środa, 2 stycznia 2013

Mist 7



Rozdział 7



Kiedy uznał, że mały jest czysty, wyjął go z wanny, owijając dużym, śnieżnobiałym ręcznikiem. Barwa materiału niemal niczym nie różniła się od skóry mężczyzny. Niesamowite, że człowiek mógł być tak blady.
Kiedy go podnosił, był zaskoczony. Chyba schudnął przez te dwa dni. Albo z głodu albo ze strachu. Mały wydawał się lżejszy niż w chwili porwania. Ale był piękny. Mając jego delikatne, drżące ciało tak blisko swojego, był doprawdy szczęśliwy. Jak chłopiec, który w końcu otrzymał upragnioną zabawkę.
- Chyba nie sądziłeś, że cię utopię? - uniósł brew. Nie bacząc na to, że chłopak sie ożywił, niósł go jakby nigdy nic w stronę łóżka. Laura już zniknęła, nie chciała nic widzieć, jednak na stoliku nocnym srebrzyła się duża taca z porcelanową, dużą miską zupy i pół dzbanka chłodnej wody z cytryną.
- Uspokój się, bo jesteś słaby - zauważył. Wiedział, że dwa dni głodówki to dosyć sporo, chociaż nie najwięcej, ale brak wody przez ten czas mógł go wykończyć. Jeśli mały będzie się tak rzucał, to umrze. Gwayne nie chciał jeszcze jego śmierci. Nie pozwoliłby mu tak łatwo zaznać ukojenia.

Położył nagiego chłopca na łóżku, okrywając jego delikatne ciało aksamitną kołdrą. Nalał wody do plastikowego kubka i przytknął do delikatnych ust. Zmusił go do wypicia, chociaż nie sądził, żeby musiał to robić. 
Patrzył, jak kilka kropel wody spłynęło po zaokrąglonej brodzie chłopaka, skapując na jego odsłonięte obojczyki i tors, niknąć w szkarłatnej pościeli. Kiedy tylko był przy nim, miał ochotę znów się bawić. Ale nie powinien tego robić. Powinien dać mu czas na odpoczynek, oswojenie się ze wszystkim, zebranie sił, które stracił z braku jedzenia i picia. 
Miał ochotę wyć i krzyczeć, na nieznajomego nic nie działało. Był słaby więc nie walczył zbyt długo, choć bardzo by chciał, miałby wtedy nadzieję chociaż nikłą, ale zawsze, że kiedyś uda mu się stąd wydostać. Nadzieja matką głupich, ale pozwalała ona zachować chłopcu chociaż przez chwile jasność umysłu.
Nie chciał już czuć tego dotyku, już nigdy więcej nie chciał być dotykany. Z jednej strony chciał umrzeć ale z drugiej,,,bał się jej. Tak samo jak bólu który może mu ponownie zadać mężczyzna, a sądząc po tym, jak się ten zachowuje, wiedział już, że to jakiś psychopata, on upaja się bólem i nie pozwoli mu odejść.
Czy chciał aż tak wiele? Nie. Chciał do domu, albo do ziemi, nie ważne w jaki sposób byleby jak najszybciej.

Gdy kąpiel dobiegła końca, pozwolił się opatulić ręcznikiem a gdy znowu został wzięty na ręce pisnął cicho. Całe ciało go bolało, każdy najmniejszy dotyk oprawcy sprawiał, że miał ochotę po prostu umrzeć tu i teraz. Ten obleśny dotyk, nie wiedział jakie myśli błądzą mężczyźnie po głowie, ale coś sądził, że nie chce ich poznać. Już i tak był wystarczająco przerażony.
- A,,a szkoda.. - wychrypiał, śmierć, przez utopienie,,, jednak po chwili przypomniał sobie ból, pierwsza tortura, czuł jakby się topił. Nie, to było zbyt przerażające, jeśli już miałby popełnić samobójstwo woda odpadała. Nie chciał ponownie przeżywać tego koszmaru. Jego zaróżowione po kąpieli ciało, wręcz idealne, młode, delikatne, nietknięte,,, do czasu. Znowu wspomnienia sprzed 2 dni. Został zgwałcony, jest brudny, jeśli przeżyje wtedy już na pewno zostanie sam. Bo kto chciałby mieć do czynienia z kimś splugawionym? Nikt.

Wylądował ponownie w miękkiej pościeli, zdążył zauważyć, że została ona zmieniona, a to znaczy, że w domu jest ktoś jeszcze! Czy ma takie same intencje jak ten tu mężczyzna? Kolejna niewiadoma... ile jeszcze ich będzie zanim w końcu dadzą mu spokój? Jeśli w ogóle tak się stanie.
Woda! - pomyślał chłopak, zaczął pić łapczywie nie przejmując się tym, że skapuje ona na jego nagie ciało. Chciał ugasić pragnienie, w końcu nie wiadomo kiedy znowu coś dostanie. Letnia woda skutecznie złagodziła ból gardła. Może jak mężczyzna wyjdzie uda mu się kogoś zawołać, może ktoś go usłyszy? Nie wiedział, że pokój jest dźwiękoszczelny.
Odsunął głowę gdy ukoił pragnienie i spojrzał z pogardą na mężczyznę. Już nie mógł go bardziej poniżyć, mógł mu zadać ból, złamać go, ale i tak był już wdeptany w ziemie. Był nikim, był niewolnikiem, marionetką w rękach swojego oprawcy...

- W,,wypuść ... mnie - szepnął odwracając wzrok, choć sądził, że to nic nie da, chciał spróbować, musiał. Tylko to mu zostało.
Gwayne napoił chłopaka, by po chwili podciągnąć go na łóżku. Przysunął się bliżej, siadając na skraju posłania tak, by oddzielać srebrną tacę od młodzieńca.- Dlaczego miałbym cię wypuścić? - zagadnął go tym spokojnym, nieco zachrypniętym jak zawsze głosem. W długie palce prawej dłoni ujął srebrną łyżeczkę, mieszając nią w zupie. Nie chciał chłopakowi podawać gorącego jedzenia. Gdyby go poparzył, mógłby przez jakiś czas nie słyszeć jego krzyków tak, jak lubił. Był w stanie dopilnować, aby wszystko wyszło na jego. Para gęsto unosiła się nad zupą, dlatego mężczyzna w końcu odłożył srebrną łyżeczkę, by zwilżyć spragnione, słodkie usta chłopaka jeszcze jedną porcją wody. Na razie nie planował go porzucać bez jedzenia i picia aż tak długi czas, zapewne zacznie go w ten sposób karać. Skazując chłopca na samotność, pragnienie i głód. Mógłby wtedy błagać do woli, a przecież nikt nie miał prawa go usłyszeć. Nawet będąc na tym piętrze.

Jednak zamiast go karmić, pochylił się nad nim. Mały nie był przywiązany do łóżka, ale nadal był związany... Mężczyzna więc bez obaw wsunął zdrową dłoń pod kołdrę. Nie zamierzał go gwałcić, chciał tylko napawać się lękiem młodzieńca. Czuć i słyszeć szybkie bicie jego małego serduszka.
Jedwabna rękawiczka, otulająca jego lewą dłoń niby czarna mgła, gładziła smukłą szyję chłopaka, kiedy długi język czarnowłosego zlizywał krople wodę, która zostawiła po sobie ślad. Na obojczykach, na szyi i ustach. Delikatnie przesuwał po nich językiem, drażniąc chłopaka. Wykorzystał jego nieuwagę, by skraść mu pocałunek i wsunąć język między jego wargi. Przyjemny dreszcz przeszył ciało Gwayne'a.

Właśnie sobie uświadomił, że wytypował sobie zastępcę w firmie, by mieć więcej czasu głównie dla tego chłopca. Nie chodziło o brata ani o samego mężczyznę, tylko o ofiarę. Ubóstwiał jego lęk, jego wątłe, drobne ciało, które tak źle znosiło rany i tak szybko siniało przy uderzeniu czy nacisku, silny głos, który tak pięknie błagał, jego oczy, a nawet ten niewielki wzrost. Tak niewielki przy niemalże dwumetrowym oprawcy. Tak różny, tak doskonały. O nie, nie pozwoliłby mu umrzeć. Mógł nawet trochę o niego zadbać, byleby przeżył. Może mógłby go utrzymywać przy życiu cały rok? Uśmiechnął się do siebie, kiedy spijał słodki nektar lęku z miękkich, spękanych od pragnienia usteczek chłopca. 
Jak to dlaczego? A nie można tak po prostu? Niczym mu nie zawinił, z nikim nie utrzymywał kontaktu, więc dlaczego chociaż raz w życiu nie może dostać to czego on chciał? Wolności.

- C,,chce do domu,, - powiedział drżącym z emocji głosem. Jun cofnął się na tyle ile pozwalało mu łóżko, gdy mężczyzna się przysunął. Nie chciał by ten się zbliżał, nie chciał czuć już nic! Czy to tak wiele?!
Chłopak obserwował dokładnie każdy ruch mężczyzny, jakby to mogło mu pomóc zobaczyć jaki będzie kolejny ruch oprawcy.  Jednak gdy oprawca podał mu wodę, sam się przysunął, pił tym razem powoli dalej obserwując bacznie nieznajomego. Właściwie poza tym, że został przez niego porwany, nie wiedział o nim nic. Jedyna informacja jaką chłopak zdobył było to, że oprawca nie jest sam. Ale czy to był wspólnik, czy kolejny niewolnik... Eh,, Dlaczego rozwiązanie po prostu nie mogło spaść z nieba. Gdy opróżnił cały kubek oblizał usta i westchnął z ulgą, czuł się nieco lepiej, ale czy to dobrze? Teraz znowu będzie czuł ten okropny ból, wiedział, że to nie koniec. A szkoda.

8 komentarzy:

  1. Super rozdział.
    Żal mi się zrobiło Jun'a *btw nie wiem czemu moja wyobraźnia wyobraża go sobie jako małego chłopca O.O*
    Jun jest taki słodziutki i drobniutki.
    Chciałabym mieć takiego w domu xD
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
    Pozdrawiam oraz weny życzę !

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mówi|am to opowiadanie przeraża a|e jest też piekie|nie dobre i już nie mogę się doczekać co się stanie da|ej i czy mają jeszcze szansę na szczęs|iwe zakończenie. No i kiedy pojawi się brat oprawcy i co wniesie do opowiadania. Dużo weny i niecierp|iwie czekam na jeszcze:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie wiem czy będę w stanie to czytać dalej... to jest przerażające. Żal mi Juna. Bardzo. To chyba nie na moje nerwy

    OdpowiedzUsuń
  4. Wepchniesz nas wszystkich w czarną dziurę tym opkiem. Mam nadzieję, że masz tam coś słodkiego w zanadrzu, żeby potem nas z tego doła wyciągnąć.
    To okropne jak pokręceni potrafią być ludzie. Dla mnie osobiście najgorsze jest to, że doktor robi to z pełną świadomością. W dodatku sprawia mu to ogromną przyjemność.
    Z rozdziału na rozdział ta historia jest coraz lepsza. Wspięłaś się w niej naprawdę wysoko.

    OdpowiedzUsuń
  5. ... MAM PO TYM ZAŁAMĘ I PŁACZE JAK BÓBR .... :(

    OdpowiedzUsuń
  6. ja chce takiego sadyste do domu *o*

    OdpowiedzUsuń
  7. super xD doktorek mnie przeraża ale z chęcią bym go poznała ><

    OdpowiedzUsuń
  8. KUUUUUUUR
    Gilbert albo mlodszy bracie psychopaty... CZEMU DO CHOLERY NIKT GO JESZCZE NIE URATOWAL
    Maru aniolku, ja tu umre :c lece czytac dalej

    love&peace&chyba jednak będę płakać

    OdpowiedzUsuń