środa, 16 kwietnia 2014

Dwa Światy 11



Kochani przepraszam za zwłokę, ale wczoraj musiałam odespać cały tydzień i nie byłam wręcz wstanie podnieść się z łóżka.
Rozdział jest. Dzisiaj jak widać "Dwa Światy". Nie wyszło mi to tak jak chciałam, ale mam nadzieję, że nie jest aż tak źle i wam się chociaż w najmniejszym stopniu spodoba. 
Myślałam o zawieszeniu tego opowiadania na jakiś miesiąc, jakoś opuściła mnie na nie wena:(

Rozdział nie był betowany;3 
Z góry przepraszam za błędy. Nie krzyczcie proszę na biedną Maru;3
Kocham was <3

Rozdział 11

Michael jadł właśnie śniadanie czytając gazetę, gdy do kuchni wpadł rozczochrany i jeszcze w piżamie Liam. Chłopiec chciał złapać za jedną z przygotowanych kanapek ale przeszkodził mu w tym anioł.
- Umyj się i ubierz. Potem możesz zejść na śniadanie- powiedział nie spuszczając wzroku z gazety. Liam nadął policzki i tupnął nogą.
- Zrobię to jak zjem śniadanie – powiedział stanowczo chcąc znowu usiąść do stołu, ale tym razem anioł podniósł się ze swojego miejsca, złapał go w pasie i przerzucił przez ramie jak worek ziemniaków.
- Co ty wyprawiasz?! Wstrętny anioł! Co ty sobie myślisz! Jestem głodny! – Liam krzyczałby tak dalej gdyby nie fakt, że został klepnięty mocno w tyłek. Pisnął i zarumienił się mocno.
- Brutal! – mruknął nadymając policzki. Został w końcu postawiony na kafelkach w łazience.
- Jeśli sam zaraz się nie umyjesz, to ci w tym pomogę – spojrzał na niego groźnie mrużąc oczy.
- Oh no już dobrze! Najpierw prysznic potem śniadanie-  wiedział, że anioł miał pewne zasady, a jedną z nich było, że gdy się wstaje pierwsze co się robi, to poranna toaleta, potem posiłek.
- Radzę ci się pospieszyć. Tom upiekł wieczorem pierniczki gdy spałeś. Jak się nie pospieszysz, to wszystkie ci zjem – i w doskonałym humorze Mike opuścił łazienkę. Droczenie się z chłopcem sprawiało mu niezłą frajdę. Jednak jego dobry nastrój szybko minął. W kuchni czekał na niego posłaniec z wiadomością. Musiał stawić się za godzinę na jakieś durne spotkanie. Nie miał pojęcia o co chodzi, ale sam fakt, że będzie musiał zostawić młodego demona samego w domu, mu się nie podobał.  Niestety braci Liam’a mieli przyjść dopiero koło 14, a była dopiero 10. Tom był w pracy, a ze sobą zabrać go też nie mógł.
Liam wpadł do kuchni siadając szybko przy stole. Jednak widząc groźną minę anioła i usta ściągnięte w wąską kreskę wiedział, że coś się musiało stać. Jednak zanim zdołał zapytać odezwał się anioł.
- Niestety muszę wyjść. Nie wiem dokładnie, o której wrócę. Chodzi o to, że będziesz musiał na kilka godzin zostać sam w domu – warknął zaciskając dłonie w pięści. Co oni sobie myśleli?! Każą mu się stawić na zebranie, gdy on ma ważniejsze rzeczy do roboty! Niech on ich tylko dorwie!
- Sam? Oh poradzę sobie. Będzie ze mną Yuki- jak na zawołanie do kuchni wpadł szczeniaczek, nie wyhamował  na śliskiej podłodze i z wesołym szczeknięciem minął ich  zatrzymując się idealnie przy swojej misce z jedzeniem.
Michael jednak nie martwił się o to, że chłopiec sobie nie poradzi, ale o to, że coś mu się może stać. Dobrze znał Richardson’a i wiedział, że on nie odpuści.
- Dobrze. I tak nie mamy innego wyboru. Gdyby coś się działo. – spojrzał na niego uważnie.
- Uciekaj. Wiesz gdzie pracuje Tom. – powiedział anioł.
- Ale co miałoby się stać? – spytał zaskoczony chłopiec. Mike nie chciał go straszyć, więc tylko wzruszył ramionami.
- Mówię tylko tak na wszelki wypadek. Kłopoty cię lubią – powiedział wstając i czochrając mu włosy.
- Zamknij się i nikomu nie otwieraj. Ci co mogą tu przebywać mają klucz.  – powiedział i westchnął cicho.
- Bądź grzeczny. Nie wychodź nigdzie sam i pod żadnym pozorem nie zbliżaj się do kuchenki – pogroził mu palcem z delikatnym uśmiechem.
- Koło 14 przyjdą twoi bracia, a o 16 Tom. Postaram się wrócić jak najszybciej. Na pewno dasz sobie radę? – no co ? Martwił się o niego. W końcu Liam był jeszcze dzieckiem.
- Tak. Idź już, bo się spóźnisz. Poradzę sobie – powiedział i przytulił go delikatnie. To było słodkie. Anioł tak bardzo się o niego martwił.
Mike uśmiechnął się ciepło i po chwili wyszedł, jednak poczekał, aż ten dokładnie zamknie drzwi.
- I co teraz Yuki? Mamy cały dom dla siebie! – sam fakt, że pierwszy raz był sam w domu była niesamowita. Mógł robić wszystko na co tylko miał ochotę. Jednak po 30 minutach zaczął się nudzić. Minęła godzina, dwie, trzy. Niedługo mieli przyjść jego bracia. Już nie mógł się doczekać.  Siedzenie samemu wcale nie było takie fajne jak się na początku wydawało.
Usiadł w kuchni ze szklanką soku i westchnął głośno. Nie miał co ze sobą zrobić. Jeszcze nigdy się tak nie nudził. Nagle usłyszał jakiś szczęk. Jakby klucza. Uradowany, że to Mike pognał w stronę drzwi. Jednak po chwili radość ustąpiła miejscu przerażeniu.
- Witaj mój mały demonku – uśmiechnął się szyderczo Anderson.
- Czego pan tu chce! Wynoś się! Mike! Kuro!... B,,Brian! – zaczął wykrzykiwać imiona błagając, by chociaż jedno z nich pojawiło się tutaj.
- Przyszedłem dokończyć, to co zacząłem. A teraz bądź grzeczny i zdychaj w końcu – warknął i zaczął recytować łacińską formułkę. Liam chciał uciec ale nie zdążył. Opadł na kolana łapiąc się za głowę i wrzeszcząc przeraźliwie.
-Nie , nie nie nie!!! Ja nie chce!! – po jego policzkach spływały łzy. Po chwili spowiły go czarne płomienie. Jego ciało zaczęło się spalać jak kartka papieru. Czy to miał być jego koniec? „Tatusiu tak bardzo przepraszam. Mike, Brian, Kuro, Tom… tak bardzo was przepraszam, za wszystko. Kocha..m wa…s.” – wszystko się urwało.  Stracił przytomność.
…………………….
Tom z małym pakunkiem zmierzał w stronę domu. Z powodu ćwiczeń pożarowych skończył wcześniej i mógł zrobić chłopcu niespodziankę. Doskonale widział jak Liam pożerał wzrokiem pluszowego króliczka. Zadowolony, że sprawi chłopcu radość raźnym krokiem szedł w stronę domu. Będąc jakieś 30 metrów od domu usłyszał wrzask. Znał go aż za dobrze. Liam krzyczał strasznie pierwszego dnia, gdy Mike przyniósł go do swojego domu. Ruszył biegiem i wpadł do mieszkania. To co zobaczył sparaliżowało go. Co tu się do jasnej cholery wyprawiało?! Nie wiedział, co o tym myśleć. Jednak teraz należało działaś. Liam był w niebezpieczeństwie. Rzucił się na oprawcę, który przerwał egzorcyzm upadając z nim na podłogę. Czarne płomienie zniknęły.
Mężczyźni szamotali się i okładali pięściami.
- Jak śmiesz bronić tego brudnego demona! Siłę nieczystą! – warknął Richardson uderzając Tommy’ego w szczękę. To mu dało czas, na wyjęcie woreczka z piaskiem. Miał go zastosować na demony. Jednak skoro ofiary były potrzebne aby usunąć demona, był zdolny to zrobić. Egzorcysta sypnął piaskiem w twarz Tom’a, który zaraz padł na ziemię nieprzytomny.
Richardson podszedł do ciała chłopca i podniósł go za włosy do góry.
- Jeszcze chwila i przestaniesz istnieć – zaśmiał się szyderczo i puścił go.
- O jednego potwora mniej z głowy – i już miał zacząć formułkę, gdy mały psiak zaczął go szarpać za nogawkę.
- Ty wstrętny kundlu – psiak z piskiem odleciał na drugi koniec pokoju.
- Teraz już nic mi nie przeszkodzi – coraz bardziej zirytowany otrzepał swój płaszcz.
- Jesteś tego pewien?! – przed nim pojawił się demon wymierzając mu prawy sierpowy. Kuro jak tylko zobaczył bezwładne ciała brata i Tom’a jego złość sięgnęła maximum. Zaczął okładać egzorcystę pięściami, drapać pazurami. Od omdlałego ciała musiał go odciągać brat. Gdyby nie on, zabiłby śmiertelnika, a za to niestety groziłaby mu śmierć.
- Uspokój się już. Zabijesz go – Brian potrząsnął bratem. Sam miał ochotę rozprawić się z tą szują, jednak teraz ważniejsi byli Tom i Liam.
- Zwiążę go i zaknebluje, a ty przenieś ich do sypialni. Trzeba ich opatrzyć. – Kuro w końcu wziął się w garść i zajął się rannymi.
- Braciszku, Liam przepraszam. Nie byłem w stanie cię obronić – szeptał niosąc brata i położył w pościeli. Potem zszedł i wziął na ręce Tom’a. Młody mężczyzna nie miał o niczym pojęcia, a i tak został w to wszystko wplątany.
- Tom, błagam. Obudź się. Otwórz oczy. Nie mogę was stracić. Nie mogę cię stracić. – Kuro jeszcze nigdy się tak nie bał. Utrata najbliższych osób nawet dla demonów była czymś strasznym.
………………………………
Kilka godzin wcześniej….

