Rozdział 11
Wygląd i zdrowie chłopca poprawiły się od czasu gdy pojawili
się mężczyźni, jednak dalej chodził zamyślony, często nie reagował za pierwszym
razem i zapominał np. stawiać się na posiłkach więc Isamu, Ryu a nawet Toru
musieli się po niego fatygować do pokoju. Znając temperament Ryu, było do
przewidzenia, że ten w końcu wybuchnie. Chciał wiedzieć co dręczy chłopca, ale
ile razy by nie pytał ten odwracał kota ogonem i unikał odpowiedzi zmieniając
temat. Jednak teraz przelała się czara, Ryu nie był cierpliwym człowiekiem i
też łatwo nie odpuszczał. Wparował do komnat chłopca, który nawet nie zauważył,
że ma gościa. To jeszcze bardziej rozjuszyło mężczyznę. Może tego nie widać ale
bardzo martwił się o chłopca, chciał mu jakoś pomóc, nawet jeśli będzie musiał
zrobić to siłą, wszystko od niego wyciągnie.
- Musimy porozmawiać – powiedział potrząsając nim delikatnie
by w końcu wrócił myślami na ziemię. Chłopak w końcu spojrzał na niego
nieobecnym wzrokiem a po chwili zamrugał kilka razy.
- Ryu? Co ty tu robisz? – Shinji spojrzał na niego
zaskoczony i uśmiechnął się delikatnie.
- Stało się coś? – spytał nie spuszczając z niego wzroku.
- Jeszcze się pytasz? – powiedział Ryu i spojrzał na niego
karcąco.
- Jesteś cały czas nieobecny, o czym tak zawzięcie myślisz?
Martwimy się o ciebie a ty nie chce nam nic powiedzieć – spojrzał na niego z
wyrzutem.
- J,,ja,, to nic takiego, nie przejmujcie się mną – wymusił
uśmiech, a po chwili zapytał chcąc zmienić temat.
- Podobno na kolację ma być pieczeń wiesz? – zerknął na
niego czy mężczyzna złapał haczyk, jednak się przeliczył. Ryu zmrużył groźnie
oczy.
- Nie wymigasz mi się tym razem, albo powiesz co cię dręczy,
albo będziemy musieli opuścić zamek. W końcu zostaliśmy tu wezwani tylko po to
by ci pomóc, ale skoro nam nic nie mówisz, jesteśmy bezużyteczni, więc też
niepotrzebni,,, po kolacji opuszczamy zamek – powiedział Ryu i wstał
opuszczając pokój.
Shinji wpatrywał się w drzwi z niedowierzaniem. Jak to opuszczają zamek? Dlaczego? Przecież
zacząłem jeść,,, to jest postęp – myślał gorączkowo. Wiedział o co chodziło
Ryu. Nie chciał ich martwić a tym bardziej nie chciał by uznali go za wariata.
W końcu wisiał tu portret jego pradziadka. Już sam fakt, że jakimś cudem
znalazł się w innym świecie, w innej rzeczywistości sprawiał, że czuł się jak
ktoś niespełna rozumu. Bał się, że zwariował, że ten świat, jego przyjaciele…
to wszystko wymysł jego chorej wyobraźni. Jak miał Im niby wytłumaczyć, że boi
się, że jeśli to sen, to nie chce się obudzić. Stali się dla niego bardzo
ważni. Tu miał ich, a w swoim świecie? Został sam. Już nawet nie myślał o
powrocie do domu. Na początku tak było, chciał jak najszybciej wrócić to
dlatego podjął się by rozwiązać zagadkę jak tu trafił. Ale teraz nie był już
tego wszystkiego pewien. Chciał tylko by oni już nigdy go nie opuścili, ani
teraz ani nigdy. Rzucił się w stronę drzwi, zbiegł po schodach na dół, musiał
ich zatrzymać, porozmawiać. Już prawie był na parterze gdy potknął się,
mimowolnie zamknął oczy czekając na spotkanie z ziemią, ale nic takiego się nie
stało. Uchylił powieki i obrócił głowę, z tyłu obejmował go sam książę Toru, w
którego oczach zobaczył troskę? Czy to możliwe?
- Dziękuje Toru – wyswobodził się z jego ramion i uśmiechnął
się delikatnie.
- Widziałeś może Ryu i Isamu? Musze z nimi porozmawiać, i z
tobą też jeśli masz czas oczywiście – szepnął spuszczając głowę, bał się tej
rozmowy. Był pewien, że go wyśmieją. A najgorsze, że wiedział już jak wrócić do
swojego świata, bał się, że mogą wysłać go z powrotem.
- Owszem, zmierzał do salonu gdy go widziałem, zapewne jest
tak również Isamu, chodźmy wiec do nich. Jestem bardzo ciekaw co takiego masz
nam do powiedzenia – powiedział książę unosząc jedną brew.
Gdy znaleźli się w salonie, dwie pary oczy spojrzały
zaskoczone na przybyłych osobników. Shinji stał ze spuszczoną głową nie patrząc
na nikogo.
- Shinji chce nam coś zakomunikować, zatem słuchamy –
powiedział książę siadając w fotelu, a chłopiec jak stał przy drzwiach tak stał
bojąc się ruszyć.
- B,,Bo ja,,anno echem,, - zakłopotany zaczął się bawić
końcem swojej koszulki. Zerknął na nich niepewnie po czym zaczął mówić.
- Przed tym jak Toru was tu sprowadził, prowadziliśmy małe śledztwo
na temat, jak się tu znalazłem – szepnął wpatrując się w podłogę.
- Prawda jest taka, że to przez obraz, który znalazłem na
strychu swojego domu, przeniósł mnie tutaj, d,,do tego świata. Doszliśmy z Toru
kto namalował ten obraz,,, o,, okazało się, że mój pradziadek jest autorem tego
krajobrazu – szepnął i w końcu na nich spojrzał.
- Jak się okazało, pochodził stąd i był dość znany, nazywał
się John Cartwright – widząc, że Isamu chcemy przerwać uciszył go gestem dłoni.
- Ożenił się on z moją prababcią Elisabeth Brown, ale ona
pochodziła już z naszego świata. Gdy Toru dowiedział się kto jest autorem
zaprowadził mnie do skrzydła zachodniego, gdzie wisiał identyczny obraz który
znalazłem na strychu, a obok portret babci Lizzy – wziął głęboki wdech. Teraz
najtrudniejszy moment.
- J,,Ja wiem jak wrócić do domu – zagryzł wargę by się nie
rozpłakać, zacisnął mocniej dłonie w pięści.
- To,,chyba dobrze księżniczko prawda? Tak bardzo chciałeś
wrócić do domu, w końcu ci się udało – powiedział Ryu patrząc na niego uważnie.
- Więc, jaki jest sposób byś mógł wrócić do twojego świata? –
spytał spokojnie Toru. Chłopiec nie patrząc na nich szepnął.
- Obraz, dzięki obrazowi mojego pradziadka… gdy go pierwszy
raz zobaczyłem tutaj w zamku wiedziałem już, że to przejście do mojego świata,
biła od niego dziwna aura, a gdy się zbliżyłem poczułem jakby mnie coś do niego
przyciągało.. d,, dlatego bałem się tam chodzić – spojrzał na zebranych
zaszklonym wzrokiem.
- Więc wiedząc jak możesz wrócić, kiedy planujesz nas
opuścić? - spytał książę. Był ciekawy co
zrobi chłopiec. Widać było, że trudno mu było to wszystko powiedzieć.
- Ja,,,ja,, - zająknął się mimowolnie cofając się o krok co
nie uszło uwadze Isamu.
- Księżniczko, wszystko dobrze? Nie cieszysz się? W końcu możesz
wrócić do domu, do siebie – odezwał się cicho Isamu. Shinji więcej nie słuchał,
wybiegł z salonu płacząc. Biegł przed
siebie, nie ważne gdzie, byłe jak najdalej od nich. Nie wiedział jakim cudem
nagle znalazł się, w skrzydle zachodnim, dokładnie przed krajobrazem.
Shinji otarł oczy wpatrując się w obraz. Znowu go przyciągał,
jak zahipnotyzowany postąpił krok naprzód i wyciągnął dłoń chcąc go dotknąć,
obraz otoczyło jasne światło. Był już tak blisko, jeszcze dwa kroki i wróci do
domu. Już nie będą musieli się nim zajmować, już nie będzie sprawiał kłopotów..
bo zostanie sam, zdany tylko na siebie.
Z oddali słyszał krzyki, ale nie odwrócił się, postąpił
kolejny krok na przód i nagle został odciągnięty od tego światła i zamknięty w
czyichś ramionach. Był przecież tak blisko. Kto mu przeszkodził? Dlaczego?
Przecież nikt go tu nie chce… prawda? Dalsze rozmyślania poszły w niepamięć…
Zemdlał.
A tu taka mała niespodzianka dla was... nasz Lodowy Książę Toru we własnej osobie ;3
Ej ty autorko jedna! Jak on śmiał zemdleć w takim momencie? Ja tu sobie czytam, akcja się rozwija i nagle bam koniec. Kurcze.Toru tak pięknie go złapał na tych schodach.Romantycznie no. Może jednak będzie z nich parka. Przeciw czworokątowi też nic nie mam, a chłopakom by się nie nudziło.Całkiem nieźle się przecież dogadują.
OdpowiedzUsuńty.okrutna.kobJeto. -,- jak śmiesz przerywać w takim momencie!? i to jeszcze bez fapfap T.T
OdpowiedzUsuńmmm Toru jakie ciasteczko ;D
OdpowiedzUsuńktosiowy osobnik wziął go w ramiona a on zemdlał no jak tak można :P
W takim momencie?! Lece czytać dalej bo chyba też zemdleje!
OdpowiedzUsuń__________________________
http://opowiadaniayaoi-nany.blogspot.com/