środa, 19 września 2012

Poznać Prawdę 34 - Koniec


Za każdym razem gdy czytałam ten rozdział beczałam jak bóbr, ciekawe jak wy na to zareagujecie,,, czytajcie i komentujcie... 

PS: przypominam o schowaniu ostrych rzeczy, Maru jest niewinna ....


PS2: Już jutro 1  rozdział drugiej części losów Kamio.
 

Rozdział 34



Chłopak uśmiechnął się pod nosem ale nic nie powiedział tylko przytulił się plecami do ciała ukochanego, mocno naciskając pośladkami na jego kroczę. Chciał porządnego buziaka o tak. Kamio jest naprawdę wspaniały. Nawet teraz jest przy nim i wciąż go kocha a to sprawia że Michael nie boi się śmierci i często nawet o niej zapomina. Tak jak w tej chwili kiedy przyszła mu taka nagła ochota na psoty.

Rozbawiony demon obrócił go w swoją stronę i spojrzał w oczy.
- Dzisiaj mam dla ciebie niespodziankę - szepnął po czym wpił się namiętnie w jego usta a jego dłonie zsunęły się na pośladki chłopca.

Uwielbiał niespodzianki. Zwłaszcza te od Kamio, zawsze były wspaniałe.
- A kiedy ją dostanę? Co to będzie? Kochanie powiedz mi proszę - Mike wdrapał się na jego biodra i uśmiechnął się słodko do niego kręcąc się by drażnić Kamio.

- Dowiesz się za kilka godzin - demon uśmiechnął się czule i zjechał ustami na jego szyje ,przyparł go do kafelek całując zachłannie.
- Mój malutki, mój mały książę - uśmiechnął się i cmoknął go w nosek.

Kafelki były naprawdę zimne i chłopak zadrżał. A może to nie przez zimne kafelki?
- Kilka godzin... Kochanie wiesz jaki ciekawski jestem. Nie wytrzymam tak długo. - Mike
zakręcił wodę i postawił już nogi na ziemi.
- Przynieś mi ręcznik. Zagramy w szachy po śniadaniu? - zapytał z delikatnym uśmiechem.

- Oczywiście kochanie - mruknął mu na uszko delikatnie je podgryzając.
- A poza tym co ty na to by odwiedzić nasze małe gołąbki?
- Isei się na pewno się za tobą stęsknił a ty za nim - uśmiechnął się delikatnie.

- Nie widzieliśmy się jeden dzień... To chyba oczywiste, że tęsknię i chce go odwiedzić - chłopiec wyszedł z kabiny i wytarł się do sucha a potem na gołe ciało założył tylko i wyłącznie koszulkę Kamio.
- Ale po śniadaniu bo mogą jeszcze spać. Opuściłem wczoraj wykłady a oni na pewno na nich byli więc niech śpią, ah i kawę mi zrób - poprosił idąc do salonu do swojego ulubionego fotela przy kominku.
 
Kamio zaśmiał się i kręcąc delikatnie głową poszedł do kuchni zrobić mu kawę. Po niedługim czasie wrócił z kawą i wziął go na ręce sadzając na kolanach po czym podał mu kubek.
- Proszę kochanie,, - cmoknął go w policzek, a dłonie zaplótł na jego brzuszku.

I znów go drażnił kręcąc się teraz pupa na jego kroczu. Przyciągnął stolik z szachami i ułożył wszystkie figury.Zrobił pierwszy ruch.
- No to gramy- chłopak pokazał mu język.

- Mały perwers - demon szepnął mu na uszko podgryzając je, wykonał ruch pionkiem po czym jego dłonie zsunęły się na krocze chłopaka, zaciskając się na nim delikatnie.  Po chwili zaczął poruszać delikatnie dłonią a jego druga ręka masowała jego uda.

No pięknie! To był cios a raczej chwyt poniżej pasa! Michael miał właśnie zrobić kolejny ruch gdy nagle tak sprytnie został unieruchomiony. Jęknął cicho i cały oparł się plecami o ciało mężczyzny a nogi rozsunął już automatycznie. Ręką próbował dostać się jakoś pod swoją pupcie i dostać się do zamka spodni demona.
 
- A- a -a kochanie, nie ma tak łatwo, to ja zajmę się tobą - szepnął i mocniej zacisnął dłoń na przyrodzeniu chłopca, zaczął szybciej poruszać dłonią.
- Będę cie dzisiaj powoli torturował, - szepnął.
- Ale to dopiero wieczorem kochanie,,- demon uśmiechnął się zadziornie.
- Ale i tak na razie musimy rozwiać twój mały problem - szepnął i wsunął dłoń pod jego bieliznę i zaczął szybciej poruszać dłonią na jego przyrodzeniu.

Boże takiej mu ochoty narobił... Nie mógł już mówić bo oddychał szybko i głośno mruczał. W końcu jednak pochylił się do przodu unosząc biodra i wypiął tyłek bardziej w jego stronę. Kamio powinien to zrozumieć zwłaszcza że Michael instynktownie ocierał się wejściem o jego kroczę.
 
- Wybacz kochanie, zabawa dopiero wieczorem, po niespodziance  - mężczyzna zaczął szybciej poruszać dłonią i mocniej uciskając u nasady. Uśmiechając się, przyssał się do jego szyi zostawiając na niej liczne malinki.

- Buuu nie lubię cię... - chłopiec mruknął i opuścił biodra w końcu, a chwilę później doszedł w jego dłoni i gdy odzyskał czucie w nogach, uciekł do łazienki się umyć i doprowadzić do porządku. Wrócił i też usiadł mu na kolanach i jak gdyby nigdy nic wrócił do gry.
- Twój ruch


Demon cmoknął go w policzek, i przesunął pionek, grali tak jeszcze chwile. Dał Mike'owi wygrać po czym zaczęli się szykować do Isei'a.
- To jak kochanie idziemy? - uśmiechnął się szeroko. Już nie mógł się doczekać by zobaczyć minę Mike'a.

- Idziemy. Ale następnym razem chce grać z tobą sprawiedliwie jasne? - ubrał się w coś lekkiego i przytulił się do jego boku. Pieprzyc samochód mogą użyć sposobu Kamio. Znaleźli się szybko przed domem chłopców.
- Oh... Zapomniałem o urodzinach któregoś z rodzeństwa? - zaskoczony chłopak zapytał widząc przed domem balony i kwiaty. Zapukał do drzwi. 

Gdy dotarli na miejsce nie powiedział nic tylko uśmiechnął się czule, po chwili już weszli do środka. Isei i reszta chłopaków od razu zaciągnęła Mike'a na górę, a demon podał im torbę z garniturem chłopaka uśmiechając się. Miał nadzieję, że niespodzianka spodoba się chłopakowi. Sam tez po chwili poszedł się przygotować.

- Heeeeej! Co się dzieje! Kamio napadli mnie, heeeeelp! - wrzasnął jednak śmiejąc się poszedł z chłopakami na górę, nikt nic nie mówił tylko go siłą ubrali i pomalowali i zrobili włoski a na koniec dostał kwiatka.
- Ludzie ja was zastrzelę, co się dzieje?
- Cicho bądź - Isei już też miał garniturek na sobie i w końcu sprowadzili chłopaka do salonu skąd wejść można było do ogrodu przez taras, wcześniej Kaname zabrał pana młodego czyli Kamio do ogrodu już pod ołtarz gdzie czekali już wszyscy goście, mało ich ale zawsze coś. I w pewnym momencie do pokoju wszedł tez ojciec Michaela.
- Tata? Co Ty tu robisz? - spytał zaskoczony chłopiec.
- Dzisiaj jest Twój wielki dzień... Isei wyjdź już - poprosił Josef. 
 
- Kamio mnie zaprosił, - przygląda się synowi.
- Wyglądasz wspaniale, Mike , ja, ekh - chrząknął.
- Może tego nie widać ale naprawdę jestem z ciebie dumny, przepraszam, że nigdy nie miałeś we mnie oparcia, a tym bardziej że wyrzuciłem cie z domu. Boże ,jestem okropnym ojcem, Kamio to dobry facet, wiem, że cie nie skrzywdzi i będziesz z nim szczęśliwy, a to najważniejsze, - gdy chłopak chciał mu przerwać ten uniósł dłoń w geście by tego nie robił.
- Wiem, że cie zawiodłem, że byłem egoistą. Wybaczysz mi Mike? Wiem, że zapewne jesteś zaskoczony, gdyby nie Kamio pewnie dalej upierałbym się przy swoim - westchnął głośno.
- Zrozumiem jeśli nie będziesz chciał mnie widzieć - spojrzał w oczy syna.
- Ale wiedz, że Kocham Cię, - w ogrodzie wszyscy czekali poprawiając jeszcze wszystko by było idealnie, wiedzieli że Mike rozmawia teraz z ojcem. Kamio wierzył, że będzie wszystko dobrze.

Mike chyba się domyślał o co chodzi, i naprawdę miał ochotę nawrzeszczeć na wszystkich że skombinowali to wszystko za jego plecami. Nawrzeszczeć a potem wszystkich mocno wyściskać. Nawet ojciec przyszedł. Jego ojciec!
- Tato.... tatusiu - Mike przytulił sie mocno do niego ale się nie rozpłakał żeby sie nie rozmazać, zdołał powstrzymać cisnące mu się do oczu łzy.
- Dziękuje, że jednak jesteś. Już wiem co się dzieje.... pytanie tylko czy chcesz teraz zaprowadzić mnie do Kamio?
- Oczywiście, że chce, jestem ojcem, to mój obowiązek - Josef podał mu ramie i Michael z ochotą je ujął. Wyszli z salonu prosto do ogrodu po przygotowanym dywanie z płatków kwiatów. Wszyscy wstali ze swoich miejsc, pastor czekał przy małym ołtarzu wśród pochodni i świec i piasku.
- Zrobili dla mnie plażę.... - szepnął szczęśliwy i dał się ojcu prowadzić do Kamio przy dźwięku jakiejś delikatnej melodii w tle.

  G
dy tylko weszli do ogrodu, wszyscy uśmiechnęli się wesoło, a wiec wszystko się ułożyło. Pogodzili się. Kamio widział jaka ulga maluje się na twarzy matki chłopaka. Gdy w końcu Mike podszedł do niego, Kamio spojrzał na mężczyznę i uścisnął jego dłoń.
- Dziękuje panu, bardzo dziękuje - demon uśmiechnął się po chwili chwycił dłoń swojego narzeczonego a już za chwile męża. Ceremonia się rozpoczęła.

Po jakże pięknej i wzruszającej ceremonii wszyscy zaczęli ich ściskać, składać życzenia i dawać prezenty. Kamio został na dłuższy czas rozdzielony ze swoim mężem, na samo to słowo uśmiechnął się. Gdy w końcu dali im trochę luzu podszedł do niego i objął go całując delikatnie.
- Witaj mój mężu,- uśmiechnął się czule.
- Mam nadzieję, że spodobała ci się niespodzianka?

Chłopak nie mógł przestać się uśmiechać. Właśnie wyszedł za mąż! Coś niesamowitego, po prostu wspaniale! I gdy w końcu dano im trochę czasu dla siebie bo mama poszła po tort, przylgnął do boku demon.
- Na wieczność.... już teraz mi nie uciekniesz wiesz? Jesteś mój na wieczność, a ja Twój i nigdy o tym nie zapomnij - chłopiec szepnął i już miał go pocałować gdy wjechał tort. Podeszli wiec razem by pokrojeniem tortu rozpocząć przyjecie. Razem odkroili pierwszy kawałek i wedle tradycji Michael nabrał troszkę ciasta w dłoń żeby podać z dłoni pierwszy kęs mężowi, jednak dla zabawy wysmarował mu nim bardziej twarz niż podał do ust.
- No wiesz?- Kamio zaśmiał się głośno. 
- Teraz proszę mi to wytrzeć - objął go ramieniem w pasie.
Jednak zamiast czekać pocałował go, brudząc go nieco tortem który miał na twarzy.

Zaskoczony pozwolił mu na ten pocałunek jednak już chwilę później odsunął się na tyle by językiem móc zebrać cały krem i ciasto z twarzy ukochanego. Goście klaskali, Isei robił zdjęcia wszystkim dookoła, ojciec Michaela nawet  filmował. W końcu każdy dostał kawałek tortu i mogli usiąść przy wspólnym dużym stole na tarasie a Yukito szykował już miejsce do tańca. Do pierwszego tańca Michael zdjął buty i podwinął nogawki spodni wciągając męża w ten piasek który imitować miał plażę.

Kamio zaskoczony dał się pociągnąć na piasek wcześniej tak samo jak kotek ściągając buty i zawijając nogawki.
- Kochanie cały czas mnie zaskakujesz  - szepnął obejmując go w pasie, tańczyli tak kilka piosenek po czym był "odbijany" i każdy został porwany w inną stronę Kamio cieszył się że Mike tak dobrze się bawi, on również bawił się wyśmienicie plus został najszczęśliwszą osobą pod słońcem. Mike był oficjalnie jego mężem. Dopiero po dłuższej chwili opadli zmęczeni na krzesła.
- Jak się bawisz kochanie? - demon uśmiechnął się wesoło.

Nawet Kaname  poprosił Mike'a do tańca i mówił, że rodzice chłopaka już o nich wiedzą i jest ok.  W końcu Michael usiadł na kolanach męża i na jego pytanie odpowiedział głośnym płaczem i wciąż powtarzał jak bardzo go kocha i jak jest szczęśliwy.
 Noc w końcu zapadła i Isei podszedł do młodej pary
- Na was już czas. Wiecie... Noc poślubna i te sprawy, twój rodzinny dom czeka.
- Tak. Wracamy do domu skarbie. - Mike przytulił się do jego boku . Pożegnali się i goście wrócili do zabawy a oni do domu Michaela. 


- Jak myślisz kochanie? Gotowy na naszą noc poślubną? - szepnął mu na uszko.
Gdy tylko znaleźli się w domu Kamio od razu przyparł go do ściany i pocałował mocno, zachłannie.
- Mój mały mężu,, na co  masz ochotę? - szepnął podgryzając delikatnie jego uszko.

- Hmmm na co mam ochotę? Na Ciebie z odrobina pikanterii i całym kanonem orgazmów skarbie - chłopiec powiedział wprost i przyciągnął go do pocałunku szarpiąc się już z guzikami jego marynarki od garnituru.
 
Kamio zaśmiał się tylko i przeniósł ich do sypialni ,popchnął go na poduszki i jednym ruchem reki pozbawił ich ubrań. Zawisł nad nim po czym pocałował go zachłannie.
- Kocham cie ,- szepnął Kamio.
- Tak bardzo cie kocham,,

- Mój mężu, już na wieczność - Mike wciąż to powtarzał by to zdanie na zawsze zostało w pamięci ukochanego, niech zawsze tak myśli a życzenie to stanie się prawdą.
 Tej nocy chłopak czuł się tak jakby po raz pierwszy oddał mu w końcu całego siebie, ciało, duszę i serce jednocześnie. Byli połączeni na wieki i nic nie było w stanie ich rozdzielić. Nawet śmierć.

W końcu chłopak zmęczony opadł na poduszki i mocno przylgnął do boku ukochanego
- Mhm.... Kamio...

Demon czuł się wspaniale, przyjemnie zmęczony. Przytulił go do siebie.
- Tak kochanie?  - zerknął na niego uśmiechając się czule, odgarnął spocony kosmyk z jego czoła.
- Śpij malutki, jutro czekają nas poprawiny - puścił mu oczko.

- Taaaaak... poprawiny - Mike westchnął i zamknął oczy zmęczony. Czekał jednak aż jego mąż zaśnie i gdy tak się stało, Michael wymknął się z łózka.

 
- Wiem, że tu jesteś... - szepnął chłopiec i Samael pojawił się tuż za nim.
- Już czas, Michaelu. Czemu nie dziwi Cie że anioł po ciebie nie przychodzi?
- Jesteś aniołem, kit z tym że opadłeś. Wiesz ten dzień, ta noc, to było warte grzechu.
- Daj mi chwile - poprosił chłopiec i wyciągnął spod łóżka pudełko dla męża. Samael pilnował by Kamio się nie obudził. Mike usiadł przy biurku. Ta świadomość,  że jego życie dobiegło właśnie końca, jakoś dziwnie go uspokoiła, nie mógł widzieć twarzy zaniepokojonego Samaela, który teraz domyślił się, że popełnił błąd oddając jego dusze Mickowi... Ale to zmieni, ominie przepisy i pomoże Kamio go odzyskać.
Chłopak napisał krótki liścik dla Kamio:

 
Mężu mój... musiałem to napisać, bo tak świetnie brzmi. Mój czas dobiegł końca, pamiętaj co mi obiecałeś. Na wieczność.... zatem czekaj na mnie mój drogi. Zostawiam Ci całe moje życie na tych kartkach i fotografiach. Ostatni pamiętnik zawiera strony dla Ciebie, chce byś opisał w nim nasz ślub. Opiekuj się moimi rodzicami i bratem który niedługo pojawi się na świecie. Kocham Cie, mój drogi kocham Cie ponad wszystko. 
Twój Michael .

  Odłożył pióro a liścik położył na wierzchu kartonu z prezentem, wrócił do łózka w objęcia ukochanego i przytulił policzek do jego piersi wsłuchując się w to ciche bicie jego serca, oraz to że jego własne bije coraz wolniej i wolniej... i wolniej. Odszedł tej nocy, szczęśliwy i szczęście to wypisane było na jego uśpionej kamiennym snem twarzy.

Kamio spał spokojnie jedynie gdy Mike wstał poruszył się przez sen, i wtulił twarz w  poduszkę, na pewno nie spodziewał się tego co zastanie rano. Wyczuwając, że coś jest nie tak, spanikowany zerwał się z łózka,
- Mike?!! Mike? Proszę nie żartuj tak, - szepnął demon drżącym głosem.
- Proszę nie rób mi tego, otwórz oczy,,, t,to jeszcze za wcześnie,,, n,nie,,, proszę kochanie,,,, oni czekają, pamiętasz? Poprawiny, - po jego policzkach spływały obficie łzy, przytulił zimne już ciało swojego kotka. Nie był w stanie o niczym myśleć. Po chwili jako tako sie pozbierał, zadzwonił na pogotowie a potem do ojca Kamio, wolał by on dowiedział sie pierwszy, będzie musiał potem uspokoić żonę. Dopiero gdy ponownie wszedł do sypialni spostrzegł liścik i pudełko.  Zasłonił dłońmi twarz.
- Ty wiedziałeś, że to dzisiaj tak? Dlaczego ? Dlaczego nic nie powiedziałeś!!! - krzyknął.
- Jak mogłeś mnie zostawić ?!! 

Gdy zabrano Mike'a Kamio chciał za nimi jechać ale powstrzymał go jego ojciec. Zrezygnowany demon opadł na kanapę.
- Jak on mógł mi to zrobić,, - szeptał mężczyzna, Josef położył mu dłoń na ramieniu, dla niego też było to ciężkie, ale musiał być silny dla żony i nienarodzonego jeszcze dziecka.

Rodzina Isei'a również szybko się dowiedziała. W przeciągu dnia wszyscy zebrali się w domu Ise'a bo ani ojciec ani matka Michaela nie potrafili usiedzieć w domu w którym ich syn... odszedł.
- Pani Coraline niech się pani uspokoi, proszę to herbata
- Jestem spokojna -  odezwała się cicho chociaż ręce jej drżały. Nikt nic nie mówił. Ciało Michaela spoczęło gdzieś w jednej z wielu lodówek i nikt o tym nie mówił głośno. 

(...)
 
Tego samego dnia gdzieś daleko, za oceanem na świat przyszedł mały chłopiec, znaleziony został na progu jednego z klasztorów wraz z matką która nie przetrwała porodu ale zdołała donieść syna pod drzwi.  Żebraczka o której nikt nic nie wiedział.
 Zero wspomnień, zero pamięci, wszystko odeszło, a przed Michaelem nowe życie. Mick oczywiście natychmiast wyczuł dusze chłopaka i zaszył się w domostwie niedaleko klasztoru czekając na odpowiedni moment. Teraz Michael należeć będzie tylko do niego. 

............................
 
Wieczorem kiedy wszyscy poszli spac a lekarz, ojciec Isei'a i chloapkow zalatwili juz spawy związane z pogrzebem, Coraline przyszła do Kamio.
- Kamio....? Jak się trzymasz? - usiadła obok niego cała blada i zmartwiona.

KKamio chodził cały struty, warczał na wszystkich by po chwili wręcz załamać ręce i przenieść się do domu chłopca, zamknąć się w pokoju wypłakując  w poduszkę na której unosił się jeszcze zapach jego męża, jego kochanego małego aniołka. Nie mógł już znieść tych wszystkich kondolencji wprawiały go one w jeszcze gorszy nastrój jedynie Coraline potrafiła go jako tako uspokoić, . Gdy ta się do niego dosiadła w salonie, nie odpowiedział nic, tylko delikatnie ją przytulił.

- Wiem że powinienem być silny, ale nie potrafię,- szepnął zrozpaczony.
- Był dla mnie wszystkim, t,teraz nie ma go, nie ma - zaczął cicho płakać.
- P,,przepraszam, - powiedział cicho.
- Wiem, że pani także jest ciężko a ja tu tak, - potrząsnął delikatnie głową.

- Spokojnie, Kamio. Już dobrze synku - tak, właśnie tak. Coraline traktowała go jak syna, i w sumie teraz po ślubie nim był. Byli rodziną.
- Jakoś sobie poradzimy, razem, pamięć o nim nie zginie. To był i nadal jest wspaniały chłopak, prawda? Nie plącz już.... ciiii - przytuliła go do siebie jak matka syna i już nic nie mówiła czekając żeby się uspokoił. 
Po jakiś 30 minutach w końcu się uspokoił.
- P.,,powiedziała pani do mnie synu - szepnął a na jego twarzy zagościł nieśmiały uśmiech.
- M,,mamo - i przytulił się ponownie.
- Ciesze się, że was mam, p,poradzimy sobie, - szepnął  chociaż nie był tego taki pewien, on był demonem, żył wiecznie, i nie widział sensu życia bez swojego aniołka.
 
Pogrzeb odbył się kilka dni później, połowa jego rocznika ze studiów się zjawiła, łącznie z policją, by oddać mu ten ostatni pokłon.

Kamio na pogrzebie był bardzo cichy, stał oczywiście na samym przodzie z rodzicami Mike'a, zaraz za nimi stali przyjaciele i ich rodziny i znajomi, a po drugiej stronie policjanci i inni.

To było ich ostatnie pożegnanie, uśmiechnął się smutno. Kamio wiedział, że Mike nie chce by ten się smucił, w końcu spędzili razem tyle wspaniałych chwil, wartych zapamiętania. Nie został na stypie musiał spełnić obietnice. Zaszył się w pokoju i otworzył pamiętnik. Zaczął pisać, ich wspomnienia ze ślubu. Gdy skończył dopisał jeszcze na stronie która była poplamiona łzami rozmazując w niektórych miejscach litery.

" Wiem ,że zawsze będziesz blisko mnie, zawsze będziemy razem. Jednak wiem, że już nigdy nie będę mógł cię przytulić, dotknąć, pocałować. To dla mnie bardzo trudne ale wiem że niedługo będę musiał zacząć żyć na nowo.  Zacząć nowe życie"

KONIEC

25 komentarzy:

  1. T^T T^T T^T T^T T^T
    jak mogłaaaaaaaaaaaś a ja chusteczek nie mam! ;(
    chlip chlip no kurde muszę się ogarnąć, bo cały czas płaczę...
    ja nie chcę tak, ja mam za miękkie serce do tego.. Mike nie rób se jaj i wyjdź z trumny jak z filmu Kill Bill no i wgl aaa ;(
    serce mnie zakłuło, źle mi z tym, ale chlip muszę jakoś chlip dotrwać do następnej części chlip żeby się dowiedzieć chlip co i jak T^T

    OdpowiedzUsuń
  2. Ryczę sobie. A wszystko przez ciebie!Jak mogłaś napisać coś tak smutnego. Chusteczki mi się kończą buuu!Muszę przyznać, że było bardzo romantycznie. Mike odszedł w najszczęśliwszy dzień swojego życia.Miło, że ojciec wreszcie zrozumiał o co chodzi. Braciszek będzie miał wspaniałą rodzinę.Ty mi Maru nowej duszyczki nie zmarnuj!Liczę na coś wesołego z dobrym zakończeniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. BUUUUUUUUUUUUU T.T
    i jak ja mam żyć dalej skoro on nie żyje!? BUUUUUUUUU T.T (wyciąga noże) pisz szybko and jak teraz też zginie to bdsz zmuszona przez mła , do zapoznania sie z moimi nożami T.T buuuuuuuuuu

    OdpowiedzUsuń
  4. Doprowadzi|aś mnie do p|aczu:( Wybacz krótki komentarz, a|e czytam część 2 :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój bożeee... rycze jak małe dziecko ;__;

    Zabieram się za 2 część, że też wcześniej tego nie przeczytałam.

    Maru zajebista jesteś.. wiesz? ;*

    ~Shiro

    OdpowiedzUsuń
  6. Ryycze, smarkam i budz ldzi a jest 3 nad ranem, więc ten tegooo... idę dalej!

    ~Meggu~

    OdpowiedzUsuń
  7. ty zua kobieto ....x_x q_q ja tu rycze ...T^T w połowie chapka mi świeczki w oczkach stanęły.... i serducho mnie zakulo .... jak moglas tak Kamio skrzywdzić <\3 A ten cały Mick to musi zapłacić za swoje. Mam nadzieję że Samuel zrozumie co zrobił źle i jakoś da znać naszemu biedne demonów.q...q ją

    pisz dalej Maru -chan ;333
    ~Miyu

    OdpowiedzUsuń
  8. Zawsze byłam wrażliwa, a przy tym rozdziale choćbym chciała nie mogłam powstrzymać łez. Jak czytałam pożegnalny list Michaela to coś mi w sercu pękło.
    Tak strasznie współczuje Kamio T.T

    Życzę weny i lecę dalej ;)
    ~Whatsername

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne opowiadanie. Smutny koniec, ale dobrze, że uratowałaś się cz. 2, bo już by noże leciały :D Co do rozdziału.. Wszyscy ryczą, a ja jakoś.. Nie mogę, ciężko mi się na sercu zrobiło, ale to tyle. Pokładam wielkie nadzieje w kolejnej części, która swoją drogą szybko się pojawiła, ale nie narzekam w żadnym wypadku :D Komentuję dopiero teraz, bo jestem i tak sporoo w tyle, dlatego lecę dalej. Kocham Twoje opowiadania :)

    ~Sue

    OdpowiedzUsuń
  10. P łącze, ja płacze, cierpię!!! Jezu jakie to było piękne, głębokie.. łeeee niech oni się odnajdą błagam!!!
    Nana

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękne opowiadanie ^^ Jeju jeszcze się tak nie wzruszyłem jak coś czytałem
    To jest jak narkotyk :-D wciągnąć wszystko jednego dnia i już czuje głód
    AreSi <3 :-*

    OdpowiedzUsuń
  12. Borze...czytałam całe opowiadanie...i to nie raz. Pięknie napisane. Boże wzbudzia ono we mnie tyle uczuć i choć następne też przeczytałam i wiem co z tą parą będzie nie mogę powstrzymać łez, a u mnie o nie nie łatwo. Pięknie~ Masz talent do pisania~ Przez te ostafnie rozdziały brzuch mnie z nerwów bolał o.o Naprawdę xD To było takie smutne a zarazem takie... nie powiem że prawdziwe bo demon xD ale życiowe napewno~ Kocham to opowiadanie <3 Pozdrawiam Iruchi~ <33

    OdpowiedzUsuń
  13. Ryczę. wow. Cudowne opowiadanie. Ogólnie lubię bardzo twoje opowiadania. Znalazłam je nie dawno , ale już masz mnie jako swoja fankę. Lubię twój styl, widać że robisz to po swojemu i nikomu nic do tego. Biorę się za czytanie następnych, a tb życzę dalej takiej zajefajnej weny twórczej. Powodzenia <3

    ~Rita

    OdpowiedzUsuń
  14. Niedawno znalazłam twojego bloga. To było pierwsze opowiadanie jakie u ciebie przeczytałam i po prostu siedzę i ryczę :'< Już nie mogę się doczekać aż przeczytam pozostałe :) Mam nadzieję, że napiszesz jeszcze nie jedno opowiadanie i pisanie ich będzie pobudzało jeszcze bardziej twoją wenę i uczucia jakie w nie wkładasz <3

    Postaram się po każdym przeczytanym zostawić jakiś komentarz od siebie >.<
    ~P.

    OdpowiedzUsuń
  15. DLACZEGO. ON. GO. DO. CHOLERY. NIE. UZDROWIŁ. NAWET. WBREW. JEGO. WOLI?!?!?! ;_______;

    love&peace&don't be sad ;-;
    ~paranoJA

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak sobie siedzę na podłodze i płacze . . . Jak ty mogłaś go uśmiercić w takim ważnym dla nich momencie? Ja się pytam jak mogłaś?! ~Senri

    OdpowiedzUsuń
  17. Przeczytałam już wiele opowiadań, w których czyjaś ukochana osoba umiera, ale dopiero przy tym się popłakałam... Jestem z tych osób, które bardzooo trudno wzruszyć... ehh... no kur*a... nie wiem co mam ci tutaj dokładnie napisać, bo to opo jest świetne ! dzisiaj przeczytałam wszystkie rozdziały, w weekend zabiorę się na drugą część... jednak coś czuję, że jeszcze dzisiaj zacznę ją czytać xDD
    Weny życzę, bo piszesz świetnie ^_^
    PS. Widać wielkie poprawy w twoim sposobie pisania i wgl ;3

    OdpowiedzUsuń
  18. Mogę to opowiadanie czytać godzinami i nigdy mi się nie znudzi. Popłakałam się, gdy Mike umarł T.T A tego detektywa to mam ochotę rozszarpać na strzępy :@ Piszesz świetnie i oby tak dalej ;) Weny życzę :p
    P.S. Zapraszam na swojego bloga B-)
    my-little-world-of-fantasy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Nikola Gądek x:25 grudnia 2014 02:55

    Maru kochana pierwszy raz opisuje twoje opowiadanie c:
    Przczytalam twoje wszystkie opka ;*
    Jestem bardzo twarda osoba i nigdy nie placze nawet na smutnych filmach. Ale kochana poruszylo mnie to opowiadanie jest godzina 3 rano a ja leze i placze z powodu opka. Ten rozdzial sprawil ze na chcwile terazniejsza zmieklam. Nie wiem nawet czy to przeczytasz ale pozdrawiam
    Nikola G,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :)
      Naprawdę się cieszę, że ci się spodobało :)
      Wiem, że nie piszę idealnie, robię mnóstwo błędów, wiem również, że nie wszystkim się moja twórczość podoba, ale szczerze? Nie ważna ilość czytelników i komentarzy ( chociaż nie powiem motywuje to bardziej do pracy xD ) nawet jedna osoba, jedna czytelniczka ale szczera :) Piszę, bo uwielbiam to robić poza tym moja głowa by eksplodowała od nabuzowanej wyobraźni xD haha
      Co mogę więcej powiedzieć? Zapraszam do dalszego czytania :)
      Pozdrawiam i ściskam <3
      Maru;3

      PS: Wesołych Świąt <3

      Usuń
  20. Jest to moje pierwsze opowiadanie twojego autorstwa i szczerze mogę przyznać , że jesteś GENIALNA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! . A co do samego opowiadanie jest po prostu wspaniałe , przez ciebie nie mogę powstrzymać łez ... Ale mam też nadzieje , że druga część nie będzie taka smutna i , że ten głupi Mick od wali się od Michaela .

    OdpowiedzUsuń
  21. Możesz być z siebie dumna.... RYCZE! NIE POTRAFIE SIĘ OGARNĄĆ PO TYM CO PRZECZYTAŁAM.... Powinnaś teraz mnie tu uspokajać... a nie..
    Dziękuję za pare godzin płaczu...
    Genialne opowiadanie... <3
    ~Mi

    OdpowiedzUsuń
  22. Boże do płaczu mnie doprowadziłaś nie płakałam już z parę miesięcy (no raz miesiąc temu i pierwszy raz ze szczęścia więc się nie liczy) idę czytać dalej i żeby nikt nie umierał na może Mick

    ~azusa

    OdpowiedzUsuń
  23. Nienawidzę cie ( moja 1 myśl ) ryk ( moja 2 myśl ) chcica na słodkie szczęśliwe yaoi ( moja 3 myśl )

    OdpowiedzUsuń