sobota, 18 listopada 2017

Namiętny Interes 8

Heyo kochani!
Maru wraca z kolejnym rozdziałem "Namiętnego Interesu" mam nadzieję, że wam się spodoba. (O ile ktokolwiek przeczyta, zagląda tu ktoś jeszcze?)
W tym rozdziale czekają na was rozterki Matt'a. <3
Pojawi się również nowa postać ;)
Przepraszam, że tak późno, ale Maru wróciła do Holandii do pracy i pracuje, łącznie z dojazdami z i do pracy doliczając jeszcze, że godzinę przed wyjazdem trzeba wstać, prawie 15 godzin.
Jednak mam zamiar wstawiać posty co 2 max 3 tygodnie <3
To tak na początek, potem spokojnie :D Rozkręcę się i będzie tego więcej <3
Nie przedłużając.
Zapraszam na rozdział <3 



PS.  Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy <3 Jeśli coś się znajdzie( a na pewno się znajdzie) wybaczcie i kochajcie <3 

Wasza Maru <3 


Rozdział 8 








Matt starał się jak mógł robić dobrą minę do złej gry, Akai wydawał się taki szczęśliwy z powodu tamtego mężczyzny, za to on z powodu innego mężczyzny miał mętlik w głowie. Co Josh kombinował? Czy to było szczere? A może znowu chce się zabawić jego kosztem? Jeszcze niedawno myślał, że go zna, a teraz? Nie ufał mu… Ryzyko ponownego skrzywdzenia było ogromne. Czy chciał się na to pisać ? Ponownie pozwolić aby przyjaciel wbił mu nóż w plecy? Starał się o tym nie myśleć, ale to było bardzo trudne. Jak miał o tym nie myśleć? Byle razem tyle lat, byli najlepszymi przyjaciółmi, a nawet partnerami w łóżku. Nie dało się o tym od tak zapomnieć. Spojrzał na chłopca, któremu nie schodził uśmiech z buzi. Po chwili westchnął cicho by uśmiechnąć się do chłopca i podsunąć mu kolejny kawałek pizzy. Jednak poza sprawą Josh’a była jeszcze jedna sprawa, którą się martwił. Nieznajomy Książę jego braciszka. Mężczyzna, który go uratował. Owszem, był mu za to bardzo wdzięczny, jednak nie znał go, a chłopiec tak wesoło mówił o spotkaniu z nim. Martwił się o niego. Nie chciał żeby Akai cierpiał, poza tym bohater czy nie, może skrzywdzić jego braciszka! W końcu z tego co zdążył się zorientować, był to dorosły mężczyzna! A co jeśli wykorzysta jego brata? Będzie grał na jego emocjach? Przez tą sprawę z Josh’em za dużo miał w głowie czarnych scenariuszy. Był tak pogrążony w swoich ponurych myślach, że nie słyszał co chłopiec do niego mówił. Ocknął się dopiero po dłuższej chwili patrząc na chłopca przepraszająco.
- Matt! Słuchasz mnie ?! Ziemia do Matt’a! – Akai nadął policzki już od 10 minut starając się porozumieć z młodym mężczyzną, który jak widać uciekł gdzieś myślami.
- Co? Ah tak… Wybacz, co mówiłeś ? – uśmiechnął się wymuszenie. Chłopiec spuścił wzrok i szepnął.
- Wiem, że coś cię trapi. Widzę też, że nie chcesz o tym rozmawiać… Wiem, że znasz mnie od niedawna, jednak ja naprawdę traktuje cię jak brata. Jak rodzinę… bo sam powiedziałeś, że jestem twoim braciszkiem…- powiedział niepewnie niebieskooki.
- Dlatego możesz mi powiedzieć. – zerknął na Matt’a nieśmiało.
- Ciągle to ja polegam na tobie, czemu nie chcesz zaufać mi ? Polegać na mnie? Wiem, że dużo rzeczy nie wiem , jednak nie mogę patrzeć jak się smucisz. Proszę, nie zaprzeczaj – powiedział szybko, gdy Matt już chciał powiedzieć, że przecież nic mu nie jest.
- Akai, dziękuję. Martwisz się o mnie. Jednak ta sprawa… To dla mnie bardzo trudne, bolesne- szepnął blondyn patrząc smutno na braciszka. Ufał mu! Chciał mu się zwierzyć, jednak nie chciał go obarczać swoimi zmartwieniami.
- To… nie rozmowa na teraz – powiedział Matt kręcąc głową.
- R... Rozumiem. – odezwał się chłopiec, a w oczach dało się zauważyć ból, zawód.
Chciał by Matt polegał na nim, mógł mieć w nim oparcie tak jak on ma oparcie w nim i w jego ojcu i Mary. Jednak to chyba nie działało w obie strony.
- Nie jestem głodny. Pójdę spać… Nie! Zostań. Poradzę sobie- powiedział szybko Akai i zaraz wstał sam podpierając się na kuli pokuśtykał do swojego pokoju, gdzie zamknął drzwi. Po policzkach popłynęły łzy. Przez to wszystko bał się, że pomimo zapewnień Matt nie ufa mu w pełni. Może go jeszcze nie zaakceptował? Litość? Czyżby to była tylko litość? Akai usiadł na łóżku kuląc się i płacząc cicho.

Matt westchnął cicho. Chciał za nim iść, jednak nie wiedział, że to nie był dobry moment. Teraz i tak nie był w stanie o tym mówić. Miał nadzieję, że Akai go zrozumie. To było za wcześnie, rany były zbyt świeże, do tego pojawienie się dzisiaj Josh’a u niego w biurze wytrąciło go z równowagi. Tęsknił za nim. Chowając twarz w dłoniach pozwolił sobie na chwile słabości. Łzy popłynęły cichutko. Obiecał sobie, że nigdy więcej nie będzie przez niego płakał. Jednak czuł się taki bezsilny. Nie wiedział co powinien zrobić. Sobota… To za kilka dni. Spotkać się z nim? Porozmawiać? Jednak czy było o czym? Ciekawość brała górę, poza tym miał cichą nadzieję, że Josh naprawdę żałuje.
Matt wstał od stołu wyrzucając opakowanie po pizzy do kosza, by następnie udać się pod prysznic. To był ciężki dzień, a jutro miał ważne spotkanie, do tego dwóch nowych kandydatów do pracy miało przyjść na rozmowę.
Jednak ta noc nie należała do udanych. Zaspany i potargany rano szykował się do wyjścia. Starał się jakoś okiełznać swój wygląd jednak podkrążone od zmęczenia oczy, czerwone od płaczu, do tego włosy, które nie chciały współpracować. Jeszcze nigdy nie wyglądał tak źle.
Zapukał do pokoju chłopca, jednak Akai nie chciał z nim rozmawiać. Kolejny powód złego samopoczucia. Zostawił dla chłopca śniadanie i wyszedł cicho zamykając drzwi, wiedząc, że za kilka godzin przyjdzie znajoma sąsiadka, by posiedzieć z chłopcem i przygotować mu obiad.

Akai zmęczony płaczem zasnął, obudziło go pukanie do drzwi. Jednak nie odezwał się. Nie chciał teraz z nim rozmawiać. Nie teraz gdy wiedział, że ten nie ma czasu i musi wyjść do pracy. Poza tym nie chciał współczucia. Nie chciał, by Matt się zmuszał, by cokolwiek mu powiedzieć, bo on jest smutny. Słysząc szczęk zamykanych drzwi wyszedł z pokoju. Widząc śniadanie spuścił wzrok. Zjadł swoją porcję zmywając po sobie naczynia. Było mu przykro. Wiedział, że może zareagował zbyt emocjonalnie. Za bardzo wziął to do siebie ale naprawdę zależało mu na Matt’ie. Przy nim naprawdę czuł się, jakby miał rodzinę. Kochającego brata troszczącego się o niego. Jeśli miałby to teraz stracić… Załamałby się. To nie tak, że przyzwyczaił się, do pieniędzy, luksusu. Nie o to chodziło, ale o czułość, o miłość, zaufanie i rodzinę. Chciał przeprosić Matt’a. Może nie powinien naciskać? A co jeśli z jego winy mężczyzna czuł się smutny? Nie myśląc zbyt wiele poszedł do sypialni chcąc się ubrać i pojechać do biura. Musiał z nim porozmawiać. Przeprosić.
Jednak gdy chciał założyć spodnie napotkał opór.
- Wstrętny gips! – warknął Akai i pacnął się na łóżko zły, że z tak błahego powodu jest uziemiony w domu.
Nie mógł przecież iść w krótkich spodenkach! Była zima! Pozostało mu czekać.

Tymczasem w biurze…

- Matt! – Mary widząc w jakim stanie jest młody mężczyzna zaraz szybko zaciągnęła go do jego gabinetu i posadziła na krześle podając mocną kawę.
- Nie ruszaj się. Masz szczęście, że zawsze nosze ze sobą puder do pracy- powiedziała kobieta wyciągając małą kosmetyczkę.
- Pu.. co? – spojrzał na swoją sekretarkę zaskoczony. Matt nie spodziewał się, że kobieta zechce robić mu makijaż.
- Mary nie przesadzaj. Nie potrzebuje..- zaczął ale kobieta spojrzała na niego srogo ale widać było, że się martwi.
- Kochanieńki. Masz dzisiaj zebranie, na którym będzie jeden z przedstawicieli MSMCity, cóż nie jest to nikt ważny ale doskonale wiesz, że patrzą nam na ręce, do tego jeszcze dwie rozmowy z kandydatami. Zaufaj mi. – zaraz nałożyła mu fluid tuszując podkrążone oczy.
- Gotowe, a teraz pij tą kawę, za 10 minut masz spotkanie – powiedziała wiążąc mu od nowa krawat.
- Co wy byście beze mnie zrobili ? – westchnęła uśmiechając się czule.
Matt odwzajemnił uśmiech. Ta kobieta to skarb. Nie wiedział na co ojciec jeszcze czeka, w końcu jeszcze ktoś mu sprzątnie ją sprzed nosa.
- Dziękuje Mary. – pocałował kobietę w policzek, wypił kawę i poszedł na zebranie.
Miał tak napięty grafik, że nie wiedział kiedy dzień pracy dobiegł końca. Jedna rzecz zakończyła się sukcesem, obydwu kandydatów zatrudnił, więc w końcu mógł dać komuś dzień wolny.
Zmęczony wyszedł z budynku. Z tego co się dowiedział spotkanie było sukcesem. Przedstawiciel z MSMCity wyglądał na zadowolonego z jego pomysłów i z tego jak prosperuje firma. Przez całe spotkanie czuł na sobie uważny wzrok mężczyzny. Nie dziwił się, w końcu w MSMCity pracowali jedni z najlepszych. Pomijając samo spotkanie, mężczyzna był wysokim brunetem, ciemne wręcz czarne oczy. Czuł się nieswojo pod ich czujnym spojrzeniem. Musiał przyznać jedno. Ten mężczyzna był przystojny, dobrze zbudowany. Gdyby nie to, że obiecał sobie, że więcej nie będzie się z nikim spotykał, tym bardziej pracującym w firmie konkurencyjnej, to chętnie schowałby się w jego szerokich ramionach. Był idealnie w jego typie, jednak to uważne spojrzenie ciemnych oczu, sprawiało, że mężczyzna czuł niepokój. Reprezentant MSMCity wydawał się tajemniczy, niebezpieczny ale jednocześnie elegancki i dobrze wychowany. Jednak to tylko jego przemyślenia. Poza tym o czym on myślał!? Wiedział, że od dawna z nikim nie spał ale żeby myśleć nagle o jakimś facecie!? Westchnął ciężko. Powinien wracać do domu. Ojciec już dawno zabrał Mary, a on starał się złapać taksówkę, co o tej porze było dość trudne. Zły w końcu poluzował krawat i ruszył w stronę kawiarni. Był zmęczony, zmarznięty, a wisielczy nastrój dawał mu się we znaki.
W kawiarni  zamówił kawę i ciastko. Należało mu się coś słodkiego! Matt usiadł przy stoliku w najdalszym kącie, jakby chowając się przed światem. Skoro trochę tu posiedzi, równie dobrze może przejrzeć dokumenty prawda? Zajęty papierami popijając kawę nawet nie zauważył, aż ktoś do niego podszedł.
- Nawet po pracy wciąż siedzisz w papierach? – powiedział męski głos, a mężczyzna nagle opadł na krzesło naprzeciwko niego.
Matt podniósł wzrok zaskoczony. Widząc mężczyznę z dzisiejszego spotkania miał ochotę walić głową w stolik. Chciał szybko poprawić krawat i potargane już włosy jednak odpuścił. Był zły, że dał się złapać w takim stanie komuś z MSMCity.
- Traktuję swoją pracę bardzo poważnie. Nie lubię zostawiać spraw na jutro. – wyjaśnił przyglądając się uważnie mężczyźnie. Co on tu robił?
- Siedziba MSMCity jest na drugim końcu miasta. – zauważył Matt upijając łyk kawy. Nie był głupi, wiedział, że to spotkanie nie jest przypadkowe. Sprawdzali go? Śledzili? Nie! Chyba oszalał. Jednak na pewno starali się zobaczyć co kombinuje i rozumiał ich podejście.
- Przejdź od razu do rzeczy.- poprosił odkładając papiery do teczki, by po zaraz schować ją do aktówki.

Mężczyzna zaśmiał się głośno patrząc na blondyna przed sobą. Nie ma co. Więc, jednak to była prawda co mówili o młodym Bayen’ie. Twarda sztuka, zawzięty, pewny siebie, pracowity i chociaż miał do czynienia z kimś z firmy konkurencyjnej, lepiej prosperującej to nie uciekał i nie kulił się. To się mężczyźnie w nim spodobało. Ten młody Bayen znał wartość swojej firmy, a to było ważne.
- Owszem. To nie jest przypadkowe spotkanie. Czekałem na ciebie. – brunet zamówił sobie kawę, czarną z cukrem, bez mleka.
- Spotkanie dobiegło końca, a ja dalej mam do ciebie mnóstwo pytań. Twoje pomysły są bardzo trafne, dobrze dopracowane. Widać, że znasz się na rzeczy. Twoi pracownicy chociaż są nowi, szanują cię. Nie podważają twoich decyzji, ale działa to także w drugą  stronę. Słuchasz pomysłów swoich pracowników, nie przypisujesz sobie ich zasług, motywujesz ich do dalszej pracy. W pracy jesteś opanowany i stanowczy. – powiedział ciemnooki upijając łyk kawy lecz nie spuszczając czujnego wzroku z blondyna, który pod tym spojrzeniem odwrócił wzrok , jednak by po chwili spojrzeć hardo na mężczyznę.
- To należy do moich obowiązków. Praca na pół-gwizdka mnie nie interesuje. W tej branży nie ma czasu na zwątpienia, czy smutki. Trzeba iść do przodu, uczyć się na błędach… Wiem po co przyszedłeś. Skoro chcieliście mnie sprawdzić wystarczyło umówić się na spotkanie w biurze. Oprowadziłbym cię i pokazał jak pracujemy – powiedział Matt. Nie da się ! Zbyt wiele pracy i sił poświęcił na ten projekt. Poza tym nie zamierza stracić szansy na współpracę z MSMCity.
- Owszem, nasza firma prześwietla waszą. Sam rozumiesz. – zaśmiał się mężczyzna.
- Jednak nie jestem tu służbowo, a prywatnie- brunet widząc zaskoczenie na twarzy blondyna uśmiechnął się delikatnie. Obserwował go już na bankiecie, był tam z sekretarką zastępcy Dyrektora, panią Tamurą. Na początku sądził, że to jeden z tych firm co chcą się wybić poprzez współpracę z nimi. Wykorzystać ich, jednak po tym spotkaniu zmienił zdanie. Matt Bayen może i był młody ale swoją pracę wykonywał wzorowo.  Podczas spotkania, gdy przedstawiał swoje pomysły widać było, że liczy się u nich ciężka praca, umiał rozplanować obowiązki swoich pracowników. Poza tym blondyn podawał same konkrety. Spotkanie przebiegło szybko i sprawnie. Wszystko zostało wyjaśnione. Szef idealny. Jednak brunet miał okazję obserwować go już jakiś czas, lecz teraz pierwszy raz miał okazję spotkać innego Matt’a niż tego, którego poznał w biurze. Potargany, roziskrzone oczy, już nie był taki nienaganny jak w biurze. Jednak nie ujmowało to tego jak blondyn pracuje. Bruneta zaciekawiła ta zmiana PRACA – PO PRACY. Chciał poznać go bliżej. Jak zachowuje się po pracy? Co robi? Tak, ten młody mężczyzna go zainteresował, a on nie odpuszczał.
- Skoro prywatnie, to wybacz, ale muszę już iść. Jeśli jednak chciałbyś się umówić na spotkanie dotyczące naszych firm jesteś zawsze mile widziany – powiedział Matt dopijając kawę i zostawiając ledwo ruszone ciasto.
Oho mężczyzna chciał mu uciec, jednak to nie koniec. Brunet miał asa w rękawie.
- Bądź pewien, że niedługo się skontaktuje- powiedział podając blondynowi swoją wizytówkę. Michael Kou. Japończyk? Mieszaniec? Matt wziął wizytówkę chcąc mu dać swoją, lecz ten dał mu do zrozumienia, że doskonale wie jak go znaleźć i jak się z nim skontaktować. To było frustrujące! Co sobie ten facet myślał!? Nie miał do czynienia z dzieckiem! Już chciał coś powiedzieć, gdy nagle odezwał się brunet.
- Rzadko się zdarza, by nasza firma, aż tak się kimś interesowała. – powiedział bez krępacji Michael uśmiechając się tajemniczo.
- Postaraj się tego nie popsuć, a może kiedyś będziemy pracować razem. Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć o MSMCity zadzwoń – puścił mu oczko i zostawił zaskoczonego mężczyznę samego.
Zadzwoni. Wiedział o tym. Blondyn zbyt mocno chciał poznać MSMCity. Jeden z asów wykorzystany.

Matt wrócił do domu i rzucił teczkę w kąt. Co ten gość sobie wyobrażał?! Był taki pewny siebie. Zdecydowanie zbyt pewny siebie.
Blondyn usiadł spoglądając na wizytówkę w dłoni. Musiał się z nim skontaktować. Jednak nie da mu tej satysfakcji. Poczeka do poniedziałku. Nie ma się co spieszyć.
Blondyn wziął szybki prysznic i  przebrał się w wygodniejsze ubranie.
- Akai? – zapukał do jego pokoju, by zaraz uchylić delikatnie drzwi.
- Możemy porozmawiać? –spytał niepewnie blondyn stojąc w progu.
Akai słyszał, jak Matt wrócił do domu. Bał się tej rozmowy, jednak wiedział, że nie powinien na niego naciskać. Nie powinien się obrażać o coś takiego. W końcu to było coś co trapiło Matt’a, coś bolesnego. Nie chciał go smucić jeszcze bardziej.
-Matty!- Akai wstał z łóżka i pokuśtykał do niego. Matt widząc to podszedł do chłopca i go przytulił.
-Ej, nie płacz mi tu łobuzie- uśmiechnął się mężczyzna, gdy Akai zaczął go przepraszać i płakać.
- Martwiłeś się o mnie. Nie jestem na ciebie zły. Obiecuje ci, że jak tylko wszystko przemyślę i ułożę na spokojnie, to wszystko ci powiem. Obiecuje – szepnął Matt.
Akai nie mógł sobie wymarzyć lepszego brata. Uśmiechnął się delikatnie ocierając mokre od łez policzki.
- Chciałem iść do ciebie do biura, ale przez ten gips nie mogłem się ubrać. – mruknął chłopiec.
- Na pewno jesteś głodny. Chińszczyzna? – Akai wyszczerzył się podając blondynowi telefon.
Mężczyzna zaśmiał się cicho biorąc telefon do ręki. Taki mały gest, te drobne czułości, rozmowa, zrozumienie – sprawiło, że poczuł się o wiele lepiej. O pracy i o Josh’u będzie myślał jutro. Dzisiaj potrzebował odpoczynku, odskoczni od tego wszystkiego.
Teraz zamierzał spędzić mile wieczór, zajadając się pyszną chińszczyzną  w miłym towarzystwie.


czwartek, 21 września 2017

The allies 24




Troszkę więcej czasu mi to zajęło, ale już jestem. Już do was wróciłam :)
Laptop kupiony, a więc i nowy post :D
Miałam szczęście i znajomy z mojego starego twardego dysku odzyskał jedno z opowiadań, którym jest "The allies", dlatego z czystym sumieniem mogę je dokończyć:D
Z czego bardzo się cieszę. Dlatego specjalnie dla was kolejna część przygód Kociaka i Draco <3
Nie oceniajcie mnie zbyt surowo, przez tak długą przerwę, troszkę wyszłam z wprawy, ale mam nadzieję, że nie zrobiłam zbyt wiele błędów :D
A teraz zapraszam do czytania :D
Randka naszej słodkiej parki ah... co się może wydarzyć podczas niewinnej kolacji przy świecach? :3
Miłego czytania ;3
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba. Co do innych opowiadań. Spokojnie, pojawią się :D
Liczę na wasze opinie i komentarzyki <3 
Buziaczki :***
Wasza Maru ;3




- Można by poprosić dziewczyny, na pewno z chęcią poszukają horkruksy i wystarczy, że zniszczysz je tym sztyletem. – powiedział Draco i oparł się o ścianę i założył dłonie na piersi, przez chwilę mu się przyglądając. Draco pokręcił głową uśmiechając się delikatnie.

- Kolację muszę przesunąć na godzinę 22 kochanie, bo nie wyrobię sie w czasie. O 22 na wieży. Nie spóźnij się. Ah i załóż to – blondyn pstryknął palcami, a Ana i Ata przyniosły do pokoju zestaw ubrań dla kociaka. Elegancki strój, dopasowany, idealny na naprawdę wykwintną kolację we dwoje.
- Musze odwiedzić swoją rezydencję, a wiesz, że nie jestem tam zbyt mile widziany więc stąd moje opóźnienie, nie martw się. Wrócę na czas. Nikogo tam teraz nie ma, ale na wszelki wypadek wezmę ze sobą dziewczyny – Draco musiał wyjaśnić, by Kociak się nie denerwował, że znów gdzieś musi wyjść. 
 
Harry spojrzał na ubranie i zrobił wielkie oczy, po chwili przeniósł wzrok na blondyna i podszedł do niego.
- Tylko uważaj na siebie – mruknął brunet obejmując go za szyje, by złożyć na jego ustach czuły pocałunek.
- Będę czekał z niecierpliwością kochanie – brunet uśmiechnął się by po chwili zniknąć w łazience z zestawem ubrań od swojego Ślizgona. To była ważna randka, chciał idealnie wyglądać.


Draco odczekał  chwile aż Kociak zajmie się sobą i wtedy zabrał Ate na wieżę astronomiczną.
- Przygotuj tu wszystko, poduszki, pochodnie świece, koc i niski stoliczek, ale taki naprawdę niski żeby można było przy nim jeść siedząc na ziemi. Nie zapominając oczywiście o samej kolacji. To naprawdę ważna okazja. Niech Ran załatwi kwiaty. Tu ma być jak w bajce. – powiedział Draco uśmiechając się. Jedną siostrę zostawił, by zajęła się przygotowaniami, a Anastazje natomiast wziął ze sobą do swoich winnic, by zakraść się i zabrać wino, które jego Kociak tak uwielbiał. Potem skorzystał ze swojej łazienki w pokoju w zamku - rodzinnej rezydencji rodu Malfoy'ow, by się przygotować na randkę. Draco zdążył wrócić na odpowiednią godzinę do Hogwartu. Sprawdził jak to wszystko wygląda i naprawdę był dumny ze swoich pomocnic, bo naprawdę sie postarały.

Harry wyszykowany w końcu postanowił wyjść z dormitorium. Denerwował się, nie miał pojęcia dlaczego, w końcu to Draco, ale to miała być ich pierwsza prawdziwa randka,. Brunet zarumienił się wchodząc po schodach na wieże astronomiczną. Gdy dotarł na szczyt aż sie zachłysnął. Tu było cudownie! Nie wiedział jak blondyn tego dokonał, ale wieża wyglądała na prawdę jak w bajce.
- Pięknie – szepnął Kociak rozglądając się.

Draco podszedł do Kociaka od tylu i objął go w pasie, by na dzień dobry czy raczej dobry wieczór ucałować go w szyję.
- Nareszcie jesteś kochanie. Mam nadzieję, że dobrze  będziesz się ze mną dzisiaj bawił, załatwiłem twoje ulubione winko – rozbawiony wskazał mu na stolik.



-Draco! - Harry obrócił się i objął go mocno za szyje całując delikatnie.
- Na pewno będę – szepnął brunet nie wypuszczając go z objęć. Lecz gdy usłyszał o swoim winie zaraz znalazł się przy stoliku.
- Jesteś cudowny, a najlepsze jest to, że jesteś mój – Harry naprawdę zdawał sobie sprawę jakie ma szczęście mając przy sobie Draco. Blondyn był dla niego wszystkim i nie wyobrażał sobie już życia bez niego. Kochał go.
- Nigdy nie zapomnę tego wieczora- szepnął Harry wpatrując się w oczy swojego chłopaka.



- To dobrze, to ma być niezapomniana noc dla nas obu skarbie – szepnął Draco siadając obok niego na poduszkach, jak kiedyś podczas ich pierwszego spotkania. Draco napełnił kieliszki winem i podał jeden Kociakowi.
- Bardzo lubię gdy historia zatacza koło, wiesz? To w końcu tutaj Shadow wyszedł z cienia, prawda? To miejsce zawsze będzie dla mnie bardzo ważne i nie z powodu  W z astronomii, a dlatego, że powiązane jest z tobą – blondyn mówiąc to przysunął się bliżej stukając się z Harry’m kieliszkami.
Brunet nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Naprawdę to wiele dla niego znaczyło. Wiedział, że zależy mu na nim i na odwrót ale słysząc to co mówił Draco sprawiło, że jego serce zabiło szybciej. Chcąc ukryć zawstydzenie Harry uniósł kieliszek do ust, by zaraz uśmiechnąć się i przymknął oczy.
- Gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że Draco Malfoy zostanie moim chłopakiem, pomyślałbym, że zwariowali, jednak teraz… Teraz cieszę, że Shadow z listów to właśnie ty. Wybrałeś mnie, zaakceptowałeś mnie takiego jakim jestem naprawdę, tak samo ja wiedząc jaki jesteś wziąłem ciebie. Jesteś moim Ślizgonem – powiedział Harry z czułym uśmiechem.

Po chwili Harry spuścił głowę.  
- Wiesz, że przez treningi w wiosce, w końcu nie udało mi się wydać ci przyjęcia urodzinowego?  - szepnął Harry spoglądając na blondyna.
- Planowałem to z Takane, ale w końcu przez całe to zmęczenie i całodniowe ćwiczenia, wyleciało mi to z głowy. Wybacz kochanie, wynagrodzę ci to. – szepnął Kociak robiąc słodką minkę i kładąc po sobie uszka.


- Moje urodziny były miesiąc temu. Kochanie, nie przejmuj się takimi rzeczami. Następne spędzimy razem. Zrobimy przyjęcie  ale nie myślmy teraz o tym, dzisiaj po prostu pozwól mi tu z tobą być. – Draco wyciągnął dłoń dotykając jego policzka z delikatnym uśmiechem. Ta randka była naprawdę cudowna, blondyn karmił swojego Kociaka, tulili się i całowali i tak zleciały im dwie godziny aż nadeszła w końcu północ.  Wtedy Draco wyjął spod poduszek mały pakunek.
- Przez te nasze treningi kochanie i powrót do Hogwart'u zapomniałeś również o swoich urodzinach. Od kilku sekund jesteś starszy o rok – Draco z wesołym uśmiechem podał mu pakunek. W pudełeczku znajdowała się srebrna bransoletka z zawieszkami z kocią łapką, z literką D i H oraz orlim piórkiem.
- Wszystkiego najlepszego Kociaku.- szepnął Draco.


Harry nie wiedział co powiedzieć. Czuł napływające do oczu łzy. Prezent był piękny, a zawieszki przypominały jak wiele razem przeszli. Wyciągnął dłoń, by Draco zapiął mu bransoletkę.  Ze łzami szczęścia popchnął blondyna na poduszki i zawisł nad nim całując go namiętnie.
- Dziękuje, dziękuje! Jest piękna - szepnął brunet i ponownie go pocałował wygodnie się na nim układając. 
 - Kocham cię Draco – szepnął brunet patrząc mu w oczy.
- Najmocniej na świecie - Harry uśmiechnął się delikatnie. Był taki szczęśliwy.



- Własnie Harry... To miała być główna część mojego prezentu, bo ja… Bo ja ciebie też kocham. Kocham cię Kociaku, słyszysz? Kocham -
powiedział Draco. To był pierwszy raz, gdy Draco otwarcie powiedział co do niego czuje. Wcześniej to nie tak, że nie był pewien swoich uczuć, po prostu jakoś nie był w stanie tego powiedzieć. Ale teraz był pewien, teraz mógł wypowiedzieć te słowa z pewnością w swoim głosie. Dzisiaj gotów był to powiedzieć całemu światu!


Harry zrobił wielkie oczy po czym z szerokim uśmiechem i łzami w oczach wtulił się mocno w niego.
Czarnowłosy nie mógł uwierzyć, że usłyszał te słowa od blondyna. Kociak spojrzał mu w oczy po czym ponownie tego wieczoru wpił się w jego usta.
- Draco…Draco… - szeptał Kociak leżąc na nim i tuląc się.
- Tak bardzo cię kocham – brunet spojrzał mu w oczy i uśmiechnął się delikatnie.
Był w tym momencie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Nie było dla niego nikogo bardziej ważniejszego od tego blondyna.

Draco złapał go sprawnie i zaraz to Kociak znalazł się pod nim. Blondyn pochylił się i polizał go za uszkiem, by po chwili delikatnie je podgryźć.
Dłonie wsunął w jego ciemne włosy i spojrzał mu w oczy. Dla Draco to był ważny moment. Malfoy, gdy raz coś sobie postanowił nigdy nie rezygnował z tego. Dlatego teraz Kociak był jego, a on należał do Harry’ego.

Blondyn cieszył się, że w końcu mógł mu to powiedzieć. Był zaskoczony z jaką łatwością mu to przyszło, aż się dziwił czemu wcześniej nie zdobył się na odwagę, by wyznać mu wprost wszystkie swoje uczucia. Kociak był wyraźnie szczęśliwy, a to było dla Draco najważniejsze. 

- Drrraco - mruknął mu Harry do uszka. To był znak, że kociak ma ochotę na pieszczoty.
Przesunął noskiem po szyi blondyna wcześniej przyciągając go bardziej w dół do siebie,  a po chwili powtórzył zabieg tyle, że językiem.
Harry ułożył się pod nim wygodniej i spojrzał na niego z delikatnym rumieńcem.
- D…Draco – szepnął brunet trochę nieśmiało. Dzisiaj wszystko było bardziej emocjonalne. Bardziej widoczne…. Wszystko było bardziej! Nawet serce Harry’ego jakby biło szybciej. Tak samo ciało Kociaka było bardziej wrażliwe. Kochał go i chciał go. 



Draco takich zabiegów nie mógł bagatelizować. Nie mógł nie zwracać na nie uwagi.  Wiedział czego potrzebuje jego Kociaczek i miał zamiar dać mu to czego tylko chciał. Blondyn położył dłonie na jego biodrach. Widok Kociaka leżącego pod nim był bardzo pobudzający.
- Proś, a dostaniesz- szepnął Draco. Cały Malfoy. Jednak widok rumieniącego się Kociaka był cudowny. Nie mógł sobie tego odmówić.


Harry prychnął niby urażony lecz, po chwili spojrzał na niego i zarumienił się zaraz zasłaniając dłońmi twarz.
- P...przecież wiesz – szepnął zawstydzony brunet poruszając się pod nim niespokojnie przez co, przez przypadek otarł się o blondyna. Harry sapnął cicho zaskoczony jak taki niewinny dotyk może sprawić, że serce o mało nie wyskoczy ci z piersi.  Wstydził się, ale kochał Draco i także pragnął tej bliskości. Zaraz dłonie, które zasłaniały twarz znalazły się na szyi blondyna ponownie przyciągając go bliżej.
- Drrraco- mruknął Kociak patrząc na niego pożądliwie.
- Proszę… - szepnął patrząc blondynowi w oczy.



Draco wiedział ale i tak chciał to od chłopaka usłyszeć. Może to były tortury ale naprawdę chciał, by Harry to powiedział.
- O co prosisz Harry ? Powiedz mi Harry – mruknął mu na uszko, by zaraz delikatnie zacisnąć na nim zęby. Oj będzie go tak jeszcze męczył.
Harry zarumienił się mocniej i nadął policzki. Nie to nie brunet postanowił, że sam sobie weźmie to co chce. Przyciągnął Draco mocniej, bliżej i pocałował zachłannie.
- Czy to nie oczywiste? Chce ciebie! Teraz! Już! – Harry spojrzał na niego hardo z coraz większym rumieńcem na twarzy. Długo jednak nie wytrzymał i po chwili odwrócił wzrok zawstydzony.


Na to właśnie blondyn czekał. Machnął dłonią w kierunku pochodni, by kilka z nich przygasić robiąc tym lepszy klimat. Warto było czekać, Harry pod nim taki chętny, namiętny. To było coś wspaniałego.
- Coś za coś kochany. Dostaniesz mnie, gdy dasz mi też siebie -
po tych słowach Draco już nie zważając na to, że pewnie zabrzmiało to dziwnie, wpił się w usta Kociaka i docisnął go całym swoim ciałem w miękkie poduszki. W jedną dłoń chwycił jego udo, które założył sobie na biodro, drugą wplótł  w dłoń ukochanego i ścisnął ją delikatnie, dając mu poczucie bezpieczeństwa. Powoli. Nigdzie im się nie spieszyło. Mogli na spokojnie poznawać siebie, swoje ciała.

Harry nie bał się, nie miał czego. Kochał Draco i ufał mu. Owszem denerwował się nieco, ale to chyba normalne. Brunet nie chciał dłużej czekać. Zaczął się wić pod blondynem, celowo ocierając się o niego. Oh jak on uwielbiał ciężar ciała blondyna na sobie.
Czarnowłosy wsunął dłonie pod koszule Draco i zaczął ją drżącymi dłońmi ściągać. Harry nie należał do cierpliwych.




Draco z niczym nie chciał się spieszyć. Był gotów przerwać to, w każdej chwili, gdyby Harry go o to poprosił. Blondyn powoli uniósł ręce pomagając brunetowi ze swoją koszulką. Po czym powoli i z lekkim wahaniem zaczął rozbierać swojego Kociaka. Każdy dotyk był czuły, delikatny, by Harry się rozluźnił, a nie bardziej spinał. Draco chciał, by Harry tę noc naprawdę na długo zapamiętał.



Kociak spojrzał uważnie na swojego chłopaka i uśmiechnął się nieśmiało, jego oczach widać było zawstydzenie, ale i przyzwolenie na dalsze działania. Harry przejechał dłońmi po już nagim torsie  blondyna. Dłonie błądziły po ciele Ślizgon'a niespiesznie jakby się bał, że Draco ten dotyk może się nie spodobać. Po chwili, z wahaniem Harry wsunął kciuki w spodnie blondyna zerkając na niego nieśmiało.
Widząc ten uśmiech wiedział, że Draco daje mu przyzwolenie na dalsze zwiedzanie jego ciała. Brunet w końcu dotarł do zamka spodni, majstrując przy nim i klnąc na czym świat stoi. Dłonie Kociaka drżały nie pozwalając rozpiąć cholernego guzika.
- Cholerne ubranie – mruknął brunet sprawiając, że Draco zaśmiał się cicho i pochylił się całując go czule.
- Spokojnie kochanie. Powoli. – pomógł mu wyswobodzić się ze swoich spodni po czym Draco ujął delikatnie brodę Kociaka całując go, by odwrócić jego uwagę od zmniejszającej się ilości ubrań jaką brunet miał na sobie. Draco rozsunął delikatnie nogi Kociaka sprawnie wyswobadzając go ze spodni, dłoń zostawił na kroczu Harry’ego. To już mieli za sobą. To terytorium było jeszcze znane, więc był pewien, że brunet się nie wystraszy.



 Harry jęknął głośno wprost w usta blondyna, bardziej rozsuwając uda.
Nieświadomie zaczął się ocierać o jego dłoń, a sam też nie pozostawał dłużny. Kociak wsunął dłoń w bokserki Draco i chwycił jego męskość.
Nieco nieśmiało zaczął poruszać dłonią samemu pojękując cichutko. Trudno było mu się skupić na sprawianiu przyjemność blondynowi, gdy ten także go dotykał. Poza tym Harry ciągle miał w głowie jedno.
Jego pierwszy raz! Miał przeżyć właśnie swój pierwszy raz! Cieszył się, że oddaje swoja niewinność Draco. Kochał go i także pożądał.
Harry miał tylko nadzieję, że go nie rozczaruje. Nigdy się z nikim nie kochał, a tym bardziej z chłopakiem. Mniej więcej wiedział jak to jest z dziewczyną. No cóż myślał, że jest hetero, wtedy jeszcze z Ron'em oglądali pornosy.
Nie kręciło go to już wtedy ale nie wiedział co to znaczy. Jednak na jego drodze stanął pewien blondyn i wszystko stało się jasne jak słońce.





Draco nie mógł przestać patrzeć się na Kociaka. Jego reakcje były takie niewinne i urocze. Kochał to w nim, tę delikatność lecz także ten czas, gdy zamieniał się w groźnego kociaka, który pokazuje pazurki. Tak… Jego chłopak był cudowny i teraz był jego. Blondyn wiedział, że życie bez Harry’ego nie miało sensu.


Harry zarumienił się pod  spojrzeniem blondyna i odwrócił wzrok zawstydzony. Uważał, że ma okropne ciało. W bliznach po Dudley’u i wujku Vernonie którzy go bili, po spotkaniach z Voldemortem.
- N…nie patrz - poprosił cicho brunet unikając jego wzroku. 



Draco uważał, że Harry ma naprawdę piękne ciało. Widział je już wiele razy podczas ich kąpieli i wspólnych treningów i teraz też potwierdzało się to co myślał. Kociak był ładnie zbudowany, ładnie opalony, w ogóle był idealny. I takiemu ciału należy się dłuższa chwila niemej adoracji. Blondyn w końcu ułożył się miedzy nogami Kociaka pozbawiając go możliwości dotykania go, uśmiechnął się widząc zawód na twarzy Kociaka. Jednak zaraz na twarzy bruneta pokazała się inna emocja. Przyjemność, gdy Draco zaczął pieścić dolną partię ciała chłopaka. 




Harry wygiął się w delikatny łuk i jęknął głośniej, spojrzał na niego zamglonym wzrokiem, wiercąc się pod nim.
- Draco – Harry jęknął przymykając oczy.
- Obiecaj… Ah mhm, że nigdy mnie nie…mhm… Nie zostawisz - brunet miał problem ze składaniem zdań. Uwielbiał dotyk Draco.
- Kociaku. Nigdy cię nie zostawię, rozumiesz? Nigdy! Zawsze będziesz mój, a ja zawsze będę przy tobie. – i Draco naprawdę w to wierzył i był pewien. On nigdy nie zostawi Kociaka. Zawsze będzie go chronił i wspierał. Razem przejdą przez życie. Razem ze wszystkim sobie poradzą. Po chwili blondyn zamknął mu już usta kolejnym pocałunkiem. Draco zabrał rękę z jego przyrodzenia, by usiąść wygodniej między jego nogami. Jedno udo chłopaka założył sobie ponownie na biodro, a dłoń wcisnął między ich ciała, by już  zwilżonym palcem  delikatnie podrażnić jego wejście.
- Jesteś gotowy kochanie? Obiecuję, że cie przygotuje tak, by bolało jak najmniej - szepnął Draco sam starając się zachować spokój. Po pierwsze nie chciał sprawić Kociakowi bólu, ale z drugiej strony pragnął go tak bardzo! Nie mógł się doczekać, aż połączą się i stworzą jedność.



Harry poruszył się pod nim zerkając na blondyna zawstydzony.
- Ufam ci Draco - szepnął drżącym głosem. Harry trochę się denerwował, bo tak naprawdę nie wiedział czego ma się spodziewać. Jednak chęć bycia z blondynem szybko pozwoliła mu zapomnieć o zdenerwowaniu.
- Chce cie Draco. Bardzo cię chcę – zawstydzony brunet odwrócił wzrok i zasłonił twarz dłońmi. To zachowanie, takie niewinne sprawiało, że Draco naprawdę ledwo nad sobą panował.

Draco ostrożnie wsunął w niego palec. To brunet był  najważniejszy. Poprzez dotyk chciał mu pokazać jak bardzo go kocha. Harry wyglądał  tak wspaniale, tak bosko... Naprawdę te zamglone spojrzenie i ciało wyginające się w łuk, sprawiały, że męskość Draco stała na baczność, aż bolało. Jednak nie schrzani tego. Najważniejszy był Kociak. To był jego pierwszy raz. Draco sprawnie i powoli rozciągał chłopaka leżącego pod sobą. Kiedy poczuł luz ostrożnie dodał drugi palec.


Harry spiął się zagryzając delikatnie dolną wargę i poruszył się niespokojnie. Oddychał ciężko przez szeroko uchylone usta, spojrzał na blondyna. Brunet oblizał usta patrząc mu w oczy. Każdy kawałek jego ciała płonął. Po dłuższej chwili sam zaczął się nabijać na jego palce pojękując głośno.



