posiadłości? – szepnął brunet wpatrując się w Draco. Mimowolnie się uśmiechnął, nie chciał psuć Draco nastroju, a poza tym sam chciał mieć nadzieję, że jednak przeżyje.
- Harry....  – Draco zaczął nagle, splatając ich dłonie razem.
- Gdy wrócimy. Nie chce, by ktokolwiek miał jakieś wątpliwości. Jesteś mój... I byłbym szczęśliwy, gdybyś pozwolił mi nazywać cię moim chłopcem, i żebyś ty nazywał mnie swoim chłopakiem. O niczym innym  tak bardzo nie marze. – powiedział blondyn, a na jego policzkach pojawił się delikatny rumieniec.


 - O-oh, ja... Ty... Co ? J-Jesteś pewien? - czarnowłosy wpatrywał się w niego zaskoczony. Nie spodziewał się takiego wyznania. Więc Draco naprawdę chce… Naprawdę mu na nim zależy!
- Chcesz byśmy byli oficjalnie parą? – szepnął nieśmiało. Nie wiedział czy się śmiać czy płakać. Tak bardzo tego chciał. Wtulił się w Draco mocno. Gdyby tylko mogli tak zostać, na zawsze. Jednak to nie miało prawa się udać, za 2 miesiące może nieco dłużej miał umrzeć. No cóż przynajmniej zdąży skończyć 16 lat.


- Tak, właśnie to chce powiedzieć Harry. Chce byśmy oficjalnie byli parą, żebyś był mój i żeby nikt mi ciebie nigdy nie odebrał. Proszę o to teraz, póki nie masz grona wielbicielek i wielbicieli, bo potem... Potem mogę nie mieć u ciebie żadnych szans, a nie jestem pewny czy z racji tego, że jestem synem śmierciożercy i ja nie trafie do Azkabanu. Poza tym nie chce dłużej udawać. Nie chce dłużej czekać. Chce byś należał do mnie, a ja do ciebie. Chce móc nazywać cię moim chłopakiem, moim Kociakiem. Móc trzymać cię za rękę, pokazać, że jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi. Bo mam ciebie – powiedział blondyn. Nie był dobry w okazywaniu uczuć. Jednak chciał to wszystko wyjaśnić. Chciał wiedzieć, czy Harry dalej czuję to samo, co przed opuszczeniem Hogwartu.



Harry uśmiechnął się, po chwili jednak prychnął oburzony.
- Nie mają prawa wsadzić cię do Azkaban'u. Jesteś po naszej stronie. Pomagasz. To ty znalazłeś sposób na zniszczenie Horkruks'ów i samego Voldemort'a. To ty wykradłeś z jego domu artefakt. Ryzykowałeś, a potem mi pomogłeś. Nigdy nie pozwolę, by cię skazano, bo jesteś niewinny - szepnął Harry stanowczo. Po chwili spojrzał mu w oczy. 
Brunet miał łzy w oczach. Nie mógł wymarzyć sobie lepszej deklaracji uczuć. Uniósł delikatnie głowę wpatrując się w blondyna, po czym pocałował go delikatnie.
  

Draco przekręcił się bardziej w jego stronę z chęcią odwzajemniając pocałunek, by po chwili przejąć nad nim kontrole.
- Więc cieszmy się sobą tu i teraz. Póki możemy. Postaram się, by trwało to jak najdłużej, najlepiej wiecznie.... Ale Kociaku, teraz zamknij już te piękne ślepka i śpij. Zapewne zrobią nam rano wcześnie pobudkę. Musisz wypocząć – Draco martwił się o Kociaka i chciał dla niego jak najlepiej. 


Harry musiał przyznać mu rację. Jutro czekał ich kolejny ciężki dzień. Obaj potrzebowali odpoczynku. Ostatni raz złożył delikatny pocałunek na ustach blondyna, po czym z cichym pomrukiem zadowolenia, mocno się w niego wtulając, zasnął.

..........................


Następnego dnia czekała ich bardzo niemiła niespodzianka. Trening zaczęli od trzech kokosów i dodatkowo stać mieli na jednej nodze. Po każdym kolejnym kokosie zmiana nogi. Czyli godzina na jednej. Eh, ale było warto. I tak przez najbliższe kilka dni, wciąż to samo. Trening ciągnął się niemiłosiernie. Harry i Draco  może nie widzieli efektów, bo nie wychodzili z szałasu.

Pewnego dnia, po niespełna tygodniu szaman, w końcu wypuścił ich z szałasu. Przywiązał im do nóg i rąk odważniki i kazał biegać dokładnie wokół wioski, aż do wieczora. To było juz trudniejsze, gdyż trzeba było skupić się na oddychaniu. Na tym, by dostarczać do płuc odpowiednią ilość powietrza.
 Dla Harry'ego to było bardzo trudne. Był chudy i niezbyt silny, a do tego w biegach był okropny. Czarnowłosy, już ledwo co biegł, ale widząc, że się ściemnia zagryzł wargę. Nie miał zamiaru rezygnować skoro doszedł już tak daleko.
W końcu przecież Harry był uparty, jeśli wmówił sobie, że coś zrobi, to musiał to zrobić za wszelką cenę.
Starał się oddychać, jednak powoli opadał z sił. "Jeszcze trochę" - powtarzał sobie jak mantrę. Jeszcze tylko troszeczkę i koniec i będą mogli odpocząć.


Może Harry myślał, że jest beznadziejny ale teraz Draco zauważył właśnie jakie zrobili postępy. Jak Harry wyrobił sobie mięśnie ramion. Dodatkowo kocia postawa, zwinność której pewnie chłopak nie zauważył, sprawiały, że Harry naprawdę stawał sie z dnia na dzień coraz to lepszy. Draco gdy trening, w końcu się skończył już nie miał sił na nic. Szedł nie mogąc nawet powłóczyć nogami, ale jakoś doszedł do szałasu i padł na ziemie.
- Mam dość! Nie wstaje. Obudźcie mnie za dwa dni. Niech ktoś znajdzie moje nogi i mojego Kocurka. Gdzie mój Kocurek? Harry! – dało się  słyszeć jęki blondyna. Dawno nie odzywały się jego arystokratyczne potrzeby i narzekania.


 Harry widząc go podbiegł do niego i kucnął przy nim, po czym pomógł mu wstać.
- Chodź Draco. No już, pomogę ci - brunet uśmiechnął się rozbawiony.
- Chodź twój Kocurek cię przytuli – kusił brunet. Położył blondyna na posłaniu, by zaraz samemu się obok niego wyciągnąć.
 - Mój ty wycieńczony arystokrato -Harry ucałował jego czoło.
- Dałeś rade, mamy zaliczone biegi wiesz? Takane mi powiedziała - zamachał wesoło ogonkiem.
- Powinieneś coś zjeść zanim pójdziesz spać, bo rano nie będziesz miał siły, a z tego co wiem, mamy walkę  w ręcz - Kociak położył po sobie uszka. On nie umiał walczyć, owszem był dobry z OPCM ale tam były potrzebne zaklęcia i zwinność, a tu? Siła i zwinność i w jego przypadku wiele szczęścia.



- Walka wręcz? To przecież proste. W zależności jaką dostaniesz broń do ręki musisz się z nią zgrać. Musisz wiedzieć z czego jest zrobiona, ile waży, znać broń przeciwnika. Znaleźć swój własny rytm i tempo i myśleć o tym, że powietrza nie ma, nie istnieje żaden opór. Twoje ruchy będą wtedy szybsze. Jeśli będziemy walczyć bez broni, to pamiętaj; ręce i nogi są twoją bronią.... Dasz radę. Jesteś zwinny, samo unikanie ciosów sprawi, że twój przeciwnik szybko się zmęczy. Wtedy wystarczy kilka celnych ciosów i wygrywasz – powiedział blondyn uśmiechając się. Po chwili wychylił się z posłanie i skubnął trochę jedzenia.
- Nie chce, nie chodzi się spać z pełnym brzuchem, a ty chodź tu bliżej. Będziemy się tulić caaaaaaaałą noc. Możesz zacząć mnie już miziać – mruknął Draco kładąc się na brzuchu i upchał poduszkę pod głowę. Nawet nie wiedział kiedy urwał mu się film.


O tak to był ciężki dzień dlatego padli od razu. Rano szaman pozwolił im nieco dłużej pospać. W końcu nie chcieli ich wykończyć, tylko czegoś nauczyć.
Obudziła ich Takane o godzinie 7 i podała śniadanie.
- Jeszcze tylko dwa dni chłopaki i koniec - mrugnęła do nich i wyszła.
Harry przeciągnął się mrucząc cicho. Pochylił się i pocałował swojego chłopaka. Oh jak to cudownie brzmiało! 
- Wstawaj leniuszku, śniadanie – brunet szepnął mu na ucho, całując jeszcze w policzek.



- Dwa dni.....? Ja dobrze słyszałem? Dwa dni męczarni i przejdziemy w końcu do magii....? – Draco mruknął czując pocałunek, podniósł się i przetarł oczy. Umył twarz w misce wody zostawionej przy posłaniu. Tak wczoraj padł szybko, że zapomniał zdjąć z nóg odważniki.
- No pięknie. Nóg nie czuje..... - jak zwykle Draco zaczął dzień od narzekania. W końcu jednak wciągnął Harry’ego między swoje nogi i przytulił go od tyłu domagając się jedzonka.


Zielonooki tylko zaśmiał się cicho. Zaraz jednak pisnął cicho zaskoczony, gdy Draco przyciągnął go do siebie. Usadowił się wygodnie między jego nogami i spojrzał na niego z politowaniem. To był właśnie jego Draco. Draco, którego kochał.
- Nakarmisz mnie...? Wiesz, że z twojej dłoni wszystko smakuje o niebo lepiej. Nawet truciznę mógłbym wypić gdybyś mi ją podał – blondyn podgryzł mu uszko delikatnie, po chwili zaczął składać pocałunki na jego ramieniu i karku domagając się śniadanka.  

 
- Ależ oczywiście ty mój najprzystojniejszy, najmądrzejszy i najlepszy ze wszystkiego arystokrato – Kociak mruknął zadowolony z tych delikatnych pieszczot. Co jakiś czas z jego ust dało się słyszeć ciche westchnienia. Drżącą dłonią, w przerwach między pocałunkami na jego ciele, karmił blondyna i sam także skubnął nieco śniadania. Czarnowłosy po chwili wstał i gdy blondyn zrobił to samo - pocałował go- mocno namiętnie i zaborczo. Harry zrobił minę niewiniątka.
- Kolejny dostaniesz dopiero za dwa dni, jak stąd wyjdziemy –brunet  pokazał mu język i wyszedł z szałasu. Kociak sam się zastanawiał czy da rade wytrzymać bez całusów…. Nie... Raczej nie xD



Harry zawsze potrafił go mile zaskoczyć, zwłaszcza jeśli idzie o dzienny przydział buziaków. No ale kolejne za dwa dni? Nie, nie kochany tak to nie będzie. O nie. Draco dojadł jeszcze jakiś owoc i wyszedł za brunetem z szałasu. Na arenę, gdzie czekał na nich szaman i kilku wojowników, z którymi dzisiaj mieli się zmierzyć.
- Ej ale jak któryś skrzywdzi moje Kociątko lub go dotknie, gdzie nie powinien, to przysięgam jaja wam wszystkim pourywam. Jak Tygrysowi- groził blondyn widząc jak wzrok wojowników, błądzi po delikatnym ciele jego chłopaka. 


Harry patrzył niepewnie na wojowników chowając się mimowolnie za blondynem. Widać było, że oni znają się na rzeczy, w przeciwieństwie do niego. 
No ale tego, to się nie spodziewał. Harry zerknął na Draco i wybuchnął głośnym śmiechem.
- Dziękuje kochanie – brunet cmoknął go w policzek.
No dobrze trening czas zacząć. Przydzielono im zawodnika i zaczęli walczyć.
Harry bardziej niż atakować robił uniki, co mu bardzo dobrze wychodziło. Jego przeciwnik, widać było, że powoli zaczyna się męczyć, co było dziwne, bo Harry się nawet odrobinę nie spocił.
W końcu podciął go, a młody mężczyzna wylądował na ziemi. Kociak pisnął uradowany i podskoczył do góry. Udało mu się.


Draco przyjął inną taktykę.  Dzięki ich wcześniejszym treningom wytrzymałość ich ciał, plus już automatyczne oszczędzanie energii ułatwiało sprawę. Draco atakował już wyćwiczonymi ruchami. Gdy ostatnim razem tu był, nauczył się podstawowych chwytów. Jednak teraz wychodziło mu to o wiele łatwiej i lepiej. Jego ciosy były pewne i celne. Przeciwnik nie miał szans. Blondyn wygrał ze sowim treningowym wojownikiem i podszedł do Kociaka całując go mocno. Teraz gdy wyznał mu uczucia, okazywanie czułości wychodziło mu wręcz naturalnie. Mógłby tak Kociaka całować i tulić godzinami.
- Brawo kochany, byłeś świetny. - jednak szybko ich rozdzielono, bo wojownicy obeszli ich dookoła, pokazując poważniejsze chwyty, jakieś techniki walki wręcz. Później, przy treningu z używaniem magii bez różdżkowej, będą mogli połączyć to z walką  wręcz, co tylko bardziej pomoże im w pojedynkach.  


Harry wrócił do szałasu cały poobijany marząc o masażu, gorącej kąpieli i ciepłym łóżeczku razem z Draco, do którego będzie mógł się przytulić.
Usiadł na posłaniu krzywiąc się.  Harry nie zliczy ile razy wylądował przyszpilony do ziemi. A nie było to zbyt delikatne.
Położył po sobie uszka, chociaż u Dursley'ów gorzej obrywał, to jednak nie był przyzwyczajony do bólu. Jednak to był dobry ból. Harry wiedział, że aby nie było bólu, musi się po prostu stać silniejszy i sprawniejszy. Nie da się następnym razem o nie! Jednak po chwili jęknął cicho przymykając oczy.
- Mhm boli – mruknął nadymając policzki.


Draco w drodze do szałasu zabrał  czarkę wody i glinianą miskę, myjkę i jeszcze ze swojej torby przemycił żel do kąpieli. Wszedł do szałasu kładąc czarkę z wodą przy posłaniu.
- Kociaku rozbieraj się - Draco sam też się rozebrał do bielizny i wziął do ręki myjke i żel. 
- Odwróć się, będę delikatny, obiecuje. - blondyn wiedział, że lepiej nie naciskać i nie podrażniać tych obolałych miejsc, dlatego wolał sam Kociaka umyć.

 
Harry nieśmiało się rozebrał i usiadł do niego plecami. Po chwili obrócił głowę i uśmiechnął się delikatnie.
- Dziękuje Draco, to bardzo miłe - szepnął Kociak, a gdy poczuł jak delikatnie blondyn go myje, zamruczał cichutko przymykając oczy.
Po chwili całkowicie się odprężył.
- Mhm, jak dobrze - mruknął, a jego ogonek drgał delikatnie.
 

 Delikatnie i dokładnie obmywał całe ciało Kociaka, będąc ostrożnym w okolicach miejsc, które najbardziej oberwały podczas tych walk.
- Zauważyłem, że twój ogon może być też bronią. Zawsze możesz nim przewrócić przeciwnika. Może ci zastąpić albo rękę albo nogę, to twoja przewaga. Wykorzystaj to następnym razem. – Draco mówił głosem tak wyczuwalnie łagodnym jak dotyk jakim go teraz obdarzał. W końcu wykręcił myjkę i włożył ją do brudnej wody. Na ramieniu Kociaka złożył słodki pocałunek i podał mu czystą, wcześniej przepraną bieliznę.
- Połóż się Harry, zaraz wrócę - szepnął blondyn całując go jeszcze w czoło i wyszedł . Wypłukał czarkę po czym sam szybko się obmył i wrócił do szałasu, by położyć się koło Kociaka.


Gdyby ktoś kiedyś mu powiedział, że Draco jest bardzo wrażliwy, miły i pomocny chyba by go wyśmiał, ale teraz?
Teraz uważał go za najwspanialszą osobę na świecie.
Harry czekał na niego, a gdy tylko blondyn się położył, Gryffon przetoczył się na niego i zaczął delikatnie całować obolałe ciało chłopaka.
To nie tak, że uważał- "coś za coś". Po pierwsze miał na to ochotę, a poza tym, Draco też zasłużył na pieszczoty.
- Jesteś kochany wiesz? –brunet uśmiechnął się i musnął jego usta.


Draco z uśmiechem przyjął te gesty ze strony Harry'ego. Takie chwile były zawsze bardzo mile widziane i Draco zawsze je potem długo wspominał. Te chwile, te wspomnienia, potrafiły go potem rozweselić, pocieszyć, dodać odwagi. Oraz upewniały go w przekonaniu, że Harry naprawdę go kocha.
- Wiem kochany … I jaki to tam jeszcze jestem...? Ah mega przystojny, skromnością nie grzeszę , kochany, potrafię kręcić pupą. O! I silny już też poniekąd jestem.... I jestem największym szczęściarzem na świecie, bo mam najcudowniejszego chłopaka- Draco uśmiechnął się zadowolony i spojrzał na Kociaka.


Harry słysząc to, pocałował blondyna wręcz zachłannie, układając się wygodnie na nim.
- Nie mów mi takich rzeczy, bo wtedy mam ochotę trzymać cię i nie wypuszczać - szepnął brunet tuląc się do Draco.
- To ja mam szczęście, że mam ciebie, - Kociak spojrzał na niego z czułością. Dalej nie mógł uwierzyć, że Draco jest jego.
- Jesteś jeszcze przystojny, mhm, co tam jeszcze? Ah tak! Oblegany przez kobiety i mężczyzn, grr - Harry mimowolnie zawarczał cicho pokazując kiełki.
- A niech tylko ktoś się zbliży to pożałuje – mruknął Kociak.


- Oj mój kociak jest zazdrosny? Poważnie? Harry chciałbym kiedyś zobaczyć cię w akcji, jak to mój Kociaczek się o mnie bije – blondyn zaśmiał się zerkając na niego czule, po chwili zamknął oczy i  przeczesał jego ciemne włoski palcami.
- Gdyby w Hogwarcie nas teraz widzieli, nie uwierzyliby..... – szepnął Draco i wpadł na genialny pomyśl o którym powie Takane już jutro. Niech Harry pokaże na co go stać, niech gryzie, kopie, drapie. Niech pobije sie z wojownikiem o Draco. Wtedy szybciej zaliczą trening. Blondyn trening walki wręcz miał już w kieszeni. W końcu pokonał Tygrysa.
- Dobranoc mój Kotku. Uwielbiam to mówić.... Mój..... Mój i tylko mój. Śpij dobrze. – Draco cmoknął go w nosek i mocno trzymając go w swoich ramionach odpłynął w krainę Morfeusza. 


 Harry uśmiechnął się i położył się obok niego przytulając się do jego boku. Nikt by chyba nie uwierzył. Myśleliby pewnie, że Draco rzucił na niego Imperius'a. Harry  pokręcił delikatnie głową  rozbawiony.
- Dobranoc kochanie - szepnął patrząc na blondyna czule. Miał zamiar zastosować się do rady Draco na temat ogona w walce. No cóż przyzwyczaił się już do swoich kocich dodatków i jakoś nie chciał ich tracić.
Musi tylko powiedzieć blondynowi, żeby Takane nie robiła żadnego eliksiru… Ale to jutro… Teraz chciał tylko zamknąć oczy i odpocząć.
Po chwili Harry spał już smacznie. Nie musiał się niczego obawiać, przy Draco czuł się bezpiecznie. Chciał by zawsze już tak było.