sobota, 12 stycznia 2013

Mist 9



Znalazłam chwilkę więc wstawiam kolejny rozdział "Mist". Opowiadanie powoli dobiega końca. Będzie miało 11 albo 12 rozdziałów... zakończenie.... nie zdradzę wam jakie będzie, bo sama dokładnie nie wiem, ale mam już plan... może nie napiszę tego tak dobrze jak poprzednie rozdziały z tego opka - bo pisałam je kiedy miałam doła..
Teraz mam dobry humor więc jak to wyjdzie nie mam pojęcia....
A wracając do miłych rzeczy.... pamiętacie jeszcze "Zagubiony w czasie"? Mam nadzieję, że tak, ponieważ nowy rozdział tego opowiadania pojawi się już w przyszłym tygodniu...
A teraz zapraszam do czytania i komentowana;3
 





Rozdział 9






Gdyby nie metaliczny posmak własnej krwi w ustach, nigdy by nie zauważył, że chłopak go ugryzł. Odsunął się od niego i wymierzył mu cios otwartą dłonią. Nie był to mocny cios, ale wystarczający, by na twarzy chłopaka zaczerwienił się duży ślad. Nie była to kara za samo ugryzienie, bo go po prostu nie czuł. To była kara za to, co mogło się stać. 
- Trzymaj się z daleka od mojej krwi - zastrzegł tylko. Nie czuł bólu. Po prostu bał się. Bał się, że chłopak mógłby się zarazić. Chociaż z pewnością nie od połknięcia jego krwi. Krew mężczyzny musiałaby popłynąć w żyłach chłopca, żeby ten się zaraził, ale on nie chciał ryzykować, chociaż jako lekarz wiedział, że ryzyko jest naprawdę niemal zerowe. Choroba krwi, na którą cierpiał mężczyzna, bardzo utrudniłaby leczenie chłopaka. A także ranienie go. Szybko stałby się bezwartościowy. A Gwayne nie chciał pozbywać się swojego małego, idealnego chłopca. Właściwie chciał go potrzebować. Nudziłby się bez niego. 
 

- Cierpię na Analgezję wrodzoną. Muszę cię zmartwić, ale nie jesteś w stanie zadać mi bólu - szepnął, po czym przyssał się do szyi chłopaka, znacząc ją bolesną malinką. Dłoń mężczyzny prześlizgiwała się pod kołdrą po kroczu młodzieńca. Drażnił palcem jego zaciśnięte wejście, pośladki. przesuwał ręką po jego kroczu i podbrzuszu. Chłopięca odmowa zachęcała go tysiąckroć bardziej niż przytaknięcie. 
Bawił się tylko. Wiedział, że musi niedługo przerwać, bo chłopak nadal był słaby i musiał w końcu zjeść to, co przygotowała Laura, ale zakładał, że jest jeszcze czas. W końcu nie krzywdził go, prawda? 


Zaskoczony nagłym uderzeniem chłopak aż sapnął i spojrzał zimno na mężczyzny, gdyby tylko jego dłonie były wolne, gdyby tylko mógł go uderzyć, wtedy miałby szanse uciec, ale słysząc o chorobie, przeraził, się... zero bólu. Czy mężczyzna zadawał go innym dlatego, że sam nie mógł go doświadczyć? Ale z takiego powodu? Ten oprawca właśnie niszczył mu życie, ciekawe czy jemu jednemu, czy może było wielu przed nim, a może był pierwszy? Kto to wie... Ta wiedza akurat na nic mu się nie przyda, już nie. W końcu skoro nieznajomy nie odczuwa nic, nie będzie w stanie go obezwładnić,,, nic. To sprawiało, że jego nadzieja już kompletnie wygasła. No to koniec... Finito. Po prostu pięknie. Chłopak miał ochotę się roześmiać, jego pochrzanione życie, spowite bólem i cierpieniem, ah ale to melodramatyczne. Czuł się jak w jakimś kiepskim horrorze. Jednak jego myśli odpłynęły na inne tory... dotyk...


Ciało, podatne na tak wiele bodźców,,, ból, przyjemność, to było dla niego za wiele. Nie kontrolował się, nie mógł... nie potrafił. Był w końcu tylko dzieckiem. Nie umiał się kontrolować, nie wiedział jak. A dłonie, takie inne niż zazwyczaj, takie delikatne. Sprawiało, że jego ciało spowite bólem zapragnęło delikatności, uczucia. Jun doskonale wiedział, ze tego ostatniego nie otrzyma, ale te dłonie teraz delikatnie gładzące jego ciało.,.. nie dał rady, przymknął oczy i westchnął cicho.


- N,nie, dotykaj - jęknął, drżał przyjmując każde najmniejsze muśnięcie, wszystko. Czuł się z tym okropnie, miał ochotę się wyłączyć, oderwać od rzeczywistości, ale nie mógł, starał się ale to na nic. W końcu jakimś cudem wyswobodził nogi z pościeli, to, że były związane nie stanowiło problemu, żeby mógł uderzyć. Szarpał się aż w końcu jego nogi skutecznie i mocno dosięgnęły mężczyznę, który chyba zbyt zaskoczony został od niego odepchnięty. To była adrenalina, to ona pozwoliła mu wykonać tak celny cios. Wyczołgał się z łóżka i skacząc chciał dopaść drzwi. Były tak blisko i były otwarte... Nie wiedział jakim cudem,, czy to było szczęście, wyszedł przez nie. Jednak tu spotkała go niespodzianka.... schody. Potknął się, stoczył się po całej długości w dół. Czuł się otumaniony, nie mógł się ruszyć, przed sobą miał czyjeś stopy, uniósł wzrok. Chłopak, możliwe, że w jego wieku.


- Uciekaj, o,on,, pom... - nie dokończył, uderzył się dość mocno w głowę, stracił przytomność.
Gwayne nie spodziewał się, że chłopak będzie w stanie go odepchnąć. Mały był słaby i w ogóle, widać mężczyzna nie docenił go jako przeciwnika.
Kiedy uciekł, natychmiast się poderwał. Chętnie by go zatłukł za tę próbę. Najwyżej znajdzie sobie nową ofiarę, już trudno. Kiedy dostrzegł, że chłopak spada, nie zdążył zareagować. Niewiele się spóźnił, ale już się stało.
Bezwładne, nagie ciało leżało na niższym piętrze w kałuży krwi... 
 

Ale nie to było najgorsze.
- A... Ariel... - wyszeptał. Wrócił. Chłopiec był całkowicie różny od Gwayne'a. Miał rumianą, lekko opaloną skórę i jasne, krótkie włosy. Był bardzo niski i drobny, a delikatną dłoń zaciskał na lasce z białego drewna. Bardzo kochał swojego starszego brata, chciał mu zrobić niespodziankę. Dlatego wrócił sam, poprosił swojego lekarza o przywiezienie. Nie spodziewał się, że powita go tak dramatyczna scena.

Jeśli Gwayne miał serce, to właśnie mu pękało. Nie czuł żalu z powodu kolejnej zbrodni. Czuł żal, bo jego mały braciszek odkrył prawdę. Widział w jakim stanie był chłopiec, widział, że czarnowłosy ścigał malca. Cała ta sytuacja była jednoznaczna. 
 

Czarne oczy młodszego z braci zalśniły od łez goryczy. Jak on mógł!? Odrzucił laskę, starając się trafić w starszego brata  i z trudem, tak szybko jak tylko dał radę, oddalił się.
- Gilbert! Zatrzymaj go - polecił mężczyźnie, który właśnie wyłonił się z głębi korytarza. Mężczyzna ruszył za młodym Crawfordem. Mężczyzna bowiem nie byłby w stanie pobiec za swoim bratem. Co miał mu powiedzieć? Prawdę?! Że człowiek, który go wychowywał, człowiek, w którym on widział super bohatera jest zwykłym mordercą? Nie potrafiłby. Nie był gotowy. Nigdy nie przewidywał takiego scenariusza. 
 

Gwayne został sam z ciałem swojej ofiary.
Z bladych, wąskich ust posypała się wiązanka przekleństw, kiedy mężczyzna kopnął rozbitą już głowę chłopca. Złapał go za włosy i wciągnął jego bezwładne ciało po schodach, dotkliwie je przy tym raniąc. Być może właśnie stracił jedyną ważną dla niego osobę. Wątpił, by Ariel uwierzył w jego kłamstwa i wątpił, by wybaczył mu prawdę.

Chłopca rzucił na łóżko. Na szkarłatnej pościeli nie było widać plam krwi.
Gwayne powoli zajmował się ciałem. Oczyszczał, zszywał, zakładał opatrunki. Kiedy skończył, wstrzyknął mu trochę witamin. Uwolnił go, młody będzie mógł chodzić. I tak nie ucieknie, prawda? Zakręcił mu ogrzewanie i dopływ ciepłej wody w łazience, przykręcając także i zimną, by strumień nie płynął zbyt duży.
Chciał, by mały odzyskał świadomość i tracił siły. Za Ariela był gotów go zabić. Ale na własnych warunkach. Najpierw te cudowne usta będą błagać o śmierć, a wtedy on łaskawie się zlituje i zabije go.
Z tym postanowieniem przekręcił klucz w zamku.

10 komentarzy:

  1. a|e się porobi|o kurcze mam nadzieje że nowa notka szybko :) Kończysz.... a tu nie zapowiada się na nic weso|ego a|e mam nadzieje że jeszcze się to odmieni. Arie| wróci| że tak powiem w samą porę bo może będzie |epiej.
    Dużo dużo weny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to się porobiło..but jak on mógł zaciągnąć Juna po schodach??!! Zero uczucia, zero!
    Szkoda, że już kończysz to pisać bo naprawdę mnie wciągnęło.
    Lubie od czasu do czasu poczytać sobie takie rodzaje opowiadań xD
    Zgodzę się z Sol w tym, ze Ariel wrócił mniej więcej w odpowiednim momencie.
    No ale...JAK TAK MOŻNA CIĄGNĄĆ DZIECKO PO SCHODACH!!?? No jak??!!
    Mniej więcej mam nadzieję, że w ostatnich rozdziałach będzie już lepiej xD
    Pozdrawiam z niecierpliwością czekam na 10 rozdział i życzę DUUUŻO weny !

    OdpowiedzUsuń
  3. No to doktorek się chyba doigrał. Braciszek na niego z pewnością doniesie, przynajmniej taką mam nadzieję. Szkoda tylko, że chłopcu nie udało się uciec. Jeśli w końcu nie nadejdzie pomoc, to obawiam się, że nasz psychopata go załatwi. Miło by było, gdyby Gwayne otrzymał zasłużoną karę i bynajmniej nie myślę tu o kulce w łeb. To nie byłoby w porządku w stosunku do jego ofiar.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uhh... Swietne. Szkoda mi Juna. Nie licze na wielki happy end ale moze bedzie zyl. Czekam na kolejne rozdzialy tego opowiadania ale tez zagubionego w czasie. Zycze duuuuzo weny.XD

    OdpowiedzUsuń
  5. ...kurdeee :/ płakałam przy końcu! jak on tak może?! X.X
    a co do "zagubionego w czasie" bardzo czekam na nowy rozdział i OCZYWIŚCIE, ŻE PAMIĘTAM O NIM ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda że Jun nie będzie miał szczęśliwego zakończenia. Mam nadzieję, że śmierć mu przyniesie ukojenie.

    OdpowiedzUsuń
  7. o jaaaa.. nie spodziewałam się aż tak drastycznej sceny ale podobało mi się ( chyba mam coś z psychopaty xD )

    Czekam ~~ weny i chęci


    ~Shiro

    OdpowiedzUsuń
  8. chyba jestem jakaś dziwna, ale nie przeraża mnie to ani trochę xd

    OdpowiedzUsuń
  9. naprawdę dostanę zawału przez to opowiadanie... Jesteś niesamowita ;) jeszcze nigdy nie czytałam opowiadania na które moje serce będzie reagowało w tak gwałtowny sposób...

    OdpowiedzUsuń
  10. przepraszam ale... dobrze, ze jest takie krotkie. nie wiem, czy moja psychika by wytrzymala

    love&peace

    OdpowiedzUsuń