Hey kochani,
zapraszam w końcu na kolejny rozdział:)
Dostałam weny, więc rozdział Dwóch Światów pojawi się za dwa dni :)
Mam nadzieję, że się cieszycie.
A teraz zapraszam na kolejny rozdział z serii "nudy na zajęciach" xD
Miłego czytania:) Mam nadzieję, że skrobniecie kilka komentarzyków:)
Rozdział nie był betowany <3 Ale moja Draco'nka się tym zajmie, gdy tylko znajdzie czas. Więc nie krzyczcie za bardzo za błędy dobrze? <3
UWAGA!
Zachęcam do zaglądania i lajkowania mojej i Draco'nki stronki o Harrym Potterze:) Mam nadzieję, że polubicie i zostaniecie.
Dopiero się rozkręcamy xD
UWAGA!
Zachęcam do zaglądania i lajkowania mojej i Draco'nki stronki o Harrym Potterze:) Mam nadzieję, że polubicie i zostaniecie.
Dopiero się rozkręcamy xD
Rozdział 3
Matt wrócił do domu zmęczony jak
nigdy dotąd. Nienawidził bankietów. Gdyby nie było takiej potrzeby, siedziałby
w domu. Niestety podjął się tego zadania i miał zamiar doprowadzić sprawę do
końca. Ojciec w niego wierzył, wszyscy w firmie wierzyli, że mu się uda. To nie
tylko było motywujące, ale także bardzo stresujące. Westchnął i opadł na kanapę
przymykając oczy i masując dłońmi skronie.
- Anno… Proszę pana? Wszystko w
porządku ?- Matt otworzył oczy i spojrzał na chłopca, który niepewnie stał po
środku pokoju, rozglądając się nieśmiało.
- Tak Akai, jestem po prostu
bardzo zmęczony. Rozgość się, a ja w tym czasie zamówię kolację. Jeśli chcesz w
korytarzu po lewo jest łazienka. Odśwież się, a ja przygotuję ci coś do spania
–powiedział mężczyzna uśmiechając się delikatnie.
- Oh, nie trzeba. Jadłem u pani
Mary, ale chętnie napiję się herbaty – powiedział cicho chłopiec. Jego postawa
było niepewna, widać było, że się denerwuje i dalej czuje się onieśmielony w
towarzystwie swojego nowego szefa. Poza
tym blondynek nie mógł przestać się zastanawiać czemu mężczyzna zaproponował mu
dach nad głową? Czy jego sytuacja była aż tak żałosna, że pan Bayen się nad nim
zlitował? W sumie nie miał siły dzisiaj o tym myśleć. Był zmęczony, poza ty pan
Matt miał rację, kąpiel dobrze mu zrobi.
- Chętnie się odświeżę, dziękuje
–powiedział i umknął do łazienki. To
zachowanie rozbawiło mężczyznę. Akai był taki uroczy, gdy się denerwował. Nie
dziwił mu się, że czuje się niepewnie. Nowe miejsce, obcy mężczyzna. To musiało
być trochę straszne. Jednak Matt wiedział, że dobrze zrobił zabierając go do
siebie. Nie miał zamiaru pozwolić mu wrócić do tej ruiny. Takie miejsce nie
było ani bezpieczne, ani tym bardziej odpowiednie dla dziecka, coś o tym wiedział. Matt nagle
otrząsnął się z tych ponurych myśli. Koniec! Nie chciał więcej tego wspominać.
Wstał i przygotował dla chłopca koszulkę i szlafrok. Położył wszystko na łóżku
w sypialni gościnnej, która od dzisiaj stała się jego pokojem. Po chwili
zapukał do drzwi łazienki.
- Akai? Wszystko masz już
przygotowane. Te drugie drzwi naprzeciwko kabiny, prowadzą bezpośrednio do
twojej sypialni. Będę czekał w salonie z herbatą – Matt wrócił do living room’u
i zadzwonił po kolację. Miał tutaj
kuchnię i sam mógł wszystko przygotować, jednak to był ciężki dzień dla nich
obu. Nie miał sił na stanie w kuchni. Nie dzisiaj. Poza herbatą zamówił talerz
kanapek. Od Mary wiedział, że chłopiec ledwo co ruszył przygotowany przez nią obiad.
~~~~~~
Akai leżał w wannie rozkoszując
się ciepłą, pachnącą od olejków wodą. W łazience była także kabina prysznicowa,
lecz wanna wyglądała bardziej kusząco. Kąpiel pozwoliła mu się rozluźnić i na
moment zapomnieć o męczących go troskach. Jednak w końcu musiał opuścić swój
mały raj. Z ociąganiem wygramolił się z letniej już wody i wytarł ręcznikiem,
który owinął naokoło bioder. Tak jak mówił mężczyzna, piżama i szlafrok czekały na niego w pokoju.
Szybko się ubrał i zawiązał dokładnie szlafrok, by w końcu niepewnie wkroczyć
do salonu. Zajął fotel naprzeciwko mężczyzny, jak najdalej od niego. Ta postawa
rozbawiła Matt’a, który zaśmiał się cicho.
- Nie bądź taki spięty przecież
cię nie zjem. Gdy jesteśmy tutaj zwracaj się do mnie po imieniu. – powiedział
blondyn wskazując chłopcu talerz z kanapkami. – Pomyślałem, że może jednak coś
zjesz – mężczyzna widząc jak chłopiec się w niego wpatruje, westchnął cicho i
zapytał.
-Czy coś cię martwi? Jeśli chcesz
o coś zapytać. Pytaj – uśmiechnął się do niego zachęcająco. Chciał aby chłopiec
chociaż w małym stopniu mu zaufał i uwierzył, że nie ma względem niego złych
zamiarów, a rozmowa to był pierwszy krok do porozumienia.
- N- No bo pan… Dlaczego pan to
zrobił? Dlaczego mi pan pomaga? Czemu zabrał mnie pan tutaj? – wypalił na
jednym wdechu patrząc wyczekująco na blondyna przed sobą, by po chwili rumieniąc
się delikatnie spuścić wzrok. Jego dłonie zacisnęły się na szlafroku bawiąc się
nim, jakby był najciekawszą rzeczą na świecie.
- Naprawdę nie mam złych
zamiarów. Niestety na ten czas będziesz mi musiał po prostu zaufać. Po prostu
nie mogłem ci pozwolić wrócić do tamtego miejsca. To zbyt niebezpieczne żyć
samemu w twoim wieku, tym bardziej w miejscu, które w każdej chwili może runąć.
Mogłem pomóc i zrobiłem to. Ulica nie jest odpowiednim miejscem dla takich
uroczych chłopców jak ty – powiedział wzruszając ramionami.
- T-To wszystko? Zlitował się pan
nade mną? – wyszeptał podnosząc wzrok na niego. Czyli jednak był, aż tak
żałosny jak mu się wydawało.
- Nie. To nie litość. Wiem jak
straszna potrafi być ulica nocą. Ile niebezpieczeństw czyha za rogiem. Chwila
nieuwagi i możesz stać się ofiarą. Tam rządzą prawa dżungli. To nie jest
miejsce dla ciebie. – widząc na sobie nieufny wzrok chłopca przeczesał dłonią i
tak już zmierzwione włosy. Postanowił powiedzieć chłopcu swoją historię.
- Gdy miałem może z 14 lat,
przyjechałem z rodzicami do Japonii na wakacje. Wracaliśmy z jakiegoś ważnego
bankietu. Pierwszy raz wyjechałem poza granice Ameryki, chciałem zobaczyć jak
najwięcej, więc poprosiłem, byśmy wrócili pieszo do domu. Nasz hotel nie
znajdował się daleko stąd więc rodzice przystali na moją prośbę. – powiedział
rozsiadając się wygodnie i patrząc w dal jakby wspominając tamten dzień.
- Choć było już późno, mnóstwo
ludzi kręciło się po ulicach. Byłem tak zafascynowany miastem, że zamiast
trzymać się blisko rodziców, rozglądałem się dookoła pozwalając, by tłum porwał
mnie ze sobą. Gdy zorientowałem się, że jestem sam, zacząłem panikować. Bałem
się jak diabli. Z ciemnych uliczek dochodziły straszne odgłosy i krzyki. Nie
chcąc tam zostać ani chwili dłużej, ruszyłem biegiem przed siebie błądząc
jeszcze bardziej. Miałem na sobie garnitur, wyglądałem na dziecko bogacza,
którym w sumie byłem. Stanowiłem łatwy łup dla nocnych zbirów. Nie musiałem
długo czekać. – mężczyzna w końcu spojrzał na chłopca, który słuchał go z przejęciem.
Akai nie przerywał mu, chciał dowiedzieć
się co było dalej. Domyślał się jak mógł się czuć wtedy Matt. Sam przerabiał to
nie raz.
-
Czterech rosłych , śmierdzących alkoholem mężczyzn otoczyło mnie.
Najpierw chcieli pieniędzy. Płakałem i mówiłem, że nie mam nic. Postanowili
sami sprawdzić… Gdyby nie przechodzeń, który rzucił mi się na ratunek,
zostałbym zgwałcony. – jego wzrok był pusty, jakby dalej był myślami w tamtym
miejscu.
- Bez problemu poradził sobie z
pijanymi mężczyznami i pomógł mi wrócić do hotelu, do rodziców. Oczywiście
wcześniej zawiadomił policję, która zajęła się moimi oprawcami. – smutnym
wzrokiem spojrzał na chłopca przed sobą. Miał nadzieję, że teraz zrozumie
dlaczego zabrał go do siebie i że czasem warto komuś zaufać. Przymknął oczy
biorąc głęboki wdech. Długo prześladowały go koszmary z tego dnia. Zastanawiał
się czy dzięki temu Akai mu zaufa. Jego rozmyślania przerwało poruszenie się
chłopca, który rzucił się na niego przytulając się mocno i mocząc koszulę
łzami.
Akai doskonale wiedział jak to
jest. Sam nie raz musiał uciekać lub bronić się przed takimi osobami. Niestety
w jego przypadku nie było nikogo, kto by go ochronił. Jemu w takich chwilach
nikt nie przybył z pomocą. Nikt go nie uratował. Był sam, zdany tylko na siebie.
Dopiero teraz po raz pierwszy mógł to z siebie wyrzucić. Po raz pierwszy ktoś
postanowił go ocalić. Akai wiedział, że w końcu jest tu ktoś kogo obchodzi jego
los.
- Hey, mały. Już dobrze. Nie
pozwolę, by kiedykolwiek stała ci się krzywda. Nigdy więcej. Obiecuję – Matt
objął go stanowczo, acz delikatnie szepcąc słowa otuchy i pozwalając chłopcu
się wypłakać.
Akai zmęczony płaczem zasnął w
objęciach mężczyzny. Blondyn ostrożnie wziął go na ręce i zaniósł do sypialni.
Delikatnie odczepił go od siebie i zdjął z niego szlafrok kładąc po chwili w
pościeli. Otulił go szczelnie kołdrą i przeczesał wilgotne jeszcze po kąpieli
włoski.
Matt mógł się jedynie domyślać
ile ten chłopiec przeszedł. Jego wzrok powędrował na zegarek, który wskazywał 1
w nocy. Pora, by on także położył się spać. Zaliczył szybki prysznic i
posprzątał po niezjedzonej kolacji, by w końcu móc oddać się w ramiona Morfeusza.
Nie minęło jednak pół godziny, gdy usłyszał ciche jęki i popiskiwania z
sypialni obok. Zmartwiony tak jak leżał, w samych bokserkach, wszedł do pokoju
chłopca. Akai siedział skulony na środku łóżka płacząc cicho.
- Mały, już ciiii. Nie bój się –
powoli, by go nie wystraszyć, usiadł na łóżku i wyciągnął do niego dłoń kładąc
ją na potarganych włoskach chłopca. Akai w końcu jakby ocknął się z transu.
Spojrzał na mężczyznę, by zaraz spuścić wzrok w dół.
- Prze-Przepraszam … Nie- nie
chciałem pana obudzić – jego głos drżał od hamowanego płaczu. Zaczął
nieporadnie, piąstkami wycierać oczy.
- Nie martw się tym. – Matt
kciukiem starł łzy z jego policzków uśmiechając się ciepło.
- Jestem zaraz obok. Nie ma się
już czego bać. – powiedział wstając, chcąc wrócić do swojej sypialni.
Zatrzymała go drobna dłoń zaciskająca się na jego ramieniu. Blondyn spojrzał na
chłopca i westchnął cicho uśmiechając się ze zrozumieniem. – Posuń się – ułożył
się obok niego na poduszkach i okrył ich kołdrą. Akai przylgnął do niego jak
mała ośmiorniczka jakby się bojąc, że mężczyzna za chwile sobie pójdzie
zostawiając go samego. Matt nie miał nic przeciwko takiemu zachowaniu.
