wtorek, 19 sierpnia 2025

Książę w Ramionach Mroku 8

 Zapraszam na kolejny rozdział :) 
" Zośka" - jesteś cudowna. Dziękuje za komentarze. Nawet nie wiesz jak to podbudowuję na duchu, gdy człowiek wie, że ktoś chce czytać jego wypociny <3 Dziękuje 

~ Maru ~


Rozdział 8– Świadkowie i Kłamcy


Zamek pogrążony był w ciężkiej, lepkiej ciszy. Każdy krok po kamiennej posadzce zdawał się brzmieć jak wystrzał. Przesłuchania trwały od świtu — bez litości, bez przerw, bez czasu na oddech. Valmar kazał zablokować wszystkie bramy. Nikt nie mógł wejść ani wyjść bez jego rozkazu.

Rafael dowiedział się o przesłuchaniach od Liora, ale nie dostał zaproszenia. Nie był nawet poinformowany oficjalnie. Miał pozostać w swojej komnacie, milczeć, udawać niewinną księżniczkę w jedwabnej sukni i czekać. Ale nie mógł. Coś w nim się burzyło. Jak mógł siedzieć w miejscu, gdy ktoś próbował pozbawić go nie tylko tożsamości, ale i życia?

Przed śniadaniem włożył suknię — lekką, bladoniebieską, z wysokim kołnierzem, maskującą obojczyki. Obwiązał biodra szarfą, wpiął we włosy srebrny grzebień i po raz pierwszy od przybycia do zamku spojrzał na swoje odbicie bez pogardy. To nie była księżniczka. To był on. Grający, by przetrwać.

Valmar przesłuchiwał służbę w bocznej sali audiencyjnej. Ciemna komnata, bez okien, jedynie z wysokim światłem nad stołem i jednym krzesłem po drugiej stronie. Stojący obok Lior był cieniem Valmara, notował każde słowo, każdą reakcję.

– Imię. Obowiązki. Kiedy ostatnio widziałaś stajennego Erharda? – głos króla był ostry, wyćwiczony. Mówił nie po to, by usłyszeć odpowiedź, ale by wymusić ją na miejscu.

Służąca, kobieta o płowych włosach i zniszczonych dłoniach, drżała, ale nie płakała.

– Wczoraj przed zmrokiem. Miał kończyć stajnię. Powiedział, że jeszcze musi „coś sprawdzić” w siodlarni.

– Widział ktoś, jak wychodził?

– Nie… nie jestem pewna, panie.

Valmar nie okazał emocji. Skinął głową do Liora. Ten zapisał.

Rafael stał za zasłoną na korytarzu. Serce waliło mu w piersi, a pot ściekał po karku. Co on tu właściwie robił? Jeszcze jeden krok, jeszcze jedno skrzypnięcie…

Ale musiał. Musiał zobaczyć ich twarze. Zrozumieć, kto kłamie. Kto znał jego rodzinę. Kto znał jego.

Wtedy zobaczył ją.

Starą kucharkę, Garildę. Jej twarz nie zmieniła się ani trochę. Tylko włosy były bardziej siwe. Pamiętał ją z dzieciństwa — była przy jego matce, zanim ta zniknęła z dworu. Jego matka ufała jej… czy na pewno?

Valmar mówił spokojnie, ale bezlitośnie:

– Znasz ten symbol? – Położył medalion na stole.

Garilda spojrzała na niego, a potem… uśmiechnęła się.

– Widziałam go raz. U pewnej kobiety. Miała oczy jak ten chłopiec.

– Chłopiec? – powtórzył Valmar.

– Miał może sześć lat. Schował się w spiżarni. Ukrywała go. Ale potem zniknęli oboje.

Valmar zamarł. Rafael nie oddychał.

– I co z nimi się stało? – spytał król cicho.

– Nie wiem. Ale pani… pani mówiła, że nie można ufać królowej.

Lior spojrzał na Valmara.

– Pani? – powtórzył. – Mówisz o…

– O matce tego chłopca – powiedziała Garilda. – Ona wiedziała, że coś się zbliża. Mówiła, że jeśli przegrają, zostanie tylko on.

Rafael cofnął się w cień. Gardło miał suche. Serce waliło. Więc to prawda. Jego matka wiedziała. Nie zniknęła przypadkiem. Uciekła. A on… był jej ostatnią szansą.

Nie usłyszał już dalszych przesłuchań. Bo wtedy rozległ się trzask. Ktoś go zauważył. Strażnik. Ruszył w jego stronę.

Rafael pobiegł. W sukni, w pantoflach, przez chłodne korytarze. Za nim głosy, szybkie kroki.

Wpadł do komnaty. Zaryglował drzwi.

I dopiero wtedy zobaczył Valmara. Stał przy kominku. Sam.

– Obserwowałeś mnie? – spytał król spokojnie.

Rafael sapnął. – Ja…

– Nie musisz się tłumaczyć. Chciałeś znać prawdę. Teraz już ją znasz.

Rafael milczał.

Valmar podszedł do niego powoli. – Nie jesteś jedynym, który szuka odpowiedzi. Ale jeśli będziemy ich szukać osobno… zginiesz pierwszy.

Rafael spojrzał mu prosto w oczy. – A jeśli już jestem martwy? Od dnia, w którym mnie oddali?

Valmar dotknął jego twarzy.

– Wtedy pozwól mi cię wskrzesić.

Valmar nie oczekiwał, że Rafael od razu mu zaufa. Ale też nie chciał go już chronić z dystansu. Gdy chłopak stał tak przed nim, z rozwichrzonymi włosami i zaczerwienionymi oczami, król po raz pierwszy pomyślał, że nie może go już dłużej traktować jak pionka.

– Jutro pojawisz się na radzie. Bez peruki. Bez makijażu. Zasługujesz, by zająć miejsce przy mnie.

Rafael uniósł brwi. – A co, jeśli ktoś mnie rozpozna?

– Wtedy się dowiemy, kto naprawdę wie za dużo – odparł cicho Valmar.

Chłopak skinął głową. I po raz pierwszy od przybycia do zamku — poczuł, że to on coś wybiera.

Za oknem padał śnieg.

Za drzwiami czekała wojna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz