poniedziałek, 17 lutego 2014

Namiętny Interes 1

Hey kochani,
ehh i znowu mi nie wyszło :( Miałam napisać one-shot'a ale jak zwykle mi się nie udało i kolejny tasiemiec powstanie, a że obiecałam, to wstawiam. 
Krótki, bo krótki, ale od czegoś trzeba zacząć. :) Mam nadzieję, że ogólnie pomysł opowiadania wam się spodoba :) O dziwo tym razem to nie fantasy a real :D 
Dziwne nie? Maru i real? Serio? Coś musi być nie tak :D haha ale jednak :)
Trudno mi się piszę takie opowiadania, ale wpadło mi do głowy i musiałam napisać, a tym bardziej się wami z tym podzielić :)


UWAGA!

Przypominam o konkursie, o którym mówiłam notkę wcześniej :)
Minimum 8 komentarzy pod tym postem, bym mogła mieć z czego losować:)
Jedna osoba- jeden komentarz:) Macie czas na komentowanie do 23 lutego do godziny 23:59 :) 
Następnego dnia - o ile będzie 8 komentarzyków - pojawią się wyniki:)
Powodzenia kochani : ) 

Wasza Maru;3 - która( nie chcąc się chwalić) w czwartek (20 lutego), kończy 23 lata:D

PS: Bądźcie wyrozumiali i nie krytykujcie za bardzo dobrze? *_*
Rozdział nie betowany. Draconk'a nawet nie wie o tym rozdziale:)
Mam nadzieję, że się jej spodoba :D
Nie krzyczcie! :D




Rozdział 1




- Coś ty powiedział? – młody blondyn energicznie wstał od stołu przewracając krzesło, na które nie zwrócił specjalnej uwagi. Miał teraz coś ważniejszego na głowie. A mianowicie zakopanie żywcem pewnego bruneta, który śmiał zabawić się jego kosztem.
- Wybacz, ale ten kontrakt, był dla mojej firmy bardzo ważny .. – zaczął brunet, lecz przerwał z trudem robiąc unik przed lecącym kubkiem.
- Umawiałeś się ze mną tylko z powodu kontraktu i pieniędzy mojego ojca?! Gdy to dostałeś tak po prostu mnie rzucasz?! – blondyn nie panował nad sobą. Zrobił krok w jego stronę zaciskając dłonie w pięści. Poza tym był w swoim domu i miał prawo robić co mu się żywnie podoba. Ich związek nie opierał się na miłości, bardziej na sexie, ale do diabła! Znali się od małego, ich rodzice pracowali w konkurencyjnych firmach, ale nigdy nie zabraniali im się bawić razem, lub odwiedzać. Potem ten podstępny wąż uwiódł go i teraz, gdy ma to co chciał chce go wyrzucić jak nic niewarty śmieć?!
- Wynoś się! Nigdy więcej nie zbliżaj się do mnie! – spojrzał na niego z bólem w oczach. Miał go za przyjaciela, a on wykorzystał jego zaufanie dla czegoś tak przyziemnego jak pieniądze? Nie. Tego nie da się wybaczyć.
- Ale Matt, proszę wysłuchaj mnie… Wiem, że zachowałem się jak ostatni drań ale… - tym razem cios go dosięgną. Blond włosy chłopak bez ceregieli wymierzył mu prawy sierpowy.  Zasługiwał na więcej, lecz Matt nie miał już na to wszystko sił. Chciał tylko zostać sam i z godnością  oddać się czemuś od stresującemu jakim na przykład jest rzucanie talerzami o ścianę lub wyżycie się na poduszce.
- Nie chcę tego słuchać! Powiedziałem wynoś się! To moje ostatnie ostrzeżenie. Wyjdź Josh. Wyjdź i nie wracaj. – blondyn spojrzał na bruneta zimno. Nie pokaże jak bardzo został zraniony, nie pokaże jak bardzo to wszystko go dotknęło. Nie będzie płakał. W końcu to tylko jego „były” najlepszy przyjaciel prawda?

