środa, 8 października 2025

Książę w Ramionach Mroku 10 część 1 i 2

 Hey Misie ! <3  Kolejny rozdział - zapraszam do czytania i mam małe pytanko. 
Czy ciężko trafić na mój blog? Moje pytanie wynika z tego, że moja koleżanka nie mogła go nawet znaleźć wpisując dokładną nazwę w Internecie :( Może dlatego nikt prawie nie czyta? 
Dajcie mi znać jak znaleźliście tego bloga. - będę wdzięczna <3 

Wasza Maru ~ 


Rozdzial 10 – Wilki wokół stołu


Wieczór był duszny mimo śniegu za oknem. W komnatach królewskich zapłonęły wysokie świece. Valmar siedział nad mapą, a Lior stał obok niego z wyraźnym napięciem w oczach.

– Zidentyfikowałeś wszystkich obecnych w zamku tamtej nocy? – zapytał król.

– Tak, mój panie. Lord Davent, Lady Ilvena, dowódca straży i... ktoś jeszcze. Ktoś, kogo nie powinno tu być. Nazwisko zostało wymazane z listy gości sprzed lat. Ale pergamin… nie kłamie.

Valmar zmrużył oczy. – Kto?

– Lord Malder z niższego rodu zachodniego pogranicza. Jego nazwisko wraca w korespondencji twojego ojca i… królowej. Często. Zbyt często.

Valmar spojrzał w pustkę komnaty. – Zwołaj zamkniętą radę. Tylko wybrani. Bez straży, bez skrybów. I sprowadź Rafaela.

……………………..

– Mam z nimi usiąść? – Rafael patrzył na Liora jakby usłyszał żart. – Z tymi, którzy chcieliby mnie widzieć martwego?

– Dokładnie z nimi – odpowiedział Valmar. – Bo jeśli spojrzą ci w oczy i dalej będą kłamać, będziesz wiedział, kogo się bać.

Rafael milczał przez dłuższą chwilę. W końcu kiwnął głową. – Więc chodźmy. Do wilczego stołu.

 Sala była mniejsza niż ta z oficjalnej rady. Skórzane krzesła, stół w kształcie półksiężyca, z kominkiem rozpalonym do czerwoności.

Valmar zasiadł na czele. Rafael – tuż obok.

Lord Davent już tam był. Obok niego Lady Ilvena, z wiecznie splecionymi palcami i maską świętej oburzonej. Lord Malder wszedł jako ostatni — z opóźnieniem i zbyt pewnym siebie krokiem.

– Zebraliśmy się, by omówić poważne zarzuty – powiedział Valmar spokojnie. – Ktoś na tej sali pomógł w zdradzie królowej z Południa. Ktoś z tej sali wiedział, że matka Rafaela została wystawiona na śmierć.

Malder uśmiechnął się, chłodno. – Król stawia poważne oskarżenia.

– A królewicz je potwierdza – odparł Valmar. – Rafael, powiedz, co czytałeś.

Rafael wyciągnął dziennik matki. Otwarł na zaznaczonej stronie. Zaczął czytać, głosem spokojnym, ale wyraźnym.

Gdy skończył, cisza była dusząca.

– I co to niby udowadnia? – zapytała Ilvena. – To tylko słowa martwej kobiety.

Rafael spojrzał na nią. – Czasem właśnie słowa zmarłych są jedynymi, które warto usłyszeć.

Wtedy Valmar wstał. – Dobrze. Skoro tak… każdemu z was zadam jedno pytanie. I jeśli skłamiecie – wiedźcie, że konsekwencje nie będą symboliczne.

Zaczął od Daventa.

– Gdzie byłeś w noc ucieczki królowej?

Davent spojrzał Valmarowi prosto w oczy. – W sypialni. Ze swoją żoną.

– Dwa piętra od wieży. A żona zmarła rok wcześniej. – Valmar rzucił pergamin na stół.

Davent zbladł.

Valmar odwrócił się do Rafaela. – I teraz wiesz, kogo masz się bać.

Późnym wieczorem, gdy sala opustoszała, a Lordowie wyszli jeden po drugim — Davent z ponurym milczeniem, Ilvena z cieniem gniewu, Malder bez słowa — Rafael został jeszcze chwilę przy stole. Dłoń wciąż ściskała dziennik.

Valmar podszedł do niego powoli.

– Nie musiałeś tam być – powiedział. – Ale byłeś.

– Nie chciałem dłużej uciekać.

– A mimo to… jesteś nadal sam?

Rafael spojrzał na niego. – Sam… ale nie bezbronny.

Valmar skinął głową. – To wystarczy na początek.

I wtedy ktoś zapukał do drzwi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozdzial 10 Część 2 – Cień poza murem~


Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. W progu stanął młody chłopak — posłaniec w barwach rodu Maldera. Jego tunika była przysypana śniegiem, a policzki zaróżowione od zimna.

– Książę Rafael? – odezwał się niepewnie.

Valmar spojrzał na niego jak drapieżnik, który nie ufa zającom przynoszącym listy.

– Czego chcesz?

– Mój pan… lord Malder… chciałby porozmawiać. Prywatnie. – Posłaniec wbił wzrok w podłogę. – Twierdzi, że to sprawa, której nie może wypowiedzieć publicznie.

Rafael uniósł brwi.

– Sam?

– Tak. Tylko on i ja.

– I bez straży – dodał Valmar, jakby już znał zakończenie tej bajki.

Rafael zacisnął dłonie.

– Gdzie?

– W oranżerii. O zachodzie. Jutro.

Zapadła cisza. Valmar odwrócił się do Rafaela.

– To pułapka.

– Wiem – odpowiedział chłopak. – Ale jeśli nie pójdę, stracimy trop.

– A jeśli pójdziesz, możesz stracić gardło – odburknął król.

Rafael spojrzał na niego z tą samą twardą determinacją, którą Valmar znał już aż za dobrze.

– Nie po to wróciłem z martwych, by teraz się cofać.

Valmar zacisnął szczękę.

– Idziesz. Ale nie sam.

Za drzwiami posłaniec uśmiechnął się sam do siebie. Zniknął za zakrętem korytarza, a jego postać zlała się z cieniem muru.

Nie był zwykłym posłańcem.

I nie mówił prawdy.

3 komentarze:

  1. Hejeczka, hejeczka,
    dawno mnie kochana nie było tutaj, i och nowe opowiadanie - po przeczytaniu prologu jestem zachwycona, więc na dniach powinny się pojawić moje komentarze...
    A co do Twojeg pytania, to właściwie och to było dosyć dawno temu... jeszcze to chyba było z wersji onetowskiej Twojego blogu, bądź w polecanych linkach na jakimś blogu, no albo trzecia możliwość... gdzieś komentowałaś i podałaś w komentarzu link do siebie...
    I to co napisałaś, że nawet podając adres w Google to czasami trudno jest znaleźć, bo i ja mialam podobne sytuacje...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniałe rozdziały, oj ten posłaniec, widać że jest bardzo niebezpieczny...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,.
    komentarz trochę po czasie I dla tego mnie cieszy, że mam kilka zaległych rozdziałów... a ten mnie więcej powstał właśne przy tym, ale z przyczyn technicznych nie mogłam go wstawić...
    wspaniały rozdział, coraz bardziej ta historia mi się podoba... bardzo mi się podoba ta relacja między nimi, a ten posłaniec widać, że jest bardzo niebezpieczny...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń