Hey Misie ! <3 Kolejny rozdział - zapraszam do czytania i mam małe pytanko.
Czy ciężko trafić na mój blog? Moje pytanie wynika z tego, że moja koleżanka nie mogła go nawet znaleźć wpisując dokładną nazwę w Internecie :( Może dlatego nikt prawie nie czyta?
Dajcie mi znać jak znaleźliście tego bloga. - będę wdzięczna <3
Wasza Maru ~
Rozdzial
10 – Wilki wokół stołu
Wieczór
był duszny mimo śniegu za oknem. W komnatach królewskich zapłonęły wysokie
świece. Valmar siedział nad mapą, a Lior stał obok niego z wyraźnym napięciem w
oczach.
–
Zidentyfikowałeś wszystkich obecnych w zamku tamtej nocy? – zapytał król.
– Tak,
mój panie. Lord Davent, Lady Ilvena, dowódca straży i... ktoś jeszcze. Ktoś,
kogo nie powinno tu być. Nazwisko zostało wymazane z listy gości sprzed lat.
Ale pergamin… nie kłamie.
Valmar
zmrużył oczy. – Kto?
– Lord
Malder z niższego rodu zachodniego pogranicza. Jego nazwisko wraca w
korespondencji twojego ojca i… królowej. Często. Zbyt często.
Valmar
spojrzał w pustkę komnaty. – Zwołaj zamkniętą radę. Tylko wybrani. Bez straży,
bez skrybów. I sprowadź Rafaela.
……………………..
– Mam
z nimi usiąść? – Rafael patrzył na Liora jakby usłyszał żart. – Z tymi, którzy
chcieliby mnie widzieć martwego?
–
Dokładnie z nimi – odpowiedział Valmar. – Bo jeśli spojrzą ci w oczy i dalej
będą kłamać, będziesz wiedział, kogo się bać.
Rafael
milczał przez dłuższą chwilę. W końcu kiwnął głową. – Więc chodźmy. Do wilczego
stołu.
Valmar
zasiadł na czele. Rafael – tuż obok.
Lord
Davent już tam był. Obok niego Lady Ilvena, z wiecznie splecionymi palcami i
maską świętej oburzonej. Lord Malder wszedł jako ostatni — z opóźnieniem i zbyt
pewnym siebie krokiem.
–
Zebraliśmy się, by omówić poważne zarzuty – powiedział Valmar spokojnie. – Ktoś
na tej sali pomógł w zdradzie królowej z Południa. Ktoś z tej sali wiedział, że
matka Rafaela została wystawiona na śmierć.
Malder
uśmiechnął się, chłodno. – Król stawia poważne oskarżenia.
– A
królewicz je potwierdza – odparł Valmar. – Rafael, powiedz, co czytałeś.
Rafael
wyciągnął dziennik matki. Otwarł na zaznaczonej stronie. Zaczął czytać, głosem
spokojnym, ale wyraźnym.
Gdy
skończył, cisza była dusząca.
– I co
to niby udowadnia? – zapytała Ilvena. – To tylko słowa martwej kobiety.
Rafael
spojrzał na nią. – Czasem właśnie słowa zmarłych są jedynymi, które warto
usłyszeć.
Wtedy
Valmar wstał. – Dobrze. Skoro tak… każdemu z was zadam jedno pytanie. I jeśli
skłamiecie – wiedźcie, że konsekwencje nie będą symboliczne.
Zaczął
od Daventa.
–
Gdzie byłeś w noc ucieczki królowej?
Davent
spojrzał Valmarowi prosto w oczy. – W sypialni. Ze swoją żoną.
– Dwa
piętra od wieży. A żona zmarła rok wcześniej. – Valmar rzucił pergamin na stół.
Davent
zbladł.
Valmar
odwrócił się do Rafaela. – I teraz wiesz, kogo masz się bać.
Późnym
wieczorem, gdy sala opustoszała, a Lordowie wyszli jeden po drugim — Davent z
ponurym milczeniem, Ilvena z cieniem gniewu, Malder bez słowa — Rafael został
jeszcze chwilę przy stole. Dłoń wciąż ściskała dziennik.
Valmar
podszedł do niego powoli.
– Nie
musiałeś tam być – powiedział. – Ale byłeś.
– Nie
chciałem dłużej uciekać.
– A
mimo to… jesteś nadal sam?
Rafael
spojrzał na niego. – Sam… ale nie bezbronny.
Valmar
skinął głową. – To wystarczy na początek.
I
wtedy ktoś zapukał do drzwi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdzial
10 Część 2 – Cień poza murem~
Drzwi
otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. W progu stanął młody chłopak — posłaniec
w barwach rodu Maldera. Jego tunika była przysypana śniegiem, a policzki
zaróżowione od zimna.
–
Książę Rafael? – odezwał się niepewnie.
Valmar
spojrzał na niego jak drapieżnik, który nie ufa zającom przynoszącym listy.
–
Czego chcesz?
– Mój
pan… lord Malder… chciałby porozmawiać. Prywatnie. – Posłaniec wbił wzrok w
podłogę. – Twierdzi, że to sprawa, której nie może wypowiedzieć publicznie.
Rafael
uniósł brwi.
– Sam?
– Tak.
Tylko on i ja.
– I
bez straży – dodał Valmar, jakby już znał zakończenie tej bajki.
Rafael
zacisnął dłonie.
–
Gdzie?
– W
oranżerii. O zachodzie. Jutro.
Zapadła
cisza. Valmar odwrócił się do Rafaela.
– To
pułapka.
– Wiem
– odpowiedział chłopak. – Ale jeśli nie pójdę, stracimy trop.
– A
jeśli pójdziesz, możesz stracić gardło – odburknął król.
Rafael
spojrzał na niego z tą samą twardą determinacją, którą Valmar znał już aż za
dobrze.
– Nie
po to wróciłem z martwych, by teraz się cofać.
Valmar
zacisnął szczękę.
–
Idziesz. Ale nie sam.
Za
drzwiami posłaniec uśmiechnął się sam do siebie. Zniknął za zakrętem korytarza,
a jego postać zlała się z cieniem muru.
Nie
był zwykłym posłańcem.
I nie
mówił prawdy.