piątek, 21 września 2012

Nowe Życie 3


Rozdział 3


Nie wiedział skąd mu się wzięło to K. Po prostu tak czuł. Dla Michaela kiedyś Kamio był prywatnym aniołem i lepszego mieć nie mógł. Chłopiec myślał podobnie, ten pan jest jego aniołem stróżem. Uratował go i zabrał od złego opiekuna. Czując, że mężczyzna go podnosi chłopiec pisnął głośno i nie był to pisk strachu. Bardziej wskazywał na to że dobrze się bawi.
- Będziemy się kąpać! - zadowolony chłopiec uniósł ręce do góry i zaraz przytulił się siedząc na biodrze Kamio gdy szli do łazienki. Tam chłopiec rozebrał się i stanął przy wannie i pochylił się ale nie mógł sięgnąć kurków. Na pośladku miał znamię w kształcie serca. Takie samo jak Michael.
- Nie dosięgam... Niech pan pomoże. 

Kamio nie spodziewał się,  że chłopiec tak szybko przywyknie do jego obecności i towarzystwa, ale tak było lepiej. Demon był zadowolony. Gdy chłopiec się rozebrał spojrzał na jego pośladek, i aż zaniemówił, jego aniołek miał takie samo znamię, przyglądał mu się chwile oczywiście nie było to na tle seksualnym. Od razu stanął mu obraz Mike'a. Ocucił się ze wspomnień słysząc głos chłopca.
- Już malutki, - mężczyzna odkręcił kurki  a po chwili już sadzał go w wannie pełnej ciepłej wody i piany.
- Pomóc ci malutki? Czy sobie poradzisz, - usiadł na brzegu wanny przyglądając mu się z delikatnym uśmiechem.

Chłopak już potrafił sobie radzić więc sięgnął po gąbkę i dokładnie mył całe swoje ciało i tylko się krzywił się gdy siniaki dawały o sobie znać.
- "Malutki". Tak pan do mnie mówił we śnie - przypomniał sobie, chociaż prawda była taka że Kamio mówił tak do niego w poprzednim życiu. Podczas kąpieli chłopiec nucił pod nosem piosenkę , Michael ją  śpiewał. Eternal flames... Wtedy w samochodzie. Tyle że teraz chłopiec nie znał słów. Jednak głos miał piękny czysty i delikatny. W końcu się umył i wystawił do mężczyzny ręce żeby już go zabrał.

- Naprawdę ? Tak do ciebie mówiłem? - uśmiechnął się ciepło.
- To pewnie dlatego, że jesteś jeszcze malutki i taki uroczy- uśmiechnął się delikatnie. Demon siedział obok z przymkniętymi oczami słysząc nucenie chłopaka. Ta piosenka coś mu mówiła, jednak dopiero po dłuższej chwili doznał olśnienia skąd ją znał, Mike ją śpiewał, i to dość często, ostatni raz gdy wracali z nad morza.  Spojrzał na chłopca, ten malec coraz bardziej go zaskakiwał, ale to przecież nie może być Mike, p,przecież on,,,,on nie żyje - pomyślał i potrząsnął głową.

Chłopiec pozwolił się wyciągnąć z wanny i owinął się ręcznikiem cały żeby się wysuszyć.
- Tak pan mówił. Na pewno... - chłopiec nie mógł się mylić. W końcu dzieci mają pamięć do szczegółów. Znów pozwolił mu się podnieść gdy już był ubrany.
- Czyli teraz dostanę mleko i płatki? - tymczasem za oceanem Coraline czekała na wiadomość od Kamio. Miał wrócić do domu na tydzień. Mały Gabryś za nim tęsknił.

Kamio wysuszył go puszystym ręcznikiem, uśmiechając się delikatnie  i pomógł mu się ubrać, wcześniej wyczarowując w szafie mniejsze ubrania dla chłopca.
- Oczywiście co tylko zechcesz  - ponownie wziął go na ręce i zaniósł do kuchni, coś sądził, że wejdzie mu to w nawyk. Po chwili podał maleństwu płatki na mleku wrzucając czekoladę  by się rozpuściła.
- Jedz grzecznie malutki, a ja zadzwonię dobrze? Musze porozmawiać z moją mamusia wiesz? - pogłaskał go po głowie po czym poszedł do salonu zadzwonić.
- Mamo? Witaj, wybacz że nie przyjechałem, ale miałem naprawdę nieco spraw do załatwienia, wiem, że zapewne to kłopot ale czy mogłabyś do mnie przyjechać ? Zabierz oczywiście Gabriela - uśmiechnął się delikatnie.
- Przyda mi się twoja pomoc, dowiesz sie wszystkiego dokładnie jak przyjedziesz na razie powiem tylko tyle że przygarnąłem 7 letniego chłopca. Był bity i nie wiem jeszcze czy gwałcony ale zabiorę go do lekarza dzisiaj - szepnął demon zerkając na chłopca który w kuchni jadł płatki.
- A wiesz że muszę chodzić do pracy a nie chce go do was odsyłać, nie wiem jakby zareagował, to jak przyjedziecie? - spytał.


Chłopiec podziękował za płatki i siedział sam w kuchni zadowolony z życia jadł płatki i wciąż śpiewał. Właściwie to nucił. Coraline odebrała telefon i westchnęła. Dało się w tym wyczuć ulgę.
- Kamio kochanie nareszcie! Już się martwiłam że coś się stało - w końcu miała wcześniej dziwne przeczucia. Słuchała go uważnie cały czas i musiała się zastanowić. Mogła zostawić męża w domu samego, ale syna musiałaby zabrać...
- No dobrze. Przyjadę. Kupię bilet na najbliższy lot. Kochani to bardzo szlachetne z twojej strony. Pomogę ci z tym chłopcem. Ma siedem lat? To nawet lepiej, Gabryś będzie miał się z kim bawić. - natychmiast po telefonie zamówiła bilety do Londynu. Samolot miała mieć już dzisiaj w nocy więc będzie jutro rano.
 Chłopiec w końcu się najadł i posprzątał po sobie a potem podszedł do mężczyzny.
- Pupa mnie boli... Będzie pan dzisiaj spał ze mną? Nie chce sam. - powiedział cichutko.

Gdy wszystko zostało ustalone Kamio rozłączył się.
- Oh malutki, no cóż jeśli chcesz, mogę spać z tobą,,,,, pupa? Malutki.... - wziął go na ręce, musiał się dowiedzieć co zrobił mu Mick. Zaniósł go do sypialni i posadził na przeciwko siebie.
- Kochanie, muszę zadać ci kilka pytań a ty musisz mi szczerze powiedzieć prawdę, dobrze? Nie kłam dobrze? - demon uśmiechnął się ciepło.
- Ja naprawdę nie zrobię ci krzywdy,, a wiec,, - niektóre rzeczy wiedział ale wolał i tak pytać o wszystko,
- Czy ten niedobry pan cie bił malutki?
- Dotykał cię? Chodzi mi o to że na przykład, dotykał twojej pupci ? Zrobił ci coś? - Kamio pogłaskał go po głowie.
- Nie wstydź się, powiedz, muszę  znać szczegóły żeby wiedzieć jak ci pomoc malutki ..

Chłopiec usiadł na łóżku w poduszkach i jedną poduszkę położył też sobie na kolanach i przytulił się do niej mocno. Nie wiedział jakie pytania może mu zadać pan Kamio ale obiecał że powie prawdę.
- Tak, bił mnie. Ale wie pan on kiedyś był bardzo kochany. I uczył mnie grać na fortepianie i skrzypcach. Ale potem... - położyć główkę na tej poduszce na kolanach. Teraz zaczynał się wstydzić.
- Pan Mick dotykał mojej pupy i... - malec przypomniał sobie że to bolało.
- I paluszkiem... I... - nie kończył zdań bo się wstydził bo uważał że to było złe.

- Ciii malutki, spokojnie, - demon uśmiechnął się ciepło.
- Nie wstydź się, ,, czy Mick też był rozebrany ? Powiedz mi malutki - przygarnął go do siebie i przytulił.
- Ty nic nie zrobiłeś złego, to Mick jest zły - szepnął i spojrzał mu w oczka.
- Mi możesz powiedzieć, obiecuje że ja cie nie skrzywdzę ,, to jak ? - mężczyzna nie poganiał go, czekał aż chłopak sam sie odezwie, wiedział, że ten jeszcze tego nie rozumie ale i bał się tego.

Chłopiec skulił się mocno na łóżku i odsunął się pod sama ścianę jak najdalej od mężczyzny. Czuł się tak jakoś dziwnie brudny gdy ten pan się tak pytał.
- Był rozebrany. I ja też. I on... Nie tylko paluszkiem... - w oczach miał łzy. Wcześniej o tym nie mówił bo myślał, że nie powinien. To było złe... Jednak teraz mu o tym powiedział
- I boli mnie bardzo... Co on mi zrobił? To było złe i ja to wiem ....

- Malutki - szepnął spoglądając na niego smutno.
- Nie płacz kochanie, proszę już ciii - ponownie delikatnie przygarnął go do siebie, zaczął go delikatnie głaskać po głowie.
- Wiem, że to boli, niedługo przestanie obiecuje,, ten niedobry pan już cie nie dotknie, obiecuje,- Kamio nie mógł patrzeć jak malec płacze, wymruczał cicho zaklęcie i po chwili chłopiec zasnął w jego ramionach. Demon ułożył go delikatnie na łóżku, na brzuszku i zdjął z niego całe ubranie ,wyjął maść i delikatnie posmarował rany po gwałcie a siniaków pozbył się jednym ruchem nadgarstka. Gdy skończył, założył mu piżamkę i ułożył się obok niego. W końcu obiecał, że będzie z nim spał. Przytulił go delikatnie.
- Moje małe biedactwo,, - szepnął po czym sam oddał się w ręce Morfeusza.


Ten pan naprawdę był bardzo miły i bardzo kochany i chłopiec na pewno to sobie zapamięta by kiedyś mu się odwdzięczyć. Z ulga jego ciało przyjęło fakt że mógł zasnąć i odpocząć. Wszystkie ślady krzywdy jaka mu się stała gdzieś zniknęły i mały spał spokojnie całą noc. I piękny miał sen. Śniła mu się plaża i morze. To była dopiero pierwsza seria snów wspomnień jakie Samuel chciał chłopcy podsuwać. To miało go delikatnie przygotować na prawdę. W tym czasie też matka chłopaka, czy też była mama w każdym bądź razie Coraline już pakowała rzeczy swoje i syna. W nocy mąż zawiózł ją na lotnisko i kobieta wsiadła w samolot prosto do Londynu.

Demon wstał o 5 rano wiedział, że musi jechać na lotnisko, jednak nie chciał zostawiać chlopca samego, nawet jeśli ten ma spać sobie smacznie w łóżku, pochylił się nad nim i dotknął delikatnie jego ramienia, czar już dawno nie działał.
- Malutki -szepnął.
- Wstawaj kochanie - uśmiechnął się ciepło i przeczesał jego włoski.
- Wiem, że jest wcześnie, ale musisz wstać - mężczyzna dotknął palcem delikatnie jego noska.

Było wcześnie , za wcześnie dla niego więc ani myślał się budzić a co bardziej by wstać
- Nie ce... Zostaw - malec przytulił jedną z dużych poduszek niczym misia i spał smacznie dalej. Nie chciał nigdzie jechać, chyba mógł zostać sam skoro i tak nie ma szans by się obudził. Gabryś też spał w samolocie z głową na kolanach mamy. Za niecałą godzinę mieli już lądować.
 
- Oh ale malutki, a ja chciałem zajechać do sklepu po misia dla ciebie ale musisz mi pomoc go wybrać - uśmiechnął się ciepło, dalej przeczesując jego włoski.
- To jak? Wstaniesz ? Ładnie proszę - Kamio zaczął mu zabierać kołdrę rozbawiony.
- Wiem, że chce dalej spać, ale możesz spać w samochodzie ,,, wiesz, dzisiaj przyjeżdża do mnie ktoś, razem z 7 letnim chłopcem, myślisz że możesz go polubić? - demon przygląda mu się, aż w końcu zabrał mu kołdrę.
- No chodź malutki, nie chce zostawiać cie samego - pstryknął go delikatnie w nosek.

Chłopiec był ledwo przytomny i nadal nie otwierał oczu. Nie dał się nabrać na ten żart z misiem. Na sklepy jest za wcześnie, w końcu to środek nocy.
- Będzie... Chłopiec? Hai będziemy się bawić... - malec przekręcił się na bok i położył głowę na kolanach mężczyzny. W końcu cały się wspiął w ramiona Kamio i tak przelewał się bezwładnie w jego ramionach.
- Możemy jechać. Ale podusie zabierz - ziewnął cichutko.

Kamio widząc jak chłopiec wstaje a raczej jak się podciąga na nim do góry tuląc się,  demon uśmiechnął się.
- Oczywiście że weźmiemy podusie, - objął go i po chwili wstał. Posadził go na łóżku tak by zwisały mu nóżki.
- Kochanie, skoro jesteś śpiący ja cie ubiorę dobrze? Będę musiał zdjąć ci piżamkę -  spojrzał mu w oczka, a nie widząc strachu ze strony chłopca, rozebrał go po czym szybciutko ubrał.
- No gotowe, wyglądasz ślicznie,- Kamio uśmiechnął się z aprobatą.
- Niestety nie mamy czasu na śniadanie - spojrzał na niego przepraszająco.
- Zjemy jak wrócimy, ah i malutki wiesz co ? Nie kłamałem z misiami. Po obiedzie pojedziemy do sklepu i sobie wybierzesz jakieś pluszaczki  - mężczyzna spojrzał na niego niosąc go do samochodu. Oczywiście wcześniej wyczarował dwa foteliki, obydwa z tyłu tak by chłopcy mogli sobie rozmawiać w drodze powrotnej. Dał mu podusie i zapiął pasy. Po dłuższej chwili już parkowali pod lotniskiem.

Chłopiec teraz całkowicie uległy i bierny przytakiwał na wszystko co mówił mu Kamio. I pewnie gdyby tym łagodnym głosem powiedział że zakopie go żywcem w ogródku, chłopiec też by przytaknął. Marzył tylko o tym by wrócić do łóżka i dalej spać. Gabryś czuł się podobnie. Coraline niosła go na rękach starając się też jednocześnie ciągnąć za sobą walizkę co było dość trudne zwłaszcza że i ona była już zmęczona ta podróżą. Widząc Kamio z daleka, pomachała mu i zostawiła bagaże. Kamio powinien się tym zająć. Gabryś spał ,chłopiec też na rękach demona więc tyle było z ich poznania się, rozmowy i zabawy.

Kamio przywitał się z mamą, całując ją w policzek, i zaśmiał się cicho.
- Dwa małe śpioszki, nie mogłem go zostawić samego w domu, gdyby się obudził.... - pokręcił głową.
- Miło cie widzieć  kruszynko - spojrzał na Gabrysia i pocałował go w czoło.
- Tęskniłem za wami, - trzymając jedną dłonią chłopca ciągnął walizkę mamy za sobą, gdy wszyscy byli już w samochodzie uśmiechnął się widząc dwa śpiochy. Po 30 minutach byli już na miejscu, chłopców przeniósł do łózka, do sypialni  a z mamą udał się do salonu.
- On naprawdę sporo przeżył - szepnął i uśmiechnął się smutno.
- Nie mogłem go tak zostawić - mężczyzna pokręcił głową.

- On nawet jeszcze nie ma imienia, w klasztorze mówili na niego " chłopiec" a ten mężczyzna co go zabrał eh, mamo, on go zgwałcił - spojrzał na kobietę.
- Jak mógł zrobić coś takiego tak małemu dziecku?! Gdy go zabrałem był cały w siniakach, oczywiście jest prawomocnie pod moją opieką - szepnął. Demoniczne moce były czasami przydatne.
- Nie wiem co robić, musisz mi pomóc - Kamio spojrzał prosząco na kobietę.
- Mam pracę ale postaram się wziąć więcej wolnego,,,,, ja nie mogę go zostawić - pokręcił zdesperowany głową.

5 komentarzy:

  1. Mówiłam, że Micke miał za lekką śmierć. Jak mógł zgwałcić takiego malucha. Dobrze,że Kamio potrafi być taki delikatny. Świetny pomysł z tą mamą do pomocy.Zostanie na dłużej? Może chłopiec zaprzyjaźni się z Gabrysiem. Ale co z tym imieniem. Niech go w końcu jakoś nazwą.

    OdpowiedzUsuń
  2. a tak wgl czy Kamio powiedział mamie (jak to brzmi o.o) że jest demonem?

    OdpowiedzUsuń
  3. niech Mick cieszy się, że nie żyje, bo no jak on mógł zgwałcić to małe urocze stworzonko? T^T
    ciekawi mnie czy Kamio nazwie go Mike czy inaczej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już podoba mi się to opowiadanie:) Chociaż ma|y nie mia| dobrego życia to teraz wszystko się u|oży:) Wybacz krótkie komentarze:( Spróbuje pisać d|usze jak będę mieć |epszą k|aiwtaturę

    OdpowiedzUsuń
  5. Gnój Mick dobrze, że już gryzie piach, eee ziemie, co to za różnica XD
    Nana

    OdpowiedzUsuń