Rozumiał, że blondynek potrzebuje bliskości drugiej osoby i zapewnienia, że
wszystko będzie dobrze.
- Spróbuj zasnąć. Będę tu cały
czas. Obiecuję –ucałował delikatnie czoło niebieskookiego i objął go ramieniem.
Po chwili dało się słyszeć dwa równe, spokojne oddechy. Obaj zasnęli, nie
dręczeni tej nocy już przez żadne koszmary.
~~ ~~ ~~
Następnego dnia, wcześnie rano
Matt pochylił się nad chłopcem i dotknął delikatnie jego ramienia. Nie chciał
go budzić, ale nie mógł go też zostawić samego. Poza tym dzisiaj zaczynał
pierwszy dzień w pracy. Widząc go tak śpiącego, wtulonego w poduszkę i
marszczącego nosek od promieni słońca wpadających do pokoju.
- Akai. Obudź się. Niedługo
musimy wychodzić do pracy – uśmiechnął się widząc jak ten zaczyna trzeć oczy i
siada przeciągając się.
- Mhm?- spojrzał mało świadomie
na mężczyznę. Po chwili ostatnie resztki snu odeszły, a blondynek zarumienił
się mocno przypominając sobie co się wydarzyło wczoraj wieczorem. Jego niepewne
spojrzenie spoczęło na uśmiechając się od ucha do ucha mężczyźnie.
- D-dzień dobry – powiedział cicho
trzymając kołdrę kurczowo. Matt chcąc
rozładować nieco napiętą atmosferę powiedział.
- Jeśli się nie pospieszysz
spóźnimy się do pracy – potarga ł jego włoski – Śniadanie już czeka w salonie.
Nowe ubrania masz na koszu w łazience, powinny pasować. Masz 20 minut na
prysznic i ubranie się – puścił mu oczko i wyszedł z pokoju.
Akai zerwał się z łóżka i wziął
szybko prysznic. Gdy przeglądał się w lustrze w nowym ubraniu, nie mógł
uwierzyć w to co widzi. Garnitur leżał idealnie, a błękitny krawat podkreślał
kolor jego oczu. Jednak nie miał czasu by się teraz zachwycać ciuchami.
Pospiesznie wpadł do salonu zerkając w przelocie na zegarek. Wyrobił się przed
czasem. Usiadł na kanapie co chwile poprawiając marynarkę. Nigdy nie miał na
sobie tak drogich i ładnych rzeczy.
- Wyglądasz świetnie – pochwalił
blondyn pokazując mu, by usiadł. – Mamy pół godziny do wyjścia. Idealnie, by
zjeść na spokojnie śniadanie – nałożył mu na talerz naleśnik z czekoladą i
podał kakao.
- Dziękuje panu za te ciuchy.
Oddam jak tylko zarobię- zapewnił patrząc łakomym wzrokiem na talerz, na którym
spoczywał naleśnik.
- Akai. Po pierwsze, „Matt”, a po
drugie to prezent – powiedział z delikatnym uśmiechem.
- Ale to musiało być drogie…-
zaczął blondynek patrząc nieśmiało na mężczyznę.
- Wyglądasz wspaniale. To mi
wystarczy. Zgódź się. Uwielbiam robić innym prezenty – kusił Matt patrząc
prosząco na chłopca, widząc jego wahanie zapytał szybko czy nie dolać mu sosu
klonowego. Chłopiec wyglądał jakby miał zaraz się rozpłynąć ze szczęścia, zapominając
szybko o ubraniu i wpatrując się z uwielbieniem w naleśniki. 1:0 dla Matt’a.
Gdy jechali do pracy mężczyzna wyjaśnił chłopcu jeszcze jedną rzecz, a mianowicie swoje zachowanie w domu i zachowanie w pracy. Akai nieco zaskoczony, ale w końcu ze zrozumieniem pokiwał głową, że rozumie. Czyli w domu był Matt, a w pracy był pan Bayen.
Gdy jechali do pracy mężczyzna wyjaśnił chłopcu jeszcze jedną rzecz, a mianowicie swoje zachowanie w domu i zachowanie w pracy. Akai nieco zaskoczony, ale w końcu ze zrozumieniem pokiwał głową, że rozumie. Czyli w domu był Matt, a w pracy był pan Bayen.
~~~~~~
Równo o 8 znaleźli się w
biurowcu. Jak co dzień w wejściu przywitała ich Mary. Ucałowała chłopca w policzek, a blondynowi podała teczkę z
nazwiskami 20 osób, które dzisiaj czekały na rozmowę kwalifikacyjną.
- Dzwonił Josh – powiedziała kobieta
patrząc uważnie na Matt’a . Nie wiedziała, czy może o tej sprawie mówić przy
chłopcu, ale blondyn nie był zły więc kontynuowała.
- Kazałam mu iść nad rzekę i
rzucić się z mostu. Niestety zapewnił, że jeszcze zadzwoni – powiedziała wsuwając
długopis za ucho. Akai patrzył na nich uważnie. Kim był Josh? I czemu pani Mary
kazała mu się odwalić? Zaciekawiony zerkał to na jedno, to na drugie. Jednak to
nie była jego sprawa, więc nie miał zamiaru pytać.
Wina w końcu dowiozła ich na 45
piętro. Czas na poważnie zacząć pracować.
Akai poszedł za Mary, która miała mu wszystko pokazać i zapoznać z
innymi pracownikami.
Matt natomiast wszedł do gabinetu
i przyzwał pierwszego kandydata. Gdy 3 osoba wychodziła z jego gabinetu, już
zgrzytał zębami, a jeszcze zostało mu 17 osób. Miał ochotę skoczyć z okna. Czy
ci ludzie w ogóle przygotowali się na te rozmowę? Był pewien, że połowa z tych
CV zawierała same kłamstwa. Na szczęście w końcu minęły te 2 godziny, po
których ostatni kandydat zniknął z jego gabinetu. Potarł skronie przymykając
oczy. Czekał go jeszcze długi dzień w pracy. Nagle usłyszał jak drzwi do jego
gabinetu otwierają się. Nie spodziewał się już więcej kandydatów. Czyżby to
była Mary albo Akai? Spojrzał w stronę drzwi i zamarł. Widząc „tę” osobę w
drzwiach, aż poderwał się z krzesła.
- Witaj Matt.
Zakończyłaś w takim momencie że mam ochotę cię udusić:D to pewnie Josh jak znam życie. Matt w stosunku do chłopca zachowuje się wspaniale. Pewnie szybko mu zaufa:) No i historia z przeszłości. Robi się coraz bardziej ciekawie.
OdpowiedzUsuńJuż czekam na kolejną notkę.
Dużo dużo weny i chęci:)
Maru, nadal lubisz słowo delikatnie. Rozdział bardzo mi się podobał, rzadko teraz spotyka się zwykłe obyczajówki. Matt zachował się bardzo taktownie wobec chłopaka, nie zrobił żadnego dwuznacznego gestu jak to zazwyczaj bywa. Powoli rozwijasz tą historię, a zachowanie bohaterów jest coraz bardziej spójne, tak trzymaj.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Drakonkę, o ile znam niepoprawną autorkę na pewno odwalasz kawał dobrej roboty. Jakość tekstu bardzo się poprawiła. Nie pozwól Maru by jej świat był zbyt ,,delikatny":))
dziekuje Postaram sie by byl bardziej np subtelny :P
UsuńNie no! Jak nic Josh do niego wbił! Ale jak nic każe mu spadać na drzewo! Chociaż mogę sie mylić i co do jednego i co do drugiego. Nie mnie oceniać,. Spokojnie poczekam na rozwój wypadków.
OdpowiedzUsuńMatt jest oazą spokoju i czystą dobrocią OoO aż się chce rzygać tęczą, jest tak słodki, że ojeju.
Troszkę aż za dobry. To wręcz nierealne, żeby na świecie żyli tacy ludzie.
A Akai to mu chyba niebawem sam do łóżka wskoczy. Chłopak jest bardzo konkretny i ewidentnie potrzebuje dużo czułości i pieszczot, no i jak to zbłąkane, niewinne zwierzątko, naiwnie da się złapać i zamknąć w klatce zwanej "miłość".
Pozdrawiam Marti Gumiś
Ojejku!!! Jak słodko... Maruś - uwielbiam Cię :D ~ Shiro :P
OdpowiedzUsuńPisz pisz bo jestem ciekawa, mały leniu <3
OdpowiedzUsuńKuma-chan
Mam dziwne wrażenie jakby Matt traktował Akaiego bardzie jak synka niż potencjalnego kochanka, ale to się może zmienić, chyba że chowasz coś dla nas w zanadrzu...I jak można skończyć w takim momencie? >3< Ciekawe kto do niego przyszedł, czyżby Josh...? PISZ DALEJ BO CZEKAM I NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ.
OdpowiedzUsuńZapraszam też na kolejny rozdział :D Wrzucamy co tydzień w sobotę lub niedzielę jak coś się obsunie :D
To, jak Matt zajmuje się Aki'm jest po prostu urocze *A* Niemalże rozpływam się, gdy czytam o nich *A* I będę bardzo zadowolona, gdy ta dwójka będzie ze sobą razem ^A^ Aki musi dostać dużo miłości i czułości~!
OdpowiedzUsuńJak nic, do biura Matt'a wparował Josh! Ciekawi mnie tylko, czego on może chcieć? Jeśli będzie chciał, żeby ten do niego wrócił, to mówię tylko jedno... Matt! Nie zgadzaj się, bo masz Aki'ego! To jemu masz dać poczucie bezpieczeństwa i to jego masz zaplątać w sidła miłości! ^ A ^ No i to tyle :D
Pozdrawiam i życzę weny i Tobie, Maru, jak i Twojej becie :3
Ech żeby w takim momencie... ale zaczyna się robić fajnie :) weny życzę
OdpowiedzUsuńO boże nie wierzę, że to mówię, ale rzuć w cholerę "The allies" pisz Interes! To jest g-e-n-i-a-l-n-e. Kocham każdą linijkę tego opowiadania, jest tak słodko, tak pięknie, że nawet za bardzo nie wiem jak mogłabym to określić <3 Porozczulam się jeszcze trochę na koniec,a teraz...cóż, że coś kocham to nie znaczy, że idealizuje. Wiem, wiem niebetowane, ale jednak ciut się poczepiam :P Po pierwsze :"oddać się w ręce Morfeusza." Maru! Oddajemy się w ramiona Morfeusza, POPRAW, bo razi.I jeszcze jedno, czy Akai jest blondynem? I ma niebieskie oczy? Czy ja źle wyczytałam czy jest Japończykiem, który się farbuje i nosi soczewki? :P Nie, żebym eksterminowała facetów farbujących się czy coś, ale skąd on na ulicy wytrzasnął farbę do włosów i jeszcze ją sobie nałożył. Szacun dla młodego xD Poza tym drobne usterki stylistyczne, które powinna bez problemy wychwycić twoja beta.
OdpowiedzUsuńJuż jest pod koniec, więc jakie to słooooodkiee. Dawno się tyle nie rozczulałam nad tekstem może i tego nie widać, bo nie umiem pisać komentarzy, ale opowiadanie jest dla mnie perełką. Miałaś wspaniały pomysł, a Josh.... po co tam Josh? On jest złyyy, spodziewam się teraz słodziasznej akcji w stylu"To jest mój Matt, znajdź sobie swojego seme"!!
Weny życzę ^^
Całuski ;*
Ciri666
Proszę wstaw już kolejny rozdział :) kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńo.O Jakim cudem nie zauważyłam, że już nie robisz ",,," o.O
OdpowiedzUsuńbo ",,," to jest jakanie Harrego :)
UsuńJednym słowem.... zajebiste *.*
OdpowiedzUsuń~ MisaoKuroShi
kiedy new rozdział? :D
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, bardzo mi się podobał, rewelacyjna końcówka, ale jakim cudem udało mu się przejść, powinien zostać zatrzymany...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Boże nie moge się doczekać co dalej. Prosze, proszę o natępny rozdział. Uwielbiam kiedy akcja się tak to. Jest wszystko, pięknie, ładnie i tu zjawia się ktoś i zawsze zaczyna się coś dziać. a tak w ogóle to ta sekretarka jest wyrąbsita " Nie łączyć, jest pan zajęty i nie ma ochoty rozmawiać z takim palantem " na tym momencie wybuchłam śmiechem. Życzę weny....
OdpowiedzUsuńjednak polubiłam to opowiadanie. mimo, że odwraca moją uwagę od Sojuszników c:
OdpowiedzUsuń"Kazałam mu iść nad rzekę i rzucić się z mostu. Niestety zapewnił, że jeszcze zadzwoni" Mary jest świetna <3
czyli niebieskooki blondynek i nieznanooki blondyn? ;3 fajna parka będzie
love&peace