poniedziałek, 24 grudnia 2012

Mist 3


Teraz zaczyna się robić nieprzyjemnie dla naszego małego bohatera.... 
Zapraszam do czytania i komentowania ;3



Rozdział 3

Gdy mężczyzna podwijał jego koszulkę zdał sobie sprawę jak naprawdę jest słaby, gdyby szef puścił go wcześniej, nigdy by coś takiego nie wydarzyło. Zdążyłby na autobus i teraz zapewne biegł by do pracy i zacząłby kolejny nudny dzień. A tak, niestety los naprawdę uwziął się na nim. Właśnie jakiś nieznajomy oprych dobiera się do niego, a on jedynie może drżeć ze strachu co nastąpi za chwilę.
Czy mężczyzna go zabiję od razu? Czy go zgwałci? Jakie są jego zamiary i dlaczego on? Dlaczego to musiał być właśnie on?!
Ta niepewność była z tego wszystkiego najgorsza.
Jun drżał za każdym razem gdy dłonie musnęły jego brzuch, tors. Starał się nie poruszyć mając nadzieję, że nieznajomy zaprzestanie czynności. Jednak jego nadzieje zniknęła tak nagle, jak to robi mgła gdy przebijają się przez nią promienie słońca.

Gdy jego oprawca pochylił się dotykając ustami jego szyi, wciągnął głośno powietrze, a jego ciało ponownie zadrżało ze strachu, mógł jedynie wyszeptać ciche "nie" które jakimś cudem wydostało się z jego sinych ze strachu ust... jednak wiedział jedno. Nie było już dla niego ratunku.
Prawa ręka mężczyzny zsunęła się z jego nadgarstka, zostawiając chłodny ślad dotyku na jego ramieniu i szyi, zatrzymując swój bieg na sercu młodzieńca. Czuł, jak szybko bije. Cóż za piękna pieśń! Dreszcz podniecenia przebiegł po jego całym ciele, a czarne oczy zalśniły, przywodząc na myśl dwa kamienie wyłowione z dna górskiego potoku.
Bez słowa w ten wyjątkowy, niemal czuły sposób uniósł głowę, by scałować słone łzy chłopaka, jakby chciał go uspokoić. Jakby mówił "Najgorsze dopiero przed tobą". Wilgotne teraz usta mężczyzny uchyliły się delikatnie, jakby gotowe do wyznania, jednak milczał, nie wiedząc, czy naprawdę chce przerywać tę chwilę czymś tak błahym jak słowa.

Odsunął się od chłopca tak samo powoli i ostrożnie, jak się zbliżył. Miał ochotę na coś innego, niż gwałt. Gwałty były zwieńczeniem zabawy. A ta dopiero się rozkręcała, w końcu tyle jeszcze mógł zrobić!
Wyszedł z pokoju, zostawiając za sobą zamknięte drzwi. Na poddaszu było jeszcze jedno pomieszczenie. Niewielka komórka bez okien, zamykana na klucz. Grubych dębowych drzwi nie dało się otworzyć inaczej, niż kluczem. Nawet siekiera nie skutkowała.

Włączył światło: wisząca na kablu żarówka bez osłony zakołysała się, rzucając cienie na ustawione przy każdej ze ścian półki. Nie było tutaj jednej wolnej płaszczyzny. Wszystkie miejsca zajmowały leki, które potrafił kupić (legalnie albo i nie) lub ukraść, narkotyki, których zdobycie było dosyć łatwe, jeśli miało się odpowiednie pieniądze i wszelkiej maści narzędzia medyczne. Gwayne zdjął swoją jedwabną, czarną rękawiczkę z lewej ręki, obrzucając niechętnym spojrzeniem swoją pomarszczoną dłoń. Była trochę mniejsza od prawej, ale tylko dlatego, że miała mniej skóry, a kości i nerwy były trochę uszkodzone. Rozmiar dłoni jednak nie różnił się od siebie. Lewa po prostu była mniej estetyczna, utworzona z blizn po niewyobrażalnie poważnym poparzeniu. 
Gwayne wziął do blaszanej miseczki kilka przedmiotów z komórki, zakładając na ręce lateksowe rękawiczki. Był lekarzem. Dobrze wiedział co i w jaki sposób robić, by nie zabić, by utrzymać przy życiu.

Tym razem zamknął za sobą drzwi, miseczkę stawiając na stoliku nocnym, którego mały i tak nie mógł dosięgnąć.
- Pływałeś kiedyś? - zapytał go - Wiesz, jakie to uczucie, kiedy jeden mięsień nagle się kurczy? - mówił, a jego spokój nadał tylko grozy całej tej sytuacji. Podniósł strzykawkę, napełniając ją bladożółtą cieczą.
- A wiesz, co się stanie, kiedy skurczą się wszystkie twoje mięśnie w tej samej chwili? Umiesz sobie wyobrazić ten ból..? - pytał, budując nastój grozy. Właśnie ten efekt zamierzał wywołać, kiedy wbijał chłopcu igłę w szyję. Z sadystycznym uśmiechem i perwersyjną przyjemnością patrzył, jak chłopiec wije się i szarpie z bólu, który nastąpił podczas działania leku. A on tylko powoli podkręcał  mały gazowy palnik, ogrzewając niewielki, żelazny instrument.

Rozpacz i przerażenie jakie zawładnęło ciałem chłopca było nie do opisania. Jun dokładnie czuł każde miejsce które zostało dotknięte przez mężczyznę. Chciał jakoś zaprotestować, zrobić cokolwiek. jednak strach dogłębnie go sparaliżował. Czuł się jakby przebiegł wiele kilometrów a jego serce dalej nie chciało się uspokoić. Czuł ten ucisk w klatce piersiowej, powoli wkradała się do jego umysłu panika. Która już miała zawładnąć ciałem chłopca gdy nagle mężczyzna odsunął się. Chłopak odetchnął cicho, starając się uspokoić rozkołatane serce i nerwy.

Musiał wziąć się w garść, musi być stąd jakieś wyjście, jakaś szansa na ucieczkę prawda? To był tylko cichy głosik nadziei, który wciąż jeszcze tlił się w rozgorączkowanym sercu chłopca. Gdy nieznajomy zniknął mu z oczu, Jun mógł tylko spekulować i domyślać się co znajduje się za tymi mosiężnymi, drewnianymi drzwiami. Jego wyobraźnia szalała podsuwając mu najciemniejsze scenariusze, tym bardziej, że nie wiedział z kim ma do czynienia, sprawiło, że serce chłopca wznowiło swój bieg. Dlaczego mężczyzna wyszedł? Czego on tam szuka?

Każde stuknięcie, odgłos towarzyszący zakładaniu rękawiczek... wszystko, słuch chłopca w tym momencie był wyczulony na najmniejszy szmer. Jun w pewnym momencie zastanawiał się czy oprawca nie chce sprawić by on po prostu oszalał z bezsilności i wiedzy co się z nim stanie. A to zdawało mu się jak najbardziej prawdopodobne.
Jego rozmyślania znowu przerwało przybycie nieznajomego.  Miska z i narzędzia w jego ręku sprawiły, że zbladł. nagle dostrzegł coś jeszcze. Strzykawka!! Przypomniał sobie.

Zatrzymał się samochód, a potem wszystko potoczyło się szybko, o wiele za szybko, lecz teraz obrazy w głowie chłopca przewijały się w zwolnionym tempie. Został czymś odurzony i przywieziony tutaj. Ale dlaczego? Czy to on zawinił?
Jun zdał sobie sprawę, że za dużo myśli, a najwięcej o tym co nie trzeba. Nie ważne po co, ważne jak może się stąd wydostać.

Po chwili wrócił do rzeczywistości, widział jak strzykawka powoli zbliża się do jego szyi. To co mówił mężczyzna... nie chciał tego słuchać! Nie chciał wiedzieć! Ale było na to za późno. Jego ciało ogarnął straszliwy ból, nie mógł złapać tchu. Szarpał się jakby to mogło mu w jakimś stopniu pomóc. Modlił się chociaż o odrobinę przerwy, aby spowiła go ciemność, aby mógł chwilę odetchnąć. Jednak nadzieja tak szybko jak się pokazała tak szybko zgasła. Ukojenie nie nadchodziło, za to ból się zwiększał. Czuł, że gardło ma już zdarte od krzyków.

Nadgarstki i kostki pozdzierane miał do krwi. Czy to jest właśnie piekło? Za co? Dlaczego  on?
Nigdy nikomu nie zawinił, nie wychylał się, nie zrobił nic by zasłużyć na taki los. Jak to mówił jeden z kelnerów w kawiarni, " chłopak po prostu przyciągał kłopoty". Ale czy on to chciał? Oczywiście, że nie. Dlaczego nie mógł żyć spokojnie jak dotychczas?!
- N,,niee - wychrypiał walcząc o każdy oddech. Pierś paliła żywym ogniem. Policzki były mokre od łez, a chłopak był zdolny jedynie by szamotać się, nawet jego głos milkł... Zdarte gardło dało o sobie znać, po chwili nawet zmęczone ciało opadło na pościel nie będąc w stanie wykonać żadnego ruchu.

7 komentarzy:

  1. ; o Maru... Ty to jesteś.. noo boskie noo ^^
    Jeszcze w takim momencie przerwać >.< buu..
    Miłości z tego nie będzie, a może jego brat coś zdziała ;p A gdzie fap fap? xD

    Czekam na więcej~

    ~Shiro

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest.... WSPANIAŁE *q*
    Ale zeby w takim momencie przerywac >.<
    Mam nadzieję że niedługo dodasz nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż mnie ciarki przechodzą. Brak mi słów i chociaż chciałam napisać długi komentarz to nie wiem czy będę w stanie.
    Zgadzam się z przedmówczynią że może brat coś zdziała i jeszcze wyjdzie ci szczęśliwe zakończenie:) Bianca ostrzegała że to horror ty też ale dopiero teraz dałam wam wiarę. Czyta się to wyjątkowo dobrze i już nie mogę się doczekać następnej notki.
    Dużo dużo weny w tym nowym roku:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak możesz tak torturować tego miłego chłopca niedobra autorko? Doktorek to psychol jakich mało, czyżby miał zamiar wyciąć mu serce?! Ta paskudna służba tego wariata jest równie winna jak on, powinni zgnić w więzieniu!
    Przez ciebie będę mieć w nocy koszmary.Z rozdziału na rozdział opko robi się coraz okrutniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  5. nooo i zaczyna się rozkręcać ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. No i przeszły mnie ciarki... Lubię czytać o sadystach xD

    OdpowiedzUsuń
  7. GILBERT TY CHORY DURNIU SŁUŻALCZY ALBO TY ALBO MŁODSZY BRAT TEGO SZALEGO DOKTORKA MACIE URATOWAĆ CHŁOPACZKA ROZUMIEMY SIĘ?

    love&peace

    OdpowiedzUsuń