Michael dotarł do nieba i ruszył prosto do Sali, gdzie odbywać się miało zebranie.  Gdy wszedł do środka został zaatakowany. Jednak nie od dziś był nazywany „ najlepszym” jeśli chodziło o walkę. Tylko Kuro, który był demonem mógł się z nim równać.
Gdy rozprawiał się z ostatnim napastnikiem przywarł go do ściany i warknął.
- Kim jesteście i kto was nasłał! Mów inaczej marnie skończysz!- Wzrok anioła, mógł wręcz zabijać. Jaki cel miał ten ktoś próbując się z nim rozprawić? Musiał się tego dowiedzieć.
 - Choćby mnie mieli zesłać do piekła, to wyciągnę z ciebie te informację! Gadaj ale już! – anioł, który zaatakował Mike’a przerażony perspektywą utraty życia. Co jak co, ale był pewien, że Michael nie rzuca słów na wiatr.
- Rada Aniołów. Mistrz Abrael, Charael i Fumiel. Chcieli,,, chcieli unicestwić demona, mówili coś o egzorcyście… Mieliśmy cię obezwładnić..  - szepnął i osunął się na ziemie gdy Mike go puścił.
- Jeszcze możesz odkupić swoje winy. Idź natychmiast do Rafael’a i powiedz wszystko co się stało. Jeśli tego nie zrobisz. Uwierz mi, znajdę cię i zabiję – spojrzał mu zimno w oczy. Rozjuszony Anioł biegiem ruszył na ziemię. Niestety sprawę Rady Aniołów musiał zostawić Rafael’owi. Musiał wracać do Liam’a! Oby nie było za późno.

13 komentarzy:

  1. Z Mike robi sie niezły opiekun, wyraźnie się wyrabia. Świetnie sobie radzi z przekornym Liamem. Z małego słodki głuptas i ma do pomocy równie niemądrego szczeniaka. Nie mam pojęcia jak oni mogli zostawić chłopca samego, skrajna nieodpowiedzialność. Mike mógł kogoś poprosić o pomoc.
    Niezła ta Rada Aniołów, może powinni zamienić się miejscami z Piekłem, fajnie by pasowali.
    Maru, strasznie krótko!

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się jak Mike opiekuje się Liamem są razem bardzo słodcy :) I akcja się zagęściła. Nie powinni wprawdzie zostawiać go samego ale ten egzorcysta wprowadził taką inną atmosferę. Oby Tom'owi nic nie było. Kuro i on muszą być razem. O Liama się nie martwię bo przecież nic mu nie zrobisz :)Podobało mi się chociaż zakończyć w takim momencie nie dobrze. No i racja bardzo krótko.
    Mam nadzieję że nie porzucisz tego opowiadania bo bardzo je lubię.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. To, co zrobił Richardson było okropne! On już naprawdę nie może mieć serca, skoro nie obchodzi fo nawet, że Liam jest dzieckiem!
      Co do Mike'a... Oczywiście, troszku nieodpowiedzialne było to, że zostawił demonka samego, mimo tego, że ten miał do ochrony swojego szczeniaczka. Mógł jednak kogoś poprosić o opiekę nad nim, kiedy jego samego nie będzie. Wyrabia się w opiekowaniu, to widać i cieszy mnie to bardzo :D Cieszy mnie to, jak zareagował Kuro choć... Prawdopodobnie użył zbyt dużo przemocy. Mam jednak nadzieję, że Tom'owi i Liam'owi nic się nie stało. A co do Rady... Niech zginie w piekle! Robić coś takiego i zwać się Radą Aniołów! Toż to trzeba mieć tupet! Było bardzo krótko i brakowało mi w tym rozdziale Kami'ego oraz Michael'a ( wybacz, jeśli zapomniałam imię ;A; ). Mam nadzieję, że - jeśli nie zawiesisz opowiadanka - będą w następnym rozdziale :D
      Pozdrawiam i weny życzę :3

      Usuń
  4. Witaj! ;D Informuję o nowym rozdziale :P http://dreamofyaoi.blogspot.com/2014/04/rozdzia-xviii-niespodzianka.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne, wesołych świąt i dużo weny. Czekam na następne rozszalały
    Ps. kiedy dasz następny rozdział namiętnego interesu?
    Alex :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie przeczytałam tego opka, przyznaję się bez bicia, ale widząc słowo "anioł" postanowiłam, że chyba się za nie zabiorę... W międzyczasie czekam na kolejny rozdział Namiętnego Interesu i zapraszam do nas na nową notkę :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Pisz szybko! Cudne jak zawsze *-* od dzisiaj masz nową fankę ^.^

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    wspaniały rozdział, Michael troszczy się o chłopca.... w samą porę zjawili się obydwaj bracia Liama... wstrętny egzorcysta...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. czemu piszesz Rafael'a, skoro nie napisałabyś raczej: Rafał'a? ;-;
    no i jeśli dobrze pamiętam to Michael był gdzie indziej, w tym opku występuje Mikael ;P

    love&peace

    OdpowiedzUsuń
  10. strasznie się wciągnęłam w tą historię, proszę napisz ciąg dalszy! Prośę!, Baldzo ladnie plosie! *robi psie oczka*

    OdpowiedzUsuń
  11. W ostatnim momencie!
    Niech zabiją tego egzorcystę no!
    Drań z niego i tyle.
    Kuro coraz bardziej zależy i dobrze <3
    W sumie naszemu aniołowi też ^^

    OdpowiedzUsuń