środa, 19 września 2012

Poznać Prawdę 32


Tirea, nie martw się, może i to opko skończy się za 2 lub 3 rozdziały, ale pojawi się 2 część ^^
Więc nie płacz. Zobaczymy dalsze losy Kamio, oraz jego nowej rodziny. :)
Więc nie smućcie się ani tym bardziej proszę pochować wszystkie ostre przedmioty,,, tak MartwyDzemik i Bianca, nóż to też ostry przedmiot xD
Proszę nie rzucać , nie bić,, tylko czytać, komentować i czekać na 2 część opka ;3




Rozdział 32


Michael siedział tym razem z tyłu razem z Isei'em i w połowie drogi nagle się odezwał.
- Mam ochotę na lody czekoladowe. Staniemy gdzieś? Proszę... - Mike spojrzał na niego prosząco.
- Na lody? - demon spojrzał we wsteczne lusterko i uśmiechnął się ciepło.
- Oczywiście kochanie,,
- Isei pójdziesz po lody, ja zostanę z Mike'em, oczywiście dla siebie też weź - uśmiechnął się i dał mu pieniądze.
- Kup od razu wodę dobrze? -  poprosił Kamio. Gdy Isei wrócił ruszyli w dalszą drogą.

Chłopiec jadł lody zadowolony i gdy skończył, śpiewał cicho swoim delikatnym głosem to wszystko co leciało w radiu. W końcu dotarli do domu chłopców. I ojciec braci natychmiast wyszedł by sprawdzić jak Michael przetrwał podróż.
- Nic mi nie jest panie doktorze. Chce wrócić już do rodziców. Mogę? 

Kamio cieszył się, że chłopak czuje się lepiej. Lekarz skinął głową i jakby co kazał od razu dzwonić. W końcu podjechali pod dom chłopca. Demon zerknął na niego.
- Twoi rodzice wiedzą,  wiem że ojciec Isei'a im powiedział, czytałem jego myśli - szepnął.
- Boje się, że twój ojciec znowu zachowa się jak dupek - powiedział zmartwiony, nie chciał by chłopak się niepotrzebnie denerwował. Kamio wysiadł z samochodu i wziął go na ręce.
- Idziesz od razu do łózka mój drogi - spojrzał na niego poważnie.
- Masz odpoczywać, - zapukał do drzwi.

- Kochanie... Po rozmowie chce zostać sam z rodzicami. Ten jeden dzień dobrze? - drzwi otworzyła Coraline i natychmiast przytuliła syna do siebie.
- Michaelu... Mój mały
- Mamo jest tata? Chcemy z wami porozmawiać.
- Jestem i zapraszam do salonu. Lepiej żebyście mieli dobra wymówkę - powiedział zimno ojciec chłopca.
 

Kamio uśmiechnął sie delikatnie do kobiety jednak ojca zmierzył nieprzychylnym spojrzeniem.
- Mam nadzieję, że nie zamierza pan niepotrzebnie denerwować Mike'a - demon spojrzał na niego i poprowadził chłopca do salonu i pomógł usiąść na kanapie.
- Proszę ta są leki które musi przyjąć po kolacji, i rano po śniadaniu, musi też dużo pić - powiedział podając leki kobiecie. 

Mężczyzna zajął miejsce w fotelu i patrzył na nich zimno.
- Michael może tu zostać do samego końca bo to i tak długo nie potrwa. W końcu to jego dom. Ale ciebie ma tu nie być.
- Tato. Przestań. Chce ci powiedzieć że Kamio jest... Moim narzeczonym i czy tego chcesz czy nie, chce za niego wyjść- powiedział patrząc ojcu w oczy. Chciał jeszcze coś powiedzieć ale przerwało mu warknięcie demona.

- Jak pan śmie ,, ,jak to długo nie potrwa? Niech pan warzy na słowa.. - Kamio poderwał sie i spojrzał na niego zimno.
- Nie ma pan nawet prawa nazwać się jego ojcem bo zachowuje się pan jak rozpieszczony bachor - warknął zaciskając dłonie w pięści. Nie miał zamiaru tego tolerować.
- Aż tak bardzo życzy mu pan śmierci ??!! - demon był zdenerwowany i to bardzo, nie miał zamiaru teraz odpuścić.
- Proszę mi wybaczyć - tu spojrzał przepraszająco na kobietę,
- Ale pani mąż to cholerny hipokryta, egoista, myśli tylko o sobie i ma gdzieś swoją rodzinę,, - warknął.
- Mylisz tylko o pozycji społecznej, Mike ma umrzeć w domu bo tak wypada? - krzyknął wpatrując się w jego ojca morderczym wzrokiem.
- Bo co ludzie powiedzą prawda? - demon nie miał zamiaru mówić mu per Pan, nie zasługiwał na to.

- Nie krzycz na mnie w moim domu! To moja sprawa, nie twoja. Michael tu mieszka śpi, je i jeszcze płace za jego szkołę i nie mam zamiaru tych pieniędzy wyrzucać teraz w błoto. Zostanie tu bo jego matka tego chce . I jeśli kiedyś daj ci boże będziesz miał dziewczynę a nie taka tanią dziwkę która przed śmiercią chciała sobie ulżyć i może też ciebie zarazić, to kiedy będziesz miał dzieci zrozumiesz że tylko pas i ciężka ręką sprawią, że będzie to udana inwestycja....
- Ty!! -warknął demon i chwycił ojca Mike'a za koszulę.
- Jak śmiesz tak o nim mówić! To twój syn do cholery,, Ty !! Aż brak mi słów, jesteś tylko robakiem, którego mam zamiar zdeptać, i nawet pozycja w policji ci nie pomoże
- warknął. Jeszcze chwila i czuł, że wybuchnie ukazując swoją prawdziwą postać.
 
- Dość! Kamio proszę wyjdź... Nie chce żebyś tego słuchał - na oczach ojca pocałował ukochanego. 
- Jeszcze się spotkamy, obiecuje ci to - warknął, miał ochotę mu przywalić.
Poczekał aż mama go wyprowadzić a on sam podniósł się i upadł na kolana na ziemię kładąc głowę na kolanach ojca.
- Proszę tato teraz mnie wysłuchaj...
 


Kamio pozwolił się wyprowadzić, w myślach przekazał ukochanemu, że wystarczy, że wymówi jego imię a natychmiast się pojawi. Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły przeniósł sie do rezydencji. Miotał sie po salonie jak oparzony wyklinając do wszystkich diabłów ojca Mike'a.


Michael rozmawiał z ojcem. W zasadzie był to raczej monolog z jego strony ale ojciec go słuchał. Na koniec chłopak wstał.
- Tato i tak cię kocham. Mimo wszystko. Jesteś moim ojcem. Przepraszam za to jaki jestem. Też akceptuje twoje wady które ty uważasz za zalety. Miej to na uwadze. -
mama zaprowadziła go do pokoju i Michael wyjął spod łóżka wszystkie swoje pamiętniki i zdjęcia która układał w kolejności i robił prezent dla ukochanego. Pisał też nowy pamiętnik . Taki tylko o nich od tej nocy gdy Kamio skusił się jego zapachem i krwią. 
 
Tym czasem lekarz Michaela zadzwonił do demona.
- Panie Kamio? Moi synowie mają pomysł i chce żeby pan przyjechał jeszcze dzisiaj nim dzień się skończy. To ważne.
- Dobrze, zaraz będę - przebrał się i pojechał pod dom Isei'a. Zapukał czekając aż ktoś mu otworzy.
- A wiec o co chodzi? - zapytał na wejściu patrząc na zebranych.

- Chodź do środka - Isei wciągnął mężczyznę do środka. Kaname już też tam był
- Chodzi o Michaela - zaczęli natychmiast.
- Bo... To już niedługo i wszyscy o tym wiemy. A mówił o ślubie i o plaży a podróż nie jest dla niego. I chcemy zorganizować wasz ślub. Tu u nas przy basenie, zrobimy tu mimi plażę czy coś. I to najlepiej jak najszybciej. Jutro nie idziemy na wykłady a w sobotę wykładów nie ma i mógłby się wtedy odbyć wasz ślub. Wiemy że to Michaela uszczęśliwi. Ostatnia rzecz jaką możemy dla niego zrobić - szepnął Isei i rozpłakał się wtulając się w Kaname.

Kamio spojrzał na nich i uśmiechnął się z wdzięcznością.
- Ciesze się, że Mike ma takich przyjaciół jak wy, jesteście naprawdę wspaniali - powiedział spoglądając na każdego z kolei.
- Uważam, że to wspaniały pomysł, oczywiście pomogę - skinął głową.
- Dla Mike'a wszystko, tym bardziej chce dla niego coś zrobić, - przypomniał sobie o ojcu chłopaka i zacisnął dłonie w pieści.
- Ale przed ślubem będę musiał jeszcze załatwić pewną sprawę - mężczyzna zamyślił się.
- Wtajemniczymy w to matkę Mike'a ona na pewno zgodzi się zrobić  tort a Mike na pewno będzie z tego zadowolony.

- To my jutro przygotujemy tu miejsce. Plaża i mały stół i moja mama zrobi coś do jedzenia. I tata pójdzie porozmawiać z pastorem i wszystko będzie gotowe. A ty kup też obrączki, dobrze? O resztę się nie martw. - to było na tyle. Pożegnali się i poszli spać by wstać wcześnie rano i zacząć przygotowania. Michael tej nocy kończył prezent dla ukochanego. Zostawił kilka wolnych stron i napisał żeby Kamio sam opisał tam te ostatnie dni. Potem zamknął wszystkie pamiętniki i zdjęcia w pudełku i schował pod łóżkiem i poszedł do pokoju rodziców.
- Mamo mogę z tobą spać dzisiaj?
- Chodź kochanie - powiedziała czule kobieta robiąc mu miejsce.
- Tato? - spytał niepewnie chłopiec.
- ...... - Mike ciszę traktował jako zgodę i wszedł położyć się między nimi. Bardzo szybko zasnął.
Gdy wszystko ustalili wrócił do rezydencji, oczywiście nie zmrużył oka, tak bardzo się martwił. Nie rozumiał jak on może tak traktować własnego syna.  Schował twarz w poduszce.
- Mój malutki, nawet nie wiesz jak już tęsknie - szepnął. Wstał z łózka koło 6 rano, nie mógł znaleźć sobie miejsca, miał nadzieje, że niedługo będzie mógł spotkać Mike'a. O 10:00  wybrał sie do jubilera, długo oglądał obrączki, wszystkie wydawały mu się takie nieidealne dla jego kotka. W końcu wybrał delikatne, lekko zdobione obrączki z wyrytymi napisami " na zawsze razem : i na jednej "M" a na drugiej "K".
Po udanych zakupach zajrzał do domu chłopaków.
- Jak wam idzie ? - demon uśmiechnął się delikatnie chociaż tak naprawdę jego myśli wciąż krążyły wokół Mike'a.

Mike gdy obudził się rano, ojca już nie było.
- Mamusiu? Pod łóżkiem jest prezent dla Kamio. Daj mu go gdy nadejdzie czas.
- Dobrze. Zrobię ci śniadanie. Zostań tu w łóżku .

(....)

 A tym czasem w innej części miasta.
 
Isei pokazał Kamio już urządzony ogród i chłopców którzy dmuchali balony.
- Wszystko idzie pięknie. Tata pojechał po kwiaty. Zabierz dzisiaj Michaela do siebie dobrze? Jutro rano zabierz go na zakupy i ubierz w coś ładnego. Mama musi mieć czas na ten tort. Dzisiaj musisz zabrać go do siebie i nic nie mów.
- Jasne rozumiem, świetnie wam to wychodzi - skinął głową z aprobatą.
- Obrączki już kupiłem, czyli ty Isei porozmawiasz z matką Mike'a dobrze? Chociaż może ja to zrobię? Dam ci znać.
- A co do ojca, sam z nim porozmawiam, - mimowolnie warknął zaciskając dłonie tak, że poranił sobie nadgarstki.
- No nic muszę iść, załatwić jeszcze parę spraw na razie chłopaki - pożegnał sie ze wszystkimi. Po czym ruszył na komendę, nie bawił się w pukanie, wszedł do jego gabinetu.
- Witam - mruknął demon nieprzyjemnie.
- Zachowaj piski na później, musimy pogadać i to jest ważne -  oparł się o ścianę.
- Chodzi o ślub, mój i twojego syna - spojrzał na niego zimno.

Chłopcy kończyli pracę tak jak to było mówione. Bardzo się starali by wszystko było idealne. Dla Michaela.
 
Komendant podniósł się ale widząc że to Kamio, znów usiadł.
- Czego chcesz? Ślub? Ty sobie żartujesz prawda? - powiedział zimno ojciec.

- Nie, nie żartuje. Jak wiesz oświadczyłem się Mike'owi i on się zgodził. Ślub miał być za miesiąc, ale nie wiadomo czy... - westchnął.
- Czy Mike tyle wytrzyma, jego przyjaciele wpadli na pomysł ze ślubem niespodzianką, ciężko teraz pracują, jak oni to powiedzieli,? "musi być wszystko idealne, to dla Mike'a"- spojrzał mężczyźnie w oczy.
- Chciałem się spytać czy zaszczycisz nas swoją obecnością, wiem że mnie nie cierpisz, ale tu nie chodzi o mnie tylko  o twojego syna. On bardzo cie kocha, nie wiem w sumie za co, ale to nie ważne. Na pewno byłby szczęśliwy gdybyś przyszedł i nie  wyrzucał mu wszystkiego co złe, - Kamio całą siłą powstrzymywał się by mu nie przywalić.
- Decyzja należny do ciebie, zrób chociaż raz coś dla niego, nie dla siebie - położył mu zaproszenie na biurku i nie czekając na odpowiedz wyszedł.

Mężczyzna długo patrzył jeszcze na drzwi. A potem na zaproszenie i myślał o tym. Tak jak i o wczorajszej rozmowie z Michaelem. Musiał to wszystko przemyśleć.
  Michael w domu siedział w oknie z kubkiem herbaty i patrzył na ulice czekając na swoją wielką jedyną prawdziwą miłość. Mick też był w pobliżu. Przyglądał się z ukrycia. Wiedział że za kilka dni ten chłopak będzie jego.
- Mamo? Mamy jakieś ciastka? Może Kamio przyjdzie, on bardzo lubi twoje wypieki.

Kamio właśnie pojawił się niedaleko domu chłopaka, ale coś mu nie grało, po chwili już wiedział co.
- Mick!! - demon warknął i już po chwili przyszpilał go do drzewa.
- Czego tu szukasz?! Co ja ci mówiłem? Trzymaj się od niego z daleka, a teraz albo powiesz mi co knujesz albo cie zabije, i dobrze wiesz że jestem do tego zdolny - jego oczy przybrały karmazynową barwę.
- Nie zamierzam długo czekać, - Kamio warknął po chwili przenieśli się do jego rezydencji.
- Nie wysilaj się, tutaj nie możesz używać swojej magii ani wyjść bez mojego pozwolenia,,, A teraz gadaj - warknął.

- Kamio. Jak zwykle czujny. Jak zwykle niebezpieczny. Haha - Mick uśmiechnął się i poprawił ubranie .
- Nie atakuj niewinnych na ulicy. Chciałem tylko sprawdzić jak sobie radzicie, bo słyszałem że z Michaelem jest coraz gorzej. Biedny chłopak... Tak zginąć nim w ogóle jego życie się zaczęło.
 
- Nie pieprz Mick, nie zaślepisz mnie swoją gadką,  wiem że miałeś spotkanie w podziemiach, nie pytaj skąd wiem - uśmiechnął się perfidnie Kamio.
- Mam swoje źródła. I niby akurat nagle pojawiasz się pod domem Mike'a?
- Kurwa mać Mick ?!!! Czy ty masz mnie za idiotę?!
- Jeśli go tkniesz, zabije cie - warknął obnażając kły.
- A teraz mów kto i po co cie wysłał , wiesz doskonale, że znam się na torturach - uśmiechnął się złowieszczo.

- Na tą chwilę Kamio, to jestem o krąg wyżej od ciebie w piekle, więc nie masz prawa mnie zabić lub chociażby dotknąć tak jak sobie tego nie życzę. Obserwuje Michaela, sam dla siebie bo mi się podoba i chętnie sprawdziłbym jaki jest w łóżku. Niestety kiedy się zbliżam ty się zjawiasz - wzruszył ramionami, jak gdyby nie miał do czynienia z rozwścieczonym demonem tylko ze zwykłym człowiekiem.
- Chciałeś prawdy, proszę bardzo. Zaproś mnie na noc poślubną. Na ciebie też mam ochotę. A teraz mnie wypuść. - Mick uśmiechnął się lubieżnie lustrując Kamio.

- Owszem mogę cie zabić - Kamio uśmiechnął się wrednie.
- Nie obchodzi mnie to, że będę miał kłopoty ale jeśli się zbliżysz choćby na metr, zabije cie Mick, i nie żartuje- warknął. No cóż wiedział, że Mick to bardzo trudny przeciwnik ale nie miał zamiaru pozwolić mu zbliżyć sie do Mike'a.
- Nie wypuszczę cie, nie wierze że interesujesz się nim tylko z tego powodu, znam cie za  dobrze draniu, - Kamio spojrzał na niego zimno.
- Już dawno znalazłbyś sobie kogoś innego - spojrzał na niego uważnie z rosnącą irytacją.
- Ty nie lubisz czekać, i nie wypuszczę cie - rzucił na niego zaklęcie torturujące.
- Mogę cie tak zostawić na całą noc, co ty na to? - zaśmiał się złowrogo.

- Przestań Kamio! Samael jest po mojej stronie i po mnie przyjdzie, rozumiesz? - oparł się o ścianę żeby nie upaść.
- Pieprzony demon... Ty też się nigdy nie bawiłeś a teraz co? Zakochałeś się! Głupi... 

(...)

Tym czasem w domu Michaela.
 
- Kamio... Kochanie przytul mnie już. Mam złe przeczucia, gdzie ty jesteś? - Michael już się niecierpliwił.
 
Kamio słyszał głos kotka, ale najpierw musiał się zająć tym tutaj.
 - Ah wiec znowu podlizujesz sie Samuelowi,,,,, m,moment?! - spojrzał na niego groźnie.
- Trzymaj się z dala od Mike'a nie przejmiesz jego duszy - warknął i zwiększył zaklęcie.
Po chwili zamknął go w piwnicach, wiedział, że ten i tak nie wyjdzie. Nie będzie w stanie.
Zaraz szybko pojawił się przed domem kotka, wszedł do domu bez pukania i przywitał się z jego matka i poszedł na górę.
- Już jestem kochanie - demon objął go i ucałował czule w czoło.
- Jak sie czujesz? - spojrzał na niego z troską. Miał coraz większe obawy. Pieprzony Mick St Jones!!

4 komentarze:

  1. eh tego Micka to patelnią w łeb, nożem i widelcem! o!
    bo ja tu dramat przeżywam jak Mike zbliża się do śmierci..

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro Kamio zajął się Mick StJones i pięknie go torturuje, to ja może pójdę do tatuśka. Mam wielką ochotę mu przywalić w tego durnego paszczura. Obawiam się jednak, że nic to nie pomoże. Ludzie tak łatwo się nie zmieniają, zwłaszcza na starość. Szkoda tylko matki chłopaka. Musi żyć z takim bałwanem. Może tak by go zarazić po cichutku, żeby posmakował sam cierpień syna.Hm, chyba okrutna się jakoś zrobiłam, ale staruch mnie wyprowadził z równowagi. Ogromnie spodobał mi się pomysł z prezentem dla Kamio ( pamiętniki i zdjęcia). Ślubu nam chyba nie zepsujesz? Przyznaj się Maru!

    OdpowiedzUsuń
  3. but ja nie uważam by ostre noże zaliczały się do ostrych rzeczy <.<

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe dobrze go urządził :3
    Nana

    OdpowiedzUsuń