Josh widząc, że nic nie wskóra ruszył w stronę drzwi. Obejrzał się jeszcze na chłopaka, który stał dalej w kuchni ze spuszczoną głową zaciskając dłonie na oparciu krzesła, po czym bez słowa opuścił mieszkanie cicho zamykając za sobą drzwi.
Gdy tylko blondyn usłyszał odgłos zamykanych drzwi, osunął się na podłogę i ukrył twarz w dłoniach. To było dla niego za wiele. Czy naprawdę pieniądze w tym świecie były na pierwszym miejscu? Czy był aż tak żałosny?  Dlaczego? Dlaczego życie tak musiało z niego zakpić? 

……………..

Ta noc nie należała do najlepszych. Matt  rano gdy zobaczył się w lustrze westchnął jedynie cicho. Czerwone od płaczu oczy, ciemne wory pod oczami, włosy w totalnym nieładzie, bladość – krótko mówiąc wyglądał jak siedem nieszczęść. Gdyby nie spotkanie w pracy, nie ruszałby się z domu. Niestety obiecał ojcu, że się zjawi. Nie był w stanie prowadzić, więc zamówił taksówkę. Gdy tylko dojechał pod budynek siedziby wziął głęboki oddech. Wysiadł z samochodu zupełnie odmieniony. W pracy zawsze zachowywał się profesjonalnie. Był wtedy idealny. Nie było tam miejsca na ckliwość i przyjacielskie stosunki. Nie radzisz sobie? Wylatujesz. Tysiące osób z chęcią objęłoby posadę w firmie MProduction. Mogli tam pracować tylko najlepsi. Blondyn  chłodnym wzrokiem zlustrował przybyłych na spotkanie mężczyzn i skinął im delikatnie głową. Matt, choć miał tylko 20 lat już od 2 lat pracował w firmie ojca. Mówili: "Nie da sobie rady. To zły pomysł, by dzieciak mieszał się w interesy." – Jednak mylili się. Poradził sobie, co gorsza został prezesem firmy. Nad nim był tylko jego Ojciec. Wielu zazdrościło mu i obgadywało, że to tylko zasługa jego Ojca, że tu pracuje. Jednak sami zdawali sobie sprawę, że to nieprawda. Matt był idealnym szefem. Idealnie kierował ludźmi i dogadywał się z klientami. Potrafił być czarujący jeśli wymagała tego sytuacja, lecz także stanowczy i jednocześnie uprzejmy. Umiał owijać sobie ludzie wokół palca bez żadnego problemu.

- Współpraca z RassMotionIndustries(RMI) pozwoli nam na zwiększenie naszej pozycji na rynku. Razem staniemy się jedną wielką firmą. Firmą najlepszą w naszym kraju. – Matt miał już dość tego spotkania. Czuł się paskudnie i miał ochotę wrócić do łóżka.
- Jednak nie możemy osiąść na laurach. Nasz kraj to za mało, musimy iść do przodu. Dlatego jeden z oddziałów zostanie otwarty w Japonii, a drugi w Wielkiej Brytanii. – Matt poderwał wzrok na ojca. Otwarcie oddziałów w innych krajach to dobry pomysł. Nieco ryzykowny, lecz mają tu wystarczającą renomę, by poradzić sobie z mniejszymi i średnimi firmami. To była odważna decyzja.
- Zgadzam się z tą koncepcją. To nie tylko pozwoli nam zarobić wiele pieniędzy – oczywiście o ile dobrze to rozegramy, ale także pomoże zdobyć szacunek firm zagranicznych, a może i na współpracę z MSMCity – powiedział spokojnie chłopak.
- Synu, czy ty nie wybiegasz za bardzo na przód? MSMCity to jak na razie dla nas za wysokie progi, aby chociaż myśleć o współpracy z nimi, musimy najpierw poradzić sobie na rynku światowym. – powiedział John Bayen patrząc na syna uważnie.
- Czas rzucić firmę na głęboką wodę. Pracuje tu wielu wspaniałych ludzi, mogę nawet powiedzieć – najlepszych. Udało nam się w niespełna 2 lata z podupadłej ruiny rozbudować MProduction do tego czym jest teraz. Choć jeszcze nie mamy oddziału w innych krajach, wiele firm wie o nas. A dowie się jeszcze więcej. Nie mamy czasu na zabawy. Albo wszystko albo nic. Jeśli uda nam się zdobyć szacunek MSMCity to rynek zagraniczny będzie nasz. – Matt spojrzał hardo na ojca. Nie lubił czekać, wolał działaś. Nigdy się nie mylił. Jego intuicja mu podpowiadała co ma robić.
 Starszy mężczyzna westchnął głośno i spojrzał na syna nieco zmartwionym wzrokiem. Doskonale znał syna i wiedział, jaki jest w domu, a jaki w pracy. Ufał mu. Sam doskonale zdawał sobie sprawę, że w czasie, gdy będą próbować sił na zagranicznym rynku, mogą także starać się o kontakt z MSMCity. 

- Dobrze. To dość ryzykowne. Nawet bardzo. Matt, zakładam, że wiesz, że jeśli się nie uda to będzie koniec? MSMCity nie daje drugiej szansy. Mają tyle firm do wyboru, mają w czym przebierać. Możesz przegrać już na początku. – powiedział John patrząc po zebranych. Wszyscy choć byli nieco zaskoczeni pomysłem młodego prezesa, mieli także obawy co do realizacji tego planu, lecz nie zamierzali wątpić w szefa.
- Uważam, że to dobry pomysł. Nie musimy być ogromną firmą, by zobaczyli nasz potencjał. Tu jesteśmy najlepsi, to i z innymi sobie poradzimy – powiedział puszysty mężczyzna po 40. Reszta przytaknęła.
- Zgoda, niech będzie. Poddaję się – powiedział Ojciec chłopaka unosząc dłonie w obronnym geście i uśmiechając się ciepło.
- Ale pod jednym warunkiem. Pojedziesz do Japonii, będziesz zarządzał stamtąd naszą firmą. To twój pomysł, więc MSMCity zajmiesz się ty. – John spojrzał na syna.
- Oczywiście. Dam z siebie wszystko – powiedział blondyn. 

…………………..

Miesiąc później. - W Japonii <3

Matt poluzował krawat krzywiąc się. Podróż w garniturze to najgorsze co mogło być. Nienawidził tych sztywnych i niewygodnych ubrań, lecz niestety musiał wyglądać dobrze. Poza tym inaczej do pracy nie mógł przyjść. W końcu był prezesem.
Rezydencja, w której miał zostać przez najbliższy rok wyglądała nowocześnie i bardzo przytulnie, ogromne łóżko w sypialni aż zachęcało, by położyć się na nim i choć na 5 minut zamknąć oczy.
Jednak nie miał na to czasu. Szybki prysznic, przebrać się i musiał udać się do pracy. Musiał nadzorować prace w biurze. Do tego jutro czekał go nabór pracowników. Nie mógł wszystkich zabrać z Nowego Jorku. 
- Czas do pracy – mruknął do swojego odbicia Matt wiążąc krawat i poprawiając przydługie już nieco włosy. Wziął aktówkę i opuścił mieszkanie.

20 komentarzy:

  1. Coś czuję, że to opowiadanie będzie takie onmonmnofmjgvfbhgfhdgf O3O'

    Uwielbiam Cię Maru, więc pisz dalej, czekam na next i niech wena będzie z Tobą. >U<

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Maru, ukrywasz się przed betą? Nieładnie!
    Zaczynasz od ostrej kłótni między kochankami. Szkoda, że Matt jednak nie dopuścił Josha do głosu. Brunet za bardzo nie protestował. Czyżby rzeczywiście mu nie zależało na przyjacielu?
    Czyli Matt wyjechał i jakby zaczyna wszystko od nowa? Ciekawe co tam chowasz w rękawie Maru.

    OdpowiedzUsuń
  3. To opowiadanie na serio może być anahanjdksjdksndorhs *A* Jak na mój gust zaczyna się świetnie *w* Już bym przeczytała następny rozdział <3 Nie każ nam czekać długo!
    Było tak fajnie i uroczo, mimo, że początek do takie nie należał, ale ja wiem, że niedługo to się zmieni, i że to ,,niedługo" będzie szybko :3 Koocham Twoje opowiadania, a to zaskarbiło sobie moją sympatie~! ♥ *3*
    Pozdrawiam i weny życzę~! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Grr, glupiutka, jak moglas takie cos mi zrobic ?????????/ Ja sie pytam, co z moim zaufaniem do Ciebie, jak ja teraz bede mogla spojzec Ci w twarz po takim czyms ??? Jak moglas mi nie powiedziec ze piszesz ? Nie no, jaja sobie robie. Kocham Cie nad zycie i dziekuje Ci za taka niespodzianke.
    Cos mi sie zdaje, ze znam Matt'a z lusterka, czyz nie ? ;) Troche sie na mnie wzorowalas :)
    Oczarowalas mnie ta realnoscia i mysle, ze to moze byc nawet bardziej ekscytujace niz The Allies, w ktorym jestem zakochana. Bledy sa, ale malutke, moja Maru juz nauczyla sie chodzic ;) (pisac normalnie kwestie a nie jak w The Allies po kolei kazdy bohater prowadzi monolog i domyslaj sie czlowieku o co c'mon)
    Tak wgl , to Kocham Cie ! I .... Kocham :) czekam z niecierpliwoscia na nastepny odcinek, a beta tego, czeka w kolejce tuz za The Allies ;) Troche nie mam sily, bo silownia i zajecia teatralne, ale jekos ogarne ;)










    Buziam mocno ! :*

    Draco'nka

    OdpowiedzUsuń
  5. ooo zaskoczyłaś mnie.. taka odskocznia do reala (nie mylić z marketem) to ciekawy pomysł i od początku już mnie urzekło, więc niech wena ci sprzyja ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super super super:D Podoba mi się ten styl pisania:) Zaczyna się interesująco, jestem bardzo ciekawa co się stanie w dalszych odcinkach^^ Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy:)

    Pozdrawiam;)
    Lemoniadka

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi się podoba. Nie spodziewałam się że będziesz pisać real ale wygląda to wspaniale. Ta kłótnia na początku kurczę zaczęłaś z przytupem. Josh nie walczył? Nie zależało mu.. dziwne. Skoro się przyjaźnili wcześniej chociaż to mógłby odbudować ale to dopiero początek.
    Wyjazd do Japonii całkiem ciekawy i daje możliwości.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmm Japonia <3 Zapowiada się bardzo ciekawie ^^ Pisz pisz :D
    MisaoKuroShi

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten Josh... Dobrze mówię? Okropnie potraktował Matta. No, ale tak się często dzieje jeżeli w grę wchodzą ,,pieniądze". Ciekawie przedstawiłaś tego blondynka i mam jakby przeczucie, że kogoś spotka w tej Japonii. Ugh narobiłaś mi smaka na następny rozdział ;3
    Weny życzę i aby armia nieziemskich bish'ów cię otaczała. ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    bardzo mi się podoba, zaczyna się bardzo interesująco i jestem ciekawa jak to dalej poprowadzisz... och mam coś złego ochotę zrobić Joshowi, za takie potraktowanie Matta... czyżby Matt wyjechał i zaczynał wszystko od początku...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Nowe opowiadanie *.* Zapowiada się ciekawie, żebyś tylko wiedziała jak mnie ciekawość zżera od środka. Matt, hm... dla mnie już Mati <3 I akcja w Japonii może być nieźle, tylko skoro się już bierzesz za real to pilnuj się faktów i realiów życia, bo wiele naszych norm etycznych bardzo odbiega od kultur Wschodu. Stylistycznie wypadło dobrze, więc albo ja jestem zbyt zmęczona, żeby błędy wyłapać, albo ty ich po prostu nie robisz. Dumna z ciebie jestem :)
    Co ja mogę więcej powiedzieć? Czekam na kontynuację!!
    Całuski ;*
    Ciri666

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj :D Informuję o nowym rozdziale :P http://dreamofyaoi.blogspot.com/2014/02/rozdzia-xvi-pragnienie-bycia.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Hmmm... To pierwsze opowiadanie, jakie u Ciebie czytam, dlatego cieszę się, że zaczęłaś coś nowego. Od razu mówię, że zostałam przez nie wciągnięta i czekam na rozwój sytuacji... Oby szybko, bo mój mózg podpowiada mi już tysiące opcji i chcę zobaczyć, jak ty to sobie wymyśliłaś.

    A i jeszcze, spóźnione, ale zawsze: wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!

    Pozdrowionka, Weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  14. Pięknie nowe opowiadanie!! :) wybacz kochanie że nie komentowałam ale wiesz jak to jest :/

    WENY!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  15. soooł, to pierwszy raz jak coś tu komentuje. Dlatego możesz spodziewać się rozbudowanego koma xD
    Jeśli chodzi o to opko, to faktycznie jestem zaskoczona, iż zaczęłaś pisać coś, co nie należy do fantasy. Pierwszy rozdział mnie zaintrygował i pomysł jest ciekawy, choć nic więcej nie mogę powiedzieć. Czekam na więcej ;)
    A teraz, co do reszty. Przeczytałam większość opowiadań z tego bloga i muszę szczerze powiedzieć, że naprawdę podoba mi się jak prowadzisz fabułę. To świetne.
    Jednakże muszę przyznać, że mam małe zastrzeżenia, które troszku kują mnie w oczy, tzn. powtórzenia i zdrobnienia. Naprawdę, czasami w niektórych rozdziałach jest tyle zdrobnień, że robi się po prostu meeeega słodko, co dla mnie jest trochę nie tego. Ale nie wiem, może tylko ja się czepiam ;p
    A poza tym, życzę duuużo weny ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazdy ma inny styl pisania , Maru słodzi nie tylko w rozdzialach :)
      Ona ma juz taki styl bycia, wiec to trzeba poprostu tolerowac ;)

      Pozdrawiam,
      Draco'nka

      Usuń
  16. Pierwszy rozdział mnie zaciekawił, Matt wydaje się naprawdę ciekawą postacią...Ciekawe czy wróci do Josha, co moim zdaniem by było słodkie, zmieniające się na lepsze seme, słodycz <3 Z drugiej strony wygląda to tak, jakby miał kogoś spotkać w Japoni...Idę czytać następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Niezły początek nowego opowiadania skarbie.
    Jak zawsze nic dodać nic ująć, ja po prostu zbyt kocham twoje opka, żeby widzieć jakieś błędy.
    Weny!!
    __________________________________________
    http://opowiadaniayaoi-nany.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. nie ma to jak zaczac opko od rozwalenia zwiazku ;) no i ciekawie, ze wszystko bedzie calkowicie.. normalne. mam nadzieje, ze nas nie zawiedziesz, Maru c:

    love&peace

    OdpowiedzUsuń
  19. Zerwanie na początku opowiadania - nie do przebicia. Zapowiada się ciekawie.
    Liczę na dobrą wenę w dalszym opowiadaniu.
    nie zawiedź mnie Maru - ale i tak to jest niemożliwe byś mnie zawiodła .

    OdpowiedzUsuń