niedziela, 30 grudnia 2012

Mist 6

Wiecie..... jak ponownie przeczytałam  to opowiadanie to się popłakałam. Jak ja mogłam napisać coś takiego?! Chyba naprawdę ktoś mnie podmienił xD
Ale serio.... nawet mnie przeraża to opowiadanie...jestem dalej w szoku jakim cudem udało mi się je napisać....ale jak widać mała depresja wystarcza by stworzyć "piekło"
Miłego czytania i liczę na komentarzyki ;3



Rozdział 6


Gdy mężczyzna opuścił pomieszczenie, zgrzyt zamka w tej cholernej ciszy był jak obietnica egzekucji, jego śmierci. Dlaczego nie mógł odejść teraz? Teraz gdy jego ciało paliło żywym ogniem... Dlaczego?
Jun z ulgą przyjął gdy powieki zaczęły mu opadać a on zapadł w niespokojny sen. Ile spał? Nie wiedział. Jedyną oznaką, że jeszcze żyje był ten ogromny ból. Z przestrachem rozejrzał się po pokoju ,,,ale był pusty. Czy powinien się cieszyć? Na początku tak było, sle sekundy, minuty mijały,,, godziny. Czy był już kolejny dzień? Czy mężczyzna za raz się pojawi? Znowu te pytania i ta niepewność. One wydawały się teraz gorsze niż stan w jakim się znajdował. Wiele razy zanim oprawca zechciał go odwiedzić tracił świadomość odpływając w błogostan. Chociaż on dawał mu tę nutkę ukojenia.

Gardło paliło go niemiłosiernie, nie myślał o jedzeniu. Nie byłby w stanie nic przełknąć. Ale woda... potrzebował wody. Jednak nikt się nie zjawił. Nikt nie wysłuchał jego modlitw. Nikt po niego nie przyszedł, nikt go nie szuka.
Napad paniki zawładną nim bez ostrzeżenia. Rzucał się po łóżku raniąc nadgarstki i kostki. Ale w tym momencie nie myślał. Jego ciało poruszało się samo jakby chciało wyprzeć cały ten ból, aby w jakiś sposób zetrzeć z siebie oznaki i miejsca w których dotykał go mężczyzna.
Zmaltretowane psychicznie ciało po raz kolejny raz się nad nim zlitowało.... osunął się w ciemność.

 Gwayne znalazł sobie zastępcę w firmie. Zazwyczaj nikomu nie ufał na tyle, by część swojej pracy złożyć na cudze barki, ale obserwował pewnego młodego pracownika, w końcu uznając, że może dać mu szansę i awansować go. Dzięki temu zyskał też więcej wolnego czasu, który mógł poświęcić dla młodszego brata, siebie lub ofiary...

W końcu zdecydował się pójść do chłopca.  Przejrzał jego portfel, który znalazł w torbie, chcąc poznać dane młodzieńca. Był ciekaw jego wieku, nie dawał mu wiele, ale był ciekaw. Uśmiechnął się pod nosem dostrzegając, że jego śliczny Jun jest o rok młodszy niż mały braciszek mężczyzny.
Polecił Laurze przygotować posiłek dla chłopca. Zrobiła lekką, pożywną zupę, żeby żołądek małego przyjął jedzenie bez rewolucji. A kiedy przygotowywała obiad, czarnowłosy udał się do chłopca. Po drodze zdjął krawat i rozpiął dwa górne guziczki swojej białej, eleganckiej koszuli.

Pokój, w którym więził chłopca, połączony był z łazienką. Była dosyć duża, od sufitu po podłogę pokryta perłowymi płytkami. Nalał wody do wanny i chwilę opierał się w zamyśleniu o brzeg umywalki, nad którą nie było lustra. Łazienka, podobnie jak sypialnia, nie przepuszczała dźwięków i miała kraty w oknach, ale tylko dlatego, żeby ofiara nie mogła wzywać pomocy. Kiedy już jego zabawka godziła się z losem, zyskiwała trochę wolności, ale też dużo bardziej cierpiała.

Gwayne rozwiązał zemdlonego chłopaka, by móc go podnieść. Gdyby leżał w brudzie, szybciej by się wykończył, a w rany wdałoby się zakażenie. Mężczyzna nie wyobrażał sobie, że chłopak umiera bez pozwolenia.
Związał ze sobą jego niezwykle poranione nadgarstki oraz w podobny sposób kostki, by nie uciekł, gdyby nagle przyszło mu to do głowy.
Wniósł go do łazienki i ułożył w wannie tak, by nie miał szans zakrztusić się wodą. Obmywał ciepłą wodą jego rany, zmywał zaschniętą spermę i krew z młodych, szczupłych ud.
Czarne, lśniące oczy mężczyzny nie spuszczały wzroku z młodej, delikatnej twarzyczki chłopca, z jego drobnego, wątłego ciała. Był zachwycony. W ten zły, perwersyjny sposób.

W sypialni kręciła się Laura. Zmieniała pościel, na tak samo delikatną i szkarłatną, ale czystą i świeżą, pachnącą różanym płynem do płukania. Milczała, wolała nie wiedzieć, co Gwayne robił z tym chłopcem ani jak mały sobie radził samotnie przez dwa dni. Znała dobrą stronę mężczyzny, kiedyś nie podejrzewała, że on może być takim potworem. Teraz bała się jego gniewu, gdyby się sprzeciwiła. Poza tym... poza swoim bratem bliźniakiem, Gilbertem, miała tylko czarnowłosego. Gdzieś w głębi duszy godziła się na wszystko, bo nie chciałaby zmieniać swojego życia, odchodzić stąd.

Chłopak nie wiedział co się dzieje, czuł jak ktoś go podnosi, ale nie był w stanie otworzyć oczu. Jedynie udało mu się cicho stęknąć gdy jego ciało spotkało się z ciepłą wodą, rany zaczęły go piec, a jego oczy powoli pozwoliły mu się uchylić, by za chwilę otworzyć je raptownie i spojrzeć z przerażeniem na mężczyznę. Szarpnął się chcąc się wyrwać, ale jego dłonie i nogi były skrępowane. Czuł jak ogarnia go panika, chciał krzyknąć, ale nie mógł, jego gardło nawet po 2 dniach odpoczynku nie chciało reagować poprawnie. Nie mógł wydusić z siebie więcej niż cichy zachrypnięty skrzek. Otwierał usta to je zamykał dalej się szamocąc.

- N,,nee, - wychrypiał a po jego policzkach zaczęły płynąć łzy. Czy ten koszmar nigdy się nie skończy? Chciał do domu, już wolał tę cholerną samotność i monotonie niż to co przeżywał teraz.
Poza tym chłopak nie rozumiał zamiarów nieznajomego, najpierw zadawał mu ból, a teraz go kąpie?
- Z,,,zostaw. - pisnął drżącym głosem, co jakiś czas starał się wyszarpnąć. Czy nie było nikogo kto by się nim zainteresował? Nie ma nikogo kto by go stąd zabrał? Drżał za każdym razem gdy czuł dotyk mężczyzny na swoim ciele.

Był zły na mężczyznę, że wyrwał go z tego letargu, z miejsca gdzie nie czuł bólu a ukojenie... teraz wszystko powróciło ze zdwojoną siłą.
A gdy dłoń mężczyzny zsunęła się niżej.. nie wytrzymał, zaczął się szarpać, chciał kopać gryźć.. wszystko co mu przyszło do głowy.
Teraz już nie myślał co robi, to był odruch. Bał się dotyku, bał się tego mężczyzny.

- Ćśśś... - szepnął tylko, nadal delikatnie ścierając krew i pozostałe zanieczyszczenia z młodego ciała. Gwałtowne ruchy chłopaka nie robiły na nim wrażenia. Ani kopnięcia, ani jego ugryzienia. Gwayne był odporny na ból, kolejna genetyczna choroba. Jako lekarz dobrze zadawał sobie sprawę z tego, jak niebezpieczne jest życie z analgezją wrodzoną, ale póki co nie narzekał. Ofiara nie mogła się od niego w każdym razie uwolnić, skoro nie odczuwał bólu. Wiedząc, że chłopak tego nie chce, tym chętniej i tym dłużej błądził dłońmi w okolicach ud i pośladków chłopaka.

12 komentarzy:

  1. Waa...
    Ten rozdział jest...no własnie.
    Nie znam słów by opisać ten rozdział...w dobrym sensie oczywiście.
    Więc napiszę słowa podziwu, które znam:
    Wspaniały rozdział.
    Pozdrawiam i czekam na następny oraz weny życze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. umm... trudno mi cokolwiek powiedzieć.
    świetnie piszesz to fakt. przeczytałam wszystkie twoje opowiadania i jestem pełna podziwu. życzę weny. To opowiadanie jest świetne ale i przerażające. Bardzo utożsamiam sie z ofiarą dlatego że powiedzmy miałam swoje przeżycia z tym tematem związane. jeszcze raz życzę weny, weny i jeszcze raz weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Maru to opko mnie wykończy, jest świetne, ale nie na moje nerwy. Twoja wizja piekła jest naprawdę przerażająca. Zawsze myślałam, że tak pokręceni ludzie o podwójnej osobowości istnieją tylko w filmach. Niestety na własnej skórze jakiś czas temu przekonałam się, że są wśród nas. Doktor jest najlepszą postacią jaką kiedykolwiek stworzyłaś. Przemieliłaś mi mózg tym opowiadaniem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny Jun.. biedny.. Czekam na jakąkolwiek konwersację między nimi :d

    Ciekawe czy młodszy braciszek odkryje jego 2 strone xD

    ~Shiro

    OdpowiedzUsuń
  5. popłakałam się czytając to. Szczerze przerażające...
    Bardzo mi szkoda Juna i chciałabym żeby w końcu umarł i przestał tak bardzo cierpieć.
    Przeraża mnie to opowiadanie.
    A

    OdpowiedzUsuń
  6. Przerażasz a|e nie mogę się oderwać od czytania tego opowiadania jest takie inne. A ta notka tak szybko umknę|a. Mam nadzieje że ko|jna będzie d|uższa i ze może zacznesz coś wyjaśniać. Nie mniej jednak to jest świetne:) Dużo dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. on jest sadystą... Aż się boję bo będzie dalej...

    OdpowiedzUsuń
  8. płakałam ;_; jescze bardziej niż na poprzednich rozdziałach, a jak się okazało, ze rok młodszy od brata musiałm pójść op zapasa chusteczek...emocje niesamowite

    OdpowiedzUsuń
  9. Maru? słonko, ile będzie jeszcze trwało to piekło? bo wiesz, ja już prawie zapomniałam jak oddychać w pewnym momencie, i wiesz, nie chciałabym umrzeć przed skończeniem tej historii, wiesz? no dobrze; to ja idę czytać dalej...
    *wdech, wydech*

    love&peace&nie rozpłacz się paranojo bo będzie wstyd...
    ~paranoJA

    OdpowiedzUsuń
  10. I nadal - ja taka nieczuła, zimna itp. itd.
    I nadal - podoba mi się to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. To. Jest. ŚWIETNE! Najlepsze Yaoi jakie czytałam! Weny życzę.

    ~Maja Drowned

    OdpowiedzUsuń
  12. A co z dalszą częścią????

    OdpowiedzUsuń