sobota, 18 listopada 2017

Namiętny Interes 8

Heyo kochani!
Maru wraca z kolejnym rozdziałem "Namiętnego Interesu" mam nadzieję, że wam się spodoba. (O ile ktokolwiek przeczyta, zagląda tu ktoś jeszcze?)
W tym rozdziale czekają na was rozterki Matt'a. <3
Pojawi się również nowa postać ;)
Przepraszam, że tak późno, ale Maru wróciła do Holandii do pracy i pracuje, łącznie z dojazdami z i do pracy doliczając jeszcze, że godzinę przed wyjazdem trzeba wstać, prawie 15 godzin.
Jednak mam zamiar wstawiać posty co 2 max 3 tygodnie <3
To tak na początek, potem spokojnie :D Rozkręcę się i będzie tego więcej <3
Nie przedłużając.
Zapraszam na rozdział <3 



PS.  Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy <3 Jeśli coś się znajdzie( a na pewno się znajdzie) wybaczcie i kochajcie <3 

Wasza Maru <3 


Rozdział 8 








Matt starał się jak mógł robić dobrą minę do złej gry, Akai wydawał się taki szczęśliwy z powodu tamtego mężczyzny, za to on z powodu innego mężczyzny miał mętlik w głowie. Co Josh kombinował? Czy to było szczere? A może znowu chce się zabawić jego kosztem? Jeszcze niedawno myślał, że go zna, a teraz? Nie ufał mu… Ryzyko ponownego skrzywdzenia było ogromne. Czy chciał się na to pisać ? Ponownie pozwolić aby przyjaciel wbił mu nóż w plecy? Starał się o tym nie myśleć, ale to było bardzo trudne. Jak miał o tym nie myśleć? Byle razem tyle lat, byli najlepszymi przyjaciółmi, a nawet partnerami w łóżku. Nie dało się o tym od tak zapomnieć. Spojrzał na chłopca, któremu nie schodził uśmiech z buzi. Po chwili westchnął cicho by uśmiechnąć się do chłopca i podsunąć mu kolejny kawałek pizzy. Jednak poza sprawą Josh’a była jeszcze jedna sprawa, którą się martwił. Nieznajomy Książę jego braciszka. Mężczyzna, który go uratował. Owszem, był mu za to bardzo wdzięczny, jednak nie znał go, a chłopiec tak wesoło mówił o spotkaniu z nim. Martwił się o niego. Nie chciał żeby Akai cierpiał, poza tym bohater czy nie, może skrzywdzić jego braciszka! W końcu z tego co zdążył się zorientować, był to dorosły mężczyzna! A co jeśli wykorzysta jego brata? Będzie grał na jego emocjach? Przez tą sprawę z Josh’em za dużo miał w głowie czarnych scenariuszy. Był tak pogrążony w swoich ponurych myślach, że nie słyszał co chłopiec do niego mówił. Ocknął się dopiero po dłuższej chwili patrząc na chłopca przepraszająco.
- Matt! Słuchasz mnie ?! Ziemia do Matt’a! – Akai nadął policzki już od 10 minut starając się porozumieć z młodym mężczyzną, który jak widać uciekł gdzieś myślami.
- Co? Ah tak… Wybacz, co mówiłeś ? – uśmiechnął się wymuszenie. Chłopiec spuścił wzrok i szepnął.
- Wiem, że coś cię trapi. Widzę też, że nie chcesz o tym rozmawiać… Wiem, że znasz mnie od niedawna, jednak ja naprawdę traktuje cię jak brata. Jak rodzinę… bo sam powiedziałeś, że jestem twoim braciszkiem…- powiedział niepewnie niebieskooki.
- Dlatego możesz mi powiedzieć. – zerknął na Matt’a nieśmiało.
- Ciągle to ja polegam na tobie, czemu nie chcesz zaufać mi ? Polegać na mnie? Wiem, że dużo rzeczy nie wiem , jednak nie mogę patrzeć jak się smucisz. Proszę, nie zaprzeczaj – powiedział szybko, gdy Matt już chciał powiedzieć, że przecież nic mu nie jest.
- Akai, dziękuję. Martwisz się o mnie. Jednak ta sprawa… To dla mnie bardzo trudne, bolesne- szepnął blondyn patrząc smutno na braciszka. Ufał mu! Chciał mu się zwierzyć, jednak nie chciał go obarczać swoimi zmartwieniami.
- To… nie rozmowa na teraz – powiedział Matt kręcąc głową.
- R... Rozumiem. – odezwał się chłopiec, a w oczach dało się zauważyć ból, zawód.
Chciał by Matt polegał na nim, mógł mieć w nim oparcie tak jak on ma oparcie w nim i w jego ojcu i Mary. Jednak to chyba nie działało w obie strony.
- Nie jestem głodny. Pójdę spać… Nie! Zostań. Poradzę sobie- powiedział szybko Akai i zaraz wstał sam podpierając się na kuli pokuśtykał do swojego pokoju, gdzie zamknął drzwi. Po policzkach popłynęły łzy. Przez to wszystko bał się, że pomimo zapewnień Matt nie ufa mu w pełni. Może go jeszcze nie zaakceptował? Litość? Czyżby to była tylko litość? Akai usiadł na łóżku kuląc się i płacząc cicho.

Matt westchnął cicho. Chciał za nim iść, jednak nie wiedział, że to nie był dobry moment. Teraz i tak nie był w stanie o tym mówić. Miał nadzieję, że Akai go zrozumie. To było za wcześnie, rany były zbyt świeże, do tego pojawienie się dzisiaj Josh’a u niego w biurze wytrąciło go z równowagi. Tęsknił za nim. Chowając twarz w dłoniach pozwolił sobie na chwile słabości. Łzy popłynęły cichutko. Obiecał sobie, że nigdy więcej nie będzie przez niego płakał. Jednak czuł się taki bezsilny. Nie wiedział co powinien zrobić. Sobota… To za kilka dni. Spotkać się z nim? Porozmawiać? Jednak czy było o czym? Ciekawość brała górę, poza tym miał cichą nadzieję, że Josh naprawdę żałuje.
Matt wstał od stołu wyrzucając opakowanie po pizzy do kosza, by następnie udać się pod prysznic. To był ciężki dzień, a jutro miał ważne spotkanie, do tego dwóch nowych kandydatów do pracy miało przyjść na rozmowę.
Jednak ta noc nie należała do udanych. Zaspany i potargany rano szykował się do wyjścia. Starał się jakoś okiełznać swój wygląd jednak podkrążone od zmęczenia oczy, czerwone od płaczu, do tego włosy, które nie chciały współpracować. Jeszcze nigdy nie wyglądał tak źle.
Zapukał do pokoju chłopca, jednak Akai nie chciał z nim rozmawiać. Kolejny powód złego samopoczucia. Zostawił dla chłopca śniadanie i wyszedł cicho zamykając drzwi, wiedząc, że za kilka godzin przyjdzie znajoma sąsiadka, by posiedzieć z chłopcem i przygotować mu obiad.

Akai zmęczony płaczem zasnął, obudziło go pukanie do drzwi. Jednak nie odezwał się. Nie chciał teraz z nim rozmawiać. Nie teraz gdy wiedział, że ten nie ma czasu i musi wyjść do pracy. Poza tym nie chciał współczucia. Nie chciał, by Matt się zmuszał, by cokolwiek mu powiedzieć, bo on jest smutny. Słysząc szczęk zamykanych drzwi wyszedł z pokoju. Widząc śniadanie spuścił wzrok. Zjadł swoją porcję zmywając po sobie naczynia. Było mu przykro. Wiedział, że może zareagował zbyt emocjonalnie. Za bardzo wziął to do siebie ale naprawdę zależało mu na Matt’ie. Przy nim naprawdę czuł się, jakby miał rodzinę. Kochającego brata troszczącego się o niego. Jeśli miałby to teraz stracić… Załamałby się. To nie tak, że przyzwyczaił się, do pieniędzy, luksusu. Nie o to chodziło, ale o czułość, o miłość, zaufanie i rodzinę. Chciał przeprosić Matt’a. Może nie powinien naciskać? A co jeśli z jego winy mężczyzna czuł się smutny? Nie myśląc zbyt wiele poszedł do sypialni chcąc się ubrać i pojechać do biura. Musiał z nim porozmawiać. Przeprosić.
Jednak gdy chciał założyć spodnie napotkał opór.
- Wstrętny gips! – warknął Akai i pacnął się na łóżko zły, że z tak błahego powodu jest uziemiony w domu.
Nie mógł przecież iść w krótkich spodenkach! Była zima! Pozostało mu czekać.

Tymczasem w biurze…

- Matt! – Mary widząc w jakim stanie jest młody mężczyzna zaraz szybko zaciągnęła go do jego gabinetu i posadziła na krześle podając mocną kawę.
- Nie ruszaj się. Masz szczęście, że zawsze nosze ze sobą puder do pracy- powiedziała kobieta wyciągając małą kosmetyczkę.
- Pu.. co? – spojrzał na swoją sekretarkę zaskoczony. Matt nie spodziewał się, że kobieta zechce robić mu makijaż.
- Mary nie przesadzaj. Nie potrzebuje..- zaczął ale kobieta spojrzała na niego srogo ale widać było, że się martwi.
- Kochanieńki. Masz dzisiaj zebranie, na którym będzie jeden z przedstawicieli MSMCity, cóż nie jest to nikt ważny ale doskonale wiesz, że patrzą nam na ręce, do tego jeszcze dwie rozmowy z kandydatami. Zaufaj mi. – zaraz nałożyła mu fluid tuszując podkrążone oczy.
- Gotowe, a teraz pij tą kawę, za 10 minut masz spotkanie – powiedziała wiążąc mu od nowa krawat.
- Co wy byście beze mnie zrobili ? – westchnęła uśmiechając się czule.
Matt odwzajemnił uśmiech. Ta kobieta to skarb. Nie wiedział na co ojciec jeszcze czeka, w końcu jeszcze ktoś mu sprzątnie ją sprzed nosa.
- Dziękuje Mary. – pocałował kobietę w policzek, wypił kawę i poszedł na zebranie.
Miał tak napięty grafik, że nie wiedział kiedy dzień pracy dobiegł końca. Jedna rzecz zakończyła się sukcesem, obydwu kandydatów zatrudnił, więc w końcu mógł dać komuś dzień wolny.
Zmęczony wyszedł z budynku. Z tego co się dowiedział spotkanie było sukcesem. Przedstawiciel z MSMCity wyglądał na zadowolonego z jego pomysłów i z tego jak prosperuje firma. Przez całe spotkanie czuł na sobie uważny wzrok mężczyzny. Nie dziwił się, w końcu w MSMCity pracowali jedni z najlepszych. Pomijając samo spotkanie, mężczyzna był wysokim brunetem, ciemne wręcz czarne oczy. Czuł się nieswojo pod ich czujnym spojrzeniem. Musiał przyznać jedno. Ten mężczyzna był przystojny, dobrze zbudowany. Gdyby nie to, że obiecał sobie, że więcej nie będzie się z nikim spotykał, tym bardziej pracującym w firmie konkurencyjnej, to chętnie schowałby się w jego szerokich ramionach. Był idealnie w jego typie, jednak to uważne spojrzenie ciemnych oczu, sprawiało, że mężczyzna czuł niepokój. Reprezentant MSMCity wydawał się tajemniczy, niebezpieczny ale jednocześnie elegancki i dobrze wychowany. Jednak to tylko jego przemyślenia. Poza tym o czym on myślał!? Wiedział, że od dawna z nikim nie spał ale żeby myśleć nagle o jakimś facecie!? Westchnął ciężko. Powinien wracać do domu. Ojciec już dawno zabrał Mary, a on starał się złapać taksówkę, co o tej porze było dość trudne. Zły w końcu poluzował krawat i ruszył w stronę kawiarni. Był zmęczony, zmarznięty, a wisielczy nastrój dawał mu się we znaki.
W kawiarni  zamówił kawę i ciastko. Należało mu się coś słodkiego! Matt usiadł przy stoliku w najdalszym kącie, jakby chowając się przed światem. Skoro trochę tu posiedzi, równie dobrze może przejrzeć dokumenty prawda? Zajęty papierami popijając kawę nawet nie zauważył, aż ktoś do niego podszedł.
- Nawet po pracy wciąż siedzisz w papierach? – powiedział męski głos, a mężczyzna nagle opadł na krzesło naprzeciwko niego.
Matt podniósł wzrok zaskoczony. Widząc mężczyznę z dzisiejszego spotkania miał ochotę walić głową w stolik. Chciał szybko poprawić krawat i potargane już włosy jednak odpuścił. Był zły, że dał się złapać w takim stanie komuś z MSMCity.
- Traktuję swoją pracę bardzo poważnie. Nie lubię zostawiać spraw na jutro. – wyjaśnił przyglądając się uważnie mężczyźnie. Co on tu robił?
- Siedziba MSMCity jest na drugim końcu miasta. – zauważył Matt upijając łyk kawy. Nie był głupi, wiedział, że to spotkanie nie jest przypadkowe. Sprawdzali go? Śledzili? Nie! Chyba oszalał. Jednak na pewno starali się zobaczyć co kombinuje i rozumiał ich podejście.
- Przejdź od razu do rzeczy.- poprosił odkładając papiery do teczki, by po zaraz schować ją do aktówki.

Mężczyzna zaśmiał się głośno patrząc na blondyna przed sobą. Nie ma co. Więc, jednak to była prawda co mówili o młodym Bayen’ie. Twarda sztuka, zawzięty, pewny siebie, pracowity i chociaż miał do czynienia z kimś z firmy konkurencyjnej, lepiej prosperującej to nie uciekał i nie kulił się. To się mężczyźnie w nim spodobało. Ten młody Bayen znał wartość swojej firmy, a to było ważne.
- Owszem. To nie jest przypadkowe spotkanie. Czekałem na ciebie. – brunet zamówił sobie kawę, czarną z cukrem, bez mleka.
- Spotkanie dobiegło końca, a ja dalej mam do ciebie mnóstwo pytań. Twoje pomysły są bardzo trafne, dobrze dopracowane. Widać, że znasz się na rzeczy. Twoi pracownicy chociaż są nowi, szanują cię. Nie podważają twoich decyzji, ale działa to także w drugą  stronę. Słuchasz pomysłów swoich pracowników, nie przypisujesz sobie ich zasług, motywujesz ich do dalszej pracy. W pracy jesteś opanowany i stanowczy. – powiedział ciemnooki upijając łyk kawy lecz nie spuszczając czujnego wzroku z blondyna, który pod tym spojrzeniem odwrócił wzrok , jednak by po chwili spojrzeć hardo na mężczyznę.
- To należy do moich obowiązków. Praca na pół-gwizdka mnie nie interesuje. W tej branży nie ma czasu na zwątpienia, czy smutki. Trzeba iść do przodu, uczyć się na błędach… Wiem po co przyszedłeś. Skoro chcieliście mnie sprawdzić wystarczyło umówić się na spotkanie w biurze. Oprowadziłbym cię i pokazał jak pracujemy – powiedział Matt. Nie da się ! Zbyt wiele pracy i sił poświęcił na ten projekt. Poza tym nie zamierza stracić szansy na współpracę z MSMCity.
- Owszem, nasza firma prześwietla waszą. Sam rozumiesz. – zaśmiał się mężczyzna.
- Jednak nie jestem tu służbowo, a prywatnie- brunet widząc zaskoczenie na twarzy blondyna uśmiechnął się delikatnie. Obserwował go już na bankiecie, był tam z sekretarką zastępcy Dyrektora, panią Tamurą. Na początku sądził, że to jeden z tych firm co chcą się wybić poprzez współpracę z nimi. Wykorzystać ich, jednak po tym spotkaniu zmienił zdanie. Matt Bayen może i był młody ale swoją pracę wykonywał wzorowo.  Podczas spotkania, gdy przedstawiał swoje pomysły widać było, że liczy się u nich ciężka praca, umiał rozplanować obowiązki swoich pracowników. Poza tym blondyn podawał same konkrety. Spotkanie przebiegło szybko i sprawnie. Wszystko zostało wyjaśnione. Szef idealny. Jednak brunet miał okazję obserwować go już jakiś czas, lecz teraz pierwszy raz miał okazję spotkać innego Matt’a niż tego, którego poznał w biurze. Potargany, roziskrzone oczy, już nie był taki nienaganny jak w biurze. Jednak nie ujmowało to tego jak blondyn pracuje. Bruneta zaciekawiła ta zmiana PRACA – PO PRACY. Chciał poznać go bliżej. Jak zachowuje się po pracy? Co robi? Tak, ten młody mężczyzna go zainteresował, a on nie odpuszczał.
- Skoro prywatnie, to wybacz, ale muszę już iść. Jeśli jednak chciałbyś się umówić na spotkanie dotyczące naszych firm jesteś zawsze mile widziany – powiedział Matt dopijając kawę i zostawiając ledwo ruszone ciasto.
Oho mężczyzna chciał mu uciec, jednak to nie koniec. Brunet miał asa w rękawie.
- Bądź pewien, że niedługo się skontaktuje- powiedział podając blondynowi swoją wizytówkę. Michael Kou. Japończyk? Mieszaniec? Matt wziął wizytówkę chcąc mu dać swoją, lecz ten dał mu do zrozumienia, że doskonale wie jak go znaleźć i jak się z nim skontaktować. To było frustrujące! Co sobie ten facet myślał!? Nie miał do czynienia z dzieckiem! Już chciał coś powiedzieć, gdy nagle odezwał się brunet.
- Rzadko się zdarza, by nasza firma, aż tak się kimś interesowała. – powiedział bez krępacji Michael uśmiechając się tajemniczo.
- Postaraj się tego nie popsuć, a może kiedyś będziemy pracować razem. Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć o MSMCity zadzwoń – puścił mu oczko i zostawił zaskoczonego mężczyznę samego.
Zadzwoni. Wiedział o tym. Blondyn zbyt mocno chciał poznać MSMCity. Jeden z asów wykorzystany.

