piątek, 21 grudnia 2012

Mist 2


Kolejny rozdział nowego opka, powoli zacznę przechodzić do drastycznych scen. Ten rozdział jest jeszcze że tak powiem "delikatny" ale nastpęony już taki nie będzie... więc jeśli jesteście wrażliwi.. radzę dobrze się nastawić na kolejną notkę... psychicznie.
A teraz zapraszam do czytania... i komentowania...
 



Rozdział 2 


Gwayne obudził się dosyć późno. Zawsze tak było, pracował wieczorami, czasem zarywał noc, żeby coś skończyć, a przespać potrafił cały dzień. Nocna, jesienna mgła nie pozwalała mu zasnąć.
Wziął długi, gorący prysznic, dokładnie myjąc włosy. Bardzo o siebie dbał. Musiał, bo w biznesie niezwykle liczył się wygląd. Kto jak kto, ale ten mężczyzna znał się doskonale na ludzkiej próżności.

Rozczesując długie, sięgające ramion, hebanowe kosmyki, oczy kierował wprost na swoje odbicie. Patrzył na siebie krytycznym spojrzeniem, każdego dnia na nowo oceniał swój wygląd. 
Był przystojnym mężczyzną. Dla jednych sprawiał wrażenie tajemniczego, innym naprawdę się podobał. Uroda tego człowieka była co najmniej oryginalna. Włosy i oczy miał nieskazitelnie czarne. Skórę białą - naprawdę białą, niczym śnieg czy też kości, daleką od tej różowo-beżowej barwy, którą zazwyczaj ludzie nazywają bladą cerą. Założył jedne z czarnych, garniturowych spodni i takiego samego koloru koszulę z najczystszego jedwabiu, ubierał tylko takie rzeczy, podkoszulków w szafie miał tylko kilka, swetrów czy bluz nie miał wcale. Całość jego wyglądu sprawiała wrażenie, jakby mężczyzna wyszedł właśnie z czarno-białej fotografii. Był całkowicie nierealny. Nieosiągalny dla zwykłego śmiertelnika.

Zjadł lekkie śniadanie: kilka grzanek po hawajsku, które przygotowała mu Laura. I kawę, oczywiście. Czarną, gorzką kawę w porcelanowym, białym kubku, z niewielkim serduszkiem na przedzie barwy krwistej czerwieni. Linia była nierówna, wyraźnie rysowało je dziecko. To był prezent od Ariela, jego młodszego brata, którego teraz nie było w posiadłości. Wyjechał na rehabilitacje, które zalecił mu lekarz, być może wróci dopiero na Boże Narodzenie.
Po śniadaniu oglądał wiadomości. Nic ciekawego. Kurs franka spadał, jakiś aktor miał wypadek, krajowa reprezentacja w koszykówce przegrała ważny mecz, a mgła będzie utrzymywała się nad miastem jeszcze jakiś czas.

Miał iść do swojej ofiary, ale jeszcze się rozmyślił. Włączył sobie laptopa, załatwiając sprawy związane z firmą. Do sypialni na poddaszu poszedł przed obiadem, kilka godzin po południu.
- Wyspałeś się, Mój Piękny? - zapytał. Jego cichy, ochrypły głos był wyraźnie słyszalny w ciszy, jaka nagle zaległa. 
- Nie wierć się tak, bo zostaną ci brzydkie ślady na rękach - pouczył go, powoli podchodząc do łóżka. Lęk, niepewność i zagubienie chłopaka tylko go pobudzały. To było perwersyjne podniecenie. Nie erotycznie. Zmysły Gwayne'a szalały z obłędu, kiedy na niego patrzył. Kochał ten moment, kiedy ofiara nic jeszcze nie wie. Zanim się z nim oswoi, zanim zacznie błagać albo się buntować. Niemy lęk był najpiękniejszy. I te szkliste, jasne oczy. Gdyby był do tego zdolny, mógłby się w nich zakochać.
Powoli zimne, duże dłonie podwijały koszulkę chłopaka. Mężczyzna celowo każdy ruch wykonywał powoli, celowo dotykał jego skóry przy każdym ruchu. Niemal czuł bicie jego małego, pięknego serca. I z każdą chwilą bardziej pragnął je wyrwać, ale dobrze wiedział, że przedwczesna śmierć ofiary popsułaby zabawę.
Pochylił się nad chłopcem, boleśnie zaciskając dłonie na drobnych nadgarstkach i zalewając chłopca zapachem swojego żelu pod prysznic i wody toaletowej. Czarne włosy osunęły się, kiedy wąskie, jasne, miękkie usta Gwayne'a, dotknęły drżącej, delikatnej szyi chłopca.

Oto on, ułożony, elegancki i zawsze poważny Gwayne Crawford. Seryjny morderca, atakujący już od jedenastu lat. I nigdy nikt nawet nie otarł się o właściwy, prowadzący do niego trop. Bo i któż by o tym pomyślał? 

 ~~~~~~

Czy życie naprawdę aż tak wzięło sobie za cel jego nieszczęście? Czy to zawsze on musi stać się tym kogo prześladuje los?
Takie myśli kłębiły się w głowie chłopca, który starał się nie panikować a racjonalnie myśleć. Ale czy było to takie proste?
Oczywiście, że nie!! Został porwany, nie miał pojęcia gdzie jest i ile godzin spał. Czy był dzień czy noc? Tego także nie dane mu było się dowiedzieć. Okna były zasłonięte zasłonami, które wręcz jakby mogły nigdy nie wpuściłyby ciepłych słonecznych promieni.
Jednak nie czas było na rozglądanie się i rozmyślanie, chociaż może to drugie powinien wziąć pod uwagę.
Jak miał się stąd wydostać? Szarpał się, starając się pozbyć więzów, które go krępowały.  Jednak na nic się to nie zdało.
Więzy były zawiązane tak, że można je było jedynie przeciąć, a delikatna postura chłopca nie pozwalała na wiele.
Ale czy to znaczyło, że powinien się poddać? Nie!! Nigdy!

.....

Nadgarstki miał pozdzierane od szamotania się, powoli tracił nadzieję, na cokolwiek. Czyżby w końcu nadszedł czas? Umrze?
Mógłby tak bić się z myślami jeszcze przez długi czas, jednak fakt, że był bezsilny sprawił, że zaprzestał prób uwolnienia się.
Leżał bezwładnie na pościeli, a z jego pięknych jasnych oczu płynęły łzy. Jednak nie wiedział sam czy lały się one strumieniami z powodu bezsilności czy strachu. Miał totalny mętlik w głowie. Jednak najgorsze właśnie miało nadejść.

Dało się słyszeć odgłos kroków. Ktoś wchodził po schodach i był coraz bliżej. Instynktownie chłopak ponownie zaczął się szarpać.
Teraz górę wziął nad nim strach. Gdy w końcu drzwi się otworzyły, mógł dojrzeć swojego oprawcę.
Serce wręcz mu zamarło gdy nieznajomy zaczął się do niego zbliżać, nawet nie wiedział, że przestał oddychać dopóki, mężczyzna nie podszedł bliżej łóżka. Serce zaczęło pracować ze zdwojoną siłą. Biło jakby miało mu wyskoczyć z piersi.
Jun miał szeroko otwarte oczy, które wręcz śledziły nawet najmniejszy ruch nieznajomego. Nie mógł wydusić z siebie słowa, żadnego protestu.

9 komentarzy:

  1. Powiem ci że na prawdę potrafisz budować napięcie a ten cały Crawford to jednak niezły drań. Tylko szkoda mi porwanego... chociaż kto wie jak to poprowadzisz. Inność tego opowiadania sprawia że jest jeszcze bardziej ciekawe. Dużo dużo weny ( jednak liczę na szczęśliwe zakończenie) przecież Crawford ma tam gdzieś jakieś uczucia

    OdpowiedzUsuń
  2. Maru, przerzuć się na horrory, bo postacie w tym opku są bardzo żywe i ciekawe. Zwłaszcza doktor wyszedł ci bardzo charyzmatyczny. Przypomina trochę tego psychopatę Lectera. Cokolwiek cię nakłoniło do napisania tej historii, zrób to jeszcze raz. Może ty zamiast słodkich romansów powinnaś zacząć pisać thrilery?

    OdpowiedzUsuń
  3. uuu...nie wiem dlaczego ale lubie takie opowiadania... może pokazują rzeczywistość tego świata?? no nie wiem, ale w każdym razie weny!! nie umiem nic na razie powiedzieć o tym opku ale... hym zainteresowało mnie bardzo :)

    a tutaj jest komentarz do "NOWE ŻYCIE" KONIEC, JAKBYŚ NIE ZAJRZAŁA TAM ;] :

    "O ale jazda!! jestem w niebie! ^^ Albo racze w piekle z Samem. ;) Wiesz co... chce drugą część tego opowiadania!!! ;P Jak Mike jet duży i ma zająć miejsce Sama! ^^ Jakie będą się z tym wiązały problemy, żeby się dowiedzieć z kim będzie Gabryś i wgl jak potoczy się ich życie ^^ WENY!!!! DO INNYCH OPOWIADAŃ TEŻ :******** "

    weny!!!!!!!!!!!! ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Super jest ten rozdział ヽ(〃^▽^〃)ノ
    Kolejny w którym sie zakochałam v(⌒o⌒)v♪
    Ja po prostu uwielbiam takiego typu opowiadania ◕‿◕
    Mam nadzieję że nastepny dodasz niedługo ᵔᴥᵔ
    Weny życze ヽ( ´ ∇ ` )ノ
    *zapraszam na swojego bloga: kimichi-shinigami.blogspot.com*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale ty budujesz napięcie ;3

    Chcę następne <3


    ~Shiro

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś jedną z nielicznych osób, które zwracają uwagę na ortografię i interpunkcję. 90% opowiadań, które czytałam (przeróżne gatunki) miały w kolejnych rozdziałach przynajmniej 10 błędów. I za to należą Ci się brawa. Każdy ma prawo się pomylić i nie wszyscy zwracają uwagę na ą, ę itp. ale tutaj jest naprawdę porządek.
    Co do fabuły to naprawdę przyjemnie się czyta. Opowiadanie naprawdę wciąga. Ładnie piszesz. Postacie są ciekawe, nieoklepane i w pewnym sensie można znaleźć w nich jakąś cząstkę siebie.
    Tak jak inni komentatorzy - życzę weny i jeszcze ciekawszych pomysłów.
    Talent to tylko 1% sukcesu. Reszta to chęci i ambicje. Nie zapomnij o tym.

    OdpowiedzUsuń
  7. jestem "głodna" kolejnych rozdziałów xD doktorek jest tak niesamowicie tajemniczy że by robi mi się słabo...

    OdpowiedzUsuń
  8. Sodo-maso?
    Hehe Już mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń