środa, 4 lipca 2012

mój aniołek 16


Ano, mhm <chowa się pod kołdrą>
Maru jest chora, starałam się, ale jak wiem dobrze,,, błędy są :(
No ale nic, ważne, że w końcu coś wstawiłam  xD
Tirea nie bij,,, oczywiście, błędy wytykać już można, ale, mhm delikatnie dobrze? xD
Bo się wam załamie,, ah w sumie po co ja się rozpisuje i tak poza tobą Tirea, nikt nie czyta mojego bloga:/
No nic, trudno,,, miłego czytania <3
I pamiętaj, nie krzycz za bardzo na biedną Maru ;3





Rozdział 16




- dobrze,, - Aoi skinął głową i ruszył za nim.
- to jego klub? wow - rozgląda się po wnętrzu.
- większość, a właściwie wszystkie podobne do tego kluby w mieście należą do niego i ... nie chce żebyś przychodził tu kiedykolwiek bez opieki, kręcą się tu rożni ludzie.. i nie tylko – Landon objął go w pasie odruchowo i zaprowadził go na górę by mogli obejrzeć wszystko dokładniej. Muzyka grała dość głośno, Landon nie lubił takich miejsc, gdzie na wpół rozebrane kobiety tańczyły na stolach lub roznosiły drinki, nie mówiąc już o kwitnącym handlu....pokręcił głową i oparł się o balustradę mając chłopca przed sobą między ramionami. Oparł głowę na jego ramieniu stojąc tak blisko, że dotykał jego pleców.
- ohh,, niesamowite, posiadać tyle klubów.. a..ale mi się on nie podoba – szepnął Aoi.
- nie lubię takich miejsc - zarumieniony  spuścił głowę i poszedł za nim, nie mógł patrzeć na te kobiety i na tych wszystkich ludzi, poszedł za nim  przymknął oczy i wtulił sie delikatnie w niego.
- większość z tych klubów prowadzi razem z Mickiem, lub z moją matką, ona lubi takie miejsca i często tu bywała, pewnie gdy urodzi też będzie się tu bawić - Landon westchnął i objął go w pasie obserwując wszystkich dookoła, sprawdzał czy nikt czasem nie chce podejść i za każdym razem gdy wyhaczył myśl "śliczny chłopiec, zakręcę" lub "ładnie pachnie, może da się ugryźć" rzucał tym osobom spojrzenie mrożące krew w żyłach.
- ohh,, twoja mama lubi takie miejsca? W sumie każdy lubi co innego, mi to trochę przypomina miejsce z filmów gdzie zbierali się gangsterzy by się zabawić, ,,, i masz pewność, że ja tu nie będę przychodził - spojrzał na niego i uśmiechnął się delikatnie. Po chwili chłopiec zaczął się rozglądać przyglądając sie niektórym ludziom. Przynajmniej mu się tak zdawało, że są to ludzie, niektórzy byli fajnie ubrani niektórzy nie ,a inni byli ładni a niektórzy brzydcy.

- Bells? Ona wprost przepada za tymi miejscami, na takich imprezach się wychowała, a raczej Josef ją wychowywał, wraz z Mickiem, wiec trudno się temu dziwić.. - powiedział z uśmiechem wspominając jak kiedyś na jednej z tych imprez dziadek Mick robił striptiz, dobrze, że klub był wtedy zamknięty, a impreza była rodzinna.
-widzisz tego chlopaka? - wskazał na chłopca przy barze, mniej więcej 20 lat, w dodatku przystojny, ale rysy miał typowo europejskie.
- to jest jeden ze świeżynków mamy, tak nazywamy ludzi, którzy dobrowolnie oddają nam krew, dzięki temu nie musimy zabijać, tylko w takich klubach można ich znaleźć wiec niestety od czasu do czasu musimy tu przychodzić. Wprawdzie teraz ja mam Ciebie, a krew wampira też jest dobra, ale trzeba uzupełniać świeżą krew regularnie - Szeptał mu to do ucha by inni nie słyszeli. Na sali byli praktycznie sami ludzie nie mówiąc o kilku mniej liczących się wampirów.
- napatrzyłeś sie? To idziemy dalej, do loży prywatnych... - trzymając go wciąż w pasie skinął na ochroniarza i bez trudu przeszli przez drzwi do kolejnego pomieszczenia. Tutaj klimat się trochę zmienił, było tu mniej więcej po połowie wampirów i ludzi, nie tańczono już, a pito, gdzieniegdzie jakiś wampir gryzł człowieka, najczęściej młodą kobietę, czasem i coś więcej niż tylko gryzł.
- nie patrz na boki..... - powiedział wampir i przeprowadził go szybko przez to sale do kolejnych drzwi. Gdy tam weszli panował półmrok i cisza, byli sami, tylko ochroniarze przy drzwiach.
- tutaj czekamy na Josefa - pociągnął go na fotel wciągając sobie na kolana i przytulił się do jego pleców.
- mhm,,prawie nic nie widzę - szepnął niepewnie Aoi tuląc się do niego. Po chwili dotknął dłonią jego policzka i usmiechnał sie delikatnie ,rozejrzał się ale i tak nic nie dojrzał wiec przymknął oczy czekając na Josefa.
- ech no tak, nie możesz widzieć.... - wyczul w pomieszczeniu kilka świec na komodach, chwile później wszystkie się paliły rzucając cienie na ściany pomieszczenia, siedzieli w wielkim biurze przy ogromnym stole. Za biurkiem stał fotel gigantycznych rozmiarów, na biurku popielniczka z wypalonym już cygarem oraz butelka mocnego trunku i dwie szklanki.
- Josef tu jest...  - w chwili gdy to mówił drzwi za biurkiem ledwo widoczne otworzyły się i stanął w nich młody, ok 30 letni z wyglądu mężczyzna, blondyn. Idący za nim mężczyzna był nieco bardziej umięśniony, brunet .
- Landon! No nareszcie chłopcze - powitał się z nim wyjątkowo ciepło.
- eeee.... czy mam rozumieć, że jednak nikogo oprócz nas nie będzie - zapytał z nadzieją w głosie ściskając dziadka Mick'a i wymieniając uścisk dłoni z Josefem.
- niestety będą....ale do tego czasu zdążymy wszystko omówić - Josef jak zwykle przechodził do rzeczy, wiec zaproponował.
- whisky? -szklanki same się napełniły gdy machnął ręką.
- a chłopiec? Pije? - spojrzał teraz po raz pierwszy na Aoi'ego.

Aoi widząc nagle dwóch mężczyzn zerknął na nich niepewnie, na razie się nie odzywał lecz gdy mężczyzna, a dokładnie Josef zerknął na niego pytająco spuścił głowę.
- mhm,, nie ja podziękuje - uśmiechnął się nieśmiało i spojrzał na Josefa. Mężczyzna wyglądał na miłego ale nie wiedział czy tak naprawdę taki będzie w stosunku do niego. Zerknął na Landon'a ,miał nadzieje, że dobrze się zachował ,a może odmawiając sprawił przykrość?

- Josef nie upijaj mi chłopaka, jest na to stanowczo za młody - przytulił go uśmiechając się do Josefa.
- wodę mu lepiej daj jeśli już - sam z wdzięcznością przyjął szklankę whisky. Josef poprosił by usiedli, Mick zajął miejsce w fotelu pod ścianą a oni usiedli z powrotem na kanapie. Josef z fotela za biurkiem, obserwował chlopaka badawczo przez kilka chwil. 

- właściwie to taki słodziak nie może być zagrożeniem i wiesz że ja nigdy nie mam nic przeciwko, zwłaszcza, że jesteś synem naszej Isabelli, ale wiesz, że Rada ma inne zdanie wiec musimy spokojnie czekać.- Mick nieco się poruszył i zagaił cicho.
- zawsze możemy namieszać im w głowach, ah i Aoi? - zwrócił się do chłopaka.
- rozluźnij się, nikt Ci tu krzywdy nie zrobi, ale zaraz wejdzie Rada wiec najlepiej będzie jeśli nie będziesz się odzywał do czasu gdy Cie o to nie poproszą,...
- i pamiętaj odpowiadać zwięźle ... najlepiej tak lub nie, proszę pana - wtrącił Josef kładąc nogi na biurku i odchyli się w fotelu wygodnie.
Aoi po chwili odpowiedział cicho i nieco niepewnie, denerwował się
-dobrze rozumiem,,- uśmiechnął się - d,,dobrze.. - skinął delikatnie głową.

- wlasciwie Landon skądś Ty go wytrzasnąłeś ? Doprawdy nie rozumiem jak taki chłopczyk mógł Cie zdobyć a  Tony nie mógł - Landon zamyślił się na chwile.
- no cóż, po pierwsze Tony to syn dziadka Micka - uśmiechnął się do wampira na fotelu.
- po drugie jest moim przyjacielem i jakoś tak... nie pociąga mnie. A teraz ma męża i życzę im szczęścia i proszę Josef nie pytaj już o to.... - spuścił głowę. 


Gdy Josef zaczął mówić o kimś z Ladndon'em zerknął na niego pytająco. Tony? - pomyślał, ciekawe kto to. Landon wychwycił jego myśli i uśmiechnął się.
- Tony, a raczej Anthony to syn dziadka Micka, młodszy brat mojej mamy, przybrany brat a mój niby wujek.... ale traktuje go jak kumpla, od zawsze go tak traktowałem. Jest młodszy, ma 17 lat, wampirzych jak i ludzkich. Też jest czysto krwisty, bawiliśmy się razem gdy był mały. Dziadek Mick mi kiedyś zarzucił że przeze mnie Tony teraz woli chłopców.... no cóż, ma wspaniałego męża i chcą mieć dziecko, wiec dziadku - tu zwrócił się do Micka.
- Tony jest szczęśliwy, prawda? I tak niech zostanie - przytulił swój skarb- spokojnie kochanie, Tony jest moim przyjacielem no i wujkiem, nic więcej - skradł mu małego całusa, przy nich tzn przy Josefie i Micku jeszcze spokojnie mógł to robić.
Aoi zarumienił się delikatnie gdy ten skradł mu całusa.
- L..Landon ! - zarumienił sie delikatnie i zerknął na Josef'a i Mick'a, po chwili zaśmiał się cicho.
- no wiesz?,, - nadął delikatnie policzki rozbawiony i wtulił się w niego. Aoi zamyślił się na moment, oby było dobrze, westchnął cicho i wziął kilka głębokich wdechów na uspokojenie. Będzie dobrze, uśmiechnął się delikatnie, musi.
- ale spokojnie dzieci, mnie to nie przeszkadza, całujcie sie ile chcecie - roześmiał się Josef i założył ręce za głowę relaksując się.
- tak tak, już ja Cie znam Josef, w niejednych takich zamkniętych "spotkaniach grupowych" brałeś udział -  Landon puścił do niego oczko i również się roześmiał.
 
- kiedy oni przyjdą? - spytał Landon zerkając na mężczyzn.
- hmmm niedługo, pożywiają się.... - powiedział Josef upijając łyk drinka.

Po około 5 minutach Mick wstał i podszedł do drzwi, Josef również na to zareagował, wstał i poprawił się, przestał się uśmiechać, nawet Landon zachowywał teraz spokój. Mick otworzył drzwi i do środka weszło trzech mężczyzn, ok czterdziestki....członkowie Rady Wampirów .

Aoi, gdy nagle wszyscy spoważniali i wstali wiedział, że się zaczyna, wziął głęboko wdech i spojrzał na wchodzących mężczyzn.
 Josef tylko skinął w ich stronę, nie ruszył się z miejsca, wszyscy rozsiedli się wygodnie na swoich miejscach, nie licząc naszej dwójki. Landon wciąż stał trzymając swojego anioła i czekał....
- możecie usiąść - powiedział jeden z nich, bardzo wyniosłym tonem, od niechcenia "ech... nie zaczyna się ciekawie" usiedli, on wciąż trzymał chłopca za rękę i nie puszczał wpatrując sie w Radę.
- a wiec,..... Landon'ie, chcesz zmienić tego chłopca w wampira... nie wspomnę nawet, że już wcześniej bez naszej zgody powiedziałeś mu o nas. To niedopuszczalne !
- nie miał wyboru - wtrącił się Josef.
- zakochał się, pił jego krew, musiał mu powiedzieć.... - został uciszony gestem dłoni. Najstarszy z Rady wpatrzył się w chłopca.

- podejdź chłopcze bliżej - powiedział głosem bez emocji, wskazał na niego palcem.
- no już, podejdź do mnie. - Aoi przyglądał się im niepewnie, gdy jeden z nich kazał mu podejść spiął się trochę lecz po chwili wstał.
- dobrze proszę pana - podszedł do niego i spojrzał na niego niepewnie.
 Landon z wahaniem puścił jego rękę pozwalając mu podejść do Starszego  z Rady, wciąż jednak gotów był w razie czego do ataku.
-hmmm Aoi , prawda?  - mężczyzna spojrzal na niego.
- powiedz mi chłopcze, skąd pochodzisz i jak to się stało, że mieszkasz teraz u państwa Kuranów - przygląda mu się ciekawie oczekując odpowiedzi.
Aoi zaczął niepewnie.
- w,,wiec ja dokładnie nie wiem skąd pochodzę od 14 roku wstecz nic nie pamiętam - spuścił na moment wzrok po czym znów spojrzał na mężczyznę.
- podróżowałem sam po miastach a Landon mnie uratował ,siedziałem w parku i napadł mnie mężczyzna ale na szczęście zjawił się Landon, wziął mnie do siebie, poznałem jego rodzinę. Na początku nie powiedział mi kim jest, dopiero gdy jego rodzice i on powiedzieli mi że mogę zostać z nimi i gdy się zgodziłem..,,bo,,pokochałem Landon'a -zarumienił sie delikatnie.
- a po drugie bałem się wrócić znów na ulice i to już wszystko. - Mężczyzna słuchał uważnie zerkając to na chłopca to na Landon'a, czytał ich myśli bez trudu dzięki czemu wiedział, że chłopak mówił prawdę.
- hmmmmmm... wiec tak to wygląda. A powiedz mi, nie miałeś nigdy nikogo, tak? to Twój pierwszy partner, i to jest właściwie to co mnie najbardziej trapi, skąd wiesz że Ci się nie odmieni? Że, jak to ująłeś "pokochasz" kogoś innego? Będąc wtedy wampirem będzie Ci trudniej, nie mówiąc już o tym że pewnie chciałbyś taką osobę też zmienić w wampira. No i jest jeszcze coś, tym samym zabiłbyś Landon'a - dodał, ale nie wyjaśnił o co dokładnie chodziło, nie widział potrzeby zdradzania mu takich szczegółów.
- i co wtedy? Odpowiedz, to zależy od tego czy się zgodzimy czy też nie. - Aoi spojrzał hardo na jednego z Rady.
- na pewno nie zmienię zdania - powiedział z mocą.
- kocham Landon'a i to się nigdy nie zmieni, kocham też jego rodzinę, ciesze się że będzie kolejny członek rodziny - uśmiechnął sie delikatnie.
- nie wyobrażam sobie życia bez niego - spojrzał na mężczyznę poważnym wzrokiem.
- nie jestem jednym z tych małolatów co nic nie traktują poważnie ,, ja jak już się zdecyduje to nie zmieniam zdania taki już jestem ,, jak kocham to na całe życie i ponadto nie zamierzam nikogo zmieniać a jak już bym chciał  to przecież najpierw musiałbym się porozumieć z panem i resztą rady czyż nie? - Aoi zerknął na Landona i uśmiechnął się delikatnie po czym znów spojrzał na mężczyznę.

- wiec uważam, że jestem mhm niegroźny.- Landon ze wzruszeniem słuchał jego słów, wpatrzył sie w ziemie a po chwili zamknął oczy pozwalając sobie na uśmiech, na Wenus, jak on kochał tego chłopca....nie do opisania "Dziękuję kochanie.. to było piękne.."- Starszy słuchał uważnie chłopca wyłapując też myśli Landon'a, teraz już nie miał wątpliwości, nachylił się nad stołem w stronę chłopaka.
- wierze Ci, wierze w Twoje słowa, i masz racje, wszystko musiałoby być wcześniej uzgodnione z nami.....- mężczyzna popatrzył na towarzyszy ,widać było że wystarczył im kontakt wzrokowy by się dogadać.
- nie mam zatem nic przeciwko byś dołączył do naszego grona, Aoi - powiedział to już głośniej i uśmiechnął się ale tylko na chwilę.
- a swoją drogą.... odważne posunięcie, zuchwałyś, choć nie wyglądasz - Wstał, spotkanie dobiegło końca. Landon  jak i wszyscy w pokoju odetchnęli z ulgą. Josef uśmiechnął się. A po chwili dało się jeszcze słyszeć głos jednego członka z Rady.
- Widzimy się w sobotę, pozdrówcie proszę Isabelle oraz szanownego Kaname - ulotnili sie jeden za drugim.

Aoi usmiechnał się wesoło a po chwili rzucił się Landon'owi na szyje.
- udało się udało!! - po jego policzkach spływały łzy.
- c,,czy ja naprawdę jestem zuchwały?? Nawet o tym nie wiedziałem - uśmiechnął sie wesoło.
- teraz możemy być już na zawsze razem. - Landon dopiero po chwili "wrócił " i mocno go przytulił, dalej nie mógł uwierzyć, że im się udało.
- mój aniołku....... -dłońmi wycierał łzy z jego policzka i uśmiechnął się od ucha do ucha szczęśliwy.
- nie myślałem, że tak łatwo pójdzie.... no i tak, jesteś zuchwały, w stosunku do Starszego byleś nad wyraz śmiały, i pewny siebie.... to go przekonało, on lubi tych, którzy wiedzą czego tak naprawdę chcą - szepnął szczęśliwy. Co jakiś czas składał pocałunki na jego policzku.

Aoi uśmiechnął się wesoło tuląc się do niego wytarł oczy.
- sam nie wiem jakim cudem byłem taki odważny jak tylko weszli myślałem, że zwariuje  byli tacy poważni - pokręcił głową.
- ale wiedział że mowie prawdę - uśmiechnął się wesoło.
- wiesz co  Landon? Chyba już wiem co Ty w nim widzisz - odezwał się wreszcie Josef przerywając im.
- chlopak jest niesamowity -pochwalił go.
- i musimy to oblać, Aoi, chociaż łyk, Twoje zdrowie - zachęcił. 
Aoi zerknął na Josef'a.
- n,,no cóż...łyczek chyba nie zaszkodzi - zerknął na Landon'a.
- tylko łyczek dobrze?- uśmiechnął się wesoło.
- jestem za, trzeba to uczcić - Aoi zrobił słodką minkę. Landon skapitulował.
- ech no dobrze, jeden mały łyczek i nic więcej - Josef już napełnił szkło i rozdał im.
- za tego małego słodziaka! - powiedział rozbawiony.
- niech sie spełni w roli wampira - wzniósł toast i napił się, reszta za nim. Landon pilnował by chłopak wypił tylko ten mały łyczek, whisky było cholernie mocne nawet jak na wampira. 
Aoi uśmiechnął się wesoło i spojrzał na szklankę i upił łyczek.
- aa,,, - skrzywił się - m,,mocne - czuł jak po gardle rozchodzi mu się dość przyjemne ciepło.
- ale muszę przyznać że dobre - uśmiechnął się delikatnie. Landon  spojrzał na niego uważnie unosząc brew, a Josef i Mick nie mogli powstrzymać śmiechu. Po chwili Landon zabrał mu szklankę.
- o nie kochanie, dość bo się upijesz, jeśli już to tylko przy mnie i tylko w domu . Aoi nadął policzki jednak po chwili z cichym westchnieniem poddał się.
- no dooobrze - zaśmiał sie cicho - i wcale nie miałem zamiaru się upijać - uśmiechnął sie wesoło.
- po prostu, to jest dobre - oblizał usteczka.
- oho, kolejny alkoholik w rodzinie, musisz z nim częściej wpadać Landon'ie - Josef już zacierał ręce uśmiechając sie wesoło.
- nie ma mowy, nie zrobicie z niego szatana tak jak z mamy, już jeden świr mi w domu doprawdy w zupełności wystarczy, i tak właściwie to my już się zbieramy, już jest późno - Landon spojrzał na zegarek.

Aoi zaśmiał się
- nie jestem alkoholikiem - spojrzał rozbawiony na Josef'a- aa już idziemy? - zerknął na niego, nie chciał jeszcze iść, było bardzo miło.
- no cóż hihi milo było mi was poznać -uśmiechnął się wesoło, zerknął na Landon'a szczerząc ząbki.
- nam Ciebie również, wpadnijcie jeszcze kiedyś przed przemianą do nas, ale nie do tego klubu, tylko tego na plaży, Landon wiesz gdzie - zapraszał ich Josef.
- napijemy się wtedy porządnych drinków a nie jakąś szkocką... 
- och przestań już Josef, idź przeleć jakąś dziewice bo widzę, że masz czegoś za mało - to już odezwał sie Mick, zawsze tak sie drażnił z przyjacielem.
-To że Ty masz zonę i dzieci a ja nie, nie znaczy, że możesz mi zarzucać moje życie w czystości - odgryzł się, przekomarzali się tak jeszcze chwile.
- lepiej już chodźmy - uśmiechnął się Landon szepcząc i wyprowadził chłopca a tamci dwaj wciąż się sprzeczali.

- ech stare konie znają sie pół tysiąclecia i wciąż się kłócą jak pies z kotem ale kochają sie jak bracia - przeszli szybko środkową sale w której już trwały naprawdę gorące orgie a potem dalej przez sale dla ludzi na parking, otworzył mu drzwi. Gdy wyszli na zewnątrz Aoi przeciągnął się i spojrzał w niebo, wsiadł do samochodu a uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- jesteś zmęczony kochanie? - zapytał wampir z troską gdy już ruszyli. Chwile później wyjeżdżali z miasta.
- mhm,, nie , - uśmiechnął się.
- raczej szczęśliwy że wszystko poszło dobrze, po prostu musiałem rozprostować się , - zaśmiał się cicho.
- byłem taki spięty tam podczas wizyty Rady - pokręcił głową chłopiec.
- Starsi byli zadowoleni tym co się stało...wiesz Łowcy.. i chyba dlatego mieli tak dobre humory, ale nieważne, zgodzili się i już wszystko będzie dobrze - zaparkował pod domem, rodzice siedzieli w ogrodzie na huśtawce wspólnie czytając jakaś książkę.
- mamo! tato! zgodzili się.... - powiedział uradowany gdy tylko wysiedli. Aoi wysiadł z samochodu  uśmiechając sie wesoło.
- tak tak zgodzili się -podbiegł do nich uśmiechnięty.
Bells od razu przyciągnęła chłopca tuląc go mocno do siebie po matczynemu a Kaname uściskał syna.
- gratuluje synu, wiedziałem, że się zgodzą... - jak widać rodzice także bardzo sie ucieszyli.
- to teraz już formalnie witam w rodzinie, Aoi - uśmiechnęła się do niego Isabella nadał go przytulając.
 
Aoi przytulił się do niej i zasmial się cicho.
- kopie, mam nadzieje że będę miał z kim grać w piłkę - zaśmiał się ,po chwili  uśmiechając się wesoło pocałował kobietę w policzek.
- dziękuje, nareszcie już wszystko będzie dobrze- spojrzal na Landona i usmiechnał się .
- no tak, to będzie albo piłkarz albo bokser - uśmiechnęła się rozczulona kobieta.
- w każdym razie mam nadzieje ze Yukito nie sprawi wam kłopotu jak już się urodzi, no dobra, idźcie już idźcie bo widzę, że chcecie chyba pobyć sami, jak by coś się działo to jesteśmy w ogrodzie i uważajcie na Kyle'a, obraził się na Amy a ona na niego i nie jest za przyjemnie - ostrzegła ich i każdego ucałowała w czoło, po czym wróciła na miejsce, na kolana Kaname i dalej czytali razem książkę.
- no chodź skarbie...... - pociągnął go za rękę, po tych wszystkich wydarzeniach musiał sie do niego porządnie poprzytulać.
- co do Yukitoo, razem sie będziemy nim zajmowali, nie miałem nigdy brata i sobie go wychowam, o - w głowie Landon  już miał plany co do małego braciszka. Wprowadził chłopca na górę do pokoju po drodze podciągając mu już koszulkę.
- wybacz skarbie, nie moglem się powstrzymać - zdjął mu koszulkę przez głowę i weszli razem do pokoju, od razu pchnął go na łóżku siadając okrakiem na jego biodrach, wpatrzył mu się w oczka uśmiechając się radośnie.
- ach jestem z Ciebie dumny, mój Aniele - nachylił się i musnął jego wargi. Aoi uśmiechnął się wesoło.
- tak razem razem, już my go wychowamy - zachichotał
- ejj,,- zasmial sie gdy ten ściągnął mu koszulkę gdy leżał na łóżku  spojrzal mu w oczy i uśmiechnął sie delikatnie objął go delikatnie za szyje.
- hmmm coś nie pasuje? - otarł się o jego ciałko.
- musiałem,nie mogę sie przy Tobie powstrzymać - szepnął mu do uszka a mówiąc to gryzł  leciutko płatek jego uszka.
-  j,,ja nic nie mówię,, - uśmiechnął sie delikatnie.
- ahmm,- jęknął cicho gdy chłopak się o niego otarł, potem dało się słyszeć głośniejszy jęk gdy Landon przygryzł jego uszko.
- mhm, a możesz głośniej....? Uwielbiam to.... – Landon zamruczał mu do uszka wciąż je przygryzając i drażniąc je językiem. Wsunął dłonie pod jego plecy unosząc go lekko i podciągnął go w górę, wyżej na poduszki.

Aoi  oblizał usteczka i jęknął  zerknął na niego spod lekko przymkniętych powiek. Landon wpatrzył mu się w oczy czując narastające podniecenie, dzisiaj działo się tak wiele, wszystko się wreszcie wyjaśniło... i on tak pachniał, oj wciąż dało się wyczuć to whisky.
- kooootku........... -zamruczał mu do uszka dłońmi przejeżdżając po jego na wpół nagim ciele, leząc na nim wsunął kolano między jego nogi.
- t,,taak? - szepnął a dokładniej zamruczał cichutko.
- mhm,, aaahh - westchnął cicho zarumieniony. Landon przejechał dłońmi a potem ustami po jego brzuszku uparcie podążając w dół , przez jego policzek i szyje, znacząc co jakiś czas jego skórę czerwonymi punkcikami, następnie obojczyk i mostek, dłużej zatrzymał się przy jego sutkach drażniąc je językiem
-  wiesz.... kocham Cie jak wariat.. - zassał leciutko różowy punkcik.
- i wiesz, niedługo będziesz wampirem..- wsunął dłonie za pasek jego spodni.
- będzie mi brakować Twojego ciepłego ciałka...- Aoi  zadrżał ,oblizał usta wzdychając gdy chłopaka całował go po szyi, jęknął i wygiął się w delikatny łuk gdy poczuł język na swoim sutku.
Aoi oblizał usteczka i westchnął cicho gdy poczuł, że Landon wsunął dłoń za pasek jego spodni. Zerknął na niego  zarumieniony z lekko uchylonymi usteczkami i pól przymkniętymi powiekami objął go mocno. Landon chwile drażnił jeszcze jego sutek i zjechał ustami nieco niżej na jego brzuszek, i dalej go całował, rozpiął pasek jego spodni jedną ręką, drugą wsunął pod jego plecy i zaraz zniżył ją na jego pośladki ściskając je.
- naprawdę będzie mi tego brakować...., a chciałem.... chciałem....  - usta właśnie badały jego podbrzusze, kreślił na nim jeżykiem skomplikowane wzorki.
- spróbować czegoś jeszcze przed Twoją przemianą... - Aoi oddychał coraz szybciej wzdychając i pojękując cichutko.
- ammah,- odchylił delikatnie głowę do tyłu przymykając oczy.
 -s..spróbować ?- szepnął.
-  taaaaaak...... spróbować....Ciebie, ale nie tak jak do tej pory.... - szepnął zjeżdżając językiem coraz niżej, wreszcie zębami rozpiął mu spodnie spuszczając je nieco w dół.
- c,,czyli ..ohh - Aoi zarumienił się bardziej oblizał usteczka i przygryzł je delikatnie
- t,,to s..spróbuj mnie.- szepnął i bardziej sie zarumienił.

6 komentarzy:

  1. Kochanie. Nie załamuj się. Jak widać tylko ja potrafię dostrzec coś więcej w tym opowiadaniu. Mnie się bardzo podoba. Nawet z błędami.;P

    Landon jest po prostu przeuroczy z tą jego troską. Nie upij mi się, uważaj na nich, ostrożnie, chodź, bo się muszę poprzytulać, jestem z Ciebie dumny...dziewczyno mięknę!^^

    Aoi - słodziak. Taki cukiereczek. A mimo wszystko nie jest za słodki. Ideolo. Kocham tą Twoją parkę. Pięknie ją wykreowałaś.

    No a teraz błedy... więc tak:
    -Straaaasznie masz tutaj dużo powtórzeń. Interpunkcja też leży i kwiczy.
    -Opowieść Aoi'ego - strasznie chaotyczna. Ciężko się ją czytało. I naprawdę nie rozumiem, dlaczego Ty dajesz w tych opowiadaniach tyle przecinków i kropek. Tak jakbyś nie panowała nad klawiaturą.:/
    -Co do Twojego specyficznego sposobu pisania, to już się przyzwyczaiłam. Już się nie gubię.:)
    Ach i najważniejsze...
    Ciebie to się powinno wykastrować!!! No jak możesz?! Jak możesz przerywać w takim momencie!?!? Jajuż się napaliłam na ostrą scenkę między nimi, a Ty co robisz? Przerywasz! No wiesz co... Ale będę cierpliwie czekać na kolejną notkę. Mam tylko nadzieję, że sdzybko ją dodasz... długo nie wytrzymam,a cierpliwość nie jest moją mocną stroną...
    Zdrowiej tam szybciutko. I resztą się nie przejmuj, z podniesioną głową pisz dalej ten blog i miej resztę populacji w du...yhym...gdzieś!*^* Ja to opowiadanko będę czytać na pewno, więc proszę, nie załamuj się. Masz buziaka na pociechę :* i do kolejnego rozdziału marsz! ;P
    Weny i chęci.
    Strzałka,
    tirea

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieprawda, ja też czytam twojego bloga ^^
    i jestem pewna, że wiele osób również, ale
    pewnie za bardzo ich wciąga czytanie i nie dodają komentarzy :P
    tak jak np. mnie hehe xD

    urocza historyjka, ciekawe co dalej =3

    ~shiro

    OdpowiedzUsuń
  3. Późno trafiłam na twojego bloga, jestem i czytam ;D Opowiadanie całkiem przyjemne, trzymam kciuki za doskonalenie warsztatu ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje mi się, że z roku na rok przybywa nowych "czytaczy" :P Tirea ma rację. Nieludzkie jest przerywanie opowiadania w TAKIM momencie! Na szczęście (dla mnie) kolejne już są wstawione ;*

    ~Fineya

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku cudo *O*
    Nana

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka,
    wspaniale, jak uroczo został Aoi zaakceptowany przez radę i taki odważny był, to było cudowne...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń