Jestem ~ Miałam trochę rzeczy na głowie ( w sumie dalej mam xD), ale jestem i zapraszam na kolejny rozdział. Nowe opowiadanie musi chyba jeszcze trochę poczekać. Mam nadzieję jednak, że uda mi się pojawić z 1 rozdziałem jeszcze przed końcem roku.
Miłego czytania <3
Rozdział
12 – Taniec pieczęci
Tego
wieczora Rafael nie zszedł na kolację. Zamiast tego powrócił do Dolnego
Skrzydła, gdzie światło było zawsze przytłumione, a powietrze pachniało kurzem
i starym pergaminem. Lior towarzyszył mu jak cień, bez słów, ale z tą cichą,
nieustępliwą obecnością, która dawała więcej niż rady czy zapewnienia.
–
Dlaczego nic nie mówisz? – zapytał Rafael, obracając w palcach małą, metalową
pieczęć z symbolem płomiennego skrzydła.
– Bo
nie wiem, co chcesz usłyszeć.
– A
gdybym powiedział, że się boję?
Lior
spojrzał mu w oczy. – To znaczyłoby, że jesteś mądrzejszy od połowy tej rady.
Zapadła
cisza. Potem Rafael zaśmiał się krótko, szorstko. – Nigdy nie sądziłem, że
zostanę kimś, kto trzyma światło we krwi.
– A
mimo to nim jesteś.
– A ty?
Lior uniósł brew.
–
Wierzę, że światło wcale nie musi oślepiać. Jeśli pozwolisz mi być blisko...
może uda się je okiełznać.
Rafael
nie odpowiedział. Ale jego palce, przypadkowo – lub nie – dotknęły dłoni Liora.
Nie cofnął się.
Gavriel
tymczasem pracował w jednym z bocznych pomieszczeń, otoczony notatkami,
tłumaczeniami i glinianymi tabliczkami ze Wschodu. Choć był dowódcą, jego palce
lepiej czuły pismo niż stal. Nad jednym z rytuałów zatrzymał się dłużej niż nad
innymi – był napisany w starożytnym języku, pełnym skomplikowanych znaków, ale
powtarzających się słów: odrodzenie, krew, światło pod ziemią.
Kiedy
Valmar wszedł do pomieszczenia, Gavriel nie podniósł wzroku.
– Coś
znalazłeś?
– Tak.
Ale nie spodoba ci się to, co oznacza.
–
Spróbuj mnie zaskoczyć.
Gavriel
wskazał na tabliczkę. – Jeśli to prawda... Rafael nie jest tylko ostatnim z
rodu. On jest... kluczem. Nie symbolem. Mechanizmem. Ciałem, w którym spoczywa
zaklęcie.
Valmar
zamarł. – Do czego?
– Do
przebudzenia czegoś, co zostało zapieczętowane. Setki lat temu. Magii, która
została wygnana z naszej krwi.
Król
zmrużył oczy. – I co się stanie, jeśli ten klucz zostanie... użyty?
– Wtedy nikt z nas nie będzie już sobą.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tej
nocy Valmar nie poszedł do swojej komnaty. Zamiast tego zatrzymał się przed
drzwiami Rafaela. Wahał się tylko chwilę, zanim zapukał.
Rafael
był już ubrany do snu – bez warstw, bez ozdób. W prostym szlafroku i
rozpuszczonych włosach wyglądał... jak chłopak. Nie książę, nie klucz, nie
spadkobierca.
– Nie
spałeś – zauważył Valmar, wchodząc.
–
Trudno zasnąć, kiedy każda pieczęć w zamku może zmienić cię w broń.
Król
nie odpowiedział. Usiadł obok niego. Ich ramiona zetknęły się znów.
–
Pamiętasz, jak się bałeś mnie na początku? – zapytał.
Rafael
uśmiechnął się gorzko. – Nie na początku. Później. Kiedy zrozumiałem, że nie
jestem tylko twoim więźniem.
– A
teraz?
–
Teraz boję się... że to nie wystarczy.
Valmar
spojrzał na niego. – By przetrwać?
– By
być sobą.
Cisza
rozlała się między nimi jak ciemność. W końcu Valmar wyciągnął rękę. Dotknął
ramienia Rafaela – delikatnie. Chłopak nie odsunął się. Zamiast tego wtulił się
w jego bok, niespodziewanie. Tak po prostu.
– Nie
chcę być sam – szepnął.
– I nie będziesz.
<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3
W nocy
straż odkryła znaki przy północnym murze. Ślady – wilgotne, głębokie. Jakby
ktoś – lub coś – próbowało przebić się przez zabezpieczenia zamku. Jedna z
pieczęci została naruszona.
Gavriel
przebudził się jako pierwszy. Nie zareagował paniką. Tylko natychmiast wezwał
Valmara i Rafaela.
Przy
murze czekało ich coś jeszcze.
Znak –
wyryty we krwi – tuż obok zniszczonej pieczęci.
Ten
sam, który Rafael widział w swoich snach.
– To
nie przypadek – powiedział Gavriel, dotykając plamy. – Ktoś wie, co się tu
budzi. I chce to przyspieszyć.
– Albo
zatrzymać – dodał Lior, zjawiając się z mieczem w dłoni. – Ale niezależnie od
celu, to nie będzie ostatnia noc z takim widokiem.
Rafael
stał w milczeniu.
Wiedział
już, że sen się kończy.
A
wojna dopiero się zaczyna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz