Zapraszam na kolejny rozdział :)
" Zośka" - jesteś cudowna. Dziękuje za komentarze. Nawet nie wiesz jak to podbudowuję na duchu, gdy człowiek wie, że ktoś chce czytać jego wypociny <3 Dziękuje
~ Maru ~
Rozdział
8– Świadkowie i Kłamcy
Zamek
pogrążony był w ciężkiej, lepkiej ciszy. Każdy krok po kamiennej posadzce
zdawał się brzmieć jak wystrzał. Przesłuchania trwały od świtu — bez litości,
bez przerw, bez czasu na oddech. Valmar kazał zablokować wszystkie bramy. Nikt
nie mógł wejść ani wyjść bez jego rozkazu.
Rafael
dowiedział się o przesłuchaniach od Liora, ale nie dostał zaproszenia. Nie był
nawet poinformowany oficjalnie. Miał pozostać w swojej komnacie, milczeć,
udawać niewinną księżniczkę w jedwabnej sukni i czekać. Ale nie mógł. Coś w nim
się burzyło. Jak mógł siedzieć w miejscu, gdy ktoś próbował pozbawić go nie
tylko tożsamości, ale i życia?
Przed
śniadaniem włożył suknię — lekką, bladoniebieską, z wysokim kołnierzem,
maskującą obojczyki. Obwiązał biodra szarfą, wpiął we włosy srebrny grzebień i
po raz pierwszy od przybycia do zamku spojrzał na swoje odbicie bez pogardy. To
nie była księżniczka. To był on. Grający, by przetrwać.
Valmar
przesłuchiwał służbę w bocznej sali audiencyjnej. Ciemna komnata, bez okien,
jedynie z wysokim światłem nad stołem i jednym krzesłem po drugiej stronie.
Stojący obok Lior był cieniem Valmara, notował każde słowo, każdą reakcję.
–
Imię. Obowiązki. Kiedy ostatnio widziałaś stajennego Erharda? – głos króla był
ostry, wyćwiczony. Mówił nie po to, by usłyszeć odpowiedź, ale by wymusić ją na
miejscu.
Służąca,
kobieta o płowych włosach i zniszczonych dłoniach, drżała, ale nie płakała.
–
Wczoraj przed zmrokiem. Miał kończyć stajnię. Powiedział, że jeszcze musi „coś
sprawdzić” w siodlarni.
–
Widział ktoś, jak wychodził?
– Nie…
nie jestem pewna, panie.
Valmar
nie okazał emocji. Skinął głową do Liora. Ten zapisał.
Rafael
stał za zasłoną na korytarzu. Serce waliło mu w piersi, a pot ściekał po karku.
Co on tu właściwie robił? Jeszcze jeden krok, jeszcze jedno skrzypnięcie…
Ale
musiał. Musiał zobaczyć ich twarze. Zrozumieć, kto kłamie. Kto znał jego
rodzinę. Kto znał jego.
Wtedy
zobaczył ją.
Starą
kucharkę, Garildę. Jej twarz nie zmieniła się ani trochę. Tylko włosy były
bardziej siwe. Pamiętał ją z dzieciństwa — była przy jego matce, zanim ta
zniknęła z dworu. Jego matka ufała jej… czy na pewno?
Valmar
mówił spokojnie, ale bezlitośnie:
–
Znasz ten symbol? – Położył medalion na stole.
Garilda
spojrzała na niego, a potem… uśmiechnęła się.
–
Widziałam go raz. U pewnej kobiety. Miała oczy jak ten chłopiec.
–
Chłopiec? – powtórzył Valmar.
– Miał
może sześć lat. Schował się w spiżarni. Ukrywała go. Ale potem zniknęli oboje.
Valmar
zamarł. Rafael nie oddychał.
– I co
z nimi się stało? – spytał król cicho.
– Nie
wiem. Ale pani… pani mówiła, że nie można ufać królowej.
Lior
spojrzał na Valmara.
–
Pani? – powtórzył. – Mówisz o…
– O
matce tego chłopca – powiedziała Garilda. – Ona wiedziała, że coś się zbliża.
Mówiła, że jeśli przegrają, zostanie tylko on.
Rafael
cofnął się w cień. Gardło miał suche. Serce waliło. Więc to prawda. Jego matka
wiedziała. Nie zniknęła przypadkiem. Uciekła. A on… był jej ostatnią szansą.
Nie
usłyszał już dalszych przesłuchań. Bo wtedy rozległ się trzask. Ktoś go
zauważył. Strażnik. Ruszył w jego stronę.
Rafael
pobiegł. W sukni, w pantoflach, przez chłodne korytarze. Za nim głosy, szybkie
kroki.
Wpadł
do komnaty. Zaryglował drzwi.
I
dopiero wtedy zobaczył Valmara. Stał przy kominku. Sam.
–
Obserwowałeś mnie? – spytał król spokojnie.
Rafael
sapnął. – Ja…
– Nie
musisz się tłumaczyć. Chciałeś znać prawdę. Teraz już ją znasz.
Rafael
milczał.
Valmar
podszedł do niego powoli. – Nie jesteś jedynym, który szuka odpowiedzi. Ale
jeśli będziemy ich szukać osobno… zginiesz pierwszy.
Rafael
spojrzał mu prosto w oczy. – A jeśli już jestem martwy? Od dnia, w którym mnie
oddali?
Valmar
dotknął jego twarzy.
–
Wtedy pozwól mi cię wskrzesić.
Valmar
nie oczekiwał, że Rafael od razu mu zaufa. Ale też nie chciał go już chronić z
dystansu. Gdy chłopak stał tak przed nim, z rozwichrzonymi włosami i
zaczerwienionymi oczami, król po raz pierwszy pomyślał, że nie może go już
dłużej traktować jak pionka.
–
Jutro pojawisz się na radzie. Bez peruki. Bez makijażu. Zasługujesz, by zająć
miejsce przy mnie.
Rafael
uniósł brwi. – A co, jeśli ktoś mnie rozpozna?
–
Wtedy się dowiemy, kto naprawdę wie za dużo – odparł cicho Valmar.
Chłopak
skinął głową. I po raz pierwszy od przybycia do zamku — poczuł, że to on
coś wybiera.
Za
oknem padał śnieg.
Za
drzwiami czekała wojna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz