piątek, 28 grudnia 2012

Mist 5



Rozdział 5

Powoli i głęboko zaczął się w nim poruszać, penetrując dogłębnie każdy skrawek jego ciała. Mógł sobie pozwolić na wszystko, bo chłopak nie miał prawa utracić świadomości. Musiał wszystko czuć, musiał wiedzieć, co się z nim dzieje. 
Gwayne oddychał głęboko, przez rozchylone usta, na gwałtowniejsze ruchy chłopaka, odpowiadał tylko ostrzejszymi pchnięciami w jego wnętrzu.

- Jesteś mój - pochylił się nad twarzą chłopca i szeptał do niego - Będziesz mój do chwili śmierci - zapewnił - Ale nie bój się, postaram się, żebyś żył naprawdę długo  - mógł zadbać, by żył nawet kilka miesięcy. By błagał o śmierć. Był lekarzem. Mógł ratować mu życie, mógł utrzymywać go w świadomości, mógł uzupełniać jego krew i witaminy. Mógł go nawet myć i karmić. Nie dałby mu umrzeć zbyt łatwo. Często zabijał do razu, ale nie w tym przypadku. Chłopiec był tak... doskonały. Doskonały dla niego. 
Ból, wokół ból. To jedyne co zaprzątało teraz myśli chłopca. Leżał teraz bezwładnie w pościeli. Poddał się, nie miał szans ani z więzami, ani z mężczyzną. A ból... no właśnie BÓL. Dlaczego musiał być aż tak wielki, dlaczego musiał zostawiać swoje piętno na tak młodym umyśle chłopca. Dlaczego? Ciągle te pytania, jednak żadnych odpowiedzi, coraz więcej niewiadomych. Oczy chłopca jednak dalej śledziły każdy ruch mężczyzny. Co zamierza zrobić teraz? Czy znowu będzie tak bardzo boleć? Kiedy on sobie pójdzie? I ponownie te pytania i znowu zero odpowiedzi.

Nożyczki?! Jun patrzył ja strzępy jego ubrań lądują na podłodze. Jednak gdy mężczyzna luzował więzy, mała iskierka nadziei podsuwała mu obraz wolności, ale tak szybko jak się pokazała tak szybko zgasła gdy oprawca ponownie sięgnął po strzykawkę.
 A więc to nie koniec. Czy jego ciało wytrzyma ? Czy jego psychika poradzi sobie z tym? Nie. Był już tego pewien,jego ciało złamało się już przy pierwszej torturze, a psychika? Powoli padała, jednak świadomość dalej pozostawała wiążąc chłopca z rzeczywistością, od tego nie mógł się uwolnić.

Gdy narkotyk zaczął działać, jego źrenice powiększyły się, a sam chłopiec leżał nieco otumaniony na pościeli. Choć jego umysł był przysłonięty mgiełką, doskonale zdawał sobie sprawę z tego co się dzieje.
Doskonale widział, jak nieznajomy ściąga z siebie spodnie i bieliznę.  Jak się onanizuję by po chwili ułożył się między jego nogami.

Czuł jak żołądek podchodzi mu do gardła, czy on zamierza... czy on chce?! GWAŁT!
Czy ból będzie większy od dotychczasowego? Co było w strzykawce? Ponownie myśli chłopca zostały przerwane przez ogarniający go ból. Nie wiedział już co było gorsze. Czuł się jakby coś rozrywało go na strzępy, czuł swoją krew która spływała mu po udach.
Z każdym ruchem mężczyzny ból się zwiększał, a chłopiec modlił się tylko o jedno. By jego oprawca szybko doszedł. Ale czy jego błagania zostaną wysłuchane? Kolejne zrządzenie losu... NIE. Nic i nikt nie był w stanie pomóc chłopcu.

Mieszkał sam, często opuszczał lekcję z powodu pracy. Nikt nie będzie go szukał. Nie było nikogo, kto przejął by się Jun'em.
Czy właśnie taka była jego kara za to, że przeżył? Za to, że był zmuszony żyć ze świadomością, że jest sam na tym świecie? Czy los już go odpowiednio nie ukarał? Widocznie jego miejsce było w piekle. Do którego właśnie trafił.
Nie wiedział ile już czasu krzyczał i rzucał się błagając by ten przestał.  Odliczał tylko sekundy aż nieznajomy dojdzie w nim i zostawi go w spokoju.
Bawił się z nim bardzo długo. Wstrzymywał się w spełnieniu, jak tylko potrafił, bo nie chciał wcale tego przerywać. Jednak słabnący głos chłopaka, malejący, mimo świadomości, opór, upewniał go w przekonaniu, ze musi dać mu odetchnąć. Nie chciał, by chłopak oszalał. Nie chciał, by padł z wyczerpania. Miał żyć i cierpieć.

Poruszał się w nim, naciskając na ranę po poparzeniu. Pochylał się nad młodym, delikatnym ciałem, składając na nim te lekkie, jednak całkowicie perwersyjne pocałunki. Mały był jego. I póki nie umrze, jego pozostanie. Gwayne lubił posiadać. Miał wszystko. Nawet życie ludzkie. Odkąd odkrył, że czerpie niesamowitą przyjemność z tortur, gwałtów i morderstw, nie potrafił przestać. Żadnego roku nie przeżył bez dokonywania zbrodni. Jednak skrzętnie to ukrywał. Nie wyobrażał sobie, by jego młodszy brat poznał jego mroczną tajemnicę. Kochał małego braciszka i był dla niego dobry, zabawne, że ten szaleniec miał drugą, czułą stronę i nie udawał jej. Naprawdę ją miał. Jednak nie zawsze. Jesienna mgła przejmowała kontrolę nad potrzebami mężczyzny.

W końcu pchnął go ostro i doszedł w jego wnętrzu. Niezwykle obficie. Sperma mieszała się z krwią chłopaka, plamiąc szkarłatną pościel. Teraz mógł wstać. Zabrał swoje ubranie i przyrządy medyczne, ale nogi chłopaka zostawił związane tak, jak był do gwałtu. W podobny sposób poluzował więzy na jego rękach. Nadal nie miał szans na ucieczkę, ale mógł się trochę poruszyć, więc nie będzie miał odleżyn ani niczego takiego.
Wrócił szybko z kubkiem wody. Uniósł chłopakowi głowę i skłonił go do wypicia. Zamierzał zostawić go zostawić na pastwę losu na dzień lub dwa, żeby gnił w samotności. Później będzie znów przygotowywał go do zabawy.
- Nie zapominaj o mnie, Mój Piekny - uśmiechnął się mimowolnie, patrząc w szkliste, jasne oczy chłopca.

Kiedy wyszedł z sypialni, klucz przekręcając się w zamku był jak podpisanie wyroku. Prawie dwa dni nikt nie zajrzał do chłopaka, który nie mógł nawet się poruszyć. Bez jedzenia i picia pozwolono mu usychać, przywiązanemu do pościeli.
W tym czasie Gwayne, jakby nigdy nic, zajmował się przyziemnymi sprawami firmy. 
Krzyk, ból i ciche jęki i posapywanie mężczyzny... Kiedy to się w końcu skończy? Kiedy będzie dane mu umrzeć?

Czuł się taki brudny, zbrukany. Nie tylko jego ciało krzyczało a dusza też. Był splamiony, nie był już godzien by żyć, nie chciał.
Jednak narkotyk skutecznie utrzymywał chłopca by nie utracił świadomości. Już nie było krzyków, już się nie szamotał... wyłączył się.
Nie chciał już nic czuć i był na to  wszystko zbyt zmęczony. Co nie zmienia jednak faktu, że chłopak z ulgą przyjął jęk spełnienia nieznajomego. Ale czy to coś zmieniło? Nie. Jun leżał nawet się nie poruszając, jedynie drżenie jego ciała pokazywało jak bardzo był przerażony i jak bardzo ból nim władał. Tak, teraz był w posiadaniu tego mężczyzny, bólu a może i śmierci? Która miał nadzieję nastąpi szybko.
Wycieńczone ciało i umysł chłopca, pozwoliły mężczyźnie napoić go wodą, nie zareagował nawet gdy jego dłonie zostały poluzowane, bo po co? Czy to ma sens? Czy cokolwiek ma teraz jakiekolwiek znaczenie?  Jedynie mętne po przeżyciach oczy śledziły ruchy mężczyzny, tylko one jeszcze były w stanie go usłuchać.

9 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział *q*
    Żal mi trochę tego biednego Jun'a że musi tak cierpieć.
    No ale miejmy nadzieje, że niedługo los się do niego uśmiechnie.
    Z niecierpliwością czekam na następne rozdziały pozdrawiam i weny życzę (=w=)

    OdpowiedzUsuń
  2. uuuu ostro ^^ ]:->

    OdpowiedzUsuń
  3. wow. Biedny jun. Brutalne! Piękne ale brutalne! Chciałabym, żeby jednak los Juna się odmienił i chłopak był szczęśliwy. Ale nie widzę tu chyba nawet cienia szansy. To dobija. Może jednak mu się uda... i będzie kochany i szczęśliwy...
    Zapraszam do mnie
    A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę to samo co A. Gdyby mnie tak ktoś potraktował, to odechciało by mi się żyć. Nawet jeśli Junowi uda się przetrwać to piekło, to wspomnienia powoli go zabiją. Tym bardziej, że nie ma żadnej przyjaznej duszy, która by go wsparła. Wątpię też czy spełnią się jego życzenia o szybkiej śmierci. Doktorek najwyraźniej czerpie ogromną przyjemność z zadawania bólu. Strasznie to wszystko dołujące, ale niewątpliwie dobrze napisane.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyborne.. mówiłam że jesteś zajebista xD

    TAK TY!

    lece dalej~~


    ~Shiro

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak cholernie mi szkoda Jun'a... Biedy dzieciak... Rozdział świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. serce mnie boli. wszystko mnie boli. spróbuję czytać dalej.

    love&peace

    OdpowiedzUsuń
  8. Maru ależ ty brutalna. ..

    OdpowiedzUsuń
  9. I dalej czytam to bez jakichkolwiek uczuć.

    OdpowiedzUsuń