Matt wrócił do domu i rzucił teczkę w kąt. Co ten gość sobie wyobrażał?! Był taki pewny siebie. Zdecydowanie zbyt pewny siebie.
Blondyn usiadł spoglądając na wizytówkę w dłoni. Musiał się z nim skontaktować. Jednak nie da mu tej satysfakcji. Poczeka do poniedziałku. Nie ma się co spieszyć.
Blondyn wziął szybki prysznic i  przebrał się w wygodniejsze ubranie.
- Akai? – zapukał do jego pokoju, by zaraz uchylić delikatnie drzwi.
- Możemy porozmawiać? –spytał niepewnie blondyn stojąc w progu.
Akai słyszał, jak Matt wrócił do domu. Bał się tej rozmowy, jednak wiedział, że nie powinien na niego naciskać. Nie powinien się obrażać o coś takiego. W końcu to było coś co trapiło Matt’a, coś bolesnego. Nie chciał go smucić jeszcze bardziej.
-Matty!- Akai wstał z łóżka i pokuśtykał do niego. Matt widząc to podszedł do chłopca i go przytulił.
-Ej, nie płacz mi tu łobuzie- uśmiechnął się mężczyzna, gdy Akai zaczął go przepraszać i płakać.
- Martwiłeś się o mnie. Nie jestem na ciebie zły. Obiecuje ci, że jak tylko wszystko przemyślę i ułożę na spokojnie, to wszystko ci powiem. Obiecuje – szepnął Matt.
Akai nie mógł sobie wymarzyć lepszego brata. Uśmiechnął się delikatnie ocierając mokre od łez policzki.
- Chciałem iść do ciebie do biura, ale przez ten gips nie mogłem się ubrać. – mruknął chłopiec.
- Na pewno jesteś głodny. Chińszczyzna? – Akai wyszczerzył się podając blondynowi telefon.
Mężczyzna zaśmiał się cicho biorąc telefon do ręki. Taki mały gest, te drobne czułości, rozmowa, zrozumienie – sprawiło, że poczuł się o wiele lepiej. O pracy i o Josh’u będzie myślał jutro. Dzisiaj potrzebował odpoczynku, odskoczni od tego wszystkiego.
Teraz zamierzał spędzić mile wieczór, zajadając się pyszną chińszczyzną  w miłym towarzystwie.


12 komentarzy:

  1. No i co ja mam napisać, musiałam znaleźć pierwszą część w odległym chyba 2013 roku i przypomnieć sobie o co chodziło. Teraz już wiem. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i w opowiadaniu i u ciebie i następna cześć nie ukaże się niedługo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Awesome! Nic dodac, nic ująć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    kochana autorko, choć mam zaległości w czytaniu i komentowaniu, to jednak jestem, no czytam w miarę swoich możliwości... ale dzisiaj przychodzę z prośbą 31 stycznia platforma blog.pl zostanie zamknięta, i tak wiem przeniosłaś się z stamtąd już dawno temu, ale mi dokładniej chodzi o jedno z opowiadań „Serce nie sługa”, ono jest nie dokończone ale jednak zależało by mi aby tutaj sie pojawiło, bo czasami zaglądałam tam aby je przeczytać...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Droga Basiu, jeśli znasz może link do mojego poprzedniego bloga, chętnie je skopiuje i wstawię tutaj i zacznę pisać nowe rozdziały do niego, bo ja niestety zgubiłam gdzieś link do starego bloga :(
    Pomożesz?
    Pozdrawiam i dziękuje że jesteś, zaglądasz i czytasz <3
    Maru:3

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    to ja ;] przepraszam, ze dopiero teraz odpisuję, ale wyjechałam i nie miałam żadnej możliwości nawet zajrzeć tutaj, czyli całkowity brak internetu... cieszę, się że piszesz, że je będziesz kontynuować, choć ja sama ucieszę się z jakiegokolwiek Twojego tekstu ;]
    nie ma sprawy, pamiętam, bo często tam zaglądam ;] oto on: http://marulove.blog.onet.pl/
    no i powiem tak, że chyba zacznę czytać ponownie opowiadania między czasie, bo wiem, że niektórych to nie komentowałam rozdziałów ;]
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Basiu, jestem właśnie w trakcie poprawiania "Serce nie Sługa", jeśli chcesz być informowana o rozdziałach może znajdziemy lepszy sposób komunikacji niż blog? :)
      moje gg: 10136531
      pozdrawiam cieplutko
      Maru :3

      Usuń
  6. Witam,
    w końcu zawitałam tutaj z komentarzem, liczy, że coś nowego szybka się pojawi ;]
    wspaniały rozdział, ciekawe jak zareaguje, jak się dowie, że Josh to ten wybawiciel ;]a Michael czyżby miał chrapkę na Matta?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Droga Maru! Dziękuję Ci za wszystkie opowiadania i słowa delikatnie.Mam nadzieję,że wrócisz niedługo.Życzę Ci dużo weny.Pozdrawiam Cię serdecznie.😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    kochana autorko, pamiętasz o nas, o swoich opowiadaniach jeszcze? ja tęsknię...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Heja czy beda jeszcze kontynuowane opowiadania ? Strasznie mj ich brakuje i jestem ciekawa co dalej ?😊😊😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę nad powrotem, ale nie chce wstawiać byle czego, dlatego odkładam to już jakiś czas, ale można powiedzieć że moje zycie powoli sie unormowało. Wiadomo że nie już tak często, ale w tym roku chce zrobic come back i wrócić do pisania. Jednak nie wiem czy bede w stanie od razu zakończyc zaczęte opowiadania, wiec raczej zaczne od czegooś nowego. Ale na spokojnie, tym razem naprawde mam zamiar wrócić :) Niestety nie mam już gg i jedyny sposób by sie ze mną skontaktować to mailowo : maru20@onet.eu
      pozdrawiam

      Maru ~`

      Usuń
  10. Witam,
    kochana ja tak z zapytaniem co u Ciebie słychać? Bo to już tak dłuższy czas bez żadnego odzewu...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń