niedziela, 30 grudnia 2012

Pytania od Kimichi ;3



Dziękuję za nominację:3 Chociaż wiem, że nie piszę tak dobrze, by nawet być nominowana:) Tym bardziej dziękuje za docenienie mnie:)
Tam piszę, że powinnam odpowiedzieć na pytania i nominować 11 osób dopiero wtedy jeśli wygram. Ale chętnie podzielę się swoimi odpowiedziami na twoje pytania.

I mam także pytanie, wiem, że i tak nie wygram, ale chciałabym to na przyszłość wiedzieć… Jak można kogoś nominować do takiej nagrody?:) Jak już mówiłam, jestem ciemna jeśli o to chodzi.


Już poprawiłam:) przepraszam, patrzyłam na dwa blogi i mi się pomyliło:)

Pytania od Kimichi (´ω`)



    1.Lubisz anime Kuroshitsuji? - Tak, bardzo ;3
    2.Ulubiona postać z anime? - Jest ich wiele ale wymienię 3: Sebastian z Kuro, Naruto, Ciel <3
    3.Kim według siebie jesteś? - kompletną wariatką ciągle bujającą w obłokach.
    4.Lubisz pandy .3. ? Pandy? nigdy się nad tym nie zastanawiałam,,,ale tak:)
    5.Uczysz się japońskiego? - tak, od 4 lat, ale odliczając brak czasu zostaje bardzo mało czasu, więc nie umiem za wiele:)
    6.Jaką anime/mange/film/grę lubisz? - anime: Sekaiichi hatsukoi, manga - jest wiele:) film - bardziej drama - City Hunter, Yamato Nadeshiko Shichi Henge.
    7.Najciekawsza książka według ciebie? - mhm, wiele czytam, ale nie mam ulubionej książki.
    8.Co skłoniło cie do założenia bloga?  -
W sumie wpadałam na to sama ale bardzo pomogły mi przy tym Sol i Strega Bianca, ponieważ jestem ciemna jeśli chodzi o Internet xD haha Dlatego z góry bardzo im dziękuje ;3    
 9.Co chciałabyś robić w przyszłości? - chciałabym wyjechać do Japonii lub Korei i uczyć się tam i pracować, albo wyjechać do Londynu by tam znaleźć pracę po studiach:)
  10.Ulubiona postać z anime/mangi/filmu/gry? anime: Ciel, manga: Ritsu z Sekaiichi, film: Lee Hong Ki jako Jeremy w You're beautiful.
  11.Lubisz rysować/pisać lub słuchać muzyki?   - Uwielbial rysować ale nie umiem:) Pisać kocham i piszę jak widać niezbyt dobrze:) Słuchać muzyki? Tak głośno jak się tylko da:)


Nie nominuję żadnej osoby, bo po pierwsze nie wygrałam a po drugie nie wiem jak to zrobić xD Aj,,, ah ta Maru ;3

No to teraz znacie moje zdanie na kilka spraw:) Jeszcze raz, bardzo dziękuje KIMICHI ;3

Mist 6

Wiecie..... jak ponownie przeczytałam  to opowiadanie to się popłakałam. Jak ja mogłam napisać coś takiego?! Chyba naprawdę ktoś mnie podmienił xD
Ale serio.... nawet mnie przeraża to opowiadanie...jestem dalej w szoku jakim cudem udało mi się je napisać....ale jak widać mała depresja wystarcza by stworzyć "piekło"
Miłego czytania i liczę na komentarzyki ;3



Rozdział 6


Gdy mężczyzna opuścił pomieszczenie, zgrzyt zamka w tej cholernej ciszy był jak obietnica egzekucji, jego śmierci. Dlaczego nie mógł odejść teraz? Teraz gdy jego ciało paliło żywym ogniem... Dlaczego?
Jun z ulgą przyjął gdy powieki zaczęły mu opadać a on zapadł w niespokojny sen. Ile spał? Nie wiedział. Jedyną oznaką, że jeszcze żyje był ten ogromny ból. Z przestrachem rozejrzał się po pokoju ,,,ale był pusty. Czy powinien się cieszyć? Na początku tak było, sle sekundy, minuty mijały,,, godziny. Czy był już kolejny dzień? Czy mężczyzna za raz się pojawi? Znowu te pytania i ta niepewność. One wydawały się teraz gorsze niż stan w jakim się znajdował. Wiele razy zanim oprawca zechciał go odwiedzić tracił świadomość odpływając w błogostan. Chociaż on dawał mu tę nutkę ukojenia.

Gardło paliło go niemiłosiernie, nie myślał o jedzeniu. Nie byłby w stanie nic przełknąć. Ale woda... potrzebował wody. Jednak nikt się nie zjawił. Nikt nie wysłuchał jego modlitw. Nikt po niego nie przyszedł, nikt go nie szuka.
Napad paniki zawładną nim bez ostrzeżenia. Rzucał się po łóżku raniąc nadgarstki i kostki. Ale w tym momencie nie myślał. Jego ciało poruszało się samo jakby chciało wyprzeć cały ten ból, aby w jakiś sposób zetrzeć z siebie oznaki i miejsca w których dotykał go mężczyzna.
Zmaltretowane psychicznie ciało po raz kolejny raz się nad nim zlitowało.... osunął się w ciemność.

 Gwayne znalazł sobie zastępcę w firmie. Zazwyczaj nikomu nie ufał na tyle, by część swojej pracy złożyć na cudze barki, ale obserwował pewnego młodego pracownika, w końcu uznając, że może dać mu szansę i awansować go. Dzięki temu zyskał też więcej wolnego czasu, który mógł poświęcić dla młodszego brata, siebie lub ofiary...

W końcu zdecydował się pójść do chłopca.  Przejrzał jego portfel, który znalazł w torbie, chcąc poznać dane młodzieńca. Był ciekaw jego wieku, nie dawał mu wiele, ale był ciekaw. Uśmiechnął się pod nosem dostrzegając, że jego śliczny Jun jest o rok młodszy niż mały braciszek mężczyzny.
Polecił Laurze przygotować posiłek dla chłopca. Zrobiła lekką, pożywną zupę, żeby żołądek małego przyjął jedzenie bez rewolucji. A kiedy przygotowywała obiad, czarnowłosy udał się do chłopca. Po drodze zdjął krawat i rozpiął dwa górne guziczki swojej białej, eleganckiej koszuli.

Pokój, w którym więził chłopca, połączony był z łazienką. Była dosyć duża, od sufitu po podłogę pokryta perłowymi płytkami. Nalał wody do wanny i chwilę opierał się w zamyśleniu o brzeg umywalki, nad którą nie było lustra. Łazienka, podobnie jak sypialnia, nie przepuszczała dźwięków i miała kraty w oknach, ale tylko dlatego, żeby ofiara nie mogła wzywać pomocy. Kiedy już jego zabawka godziła się z losem, zyskiwała trochę wolności, ale też dużo bardziej cierpiała.

Gwayne rozwiązał zemdlonego chłopaka, by móc go podnieść. Gdyby leżał w brudzie, szybciej by się wykończył, a w rany wdałoby się zakażenie. Mężczyzna nie wyobrażał sobie, że chłopak umiera bez pozwolenia.
Związał ze sobą jego niezwykle poranione nadgarstki oraz w podobny sposób kostki, by nie uciekł, gdyby nagle przyszło mu to do głowy.
Wniósł go do łazienki i ułożył w wannie tak, by nie miał szans zakrztusić się wodą. Obmywał ciepłą wodą jego rany, zmywał zaschniętą spermę i krew z młodych, szczupłych ud.
Czarne, lśniące oczy mężczyzny nie spuszczały wzroku z młodej, delikatnej twarzyczki chłopca, z jego drobnego, wątłego ciała. Był zachwycony. W ten zły, perwersyjny sposób.

W sypialni kręciła się Laura. Zmieniała pościel, na tak samo delikatną i szkarłatną, ale czystą i świeżą, pachnącą różanym płynem do płukania. Milczała, wolała nie wiedzieć, co Gwayne robił z tym chłopcem ani jak mały sobie radził samotnie przez dwa dni. Znała dobrą stronę mężczyzny, kiedyś nie podejrzewała, że on może być takim potworem. Teraz bała się jego gniewu, gdyby się sprzeciwiła. Poza tym... poza swoim bratem bliźniakiem, Gilbertem, miała tylko czarnowłosego. Gdzieś w głębi duszy godziła się na wszystko, bo nie chciałaby zmieniać swojego życia, odchodzić stąd.

Chłopak nie wiedział co się dzieje, czuł jak ktoś go podnosi, ale nie był w stanie otworzyć oczu. Jedynie udało mu się cicho stęknąć gdy jego ciało spotkało się z ciepłą wodą, rany zaczęły go piec, a jego oczy powoli pozwoliły mu się uchylić, by za chwilę otworzyć je raptownie i spojrzeć z przerażeniem na mężczyznę. Szarpnął się chcąc się wyrwać, ale jego dłonie i nogi były skrępowane. Czuł jak ogarnia go panika, chciał krzyknąć, ale nie mógł, jego gardło nawet po 2 dniach odpoczynku nie chciało reagować poprawnie. Nie mógł wydusić z siebie więcej niż cichy zachrypnięty skrzek. Otwierał usta to je zamykał dalej się szamocąc.

- N,,nee, - wychrypiał a po jego policzkach zaczęły płynąć łzy. Czy ten koszmar nigdy się nie skończy? Chciał do domu, już wolał tę cholerną samotność i monotonie niż to co przeżywał teraz.
Poza tym chłopak nie rozumiał zamiarów nieznajomego, najpierw zadawał mu ból, a teraz go kąpie?
- Z,,,zostaw. - pisnął drżącym głosem, co jakiś czas starał się wyszarpnąć. Czy nie było nikogo kto by się nim zainteresował? Nie ma nikogo kto by go stąd zabrał? Drżał za każdym razem gdy czuł dotyk mężczyzny na swoim ciele.

Był zły na mężczyznę, że wyrwał go z tego letargu, z miejsca gdzie nie czuł bólu a ukojenie... teraz wszystko powróciło ze zdwojoną siłą.
A gdy dłoń mężczyzny zsunęła się niżej.. nie wytrzymał, zaczął się szarpać, chciał kopać gryźć.. wszystko co mu przyszło do głowy.
Teraz już nie myślał co robi, to był odruch. Bał się dotyku, bał się tego mężczyzny.

- Ćśśś... - szepnął tylko, nadal delikatnie ścierając krew i pozostałe zanieczyszczenia z młodego ciała. Gwałtowne ruchy chłopaka nie robiły na nim wrażenia. Ani kopnięcia, ani jego ugryzienia. Gwayne był odporny na ból, kolejna genetyczna choroba. Jako lekarz dobrze zadawał sobie sprawę z tego, jak niebezpieczne jest życie z analgezją wrodzoną, ale póki co nie narzekał. Ofiara nie mogła się od niego w każdym razie uwolnić, skoro nie odczuwał bólu. Wiedząc, że chłopak tego nie chce, tym chętniej i tym dłużej błądził dłońmi w okolicach ud i pośladków chłopaka.

piątek, 28 grudnia 2012

Mist 5



Rozdział 5

Powoli i głęboko zaczął się w nim poruszać, penetrując dogłębnie każdy skrawek jego ciała. Mógł sobie pozwolić na wszystko, bo chłopak nie miał prawa utracić świadomości. Musiał wszystko czuć, musiał wiedzieć, co się z nim dzieje. 
Gwayne oddychał głęboko, przez rozchylone usta, na gwałtowniejsze ruchy chłopaka, odpowiadał tylko ostrzejszymi pchnięciami w jego wnętrzu.

- Jesteś mój - pochylił się nad twarzą chłopca i szeptał do niego - Będziesz mój do chwili śmierci - zapewnił - Ale nie bój się, postaram się, żebyś żył naprawdę długo  - mógł zadbać, by żył nawet kilka miesięcy. By błagał o śmierć. Był lekarzem. Mógł ratować mu życie, mógł utrzymywać go w świadomości, mógł uzupełniać jego krew i witaminy. Mógł go nawet myć i karmić. Nie dałby mu umrzeć zbyt łatwo. Często zabijał do razu, ale nie w tym przypadku. Chłopiec był tak... doskonały. Doskonały dla niego. 
Ból, wokół ból. To jedyne co zaprzątało teraz myśli chłopca. Leżał teraz bezwładnie w pościeli. Poddał się, nie miał szans ani z więzami, ani z mężczyzną. A ból... no właśnie BÓL. Dlaczego musiał być aż tak wielki, dlaczego musiał zostawiać swoje piętno na tak młodym umyśle chłopca. Dlaczego? Ciągle te pytania, jednak żadnych odpowiedzi, coraz więcej niewiadomych. Oczy chłopca jednak dalej śledziły każdy ruch mężczyzny. Co zamierza zrobić teraz? Czy znowu będzie tak bardzo boleć? Kiedy on sobie pójdzie? I ponownie te pytania i znowu zero odpowiedzi.

Nożyczki?! Jun patrzył ja strzępy jego ubrań lądują na podłodze. Jednak gdy mężczyzna luzował więzy, mała iskierka nadziei podsuwała mu obraz wolności, ale tak szybko jak się pokazała tak szybko zgasła gdy oprawca ponownie sięgnął po strzykawkę.
 A więc to nie koniec. Czy jego ciało wytrzyma ? Czy jego psychika poradzi sobie z tym? Nie. Był już tego pewien,jego ciało złamało się już przy pierwszej torturze, a psychika? Powoli padała, jednak świadomość dalej pozostawała wiążąc chłopca z rzeczywistością, od tego nie mógł się uwolnić.

Gdy narkotyk zaczął działać, jego źrenice powiększyły się, a sam chłopiec leżał nieco otumaniony na pościeli. Choć jego umysł był przysłonięty mgiełką, doskonale zdawał sobie sprawę z tego co się dzieje.
Doskonale widział, jak nieznajomy ściąga z siebie spodnie i bieliznę.  Jak się onanizuję by po chwili ułożył się między jego nogami.

Czuł jak żołądek podchodzi mu do gardła, czy on zamierza... czy on chce?! GWAŁT!
Czy ból będzie większy od dotychczasowego? Co było w strzykawce? Ponownie myśli chłopca zostały przerwane przez ogarniający go ból. Nie wiedział już co było gorsze. Czuł się jakby coś rozrywało go na strzępy, czuł swoją krew która spływała mu po udach.
Z każdym ruchem mężczyzny ból się zwiększał, a chłopiec modlił się tylko o jedno. By jego oprawca szybko doszedł. Ale czy jego błagania zostaną wysłuchane? Kolejne zrządzenie losu... NIE. Nic i nikt nie był w stanie pomóc chłopcu.

Mieszkał sam, często opuszczał lekcję z powodu pracy. Nikt nie będzie go szukał. Nie było nikogo, kto przejął by się Jun'em.
Czy właśnie taka była jego kara za to, że przeżył? Za to, że był zmuszony żyć ze świadomością, że jest sam na tym świecie? Czy los już go odpowiednio nie ukarał? Widocznie jego miejsce było w piekle. Do którego właśnie trafił.
Nie wiedział ile już czasu krzyczał i rzucał się błagając by ten przestał.  Odliczał tylko sekundy aż nieznajomy dojdzie w nim i zostawi go w spokoju.
Bawił się z nim bardzo długo. Wstrzymywał się w spełnieniu, jak tylko potrafił, bo nie chciał wcale tego przerywać. Jednak słabnący głos chłopaka, malejący, mimo świadomości, opór, upewniał go w przekonaniu, ze musi dać mu odetchnąć. Nie chciał, by chłopak oszalał. Nie chciał, by padł z wyczerpania. Miał żyć i cierpieć.

Poruszał się w nim, naciskając na ranę po poparzeniu. Pochylał się nad młodym, delikatnym ciałem, składając na nim te lekkie, jednak całkowicie perwersyjne pocałunki. Mały był jego. I póki nie umrze, jego pozostanie. Gwayne lubił posiadać. Miał wszystko. Nawet życie ludzkie. Odkąd odkrył, że czerpie niesamowitą przyjemność z tortur, gwałtów i morderstw, nie potrafił przestać. Żadnego roku nie przeżył bez dokonywania zbrodni. Jednak skrzętnie to ukrywał. Nie wyobrażał sobie, by jego młodszy brat poznał jego mroczną tajemnicę. Kochał małego braciszka i był dla niego dobry, zabawne, że ten szaleniec miał drugą, czułą stronę i nie udawał jej. Naprawdę ją miał. Jednak nie zawsze. Jesienna mgła przejmowała kontrolę nad potrzebami mężczyzny.

W końcu pchnął go ostro i doszedł w jego wnętrzu. Niezwykle obficie. Sperma mieszała się z krwią chłopaka, plamiąc szkarłatną pościel. Teraz mógł wstać. Zabrał swoje ubranie i przyrządy medyczne, ale nogi chłopaka zostawił związane tak, jak był do gwałtu. W podobny sposób poluzował więzy na jego rękach. Nadal nie miał szans na ucieczkę, ale mógł się trochę poruszyć, więc nie będzie miał odleżyn ani niczego takiego.
Wrócił szybko z kubkiem wody. Uniósł chłopakowi głowę i skłonił go do wypicia. Zamierzał zostawić go zostawić na pastwę losu na dzień lub dwa, żeby gnił w samotności. Później będzie znów przygotowywał go do zabawy.
- Nie zapominaj o mnie, Mój Piekny - uśmiechnął się mimowolnie, patrząc w szkliste, jasne oczy chłopca.

Kiedy wyszedł z sypialni, klucz przekręcając się w zamku był jak podpisanie wyroku. Prawie dwa dni nikt nie zajrzał do chłopaka, który nie mógł nawet się poruszyć. Bez jedzenia i picia pozwolono mu usychać, przywiązanemu do pościeli.
W tym czasie Gwayne, jakby nigdy nic, zajmował się przyziemnymi sprawami firmy. 
Krzyk, ból i ciche jęki i posapywanie mężczyzny... Kiedy to się w końcu skończy? Kiedy będzie dane mu umrzeć?

Czuł się taki brudny, zbrukany. Nie tylko jego ciało krzyczało a dusza też. Był splamiony, nie był już godzien by żyć, nie chciał.
Jednak narkotyk skutecznie utrzymywał chłopca by nie utracił świadomości. Już nie było krzyków, już się nie szamotał... wyłączył się.
Nie chciał już nic czuć i był na to  wszystko zbyt zmęczony. Co nie zmienia jednak faktu, że chłopak z ulgą przyjął jęk spełnienia nieznajomego. Ale czy to coś zmieniło? Nie. Jun leżał nawet się nie poruszając, jedynie drżenie jego ciała pokazywało jak bardzo był przerażony i jak bardzo ból nim władał. Tak, teraz był w posiadaniu tego mężczyzny, bólu a może i śmierci? Która miał nadzieję nastąpi szybko.
Wycieńczone ciało i umysł chłopca, pozwoliły mężczyźnie napoić go wodą, nie zareagował nawet gdy jego dłonie zostały poluzowane, bo po co? Czy to ma sens? Czy cokolwiek ma teraz jakiekolwiek znaczenie?  Jedynie mętne po przeżyciach oczy śledziły ruchy mężczyzny, tylko one jeszcze były w stanie go usłuchać.

środa, 26 grudnia 2012

Mist 4


Kolejny drastyczny rozdział....
Czytajcie i komentujcie ....



Rozdział 4



 Rumiane policzki, twarz lśniąca od łez, szeroko rozwarte, niemal pękające usta. Zamknięty pokój nie przepuszczał tego wrzasku, kumulował go. Mężczyzna patrzył i słuchał, i patrzył, a jego podniecenie rosło. Był zachwycony tym widokiem. Chłopiec był naprawdę piękny, zwłaszcza w takiej chwili jak ta.

Pozwolił, by działanie środka malało. Pozwolił, by chłopak uspokajał się, by ochłonął z pierwszego bólu, by jego mięśnie w pełni wróciły do ładu.
- Chcesz więcej, Mój Piękny? - zapytał. Zdawało się, że mówi nawet ciszej niż poprzednio, co jednak nie brzmiało łagodniej. Schował palnik i pochylił się nad chłopakiem.
Pocałował go w szyję w tej samej chwili, gdy rozgrzany do czerwoności pręt dotknął młodego biodra. Swąd topionej skóry uniósł się w powietrzu, a miękkie usta mężczyzny całowały drżącą w spazmach szyję, zostawiając na młodym ciele wilgotne ślady własnej śliny.

Kiedy odłożył pręt, odrywając częściowo skórę, która przylepiła się do żelaza, obie, nadal okryte gumowymi rękawiczkami, dłonie ułożył na młodym ciele, nie zaprzestając pocałunków. Gdyby mężczyzna nie robił tego po torturach, jakie zafundował chłopakowi, jego delikatny dotyk dałoby nazwać się pieszczotą. Dobrze wiedział, że chłopaka to odpycha, przeraża. Właśnie dlatego jeszcze sobie nie poszedł. Musiał iść do pracy, musiał zjeść obiad, musiał dać mu czas na uspokojenie się, by następna tortura była w pełni odczuwalna.

W pewnej chwili palcem pomarszczonej dłoni przesunął po wypalonym znaku. Była to zdeformowana pieczęć, podobna do tych, którymi kiedyś znakowano bydło. Symbol, który mężczyzna pozostawił na ciele chłopca, to nic innego, jak litera. Zdeformowana, niezbyt starannie ułożona, kiedy powstała w nim ta koncepcja, litera "G". Początek imienia czarnowłosego. Oczywiście policji nic to nie powiedziało. Nie wszystkie ofiary znaleziono, a jeśli tak, to jedno oparzenie pośród setek innych ran było niedostrzegalne. Ale teraz. Było bardzo widoczne. I odczuwalne, zwłaszcza dla naznaczonego.
Gwayne ucisnął poparzone miejsce, jednak zaraz zabrał rękę z jego biodra, zsuwając ją niżej i jednocześnie opuszczając spodnie młodzieńca na tyle, na ile dał radę.

Tortura zdawała się trwać wiecznie, Jun nie wiedział ile czasu minęło, może kilka sekund a może minut a nawet godzin? Jego umysł nie był w stanie myśleć o niczym innym poza bólem jaki sprawiał mu nieznajomy. Na szczęście ból w klatce piersiowej malał, powoli, ale odczuwalnie. Dało się słyszeć westchnienie ulgi wyrwane z ust chłopca. Gdy w końcu jego ciało uspokoiło się, spojrzał przerażony na oprawcę. Czy chciał więcej? Oczywiście, że nie. Pokręcił błagalnie głową. Wymawiając bezgłośnie prośbę, by go uwolnił.
Jun widział po oczach mężczyzny, że prośby i płacz na nic się zdadzą, ale próbował. Wlepiał te wystraszone i błagalne spojrzenie w nieznajomego. A po jego oczach widział, że to jeszcze nie koniec, co jeszcze bardziej przeraziło chłopca. Psychopata. Czy było lepsze określenie dla kogoś takiego? Nie wiedział, to było jedyne co mu przychodziło w tej chwili do głowy.

Jun wciągnął powietrze gdy usta mężczyzny zaczęły przesuwać się po jego szyi. Zamknął oczy, nie spodziewał się kolejnego ataku, dopóki nie poczuł na udzie dotknięcia rozżarzonego metalu. Wrzasnął na tyle ile pozwalało mu zdarte gardło i odrzucił głowę do tyłu mimowolnie dając łatwiejszy dostęp do swojej bladej, delikatnej szyi.

Swąd spalonego ciała niósł się po pokoju wraz z płaczem i krzykami choć już nieco cichszymi niż wcześniej.
Błagał, modlił się by to wszystko ustało, kolejna tortura, która dłużyła się niemiłosiernie a ból wzmagał się, nie pozwalając choćby na wzięcie spokojnego wdechu. Chłopak już był psychicznie i fizycznie wyczerpany, jednak ból nie pozwalał mu opaść w zapomnienie.
Czuł obrzydzenie, każdy dotyk nieznajomego przyprawiał go o mdłości, nie wiedział już co było gorsze, tortura czy dotyk. Ale jeśli teraz miał powiedzieć, wolałby by bój ustał, choć na chwilę. Czy jego modlitwy zostaną wysłuchane? Czy ktoś taki jak on zasługuje na łaskę?

Gdy metal został odłożony na bok, było to dla chłopca chwila wytchnienia, bolało, strasznie bolało, ale w porównaniu z prętem przy nodze czy  bez, dało się przeżyć. Jun rzucał głową na boki i szarpał się. Powtarzał ciche " zostaw" , " przestań". Ale na nic. Mężczyzna jakby go nie słyszał, jakby przebywał teraz w swoim świecie.

Jednak nie dane mu było odpocząć po chwili ponownie dało się słyszeć głośny szloch i krzyk gdy mężczyzna zaczął dotykać znaku który stworzył na nieskalanej i czystej skórze chłopca. Czując mocniejszy ucisk na ranie wrzasnął i wierzgnął na łóżku na tyle na ile pozwalały mu więzy.
- Z,zostaw, n,nie ! - wystękał drżącym głosem malec. Prośby i błagania, to jedyne co mu pozostało.
- N,nie! - pisnął gdy jego spodnie zostały zsunięte w dół. teraz wiedział przynajmniej jedno. Po mężczyźnie można było spodziewać się wszystkiego co najgorsze, nawet w najgorszym koszmarze nie było tyle bólu co przeżył chłopak przez ten czas. A ile to trwało? Minuty? Godziny? Znowu ta dezorientacja.
- Proszę n,nie,,
Na spodniach mężczyzny już widniało niewielkie wybrzuszenie. Ból chłopca był tym, co bez problemu go podniecało. Tonął w zachwycie, kiedy młodzieniec pieścił jego ucho mgłą swoich błagań.

Odsunął się po chwili, sięgając po nożyczki. Rozcinał powoli koszulkę chłopaka, by jego ciało już na stałe pozostało widoczne. W podobny sposób postąpił ze spodniami i bielizną młodzieńca.
Poluzował jego więzy na nogach, ale od strony filarów. Zrobił to po to, żeby chłopak mógł unieść nogi do góry. Ułatwiał sobie zabawę, przy pierwszym zbliżeniu z młodą, delikatną ofiarą. Jednak zanim zdradził, że nadal ma to w planach, wrócił do swojej blaszanej miski.
Wyjął z niej kolejny środek, igła po raz drugi tego dnia utknęła w szyi chłopaka. Połowa strzykawki powinna wystarczyć.

Chciał, by chłopak zachował świadomość. By mimo bólu, jaki odczuł, był przytomny. Znał rozmiary swojego ciała i swoją brutalność, zakładał też, że ten mały nigdy nie był z mężczyzną. Nie zamierzał ryzykować, że tyle bólu na raz wywoła u niego omdlenie. Utrzyma go przy świadomości, póki z nim nie skończy.

Kiedy dawka narkotyku pływała w krwi chłopaka, mężczyzna zaczął rozpinać swoje garniturowe spodnie. Zdjął je i odrzucił na podłogę, w podobny sposób postąpił z bokserkami. Otuloną w lateksową rękawiczkę ręką onanizował się na oczach chłopaka, dopóki jego członek nie był przygotowany. Później wszedł na łóżko, trzymając rękami nogi chłopaka i ustawił go sobie. Jedynym poślizgiem była ślina mężczyzny, którą rozprowadził do swojej męskości dłonią, dlatego już sam początek był bolesny i brutalny. Wszedł w chłopaka do samego końca, mocno zaciskając dłonie na jego delikatnych biodrach.