Blondyn czuł jaki kociak jest ciasny, nowy, świeży i nigdy nie ruszany, aż się przestraszył, że mu zrobi krzywdę. Teraz dwa palce leniwie rozciągały Kociaka zahaczając o prostatę i wyrywając z ust chłopaka słodkie jęki. Mogło to wprawdzie trwać dość długo, bo Draco sam już boleśnie wręcz ocierał się swoją erekcją o kolano Kociaka ale uznał w końcu, gdy trzeci palec śmiało poczynał sobie w wejściu chłopaka, że na tyle przygotowań już chyba jest idealnie. Draco zwilżył mocno swoją męskość i chwytając ją w dłoń ostrożnie nakierował na wejście Kociaka.
- Harry, kochanie. Postaraj się rozluźnić. Oddychaj. Będzie trochę bolało, ale przez chwilkę tylko- szepnął blondyn. Kropelki potu zrosiły jego czoło. Nie mógł dłużej czekać nawet gdyby chciał. Spalał się od środka.



Harry odczuwał lekki dyskomfort czując trzeci palec w sobie, mały ból który szybko zamienił się w przyjemność.
Kociak spojrzał na niego zamglonym wzrokiem i szerzej rozsunął nogi.
- Draco. Proszę...  Szybko! Chcę cie już. - jęknął brunet odrzucając głowę do tyłu.  To oczekiwanie jeszcze bardziej go podniecało, ale chciał już poczuć Draco w sobie.



Nie bez powodu Draco tak długo go przetrzymywał w niepewności, a już najbardziej chciał być pewny, że Harry tego naprawdę chce, że jest na to gotowy i nie będzie żałował. Gdy blondyn był pewien, że wszystko jest dobrze, słodka prośba Harry'ego przesądziła sprawę. Draco wsunął się w Kociaka ostrożnie, tak jakby sprawdzał teren, czy wszystko jest ok. Cały czas uważnie obserwował twarz chłopaka, by w razie gdyby pojawił się na niej grymas bólu, przerwać swoja czynność. Jednak dla Draco to nie było też takie łatwe. Harry był tak cholernie ciasny! Trudno byłoby mu teraz przerwać. Ledwo panował nad sobą, by się nie poruszyć.



 Czarnowłosy wciągnął głośno powietrze i zacisnął mocno dłonie w pieści.
- A...Ah - Harry uchylił szeroko usta, zaciskając mocno powieki.
Bolało, strasznie bolało. Jednak nie zamierzał się wycofać, Widząc, że blondyn chce przerwać, objął Draco w pasie nogami pochłaniając go w całości z cichym krzykiem.
Po jego policzku spłynęło kilka łez, lecz po chwili przyciągnął Draco do pocałunku i poruszył na próbę biodrami.

Draco starał się, naprawdę się starał robić wszystko delikatnie ale pierwszego bólu naprawdę nie dało się uniknąć. Na szczęście to jakoś przeczekali. Blondyn zebrał pocałunkami łezki z jego policzków, wygodniej ułożył go pod sobą na poduszkach. Czując, że Harry przyzwyczaił się do tego uczucia rozciągania poruszył biodrami, by w końcu miarowo wprawić je w kołyszący ruch.

 

Na twarzy Harry’ego po chwili dało się widzieć tylko czystą rozkosz.
Brunet jęczał pod nim głośno samemu poruszając biodrami i obejmując go mocno za szyje paznokciami znacząc plecy blondyna.
Harry co chwile całował go zachłannie, nie panował już nad sobą. Był teraz w innym świecie. W świecie rozkoszy. 
  
Kociak go nieźle oznaczył, wprawdzie wolałby malinki, a nie tak podrapane plecy ale to też miało w sobie swój urok. Takie ślady kociej obecności. Draco poruszał się w nim coraz szybciej i szybciej. i mocniej tez, bo w końcu czuł już ten luz. Kociak był już dobrze porozciągany, można było nieco spuścić z hamulca. 

Harry długo nie wytrzymał, w końcu to było jego pierwsze takie zbliżenie.
Doszedł z głośnym krzykiem wyginając ciało w łuk zaciskając się mocno na męskości blondyna, dla którego to było już za wiele i także doszedł z głośnym jękiem. Gdy Draco spojrzał na swojego Kociaka, ten leżał w poduszkach z zamkniętymi oczami. Brunet oddychał przez szeroko otwarte usta, jego policzki były zarumienione, a ciało zroszone potem. Dla Draco nie było piękniejszego widoku, niż to co prezentował sobą teraz jego chłopak.

Harry był zbyt zmęczony, wiec tylko mocniej  objął Draco nie chcąc by się odsunął i zaraz zasnął z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Draco zaklęciem oczyścił ich i transmutował jedną z poduszek w ciepłą kołdrę, rzucił także zaklęcie, aby temperatura nie była zbyt niska.
Pocałował bruneta w czoło szepcąc ciche "dobranoc" i sam ułożył się wygodnie przy nim zaraz przytulając go do swojej piersi i zasypiając.

Harry rano obudził się pierwszy. Przeciągnął się i skrzywił delikatnie. Dolne partie ciała dały o sobie znać. Jednak nie żałował ani sekundy z wczorajszego wieczora. To była cudowna randka i cudowna noc. Brunet zerknął na Draco i uśmiechnął się by zaraz pochylić się i zbudzić swojego Księcia pocałunkiem.

Draco czując słodkie usta swojego Kociaka na swoich, mruknął zadowolony powoli otwierając oczy, by zaraz zasłonić się dłońmi. Był strasznym śpiochem i Harry o tym wiedział.  
- Dzień dobry kochanie - mruknął blondyn zaraz przekręcając się na brzuch. Poranny rytuał budzenia  czas zacząć. Czyli poranne marudzenie Malfoy'a.
- Zgaś to słońce Harry, no zgaś je- mruknął blondyn stłumionym przez poduszkę głosem.
- Dlaczego to słońce musi tak wcześnie wstawać. Niedopuszczalne - o tak. Draco nie przepadał za porankami.